
26 kwietnia 1986 roku w kompletnej ciszy i braku jakiejkolwiek reakcji, z pogranicza białorusko–ukraińskiego, Europę przykrył trujący całun. Niemal równo 35 lat temu, Kalisz budował swoje ostatnie wielkopłytowe osiedle mieszkaniowe – Dobrzec–Zachód. Była pora wiosennego przebudzenia, świeżej zieleni, nowej ochoty i zapału do pracy. Kwiecień z aurą łaskawszą od tegorocznej wiosny. Później zaczęło wiać ze wschodu. Skończył się spokój.
– Jak mówili moi dziadkowie i pradziadkowie, wiatr ze wschodu nie wróży niczego dobrego – zaczyna relacjonować tamte wydarzenia Dorota Swinarska-Miłek, ówczesna główna specjalistka do spraw ochrony radiologicznej Ośrodka Badań i Ochrony Środowiska w Kaliszu. W tym wspomnieniu – przestrodze mojej rozmówczyni, jest prawda nie tylko związana z awarią czarnobylską. To kolejna lekcja historii polskich zaniechań i niedomówień w imię politycznych przekonań i zobowiązań względem wschodnich sąsiadów.
– W nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku nastąpiła awaria elektrowni w Czarnobylu. Skutki tej awarii dla ludzi okazały się 100-krotnie bardziej niebezpieczne niż wybuchy bomb jądrowych w Hiroszimie i Nagasaki w ostatnich miesiącach drugiej wojny światowej. Jak co wieczór słuchałam radia Wolna Europa i dowiedziałam się, że rząd Szwecji informuje o podwyższonym poziomie promieniotwórczości na terenie tego kraju, co może wskazywać na awarię w którejś elektrowni jądrowej na Starym Kontynencie. Natychmiast zadzwoniłam do znajomych pracowników reaktora w Świerku, którzy potwierdzili, że opuścili pracę przy reaktorze, w związku z włączeniem się wszystkich czujników alarmujących o podwyższonej promieniotwórczości. O godzinie 7 rano zadzwoniłam do Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej, które potwierdziło skażenie promieniotwórcze na terenie Polski i zobowiązało mnie jako jednoosobowego pracownika na terenie województwa kaliskiego do wykonywania badań z częstotliwością dobową (standardowo wykonywane były raz w miesiącu). Dyrekcja Ośrodka Badań i Ochrony Środowiska, w którym mieściło się moje jednoosobowe stanowisko do pomiaru skażeń, początkowo nie zajmowała jednoznacznego stanowiska, za co jestem im wdzięczna. Niestety, szybko o wykonywanych badaniach będących skutkiem alarmu zza granicy dowiedział się aparat PZPR. W środkach masowego przekazu, wieść o dramatycznych wydarzeniach z Czarnobyla i Prypeci, obudowano w taką narrację, aby przeciętny Kowalski nie wysnuł wniosków o faktycznym rozmiarze tej tragedii. Dźwięk z małego ekranu i radia przypominał sławne, mocno pejoratywne wezwanie: „Polacy, nic się nie stało!”. Kalisz podobnie jak inne wojewódzkie ośrodki dysponujące sprzętem pomiarowym, mierzył się z następstwami pamiętnej nocy 26 kwietnia 1986 roku, pod czujnym okiem aparatu partii – D. Swinarska-Miłek kontynuuje swoje wspomnienia z kolejnych dni po „Czarnobylu”.
– Wydaje się to niewiarygodne, aczkolwiek z dzisiejszego punktu widzenia wyobrażalne, że pod ośrodek badań w którym pracowałam, przyjechało wojsko z aparaturą z czasów „Zimnej wojny”, aby potwierdzić, że nie ma żadnego skażenia (aparatura wojskowa wykazywała wyłącznie promieniowanie ALFA, zaś skażenie powstałe z awarii w Czarnobylu było dużo bardziej przenikliwe i niebezpieczne (BETA i GAMA).
Kuriozalnych sytuacji było więcej. Partia usiłowała zmusić dyrekcję Ośrodka Badań i Kontroli Środowiska w Kaliszu do wymuszenia zaprzestania pomiarów. W efekcie działań, które miały miejsce w całej Polsce, pomiary z czasu awarii, na 49 województw wykonało 19 jednostek. Niektóre województwa na wschodzie Polski były zmuszone robić takie pomiary z uwagi na tak wysokie skażenie gleby, że trawa na niej rosnąca była w takim stopniu napromieniowana, że nie nadawała się ona do spożycia przez zwierzęta hodowlane – czytamy w „Komunikacie z działalność za rok 1986”.
Dzięki solidarnej postawie dyrekcji i pozostałych pracowników Ośrodka Badań i Kontroli Środowiska, moja dzisiejsza bohaterka wykonywała swoje badania w okresie od 28 kwietnia do 31 maja 1986 roku, tj. do dnia w którym promieniowanie powróciło do normy sprzed alarmu. W okresie tym wykonano 93 pomiary promieniotwórczości wód rzeki Prosny, zbiornika zaporowego Szałe, skażenia powietrza i gleby. Powietrze było początkowym ogniwem wzrostu promieniotwórczości dla pozostałych składników ekosystemu.
Maksymalną wartość skażenia powietrza, wynoszącą 4161 Bq/mkw (bekereli na metr kwadratowy), odnotowano 8 maja 1986 roku. Mimo apeli Solidarności i Wolnej Europy, większość polskich rodzin uczestniczyła wtedy w pochodach na świeżym powietrzu, radośnie świętując 1 maja, według zaleceń PZPR. Skutki zdrowotne dla żyjących wówczas ludzi, szczególnie dla tych najmłodszych, objawiły się, z największym natężeniem w latach 2016 – 2020 w postaci zwiększonego udziału chorób tarczycy, która wchłaniała promieniotwórczy jod. 1 maja 1986 roku był też pierwszym dniem, w którym podano dzieciom płyn Lugola. Natomiast nieco wcześniej, bo 28 kwietnia, ten sam płyn w tajemnicy zaaplikowano pracownikom Milicji Obywatelskiej i innym funkcjonariuszom aparatu partyjnego. Największe skażenie wód rzeki Prosny odnotowano 28 kwietnia w miejscowości Żydów i wynosiła ono 19 412 mBq na dm sześcienny. Maksymalne skażenie promieniotwórcze gleby odnotowano 1 maja po ulewnych opadach i wynosiło ono 1972 Bq na 1 kg, przy naturalnej promieniotwórczości gleby wynoszącej około 400 Bq na 1 kg.
Kompleksowo zebrane pomiary skażenia dla terenu Polski opisane w raporcie Komisji Rządowej do spraw Oceny Promieniowania Jądrowego i Działań Profilaktycznych, wskazują, że skażenie promieniotwórcze województwa kaliskiego, nie osiągnęło poziomu awaryjnego. Mierzone wartości skażenia wahały się w granicach średniej krajowej i osiągnęły wartości zbliżone do mierzonych przed awarią czarnobylską już w końcu maja 1986 roku. – Należy jednak mieć świadomość – kontynuuje D. Swinarska-Miłek, – że prawdopodobieństwo wystąpienia niektórych negatywnych skutków zdrowotnych pojawia się już w momencie nieznacznego wzrostu naturalnego poziomu promieniowania jonizującego i rośnie gwałtownie jego pochłanianie przez organizm żywy do momentu progowego, czyli sytuacji w której organizm ludzki nie jest w stanie się bronić. Ze względu na długotrwałe i nieznane zagrożenie radioizotopami (szczególnie w przypadku oddziaływania przez bardzo długi czas), konieczna i uzasadniona była codzienna kontrola skażenia promieniotwórczego środowiska. Mogła ona zmniejszyć jego skutki, tak samo jak bieżące i zgodne z prawdą informacje, podawane przez organy państwa, dla obywateli kraju. Okresowe zamknięcie w domach, picie przegotowanej wody, niekonsumowanie warzyw liściastych (np. wszechobecnej w tym czasie sałaty), wiele by pomogło. Jednak system totalitarny PRL charakteryzował się tym, że dbał przede wszystkim o to, aby zaspokoić potrzeby swojej ideologii, tak więc w tym konkretnym przypadku, awaria elektrowni jądrowej na terenie ZSRR nie mogła być niczym złym.
Jako młody inżynier z dwuletnim dzieckiem, Dorota Swinarska-Miłek, pracująca w tym czasie na pół etatu, aby móc uzyskać odrobinę spokoju i uniezależnić się od władz, zaczęła badać prywatne studnie ogrodowe, których posiadaczami byli głównie członkowie PZPR. Partyjniacy potrzebowali wiedzieć, kiedy woda w ich studniach będzie zdatna do podlewania roślin ogrodowych. W tych przypadkach, to władza była w jakimś sensie zależna od jej pracy. Wykonane badania były pionierskimi dla świata i zostały wykorzystane do badań profilaktycznych ochrony ludności przed skutkami awarii elektrowni jądrowych. – Zachęcam wszystkich młodych ludzi aby nigdy się nie poddawali, aby bronili swojej prawdy, dla przyszłych pokoleń – stawia kropkę nad „i” moja rozmówczyni odznaczona Honorową Odznaką Zasłużony dla Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
35 lat temu, podmuch z radioaktywnymi cząsteczkami spod zapadniętej pokrywy reaktora IV w Czarnobylu wpierw skierował się na Półwysep Skandynawski i przez północno – wschodnią Polskę dotarł do Kalisza, zawierając już głównie jod promieniotwórczy o czasie połowicznego rozpadu 8 dni. Pogodzie zawdzięczamy, że cięższe frakcje promieniotwórcze Cezu137 o połowicznym czasie rozpadu (31 lat), dotarły w minimalnym stopniu do Kalisza. Opad radioaktywny połowicznie, ale jednak sprawił, że w następstwie tego opadła kurtyna. Ta Żelazna.
Mateusz Halak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
BARDZO PANI DZIĘKUJĘ , ŻE PRZYPOMNIAŁA PANI PUBLICZNIE , A MŁODSZYCH POLAKÓW UŚWIADOMIŁA , CZYM BYŁ WYBUCH W CZARNOBYLU I JAK PRACOWAŁY WTEDY WŁADZE PRL CZYLI LEWICA W POLSCE . RZECZYWIŚCIE , PO WYBUCHU , PIERWSZE DAWKI RATUJĄCE --DOSTAŁY DZIECI APARATU PRL, CZYLI MILICJI , PARTI ---I OGÓLNIE BYŁA CISZA . --- PRACOWAŁAM Z TAKĄ OSOBĄ KTÓREJ MĄŻ PRACOWAŁ W PARTI NA WYSOKIM STANOWSKU --I NAWET PÓŁ -SŁOWEM NIE ZDRADZIŁA SIĘ , ŻE JEJ DZIECI DOSTAŁY PREPARAT --TAK TO SIĘ WTEDY KOMUCHOM ŻYŁO ---(( ŻE NIE WSPOMNE O DZIAŁCE W LESIE NA SZAŁE --W PODARUNKU OD PARTI , MIESZKANIACH ZMIENIANYCH , SKLEPACH SPOŻYWCZYCH BEZ KARTEK NA LIPOWEJ N ITD ) NASZE DZIECI DALEKO PÓŻNIEJ DOSTAŁY DOPIERO PŁYN ZASTĘPCZY -- JODYNĘ Z WODĄ . TAK TO WYGLĄDALO . WIELE DZIEWCZYN PO LATACH ZMARŁO NA BIAŁACZKĘ --BYŁY JUZ MĘZATKAMI , MIALY DZIECI , A ILE Z NICH DOSTAŁO TARCZYCĘ ?? ------O TYM KOMUCHY NIE MÓWIĄ . TAK --PZPR TAK MÓWIŁ --- POLACY , NIC SIĘ NIE STAŁO ---- A DZIS , KOMUCH MILLEREK , CIMOSZEWICZ JESZCZE ŚMIĄ WTRĄCAĆ SIĘ DO RZĄDU W POLSCE ??? I OBAJ WYPASAJĄ SIĘ W UNII , PRACUJĄ NA GODNĄ DLA NICH EMERYTURKĘ . TAK MÓWIŁ PZPR --NICZYM KOPACZ W CZASIE TEJ STRASZNEJ GRYPY W POLSCE ( BYŁA MINISTREM ZDROWIA ) . NIE SPROWADZIŁA ANI JEDNEJ SZCZEPIONKI I MÓWIŁA ----CYT. POLACY , ŚPIJCIE SPOKOJNIE --- A ZMARŁO WTEDY PRAWIE 70 TYS. POLAKÓW . TAKIE TO BYŁY POPRZEDNIE RZĄDY TEJ PARSZYWEJ DZISIEJSZEJ TARGOWICY . I DZIS JESZCZE BEZCZELNIE ZABIERAJĄ GŁOS W SPRAWACH , KTÓRE ZBAGATELIZOWALI ??? MY SIĘ JESZCZE Z NIMI ROZPRAWIMY . ONI POWINNI MIESZKAĆ POD MOSTAMI , A NIE WYPASAĆ SIĘ W PIELESZACH .
Tak to wszystko prawda ale co za polacy wybrali tych komuchów do parlamentu UE !Komuchy znów wykołowali Polaków ,którzy wierzą targowiczaną i nie myślą oPOLSCE !!!!!Kłamcy robią szkodę dla państwaPolskiego i uchudzi jm to bezkarnie wstyd Polacy zacznijcie myśleć !
Pragnę dorzucić parę słów. Wspomniała pani o sklepie bez kartek, chcę dodać że taki sklep też znajdował się na ul. Pułaskiego obok marketu POLO, dziś w tym budynku jest sklep rybny. Być może tych sklepów dla wybranych było więcej w Kaliszu.
Dziękuję za te wspomnienia. To nieodległa historia, ale wielu z nas o niej już nie pamięta.
Warto przypominać te fakty. Jestem dzieckiem z lat 70tych Cierpię na niedoczynność tarczycy która coraz bardziej utrudnia mi życie. Nikt tego oficjalnie nie mówi, ale wiem że to wynik właśnie awarii w Czarnobylu. Dziękuję za te wspomnienia i gratuluję odwagi w prowadzeniu badań
Pani inżynier ma sporą wiedzę , szkoda tylko że spisujący jej słowa ma słabe pióro i zakłóca przekaz ...
Dodam że ze wschodu nie tylko powietrze idzie zle ale wszystko co zle idzie ze wschodu nie tylko powietrze .pozdrawiam.