
Był jednym z założycieli Wspólnego Kalisza, najbliższym współpracownikiem Grzegorza Sapińskiego. Jego nagłe odejście z Ratusza do dziś pozostaje dla wielu zagadką. Teraz wraca – stoi na czele nowo powstałego stowarzyszenia Kaliszanie i zapowiada, że będzie walczył o fotel prezydenta. Z Piotrem Kościelnym rozmawiała Katarzyna Górcewicz.
– Kto działa w stowarzyszeniu Kaliszanie? Jaka idea Wam przyświeca?
– Ideą stowarzyszenia jest działanie na rzecz mieszkańców oraz odpartyjnienie kaliskiego ratusza i samorządu. Coraz drastyczniejszy konflikt w ostatnich miesiącach na scenie ogólnopolskiej, ale i tej lokalnej, potwierdza, że takie działanie jest konieczne. Chcemy być bezpartyjną alternatywą dla kaliszan. Stowarzyszenie powstało w wyniku sygnałów, które otrzymywałem od mieszkańców, gdy odszedłem z Ratusza. Bardzo wiele osób zwróciło się wtedy do mnie z apelem, że jeśli będę chciał tworzyć coś bezpartyjnego, to one chciałyby w tym zafunkcjonować, zostać członkami, wspierać mnie. Naturalną konsekwencją było przyjęcie nazwy stowarzyszenia, czyli „Kaliszanie”. Chcemy oderwać się od partyjnych gierek i ręcznego sterowania tym, co w samorządzie ma się zadziać. Jeśli nie będzie silnego stowarzyszenia mieszkańców, partie od lewa do prawa zawłaszczą Kalisz coraz bardziej.
– Podobna idea towarzyszyła chyba również Wspólnemu Kaliszowi, w którym Pan działał.
– Pierwotnie ideą WK było to, żeby może nie tyle być bezpartyjnym, co starać się połączyć partie funkcjonujące na kaliskiej scenie politycznej i być swoistym buforem. Dziś trzeba to powiedzieć: nie udało się tego zrobić. Dlatego czas postawić na niezależne stowarzyszenie, a nie takie, które od samego początku wikła się układy partyjne. Oceniam, że konflikt partyjny będzie narastał także w Kaliszu, a na tym miasto zawsze tylko straci.
– Uczy się Pan na własnych błędach?
– Zdecydowanie.
– Pańskie odejście poprzedzone było tygodniami spekulacji. Co się wtedy działo?
– Kwestia odejścia ze stanowiska była poprzedzona wieloma przemyśleniami. Relacje w zespole prezydenckim czy relacje w samej koalicji zaczęły się psuć, gdy PiS wygrało wybory parlamentarne. Ten pierwszy rok współpracy, do momentu tych wyborów, oceniam jako dobry. Mieliśmy wiele wspólnych tematów i myślę, że sporo udało nam się wtedy zrobić czy zaplanować. Potem, z miesiąca na miesiąc, atmosfera stawała się coraz bardziej napięta i tak naprawdę pierwszy moment, kiedy zastanawiałem się nad odejściem z Ratusza, to był czerwiec 2016 r. Natomiast z uwagi na to, że pod koniec lipca dochodziło do zmiany Ustawy Prawo Zamówień Publicznych, uznałem, że najistotniejsze jest to, abyśmy do momentu aż zmieni się ustawa ogłosili jak najwięcej postępowań w zakresie inwestycji. Te kilka tygodni to rekordowe tempo pracy i dokładnie 22 ogłoszone postępowania przetargowe. To zadanie skutecznie wykonał ówczesny naczelnik Wydziału Rozbudowy Miasta i Inwestycji Daniel Kaparuk z zespołem i za to jestem urzędnikom wdzięczny. Mimo okresu urlopowego po godzinach przygotowywali dokumentację. Wiele realizowanych dziś inwestycji to efekt tamtej pracy. Później nastąpił wielotygodniowy zastój w procesie inwestycyjnym, natomiast nie liczyłem, że potrwa on prawie 4 miesiące, aż do połowy listopada. Tych miesięcy nikt już miastu nie wróci.
– Działaliście państwo razem, jak Pan mówi, całkiem sprawnie. Co takiego się więc wydarzyło, że ta współpraca nagle stała się niemożliwa?
– Mogę podkreślić tylko to, że pierwszy rok współpracy oceniam dobrze. Także w PiS, jak w każdej partii, można znaleźć odpowiedzialnych i właściwych ludzi. Natomiast każda partia ma swoją specyfikę i wcześniej czy później chce decydować ktoś wyżej. Pewnie dlatego w trakcie 2016 r. dla części osób stałem się uwierającym problemem lub – jak się dziś mówi – „ostatnią barykadą”.
– Co takiego Pan zrobił?
– Byłem sobą.
– Teraz czuje się Pan na właściwym miejscu?
– Mam w sobie jeszcze tyle siły, żeby z tych ideałów odpartyjnienia miasta nie rezygnować. Mieszkańcy Kalisza nie zasługują na to, by co cztery lata odbywały się wahania, czy to w jedną, czy w drugą stronę partyjną, żeby poszczególne osoby zastanawiały się, czy utrzymają stanowiska, bo należą do takiej czy innej partii politycznej. W samorządzie to nie powinno mieć miejsca. Należy stawiać na fachowców.
– A coś takiego ma miejsce?
– Zawsze gdy w koalicji rządzącej znajdują się partie polityczne, takie rzeczy niestety się dzieją.
– Czy jeśli do Kaliszan będzie chciała należeć osoba będąca członkiem PiS, PO czy innej partii, to czy przyjmie Pan kogoś takiego?
– Staramy się uczyć na błędach i tak jak WK oceniam jako naprawdę udany zryw, to problemem było to, że zabrakło czasu na poznanie ludzi. A jeśli ludzie nie mają do siebie zaufania, nie poznali się właściwie i łączyła ich tylko chwilowo chęć zmiany władzy, to te drogi bardzo szybko się rozchodzą. Celem Kaliszan jest przede wszystkim pominięcie tego błędu i dobre poznanie się, praca w zespołach roboczych, realne pomysły i oparcie się na fachowcach w danych dziedzinach, nawet jeśli osoby te mają za sobą przeszłość w innych organizacjach czy partiach. To wszystko przed nami, zanim zaczniemy realnie wchodzić w przyszłą kampanię samorządową.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czekamy na zmiany w mieście Panie Kościelny. Tak jak Pan mówi wszyscy widzieli że Kalisz dźwignął się z niemocy inwestycyjnej po powołaniu na naczelnika wydziału rozbudowy miasta Pana Kaparuka. Bardzo dobre decyzje które były dla Kalisza ważne. Szkoda że odszedł Pan, szkoda że odeszli inni ważni urzędnicy. Jednak przez cały czas mało Pan zrobił w MZDiK. Pan Mencel chyba nie miał pomysłu na rozwiązania dobre dla Kalisza, Pan Gałka to symbol drogowych absurdów w naszym mieście.
odpartyjnienie? niech ktoś przypomni ilu ziomków zostało zatrudnionych w ratuszu 1, 2, 3, 4, 5, ?? wymieniać dalej? :( trochę pokory.
Brawo Panie Piotrze. Ma Pan klase ponad przeciętną Do boju o fotel prezydencki