Reklama

Jeśli nie koty, to szczury

22/11/2017 11:58

W ubiegłym tygodniu Miasto wydało komunikat prasowy, w którym poinformowało o działaniach podejmowanych na rzecz kotów wolno żyjących. Dowiadujemy się z niego m.in., że w 2017 r. wykonano sterylizację 42 zwierząt i zakupiono karmę
z przeznaczeniem na dokarmianie. Ponadto pod koniec 2016 r. kupiono dla kotów 20 podwójnych ocieplanych budek. Ale o ile na papierze wszystko wygląda całkiem ładnie, to w praktyce sytuacja prezentuje się nieco gorzej.

Trzeba tu zaznaczyć, że każda gmina ustawowo zobowiązana jest do opieki nad wolno żyjącymi kotami. I trzeba Urząd Miejski pochwalić za to, że ów obowiązek wypełnia, szkoda jednak, że w minimalnym zakresie. Pod lupę weźmy sprawę sterylizacji. Niestety, nie mamy danych, ile kotów żyje na ulicach Kalisza. Miasto szacuje, że może być ich nawet kilkanaście tysięcy. Przyjmijmy inny parametr. W 2016 r. warszawscy urzędnicy zadali sobie trud i policzyli wolno żyjące mruczki, które były pod nadzorem tzw. karmicieli. Doliczyli się 29,6 tys. czworonogów. Wychodzi więc średnio 57 osobników na km2 powierzchni. Teraz wróćmy do Kalisza. Przy powierzchni 71,4 km2 mamy w przybliżeniu 4000 takich kotów. Uwzględniając to, liczba wykonanych w tym roku sterylizacji naprawdę nie jest powalająca. Innym problemem jest odłów i dostarczenie kotów do gabinetu weterynaryjnego na zabieg. W zasadzie opiekunowie kotów wolno żyjących czy administratorzy terenów, którzy chcieliby skorzystać z miejskiego programu sterylizacji, są zdani sami na siebie. Urząd Miejski poinformował, że w tym zakresie można o pomoc poprosić m.in. Help Animals, jednak prezes stowarzyszenia Sylwester Piechowiak temu zaprzecza: – Rzeczywiście, przez kilka lat Help Animals realizował działania związane ze sterylizacją kotów wolno żyjących, a Urząd Miasta pokrywał koszty. Odławialiśmy koty, transportowaliśmy do weterynarza i nadzorowaliśmy sprawę do momentu wypuszczenia zwierzęcia na wolność. Niestety, spotykaliśmy się z agresją ludzi. Żądano od nas, często w sposób bardzo nieprzyjemny, byśmy osobiście i bezzwłocznie wyłapywali koty i odwozili je do lecznicy. Nie jesteśmy w stanie kilka godzin dziennie stać i czekać, aż kot złapie się w pułapkę, pomijając już to, że zwierzę szybciej przyjdzie do osoby, która je dokarmia, niż do nas. Terminy sterylizacji trzeba też uzgadniać z lecznicą, bo wykonuje je ta, która wygra przetarg, a nie zawsze jest ona w stanie przyjąć takiego kota z dnia na dzień. W związku z tym w 2016 r. wycofaliśmy się z realizacji tego działania i w tej kwestii należy kontaktować się bezpośrednio z Urzędem Miasta. Jedyne, co możemy zaoferować, to jeśli ktoś do nas zadzwoni z taką prośbą, to użyczamy klatki-pułapki. Dodam jeszcze, że kiedy my zajmowaliśmy się realizacją programu, to rocznie sterylizowanych było około 100 kotów, czyli ponad dwa razy więcej niż w tej chwili.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do