
Kaliski futbol stracił kolejną swoją legendę. W niedzielę zmarł Zygmunt Sobczak, zawodnik Gwardii, Startu i Calisii Kalisz, zdobywca Pucharu Polski w barwach Gwardii Warszawa. Był jednym z najlepszych kaliskich piłkarzy w historii
- Zygmunt Sobczak grał w piłkę od dziecka, bo w jego dziecinnych latach (…) pomiędzy Prosną a Swędrnią było piłkarskie boisko, na którym chłopaki z różnych stron miasta (…) od rana do wieczora grali niekończące się mecze „ulica na ulicę – pisze Zbigniew Kościelak w książce „Piłkarska Calisia. 75 lat 1937-2012”.
Na wspomniane boisko Zygmunt Sobczak miał niedaleko, bowiem mieszkał przy Łódzkiej, blisko ul. Sportowej. Tam też ówcześni łowcy talentów, na czele z niezapomnianym Józefem Walczyńskim, wyławiali najzdolniejszych do wielu istniejących wówczas w mieście klubów. Takie też były początki kariery Zygmunta Sobczaka, który trafił do Gwardii Kalisz wraz
z Józefem Świerczem, Bolesławem Lewandowskim i Wacławem Helmannem. W tym czasie (1952 r.) najważniejszym wydarzeniem, w którym brał udział, był dwumecz ze Stalą Poznań (Wartą), których stawką był awans do II ligi. Kaliszanie najpierw wygrali 3:0, a następnie zremisowali w Poznaniu 1:1 i mieli awans w kieszeni. Pozbawiono go ich jednak decyzją o zmniejszeniu liczby II-ligowców od nowego sezonu.
Kolejny etap piłkarskiej przygody Zygmunta Sobczaka rozpoczyna się …w Lubaniu, gdzie kaliszanin trafił, aby odbyć zasadniczą służbę wojskową. Jako rekrut zagrał w meczu swojej jednostki z II-ligową Spartą Lubań i przyczynił się do wygranej 3:1, co spowodowało, że po przysiędze przyszedł rozkaz przeniesienia do Warszawy.
- I tak zacząłem grać w stołecznej Gwardii. W 1954 roku, zwyciężając w finałowym meczu
po dogrywce 3:1 Gwardię (Wisłę) Kraków, zdobyliśmy we Wrocławiu Puchar Polski. Za to zwycięstwo dostałem zegarek na rękę marki „Cyma” – wspominał Zygmunt Sobczak
we wspomnianej już książce autorstwa Zbigniewa Kościelaka i Dariusza Dymalskiego.
Po zakończeniu służby wojskowej pan Zygmunt nie zdecydował się na pozostanie w stolicy, mimo że otrzymał taką propozycję od klubu. Wrócił do Gwardii, ale tej kaliskiej, która niebawem stała się Startem i w 1956 roku awansowała do półfinału Pucharu Polski, Zygmunt Sobczak znowu zawitał w stołecznym mieście, bowiem rywalem był CWKS Warszawa. Ten mecz kaliszanie przegrali 1:7, ale w pierwszych minutach prowadzili 1:0. To był początek najsłynniejszej jak do tej pory drużyny piłkarskiej w naszym mieście, która od 1957 roku stała się II-ligową Calisią i w latach 1957-1961 grała na zapleczu ekstraklasy. Zygmunt Sobczak był jednym z czołowych graczy tego zespołu. Nominalnie był pomocnikiem, ale świetnie sprawdzał się także w ataku. W kilku II-ligowych sezonach w Calisii strzelił 29 goli.
- Graliśmy dużo wielkich meczów. Te z Wartą w 1952 r., potem w Pucharze Polski, i te
w lidze ze Śląskiem Wrocław, Pogonią Szczecin, Polonią Bydgoszcz, Lechem Poznań, Gwardią Warszawa. Bywały też towarzyskie mecze, gdy przyjeżdżali do nas Bułgarzy, Niemcy czy drużyny ze Śląska. W trakcie jednego z takich spotkań, z reprezentacją Gliwic, udało mi się strzelić piękną bramkę – wspominał pan Zygmunt w „Piłkarskiej Calisii”.
Po zakończeniu kariery zawodniczej pozostał w klubie, był m.in. trenerem rezerw Calisii, a potem również pierwszej drużyny. W rezerwach, trochę z konieczności, pojawiał się na boisku.
- Zygmunt miał znakomity przegląd sytuacji na boisku, a jak podawał piłkę, to czynił to
z niezwykłą precyzją – mówi Andrzej Guzek, piłkarz Calisii z lat 60. i 70. ubiegłego wieku, organizator spotkań byłych zawodników klubu, w których Zygmunt Sobczak zawsze uczestniczył.
- Gdy pracowaliśmy nad materiałem do książki o Calisii, Zygmunt Sobczak opowiadał mi, że jego zawodnicy z drugiej drużyny specjalnie tak kombinowali, żeby musiał wychodzić z nimi na boisko i oczywiście on dawał radę. Był niezawodny, grając jako stoper. A przecież miał już swoje lata. W późniejszych latach dokuczały mu nogi. Jak mówił, była to ich „zemsta” za te czasy, kiedy po meczu musiał myć się pod pompą z lodowatą wodą. Takie to były kiedyś realia – opowiada Zbigniew Kościelak.
Przez wiele lat Zygmunt Sobczak pracował w kaliskiej garbarni, a pracę zawodową musiał łączyć z treningami i meczami. Nie było to łatwe i dla niego, i dla rodziny.
- W zakładzie pracy nie było dla mnie taryfy ulgowej – wspominał pan Zygmunt. – Czasami koledzy, wiedząc, że czeka mnie ważny mecz, mówili: „Odpocznij trochę, my teraz to zrobimy za ciebie”. Żona też nie miała słodko, bo mąż albo w pracy, albo na treningu, albo wyjechał na mecz czy obóz.
Niewielu już dzisiaj pamięta, że Zygmunt Sobczak jako zawodnik Gwardii Kalisz spróbował swoich sił również …w szczypiorniaku. Do dzisiaj często tak nazywamy w naszym krają tę dyscyplinę sportu, a w latach 50. ubiegłego wieku tak nazywano piłkę ręczną w wydaniu 11-osobowym. Piłkarze nożni kaliskiej Gwardii w 1952 roku sprawili niemałą sensację, zdobywając w szczypiorniaku mistrzostwo okręgu poznańskiego drużyn gwardyjskich. Wygrali z Olimpią Poznań 11:5, a Zygmunt Sobczak zdobył w tym meczu pięć bramek.
Wierny swojemu klubowi i Kaliszowi Zygmunt Sobczak znalazł się w gronie najlepszych piłkarzy w historii Calisii Kalisz i całej piłki nożnej w naszym mieście. Zmarł w niedzielę w wieku 90 lat. Cześć jego pamięci.
(dd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie