
W dwóch ostatnich odcinkach moich regionalno-historycznych dygresji wywiało nas nieco za miedzę, czyli za północno-zachodnią granicę Kalisza, do Kościelnej Wsi. Dzisiaj zatem wróćmy już do miasta i, zmieniwszy dość istotnie tematykę rozważań, porozmawiajmy o przemyśle w leżących przy wspomnianej granicy częściach miasta. Dla uściślenia – wiele z nich „miejskie” adresy zyskało w wyniku kilku wcześniejszych decyzji powiększających terytorium Kalisza. Ta najbardziej – z punktu widzenia powiększania obszaru miasta – istotna miała miejsce w 1906 i właśnie o fabrykach powstałych z grubsza po tej dacie będziemy tu głównie mówić (pisać)
Skoro o granicach (miasta) mowa – zacznijmy od Granicznej – ulicy, której nazwa jest logiczną konsekwencją roli, jaką pełniła ona do czasu przyłączenia do Kalisza już przedmieścia Dobrzec Mały. Wówczas to obszar, leżący między rogatką wrocławską a budynkiem dworca kolei żelaznej, awansował do roli ważnego elementu przestrzennego. Pojawiła się zabudowa mieszkalna (fakt, że niska i dość rzadka) no i w końcu (choć topograficznie rzecz biorąc – na początku) powstał duży budynek Fabryki Fortepianów Bettinga. Przypomnijmy – praktykujący wcześniej u renomowanego już w Kaliszu producenta fortepianów Fryderyka Glandta jego zięć Teodor uznał, że nie będzie robił na teścia i w latach 70. XIX w. założył wraz z bratem na ulicy Sukienniczej już własną fabrykę fortepianów i fisharmonii. Szło lepiej niż przyzwoicie, Bettingowie zakładali kolejne fabryki (patrz opowieść o kaliskich producentach fortepianów w „Życiu Kalisza” ze stycznia tego roku) ale oto rodzinę dosięgła wtedy być może klątwa rzucona przez, czującego się pewnie nieco wykiwanym – teścia. Kolejne siedziby firmy – tą z Nadwodnej a potem kolejną z Nowej 7 (dzisiejszej Złotej) dosięgały pożary. Zdruzgotany Teodor zszedł z tego świata w 1892 r. ale sukcesorzy dzieła: Rudolf Teodor a później Juliusz Paweł Betting postanawiają spróbować raz jeszcze i budują wspomnianą nową fabrykę przy Granicznej, Ale i tam dosięgło ich fatum – dopiero co stawiany obiekt najpierw zniszczyło niemal doszczętnie bombardowanie Kalisza w sierpniu 1914 r. (budynek leżał na linii strzałów: wiatraki (Podmiejska) – śródmieście) a w 1921 r. w wybudowanym pięć lat wcześniej nowym budynku znowu wybuchł pożar. Zniechęceni Bettingowie zwijają fortepianowy interes w Kaliszu i przenoszą się z produkcją tych instrumentów do Leszna. Jedno ze źródeł podaje, że coś tam jednak próbowali w Kaliszu produkować aż do wybuchu II wojny. To by tłumaczyło, dlaczego o kolejnych użytkownikach budynku przy Granicznej 1 – najpierw Spółdzielni Konfekcyjnej „Praca” potem „Modelana” a obecnie jednej z placówek kaliskiego MOPS-U – mówi się dopiero w odniesieniu do okresu już powojennego.
Graniczna odbija skosem w lewo od bardziej obecnie „dynamicznej” ulicy – Dobrzeckiej. Cóż, jakże by ona miała się inaczej nazywać skoro prowadzi aż do… Dobrzeca. Na samym jej początku mieliśmy jeszcze przed ćwierćwieczem obiecującą fabrykę „Kalpo”. Zaczęło się od utworzonych w 1942 r. przez Niemców przy Pułaskiego zakładów konfekcyjnych wytwarzających bieliznę i odzież cywilną a od 1943 r. – mundury wojskowe i kolejowe. Produkcję (konfekcji ale chyba już nie mundurów) wznowiono w 1959 r. pod szyldem Zakładów Przemysłu Odzieżowego „Kalpo”, od 1968 r w marynarki z Kalisza ubierali się nawet Brytyjczycy i Kanadyjczycy. Tej dynamicznie rozwijającej się firmie pobudowano więc w 1973 r. nowy budynek – w tamtych czasach na poranną zmianę (no dobra, może na obie zmiany) codziennie zmierzało tam 1,2 tys. pracowników a pan Armani spoglądał na garnitury z Kalisza z niekrytą zazdrością. Ale w 1994 r. zakłady dopadła tzw. transformacja ustrojowa – najpierw stały się jednoosobową spółką Skarbu Państwa, kilka lat później ogłosiły upadłość. Do sporego przecież obiektu trzeba było szukać nowych najemców – meldowały się tam przeróżne firmy i instytucje (w tym „Solidarność”, obecnie biura MZBM) a większość budynku, po solidnym remoncie i rozbudowie, jest mieszkalnym apartamentowcem.
No to popatrzmy dalej – na Dobrzeckiej 28 przed wiekiem miała swój adres firma pn. Koronki Klockowe Brabancja natomiast dalej, w miejscu istniejącej w XIX w. cegielni (działała do 1903 r.) pojawiła się na początku XX w. kolejna kaliska „potęga” przemysłowa – słynna „Ultramaryna”. Początkowa produkcja miała tam tylko charakter doświadczalny ale już od 1905 r. – ruszyła – jako Fabryka Ultramaryny – Płocki, Waterman i S-ka, pełną parą. W 1914 zniszczona, po I wojnie odbudowana, głównym akcjonariuszem został wtedy Emil Sztark, a zatrudnienie wynosiło 65 osób. W okresie międzywojennym zakład nawet nie tyle się rozbudowywał (zatrudnienie na stałym poziomie) co dynamicznie modernizował. W 1942 r „Ultramarynę” wykupił Wilhelm Schulz, produkcja spadła jednak o ponad połowę, a w zakładzie produkowano również gips. Pod koniec okupacji znalazły się tam warsztaty samochodowe, w czasie swego odwrotu Niemcy palą fabrykę. Po wojnie, mimo powrotu Płockiego i Sztarka, zakład przejmuje miasto i działa on jako filia zakładu w Gliwicach. Od 1969 r. oprócz ultramaryny (którą – jak wieść niosła – kupowali jako barwnik do swoich kafiji – czyli białych do bólu chust – Arabowie) a na Dobrzeckiej wytwarzano inne farby „suche” a później także farby i emalie ftalowe (olejne). Od 1994 r. fabryka została jednoosobową spółką Skarbu Państwa „Polifarb” Kalisz S.A.. Jest ona największym krajowym producentem farb suchych kredowych i farb płynnych kredowych a „tytułowa” ultramaryna stanowi ok. 50% produkcji. W ostatnich latach w ofercie znalazła się także „termointeligentna” (hm..) farba CIQ wyróżniona w laurem „Konsumencki Lider Jakości”. Pół żartem – to farba o właściwościach termoizolacyjnych – w obliczu prorokowanych kłopotów z węglem i ogrzewaniem zimą naszych domów nie lekceważyłbym jej atutów…
Skoro jesteśmy już blisko Podmiejskiej wspomnę jeszcze o wiatrakach (młynach) na tej ulicy. Podobne, jakby nie było, przemysłowe obiekty funkcjonowały także na sąsiedniej Młynarskiej (nazwa ulicy zobowiązuje). Tam też pan Wajgand miał swoją cegielnię (starsi kaliszanie pamiętają pocegielniane „doły Wajganda” a tematykę przemysłową z tej okolicy niech dopełni informacja o jednym z pierwszych w Kaliszu „osiedlu” robotniczym – powstałych przed ponad wiekiem bodaj jednopiętrowych kamienic z ulicy Małej (w bok od Podmiejskiej).
Ale wracamy na Dobrzecką a z niej już tylko „rzut beretem” nad Krępicę. Dawno, dawno temu rzekę wykorzystano w wodociągu – wodę do centrum prowadzono (drewnianymi, często odkrytymi korytami) po spiętrzeniu wód zaporą wybudowaną w 1543 r. Zbiornik utworzył w skarpie grotę – przy wyraźnym deficycie w Kaliszu atrakcji typu lochy, ten i ów wierzy, że nisza w skarpie to właśnie wejście do świata kaliskich podziemi. Na tejże skarpie stał też młyn Korczak (stąd nazwa współczesnego osiedla), przestał on działać pod koniec XIX w. kiedy odchudzona Krępica nie mogła już dostarczać mocy przerobowych, natomiast sam budynek rozebrano w 1939 r. No i wreszcie również do czasów II wojny działała tam też kolejna cegielnia. Natomiast przedstawicielem oryginalnego rzemiosła był mieszkający mniej więcej w tej okolicy (dokumenty mówią raz o Dobrzecu a raz o Wydorach – geometrycznie wyznaczona połowa drogi wypadłaby więc na… Korczaku) Adolf Tscheu, od 1908 r. notowany jako stolarz ale i… budowniczy fortepianów.
No i jesteśmy już na Poznańskiej. Na tejże ulicy, zwanej wówczas jeszcze także Dobrzecką (nazwa Poznańska pojawiła się w międzywojniu) na wysokości wylotu Ogrodowej istniały dwie fabryki Koronek i Haftów „Helvetia” W. Braendli oraz Markowskiego i S-ki. Z kolei przy Poznańskiej 60 planowano budowę młyna elektrycznego ale tej inwestycji jednak nie zrealizowano.
Powoli zbliżamy się do centrum miasta. Na Kopernika (przypomnę, że długo ta ulica zwała się Towarową, bo tędy wytwory przemysłu z Piskorzewia wożono na dworzec kolejowy) pod „trójką” funkcjonowała Fabryka Wyrobów Dzianych „Esbe” Henryka Skowrona natomiast na Jabłkowskiego jeszcze przed I wojną (ulica zwała się wówczas Piaskową) lalki wyrabiał T. Zieleniewski. Prostopadłej do Kopernika ulicy Kościuszki (wcześniej Nowoogrodowskiej) dzisiaj nikt nie kojarzy z działalnością przemysłową, za to przed wiekiem…
Najpierw, dla większego efektu, wymienię fabryki z tej ulicy tchem jednym: Fabryka Wyrobów Papierowych Fingerhut i S-ka (pod 13), Wytwórnia Haftów C. Moszkiewicza (14), Elektryczna Fabryka Gilz Papierosowych „Kaliszanka” Gedalie Kaufmana (przeniesiona z Alei Józefiny 19), Fabryka Zeszytów Icka Zajfa (od 1932 r.), rówieśna z nią Wytwórnia Torebek Papierowych „Papyrus” Fajwla Beatusa, a po nich Wytwórnia baterii kieszonkowych i anodowych „Radio”, założona w 1938 r. przez F. Bessera i A. Skórnika – baterie produkowali też tam Niemcy w czasie okupacji. Wszystko w budynku przy Kościuszki 18 należącym do niejakiego p. Makowera (chyba nieźle żył z samego wynajmu swoich lokali). Zwróćcie Sz. Czytelnicy uwagę – cztery fabryki w jednej lokalizacji, w uśpionym dziś budynku, w którym rehabilitanci próbują przywrócić „Raj” naszym zbolałym członkom. Jeszcze Fabryka Torebek Papierowych „Calisia” Felicji i Dawida Beatusów – po II wojnie drukarnia, gdzieś wcześniej, zdaje się, była jeszcze jedna fabryka wag.
No i do tego doliczyć trzeba funkcjonującą przy pobliskiej Krótkiej garbarnię – mieszkającego w istniejącej do dziś willi przy Kościuszki – Pawła Deutschmana, (dziś na posesji, gdzie garbowały się skóry nierogacizny panie przedszkolanki czasem garbują co najwyżej skóry małym podopiecznym – żartuję, wiem, że obecne klaps zadany dziecku to jedno z poważniejszych przestępstw), a dalej, także nad Prosną, kolejna Garbarnia i Młyn Parowy Kowalski, Friedensohn i Neyman (posesja po Tekni – dzisiaj pną się tam do góry luksusowe apartamentowce). I wreszcie naprzeciwko na Towarowej Fabryka Hafciarska Majznerów – obiekt, do którego sporo już po II wojnie przeniosła się (z Granicznej) „Modelana” a obecnie służy on grupie religijnej. Budynek fabryczny stoi do dziś choć sąsiadujący z nim most łączący Towarową z Ciasną, zwany mostem Maiznera – już niekoniecznie.
W ten sposób powoli zapełnia nam się przemysłowy pejzaż Kalisza sprzed około wieku. Przypomnę, że w ciągu ostatnich dwóch lat tropiliśmy ślady przemysłu w kolejnych częściach miasta – ciekawi zajrzą do archiwalnych stron internetowych „Życia Kalisza” lub sięgną oprawione elegancko roczniki tego tygodnika. Czy da się wtedy oprzeć wrażeniu, że kiedyś to „w temacie” fabryki się w Kaliszu działo, oj działo…
Piotr Sobolewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dawniej mowilo sie "do Dobrca", a nie "do Dobrzeca".
...i nadal należy tak mówić (i pisać).
Sobie sprawy nie zdajemy, ile to zakładów i zakładzików funkcjonowało niegdyś w różnych punktach miasta, jak np. w okolicy ul. Kościuszki
no i co ? super fajne stare fotografie, tylko autor zapomina objaśnić co przedstawiają i gdzie się znajdowały .