
Prezydent Krystian Kinastowski zapowiadał w kampanii wprowadzenie darmowej komunikacji miejskiej. Na razie udało się to spełnić częściowo. Sama propozycja wydaje się ciekawa, ale czy nie lepiej jednak byłoby oddać do użytku kaliszan płatną sieć połączeń z prawdziwego zdarzenia, zamiast bezpłatnej i niespełniającej oczekiwań sporej części mieszkańców?
Bezpłatną komunikację mają głównie małe miasta, w których w większość miejsc i tak się dojdzie (np. Hajnówka, Wągrowiec). Ponadto emisja biletów na kilka linii przynosiła zapewne niewielkie wpływy. Kalisz aż tak mały nie jest. Nawet mniejszy Ostrów Wielkopolski postawił na biletomaty niemal w każdym pojeździe, zatem nie należy się spodziewać tam darmowych przejazdów.
Może lepiej byłoby, aby komunikacja:
1. Była blisko mieszkańca.
2. Kursowała z każdego przystanku chociaż kilka razy na godzinę, a na dużych osiedlach co kilka minut.
3. Była oparta w większym stopniu na liniach zmierzających do celu w miarę niedługą trasą, a w mniejszym stopniu na okólnych, które jedynie będą uzupełniać te pierwsze.
Dobrze też, aby centra przesiadkowe naprawdę spełniały swoją rolę, zamiast być jedynie wypełnieniem wymogów związanych z pozyskaniem funduszy.
Obecnie obserwujemy namawianie do korzystania z komunikacji, ale gdy radny czy zwykły pasażer złoży jakąś propozycję usprawnień, okazuje się, że na większość nie ma pieniędzy. Tak nie można. Dobra komunikacja musi kosztować, ale przynosi też korzyści w różnych dziedzinach życia. Za namowami muszą iść działania. Niedawno kolejny raz kaliszanie dowiedzieli się o jakiejś debacie o komunikacji w Aglomeracji Kalisko-Ostrowskiej (jakiej aglomeracji? - na trasie Kalisz - Ostrów Wlkp. nawet nie ma wspólnych biletów poza okresowymi, a systemy kart KLA i MZK nie współdziałają). Decydenci ponoć głowili się, jak ludzi skutecznie namówić ludzi do korzystania z autobusów, a pożytku z tych obrad widać niewiele. Czas więc działać, a nie tylko debatować i tworzyć co chwilę nowe plany transportowe. W zasadzie najbardziej widocznym ulepszeniem kaliskiej komunikacji są nowoczesne autobusy, bo rozkłady jazdy pozostawiają wiele do życzenia. Niedawno jechałem z Górnośląskiej pod Galerię Kalisz przy Poznańskiej przez... ul. 3 Maja (linia 2). Przy okazji - potrzeba było wielu lat, aby ustawić przystanek przy tym obiekcie handlowym, mimo że nie wymagało to budowy specjalnych zatok.
Mamy rzekome centrum przesiadkowe przy ul. Majkowskiej, które tak naprawdę jest zwykłym przystankiem, gdyż nie ma za bardzo tam na co się przesiadać (a szkoda, bo lokalizacja niezła - blisko centrum). Zobaczymy, jak sprawa będzie wyglądać w rejonie dworców. Skoro pieniądze na modernizację się znalazły, to trzeba wykorzystać potencjał terenu.
Cena jest istotnym elementem przy wyborze środka transportu, ale nie jedynym. Wielu kaliszan ma samochody, często więcej niż jeden na gospodarstwo domowe (autor artykułu nie zalicza się do tej grupy), a przecież ich utrzymanie kosztuje niemało (nie tylko paliwo, ale i przeglądy, naprawy, ubezpieczenia, podczas gdy autobusu pasażer nie musi prowadzać osobiście do warsztatu). Jestem gotów nadal płacić te 92 złote za bilet miesięczny na Kaliską Kartę Mieszkańca (zanim wprowadzono KKM kwartalny za 300 zł też mi odpowiadał), oby tylko usprawniono sieć.
Podsumowując: jeśli Miasto stać na zafundowanie mieszkańcom porządnej bezpłatnej komunikacji, to nie mam nic przeciwko, natomiast gdybym miał do wyboru wersję płatną z kursowaniem z mojej ulicy co 15 - 20 min. lub darmową co 1 - 1,5 godz., wolę zapłacić. Komunikacja przede wszystkim musi działać sprawnie, a dopiero wtedy można rozważyć, czy da się zrezygnować z biletów.
W następnym artykule wyjaśnię, dlaczego system poboru opłat w Kaliszu jest funkcjonalnie przestarzały w porównaniu z Poznańską Elektroniczną Kartą Aglomeracyjną.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Miasta nie stać na "bezpłatną komunikację" bo już teraz brakuje kasy w KLA np na większą częstotliwość kursów czy nowe linie. Kinastowski jak PiS pod pozorem rozdawnictwa rujnuje pewne rzeczy...
Panie Galant-pana stać na bilet miesięczny za 92 zł a mnie niestety nie.I podobnie jak pan raczył zauważyć u siebie,nie mam kilku samochodów w rodzinie. Mało tego-nie mam wcale!!! Bilety darmowe są dla uczniów i emerytów. Uczeń nie pracuje,emeryt emeryturę jaką ma to pan zapewne wie /sądzę,że rodzice takową pobierają/. Darmowy przejazd to dla mnie oszczędność kilkudziesięciu zł. Przy emeryturze 1400zł to ,jak pan myśli,dużo czy mało?
do powyzej
podobno Kaliska Karta Mieszkanca uprawnia emerytow i rencistow do darmowych przejazdow, moze warto sie tym zainteresowac
I taką posiadam. Ale autor sugeruje,że lepiej zrezygnować z darmowych przejazdów. Czyli z darmowych dla emerytów i uczniów również.
"Czyli z darmowych dla emerytów i uczniów również." - absolutnie czegoś takiego nie sugeruję. W artykule nie ma o tym mowy. Nie chodzi o odbieranie uprawnień do bezpłatnych przejazdów posiadaczom przywilejów, np. emerytom, lecz o odpłatność tych osób, które obecnie płacą pełną stawkę za bilety. Pracujący woli zapłacić za lepszą komunikację, emerytom być może nie zależy aż tak bardzo na wyższej częstotliwości kursowania.
Ja też nie mam żadnego samochodu.
Kolejna sprawa: osoby pracujące muszą nierzadko dojeżdżać na rozmaite godziny, niekiedy też do różnych siedzib firmy (nie zawsze ta sama lokalizacja). Po pracy czasem wracają do domu, a innym razem załatwiają różne sprawy lub idą np. do kina. Zatem ich zwiększone oczekiwania co do komunikacji są czymś naturalnym - takie są realia życia. Trzeba się wczuć w ich położenie. Autobus raz na godzinę do 18-tej nie zaspokoi potrzeb tej grupy społecznej, choćby był za darmo (powtarzam - jeśli Miasto stać na zafundowanie większej liczby darmowych kursów, to proszę bardzo).
Takimi przesłankami kierowałem się pisząc tekst i do głowy mi nie przyszło, że ktoś mnie posądzi o chęć pozbawienia emerytów darmowych przejazdów.
@Marcin Galant
niestety czytanie tekstu ze zrozumieniem nie jest rzecza latwa dla wszystkich...
ma Pan calkowita racje z ta czestotliwoscia kursowania niektorych autobusow, koszmarem jest wydostac sie po 17 z Majkowa i wrocic tam z powrotem w godzinach wieczornych nie wspominajac juz kursow w niedziele i swieta
Skoro wywołany został Majków, to przypomnę mój list, który w zeszłym roku opublikowało "Życie Kalisza". Od tamtej pory niewiele się zmieniło:
"28 września 2018 – jadę służbowo na kaliskie osiedle Majków. Jak zwykle obawa, czy wieczorem będzie czym wrócić. Niestety uzasadniona.
Obsługuję spotkanie w bibliotece - przyjechałem autobusem. Zawsze podczas odbywających się tam imprez jest loteria: trafię na powrotny kurs – jedyny na godzinę – czy nie? Różnie to bywa. Tym razem nie udało się. Który to już raz? Po zdemontowaniu sprzętu była godz. 20.10, najbliższa 19-ka dopiero za 45 min. O linii 22 jadącej bezpośrednio na moje os. Korczak szkoda mówić – ostatni pojazd odjechał o… 18.52.
Co zrobić – lubię jeździć autobusem, ale tym razem muszę skorzystać z podwiezienia, gdyż nie mam zamiaru siedzieć na przystanku tyle czasu, przez ile zaszedłbym pieszo na os. Korczak. Osoba podwożąca znacznie wydłuża swoją trasę, aby zahaczyć o moją ulicę. Gdyby nie ona, na kolację dotarłbym dużo później.
Mam wrażenie, że Majków jest odcięty od Kalisza, choć od dawna znajduje się w jego granicach. Przy takiej częstotliwości jak obecnie, nawet darmowa komunikacja mogłaby nie być atrakcyjna, skoro i tak prawie nic nie jeździ (...). Ja jeżdżę tam okazjonalnie, a co mają powiedzieć mieszkańcy?
Dlaczego np. Winiary zasługują na nieco lepszą komunikację, a Majków (i kilka innych dużych osiedli) już nie? Czy w Kaliszu noc zaczyna się o 18.00? Po tej godzinie kolejne linie stopniowo kończą kursowanie.
Mam bilet okresowy, którego możliwości nie mogę w pełni wykorzystać."
Można więc po roku zadać pytanie retoryczne: czy gdyby komunikacja wówczas była darmowa, zachęcony tym czekałbym po pracy 45 min. na przystanku?