Reklama

Jeszcze nieco o Fibigerach

28/03/2021 06:00

 Ubiegły rok był w Kaliszu obchodzony – fakt, że z powodu covida z nieco ograniczonym rozmachem – jako rok fibigerowski. Być może część z zaplanowanych „punktów programu obchodów” jeszcze przed nami – my zaproponujemy opowieść „w temacie” niniejszym. Nie będziemy już jednak zajmować się najczęściej wspominanymi i opisywanymi Fibigerami – twórcą potęgi przemysłowej Arnoldzie Gustawie I oraz – pamiętanym jeszcze przez starszych – wielce zasłużonym dla Kalisza Gustawie Arnoldzie III. Z kolei Gustawowi II poświęciłem jedną z gawęd styczniowych – pora zatem wspomnieć choć krótko o niektórych pozostałych członków tej rodziny – tym bardziej, że i oni – czasem w dość istotny sposób – zapisali się w dziejach naszego miasta.

  Opowieść wypadałoby zacząć od pewnego stolarza, grafa (?) Carla Gottloba (zm. 1858) , który z austriackiej miejscowości Vidim przeniósł się najpierw do śląskiego Stein a następnie, ok. 1847 r. osiedlił się z rodziną w Dobrzecu Małym (czyli części obecnego Kalisza „powyżej” Rogatki Wrocławskiej) a następnie już w samym Kaliszu. Z rodziną – albowiem wraz żoną Charlottą Emilią z d. Schoen (ślub w 1838 r.) mieli (przynajmniej) trójkę synów. Gustawa Arnolda (1847-1915), Rudolfa Ottona (1852-1919) i Karola Reinholda. O pierwszym z braci napisano – jak się rzekło – już sporo, dodam tylko, że wśród progenitury Gustawa Arnolda, oprócz Gustawa II, znaleźli się: pracujący w dziale handlowym w fabryce ojca Edwin Ludwik (1886-1950) oraz córki – Lidia Cecylia (z męża Kahl), Łucja Emilia Fulde (patrz akapity o II wojnie) i Walentyna Hindemith. Wygląda na to, że Gustaw Arnold starannie sobie wybrał zięciów. Natomiast brat Gustawa I – Rudolf Otton przy ulicy Garncarskiej założył odlewnię żelaza. Z czasem stała się ona jednym z większych kaliskich „zakładów przemysłowych”. Odlewane tam żeliwne ramy wykorzystywał do produkcji fortepianów również Gustaw Arnold. A po śmierci trzeciego z braci – Karola, z dniem 1 stycznia 1882 r. Rudolf przejął prowadzoną przez niego na rogu Zamkowej (ówczesnej Warszawskiej nr 62) i Grodzkiej cukiernię. W wydanym wówczas stosownym ogłoszeniu prasowym zamieszczonym w „Kaliszaninie” zapewniał, iż staraniem jego będzie zawsze zadowolnić najwybredniejsze (no, no – przyp. PS) wymagania szan. publiczności (…) przy cenach umiarkowanych i starannem i punktualnem wykończeniem. Dodam, że żoną Rudolfa Fibigera była Karolina  z d. Milke (1857-1940, która prowadziła odlewnię jeszcze po śmierci męża) natomiast żoną Karola – Ida z d. Neuman. 
 A zacna Ida wydała na świat dwóch synów: Aleksandra Oskara (1873-1935) i Karola Ottona (1872-1942). No i ci bracia, po praktykach odbytych w zakładzie stryka Arnolda, założyli w 1889 r. w okolicach dzisiejszych ulic Polnej i Górnośląskiej  Parową Fabrykę Fortepianów i Pianin b-ci K. i A. Fibiger zwaną często „Apollo”. Stworzyli więc stryjowi niezłą konkurencję a – co ciekawe – dość ostentacyjnie, również w ogłoszeniach prasowych, dystansowali się od –  bardziej jednak przecież znanej – fabryki wuja (a później kuzyna). „Ludzie mówili”, że struny do instrumentów produkowali ponoć  z jelit zwierzęcych natomiast bezspornym faktem jest, że i ich wyroby – głównie pianina – cieszyły się także dobrą opinią i dużym wzięciem. Już przed I wojną instrumenty tej firmy znajdowały nabywców w Królestwie i w Rosji. W 1912 r. w fabryce zatrudnionych było 36 robotników. W okresie międzywojennym były także, podobnie jak instrumenty z fabryki na Chopina, nagradzane złotymi medalami na wystawach: Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu, wystawie w Wilnie i wielką złotą nagrodą w Warszawie. Bracia sprowadzili z wiedeńskiej firmy Continental-Musicwerke maszyny umożliwiające seryjną produkcję klawiatur. A duży szyld reklamowy ze ściany ich fabryki jeszcze kilkanaście lat temu był doskonale czytelny. I w tym przypadku nie zapomnę przecież i o szanownych małżonkach  braci. Karol Otton ożenił się z Jenny Klarą z d. Schoen (1879-1942) i miał z nią trzy córki: Jadwigę, Lidię i Halinę. Natomiast Aniela z Witembergów (1879-1911) powiła oto Aleksandrowi Oskarowi synów Aleksandra Mariana i  Jana Sylwestra (urodził się w sylwestrową noc 1901 r.). A ożeniony po raz drugi z Wincentyną z d. Wesołek Aleksander miał jeszcze z panią Wicią córkę Irenę. Natomiast Jan najpierw pracował u ojca i stryja a następnie w firmach „z branży” w Wiedniu i Paryżu. Po śmierci papy został współwłaścicielem firmy. 

  Przed wybuchem II wojny, na skutek nieporozumień ze stryjem, wyjechał  do Warszawy, gdzie pracował jako stroiciel i korektor w jednej z tamtejszych firm. W czasie okupacji walczył w powstaniu warszawskim na Mokotowie, jako plutonowy, w składzie batalionu „Bałtyk” pułku „Baszta”.  Po wojnie wrócił do Kalisza i przez kilka lat zajmował się naprawą instrumentów i wyrobem mebli w firmie na Polnej. Później pracował na Ziemiach Odzyskanych w Legnicy (jedyna wówczas w Polsce konkurencja dla Kalisza w dziele produkcji pianin) ale wrócił do nas by podjąć pracę w upaństwowionej już fabryce kuzyna Gustawa Arnolda III na Chopina oraz uczyć w utworzonym przez tegoż Technikum Budowy Fortepianów. Zmarł w listopadzie 1992 r. Rozważanie genealogiczne tej gałęzi Fibigerów zamknę informacją o dzieciach Jana – Włodzimierzu (1942-2001), Ryszardzie i Elżbiecie.

  Ale wróćmy do przyfabrycznej willi Gustawa Arnolda na Chopina. Jego syn Gustaw II (1881- 1926) miał troje dzieci. Oprócz kontynuatora fortepianowego, znanego nam już Gustawa Arnolda III (1912 – 1989)  żona Wanda Alma (z domu Heizelmann) urodziła jeszcze dwie dziewczynki: Elwirę Marię i Wandę Łucję. W spokojne rodzinne życie Fibigerów brutalnie wkracza II wojna. Gustaw Arnold bierze udział w kampanii wrześniowej – walczy w szeregach wojska polskiego jako oficer łącznikowy po czym dostaje się do obozów jenieckich na terenie Niemiec. Do Kalisza wraca dopiero w 1945 r. Tymczasem  Elwirę – absolwentkę kaliskich Jagiellonek i studentkę poznańskiej Akademii Handlowej wojna zastaje w Warszawie. Tam opiekuje się chorymi matką i siostrą i wiąże się z Polskim Czerwonym Krzyżem,  organizuje szpitale polowe, zajmuje się rannymi, wspiera Polaków finansowo. Wraca do Kalisza – wraz z kuzynem Henrykiem Fulde i przyjacielem Konradem Wȕnsche (ziemianie z Żydowa i Opatówka) realizują zadania wywiadowcze. Elwira zostaje członkiem Armii Krajowej. Przełożeni wykorzystują jej austriackie korzenie. W majątku rodzinnym Fuldych w Żydowie powstaje tajna drukarnia, w której powstaje antyniemiecka prasa, broszury i ulotki. W marcu 1944 r. struktury AK zostają zdekonspirowane i następują masowe aresztowania. Do aresztu trafiają też prowadzący działalność antyfaszystowską członkowie rodzin pochodzenia niemieckiego i austriackiego. To było dla nazistów sporym szokiem. Pozostali na wolności przyjaciele próbują (za łapówki) uwolnić niektórych aresztowanych ale panika związana z nieuchronnym końcem przegranej wojny to uniemożliwia. Z rąk gestapo udaje się tylko („za garść nieoprawionych brylantów”) uwolnić Wandę Fibiger. Szóstego grudnia 1944 r. (zwróćmy uwagę na datę – za miesiąc już ruszał ostateczny front) odbył się spektakularny proces. Elwira Fibiger wraz z dziewięcioma innymi oskarżonymi dostaje karę śmierci. 19 stycznia 1945 r. (cztery dni później Niemcy uciekają z Kalisza) w Skarszewie wyroki wykonano. Jej matka wyrwana z rąk Niemców miesiąc wcześniej ginie od przypadkowej kuli wycofujących się okupantów (choć w powieści Dybowskiego „Saga grodu nad Prosną” było to celowe zabójstwo). Tragiczny koniec wojny w dziejach rodziny Fibigerów, której członkowie, mimo swego pochodzenia, zapisali się tak chwalebnie w walce z niemieckim okupantem. I wreszcie należy jeszcze nadmienić, że żoną Gustawa Arnolda III była Irena z d. Krupczyńska, pamiętana przez starszych kaliszan (pracowała m.in. w sklepie meblowym na rynku). 

  Większość bohaterów tej opowieści spoczywa na kaliskim cmentarzu ewangelickim – bądź to w rodzinnym grobowcu przy głównej alei, bądź w drugim grobie w zachodniej części nekropolii. Niektórzy trafili na sąsiednią nekropolię katolicką. Wędrując czasem po tych cmentarzach warto odszukać groby Fibigerów i zadumać się nad losami tej niezwykłej rodziny.

  By finał opowieści był pogodniejszy, na koniec wspomnę o żyjących do dziś (choć już nie w Kaliszu) przedstawicielkach rodu. Jak choćby o córkach Gustawa Arnolda III: Elwirze (imię po bohaterskiej ciotce), autorce pięknej wspomnieniowej książki „Dusza zaklęta w fortepianie” i częstym gościu spotkań w naszym mieście oraz pracującej jako ortopeda i fizjoterapeutka w Warszawie Ewie Fibiger-Bielskiej. A poczet postaci, o których chciałem dzisiaj czytelnikowi przypomnieć, zamykają córka Elwiry Judyta oraz trzyletnia wnuczka.
Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do