
Z okazji Międzynarodowego Dnia Muzyki
Orkiestra 29 pułku Strzelców Kaniowskich zapewniała kaliszanom rozrywkę i ambitną, i popularną. Jej kapelmistrz kpt. Lucjan Ksionek był postać niezwykle szanowaną w przedwojennym Kaliszu. Kto go dzisiaj pamięta?
Gdy nie było Filharmonii
Kaliskiej, koncertową pustkę zapełniała muzyka w wykonaniu artystów przyjezdnych i najróżniejszych zespołów zawiązywanych przez stowarzyszenia, grupy pracowników lub ich szefów. Na tym firmamencie niepoślednią rolę odgrywały formacje wojskowe. W okresie międzywojennym prym wiodła orkiestra 29 pułku Strzelców Kaniowskich, z wielkim powodzeniem prowadzona przez kapitana Lucjana Ksionka. Trudno dzisiaj ocenić, ile w gazetowych ocenach kryło się prawdy, a ile kurtuazji, choć wydaje się, że recenzenci potrafili wyważać proporcje. Popularność orkiestry podbijała sława samego pułku opromienionego chwałą w bitwach wojny polsko-bolszewickiej. Jego historia była ściśle powiązana z ziemią kaliską, dlatego naród, który właśnie „powstał z klęczek”, w kwietniu 1921 r. witał żołnierzy jak swoich bohaterów. Wraz z nimi do miasta wkroczyła muzyka.
Poranki
Niemal natychmiast do pułkowej świetlicy przy ul. Łaziennej zaczęto zapraszać na niedzielne poranki. Powstały w okresie klasycystycznej rozbudowy budynek z salą musztry Korpusu Kadetów (dzisiejsze Centrum Kultury i Sztuki), przez większą część swoich dziejów służył garnizonom, najpierw rosyjskiemu, potem krótko niemieckiemu, w końcu polskiemu. Ze względu na swoją funkcję gmach ocalał podczas bombardowania 1914 r. Trzeba zatem konieczne dodać koncertową scenografię: wokół stały ruiny. Ale Ksionek był nieustraszony; przyjechał do miasta nad Prosną, żeby grać, a przez to dawać trochę normalności. Z podporządkowanych mu żołnierzy zorganizował dwa zespoły: orkiestrę dętą i symfoniczną, od wiodącej roli skrzypiec, nazywanej także skrzypcową. Z tą drugą chyba zawsze był pewien problem: „(…) pewne niedomagania, jakie dały się zauważyć w symfonicznej orkiestrze, należy przypisać jedynie temu, ze w Kaliszu odczuwa się zupełny brak fachowych skrzypków orkiestrowych (…)” – stwierdzała grzecznie „Gazeta Kaliska”. Proszę sobie wyobrazić tę samą uwagę w ujęciu dzisiejszych, nauczonych sarkazmu, żurnalistów. Obok kompozytorów polskich (Chopin, Paderewski, Moniuszko), brzmiała europejska klasyka od Haydna i Mozarta po Schuberta, Beethovena, Liszta i znowu Chopina. Sięgano również po lżejszy repertuar operetkowy. Jeśli partytura tego wymagała, łączono siły z orkiestrą 25 dywizji piechoty i zapraszano znanych solistów. W koncercie beethovenowskim wystąpiła Maria Szrajberówna, wiolinistka, profesor konserwatorium muzycznego w Poznaniu. Z pułkową orkiestrą grywał na fortepianie pan Koszutski (prawdopodobnie chodzi o Jerzego Juranda, polskiego olimpijczyka z 1928 r., założyciela słynnego chóru Juranda) i śpiewały miejskie chóry.
Dla umilenia odbioru słuchaczom w 1925 r. przy kasynie oficerskim strzelców pojawił się ogródek z estradą i stoliczkami. „Wszelkie braki w urządzaniu ogródka, które dały się zauważyć przy pierwszej naszej bytności, stopniowo zostają usuwane i w najbliższych dniach ogródek ten, zaopatrzony w dostateczne światło będzie miał wygląd prawdziwej bombonierki”. Ale niekoniecznie musiała to być sala albo stoliczek z herbatą. W ciepłym okresie, od maja do października, wojskowe orkiestry zapraszały na koncerty plenerowe, organizowane na miejskich polach (łęgi?).
Po latach pracy, u progu lat 30., zespół doczekał się laurki: „Orkiestra 29 pułku, wykonując najprzedniejsze utwory literatury muzycznej, z silnym uwzględnieniem twórczości polskiej, stała się jakby nieodłączną cząstką muzycznego Kalisza, biorąc udział we wszystkich jego mniej lub więcej oficjalnych, radosnych czy żałobnych uroczystościach, zdobywając zasługę i wdzięczność społeczeństwa”.
Szkoła w koszarach
Wojsko nie tylko koncertowało dla ludności, ale także kształciło obywateli. Ze wspomnień Jana Pogorzelca z Opatówka wiemy, że orkiestra udostępniała repertuar i wspierała tamtejszą orkiestrę Związku Strzeleckiego. Dwa lata po powrocie do Kalisza w miejscowej gazecie ukazało się ogłoszenie o szkole muzycznej: „(…) idąc z pomoc rodzinom niezamożnym, posiadających synów – chłopców uzdolnionych i chętnych do muzyki, otwiera [się] z dniem 1 listopada 1923 roku przy orkiestrze pułkowej szkołę muzyczną pod kierownictwem kapitana Lucjana Ksionki. Szkoła ta ma na celu kształcenie młodocianych umysłów nie tylko [w kierunku] wszechstronnym muzycznym, lecz i z zakresu nauk szkoły powszechnej”. Najzdolniejszym obiecywano pierwszeństwo wstępowania do wyższych oficerskich szkół muzycznych. Nauka trwała 4 lata. Oprócz pisemnej zgody rodziców lub opiekunów na oddanie chłopca, wymagano m.in. świadectwa moralności rodziców (wydawane przez urząd parafialny lub gminny na specjalnych blankietach poświadczenie o nienagannym trybie życie) i zaświadczenia o stanie zdrowia, nazywanej także świadectwem moralności fizycznej. Uczniowie byli zobowiązani do zamieszkania w koszarach, wojskowej karności, żołnierskiego (czytaj: prawego) zachowania się oraz posłuszeństwa wobec kapelmistrza. Pierwsze występy odbywały się po roku od rozpoczęcia ćwiczeń.
Czy mogły być to rygory odstraszające? Większość statutów przedwojennych szkół rozpoczynała się od formułki: „Uczniowie winny poczuwać się do wdzięczności wobec Państwa i społeczeństwa, które otaczają troskliwą opieką ich kształcenie i wychowanie. Ten dług wdzięczności spłacą oni jeśli, spełniając sumiennie obowiązki, wyrobią się na rozumnych i pożytecznych obywateli Rzeczypospolitej”. Karności i bezwzględnego posłuszeństwa wobec nauczyciela wymagano w każdej szkole publicznej i prywatnej, dlatego dodatkową porcję musztry i koszarowe życie z pewnością traktowano inaczej niż dzisiaj.
Pokarm artystyczny
Przez lata zespół 29 pSK podwyższał swoje umiejętności i nabierał estradowej odwagi. „Orkiestra dęta pana Lucjana Ksionka stoi już na bardzo wysokim poziomie artystycznej sprawności. Ujęcie jej dźwiękowe posiada zdecydowanie piękną barwę i charakter, oraz niezawodną rytmikę. Orkiestra skrzypcowa czyni bardzo szybkie postępy, aby pierwszej dorównać. Obie otoczone troskliwą opieką rozmiłowanego w swoim zawodzie kapelmistrza, kierowane jego energiczną i czujną batutą, zdradzają coraz to szlachetniejsze ambicje wkraczania w sfery poważnego repertuaru muzycznego (…) Niedzielne koncerty kapitana Ksionka stanowią ważną placówkę w życiu kulturalnym naszego miasta, bo szerzą kult muzyki symfonicznej i dają niezbędny pokarm artystyczny tej części publiczności, dla której muzyka jest duchową konieczną potrzebą” – pisał w 1925 r. Zygmunt Dzierżyński, powszechnie szanowany nauczyciel języka polskiego z Gimnazjum Państwowego im. Adama Asnyka. W obiektywizm tych słów można wierzyć. Recenzent, miłośnik teatru, reżyser wielu amatorskich przedstawień, ukończył konserwatorium i szkołę dramatyczną w Wiedniu. Ten sam autor pięć lat później skreślił obrazek podsumowujący działalność Lucjana Ksionka w Kaliszu, gdy kapelmistrz został przeniesiony do 8 pułku legionów w Lublinie: „On to zorganizował jednolicie brzmiącą, rytmicznie ustosunkowaną orkiestrę 29 pułku Strzelców Kaniowskich, wykształcił jej członków, wyrobił muzycznie i zespołowo doskonale zdyscyplinował. Na czele tej orkiestry pracował w bardzo trudnych warunkach, urządził kilkadziesiąt poranków muzycznych i kilkanaście wielkich koncertów wieczorowych z udziałem pierwszorzędnych, znanych w świecie muzycznym zaproszonych solistów”.
Jak kapitan wyglądał? Mirosław Przędzik, muzyk i znawca dźwiękowej spuścizny miasta, latami szukał podobizny kapelmistrza, którym się zafascynował. Jedyną fotografię odnalazł w Centralnym Archiwum Wojskowym (co godne podkreślenia, fotokopia została udostępniona za darmo). Zdjęcie pokazuje człowieka niepewnego, chyba wystraszonego, ale jeśli dodać, że portret musiał powstać w latach 50., kontekst staje się oczywisty.
Musztra dla orkiestranta
Po wyjeździe kapitana Ksionka batutę przejął por. [imię nieznane] Tuzik. Część muzyków (do orkiestry przyjmowano także cywilów) zasiliła szeregi orkiestry kaliskiej Pluszowni (Towarzystwo Akcyjne Kaliskiej Manufaktury Pluszu i Aksamitu). Firma, której potęgę zbudowała sławna rodzina Mullerów, od 1933 r. znajdowało się w rękach Edmunda Gaedego. Przedsiębiorca pochodził z Berlina, gdzie nasiąkł kulturą muzyczną.
– Gaede był wielkim miłośnikiem muzyki. Wprawdzie miał on już swoją orkiestrę, ale ciągle marzył, żeby jego muzycy podnosili poziom. Zazdrosnym okiem spoglądał na wojskowych artystów. Po wyjeździe Ksionka przejął najlepszych instrumentalistów za lekką pracę w swoim zakładzie, dobrze płatną na jedną zmianę. Popołudniami odbywały się próby i bardzo szybko orkiestra ta stała się jedną z najlepszych w Polsce – dopowiada Przędzik.
Stworzony zespół, oficjalnie ochotniczej straży pożarnej, prowadził Władysław Loretański, kolejna ważna postać dla rozwoju kultury nad Prosną. Nic się nie zmieniło: smyczki nadal nie doganiały dęciaków. Ale koncerty Pluszowni przed wojną transmitowało Polskie Radio! W 1928 r. przy Szopena 22 na posesji firmy Gaedego stanęła szopa – remiza strażaków. Czy to tutaj odbywały się próby orkiestry?
Pan Mirosław, któremu zawdzięczamy wiele inspiracji, wojskowe orkiestry darzy pewnym sentymentem. W jego bogatym życiu zawodowym zdarzył się bowiem czas, kiedy jako skrzypek został… waltornistą Orkiestry Reprezentacyjnej Śląskiego Okręgu Wojskowego. Oprócz występów, dobrze zapamiętał ciężkie musztry dla muzyków. Ciekawe, w jakiej roli swojego późnego odkrywcę zobaczyłby kapelmistrz Ksionek...
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Bardzo ciekawy tekst. Po wyjeździe kapitana Lucjana Ksionka ster orkiestry przejął na krótko ppor. Romuald Tuzik a po nim, w 1932 r. kapitan Kazimierz Wojakowski. Ppor Tuzik objął orkiestrę ponownie w drugiej połowie lat 30tych.