Reklama

Kalisz w oczach holenderskiej stażystki

24/10/2007 13:21
– Gdyby mój szef przyjechał do Kalisza i miałby przez jakiś czas tutaj rządzić, przeraziłby się liczbą papierów i biurokracją, jaka tutaj panuje – mówi Natasja Loth, asystentka wiceburmistrza Heerhugowaard

Holenderka przyjechała do Kalisza na kilkunastodniowy staż. Już pierwszego dnia zorientowała się, że jest wiele różnic między miastami i pracą urzędników. – Kalisz ma piękną starówkę, w przeciwieństwie do Heerhugowaard, gdzie większość budynków w ścisłym centrum stanowią obiekty wybudowane w latach 80. – opowiada. – To historyczne centrum zrobiło na mnie ogromne wrażenie, gdy pierwszy raz odwiedziłam Kalisz. Nie da się wizualnie porównać tych miast. Ale ludzie są do siebie podobni. Ci, z którymi miałam kontakt podczas mojego pobytu w Kaliszu, okazali się bardzo mili i serdeczni.
Podczas kilkunastodniowego stażu Natasja Loth nie tylko zwiedzała Kalisz, ale przede wszystkim przyglądała się pracy urzędników kaliskiego ratusza. Okazało się, że różnic jest sporo. – Przede wszystkim w Heerhugowaard pracownicy ratusza nie mają swoich biurek – wyznaje. – Jak to możliwe? Okazuje się, że taki system funkcjonuje od lat i sprawdza się bardzo dobrze. Każdy urzędnik ma swoją skrzynkę, w której przechowuje dokumenty. Gdy przychodzi do pracy, bierze ją i szuka wolnego miejsca, gdzie może pracować. Nawet mój szef nie ma swojego biurka.
Gdyby podobny system został wprowadzony w Kaliszu, skrzynki urzędników urosłyby pewnie do sporych rozmiarów szaf pancernych. – Rzeczywiście, w Heerhugowaard biurokracja jest zminimalizowana – potwierdza Iwona Duda, kierownik biura promocji kaliskiego Urzędu Miejskiego. – Ale tego typu rozwiązania nie są normą obowiązującą w całej Holandii.
Jak więc radzą sobie urzędnicy? – Taki system pracy nie sprzyja gromadzeniu papierowych dokumentów, a więc ich znaczna część pozostaje jedynie w formie elektronicznej. Po prostu u nas nie można mieć dużo papierów – przyznaje holenderska stażystka. – Obieg dokumentów między urzędnikami odbywa się za pomocą wewnętrznej sieci intranet. A wszyscy ci, którzy chcą załatwić jakąś sprawę w ratuszu, mogą skorzystać z Internetu. Już teraz wiele rzeczy można załatwić, nie ruszając się z domu, a chodzi o to, aby w ogóle wyeliminować papiery i jak najbardziej ułatwić ludziom życie. A co by się stało, gdyby mój szef miał przez jakiś czas rządzić Kaliszem? Na pewno przeraziłby się, gdyby zobaczył te wszystkie papiery – i kazałby je zlikwidować.
Natsja Loth mieszkała w nowym hotelu przy hali Winiary Arena. Do pracy dojeżdżała autobusem KLA. – Autobusy są tak samo zatłoczone jak w Holandii, a drogi w Kaliszu podobne do tych w moim mieście – wyznała. – Byłam jednak przerażona stanem drogi z Poznania do Kalisza. Ale na szczęście podróż zakończyła się bez złych przygód.
Jest jeszcze jedna rzecz, na którą zwróciłam uwagę – to ogromna liczba plakatów wyborczych. Nie można było przegapić tego wydarzenia. Jestem jednak zdziwiona rozmiarem kampanii – nigdy nie widziałam takiej ilości plakatów wyborczych. W Holandii wiesza się ich zdecydowanie mniej i nie można tego robić wszędzie. U nas plakaty mogą wisieć tylko w specjalnie wyznaczonych miejscach i wszyscy się do tego stosują. A w Polsce nie było chyba miejsca, z którego nie było widać materiałów wyborczych.  (q)


Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    obserwator - niezalogowany 2007-10-24 22:19:07

    I to jest własnie to. W Polsce wybory muszą byc z rozmachem, kosztowac furę i zaśmiecic całe miasto. A po wyborach co? - wielkie jajco!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do