Reklama

Wielkanocne zwyczaje idą w zapomnienie

15/04/2025 16:38

Pogrzeb żuru i śledzia, topienie Judasza , tłuczenie jaj, a nawet popularny śmigus dyngus – to zwyczaje, które jeszcze niedawno były głęboko zakorzenione i kultywowane w polskiej tradycji świętowania Wielkanocy. Dzisiaj niewiele z nich pozostało.

    Odejście od tradycji jest tak powszechne, że nawet osoby wierzące i praktykujące nie potrafią niewiele powiedzieć o zwyczajach jakie przez stulecia towarzyszyły obchodom tego święta. Wielkanoc to dobra okazja by je przypomnieć.

    Przygotowania do najważniejszych w dla chrześcijan Świąt Wielkanocnych poprzedza Wielki Post, traktowany w Kościele jako czas pokuty i nawrócenia. Post nie zawsze jak obecnie trwał 40 dni. W dalekiej przeszłości trwał dwa dni, poźniej tydzień, a w IV wieku wydłużono do 40 dni. Nawiązano do trwającego tyle dni postu Jezusa na pustyni i 40 lat wędrówki Izraelitów po ucieczce z Egiptu.  Za początek postu przyjęto szóstą niedzielę przed Wielkanocą, przy czym niedziele wyłączono z postu. Stąd by zachować 40 dni pokutnych początek przypada na środę. Od 1570 roku jest to powszechnie obowiązujący zwyczaj.

   Wstępna Środa Popielcowa

    W tym dniu w kościołach podczas nabożeństw księża posypują głowy wiernych popiołem pochodzącym ze spalenia ubiegłorocznych palm wielkanocnych. Do X wieku czyniono to tylko wobec osób publicznie odprawiających pokutę. Po posypaniu głów osoby te musiały opuścić kościół. Przekroczyć jego progi mogły w Wielki Czwartek, uznawany za dzień odpuszczenia grzechów i pojednania z Kościołem. Środa Popielcowa oznaczała koniec zabaw zapustnych.

                                                  Żur i śledzie

  W przeszłości ściśle i gorliwie wypełniano zalecenia Kościoła dotyczące Wielkiego Postu. Znane było przysłowie „Polak woli człowieka zabić ( w innej wersji rękę stracić) niż złamać post”. Na sześć tygodni znikało z jadłospisu między innymi: mięso, tłuszcze zwierzęce, miód, cukier, nabiał. Na stolach królował żur postny, ziemniaki gotowane, kwaszona kapusta. Ale tak było w przypadku chłopstwa. Mniej rygorystycznie podchodzono do postu we dworach a także w kościołach i klasztorach. Spożywano tam między innymi: dużo dań sporządzonych z ryb, jaja, masło, mleko. Życie towarzyskie zamierało. Tylko raz robiło się głośno w połowie postu ( półpoście). W ten dzień po ulicach miast i wsi biegali chłopcy, hałasując kołatkami. Rozbijali o drzwi domostw garnki z popiołem  krzycząc półpoście. W regionie kaliskim tradycja jeszcze zachowana jest np. w Rychnowie ( gmina Blizanów). Co prawda odgłosu kołatek nie słuchać ale jest to czas robienia różnorodnych psikusów, np. młodzieńcy wystawią bramę albo furtkę i przeniosą ją w odlegle miejsce wioski,  „ozdobią” podwórza posesji rozrzuconą słomą.

                                                     Niedziela Palmowa

W przeszłości nazywana też „Wierzbną” (w Polsce gałązki wierzbowe zastępują palmowe). W ten dzień obchodzony jest wjazd Jezusa do Jerozolimy. Wierni przybywali do kościoła z palmami, które  święcono. Palemkę należało umieścić w domu nad drzwiami lub zatknąć za ramą świętego obrazu. Palemka miała strzec przed ogniem i piorunami. Palemką uderzano też zwierzęta by były zdrowe. Do dzisiaj w regionie kaliskim zachowany jest zwyczaj dawania dzieciom do połknięcia bazie oderwane od palmy. Ma je to chronić przed chorobami gardła.

                                                         Wielki Czwartek

   Określany jako święto kapłanów. Dlatego, że w czasie Ostatniej Wieczerzy został ustanowiony sakrament kapłaństwa. Dzień kojarzy się z obmywaniem stóp 12 kapłanom przez biskupa.  Jest to nawianie do  gestu Jezusa, który obmył nogi swoim 12 uczniom. Pod koniec mszy św. ogołocony z ozdób zostaje ołtarz, milkną dzwonki, a odzywają się drewniane kołatki symbolizujące zdradę Judasza. W przeszłości dzień wcześniej organizowano topienie Judasza.

                                                             Wielki Piątek

   Dominującymi wydarzeniami są: Droga Krzyżowa i złożenie w grobie umęczonego Chrystusa. Groby ubierały wspólnoty parafialne. Honorowe straże  przy grobie zaciągali między innymi: harcerze, studenci, strażacy, wojsko, a także „Turcy”( nad pamiątkę zwycięstwa nad Turkami – poganami w bitwie pod Wiedniem). Tradycja kultywowana jest w wielu regionach kraju także w  Stawiszynie. Urządzano też pogrzeb żuru i śledzia. Wynoszono je z domu i zakopywano w dołach poza wioską. W niektórych regionach kraju zakopywano też garnek z popiołem, co symbolizowało zakończenie czasu smutku i pokuty.

                                                              Wielka Sobota

  To dzień uroczystego święcenia pokarmów. „Święconka” to tradycja pogańska, którą Kościół usankcjonował. Do XIX wieku to księża jeździli po domach i święcili jedzenie przeznaczone do spożycia w Niedzielę Zmartwychwstania. W koszyku zawsze musiały być: baranek zrobiony z cukru lub chleba bądź kłosów zbóż – symbolizujący Chrystusa i jego zwycięstwo, chleb, bo Jezus jest naszym Chlebem Życia. kiełbasa, sól, chrzan doprawiony cukrem ma przypominać, że gorzka męka Chrystusa została osłodzona cudem zmartwychwstania. Pisanki są symbolem nowego życia. Kolory pisanek mają swoją symbolikę. Fioletowy i niebieski oznaczają żałobę i Wielki Post. Czerwony to symbol krwi Chrystusa przelanej na krzyżu za nasze grzechy. Natomiast kolory zielony, brązowy, żółty to symbole radości ze zmartwychwstania. Wierzono, że jajka chronią przed złymi duchami. Rolnicy zakopywali je w polu, by zapewnić dobry urodzaj. Gospodynie umieszczały w kurniku, by kury lepiej się niosły. „Święconkę” uzupełniały wypieki – baby, mazurki. Po powrocie do domu z kościoła należało ze „święconką” obejść dom trzy razy aby odpędzić złe moce.

                                                              Niedziela Wielkanocna

    W szczególny sposób świętowano w Kaliszu. Po mszy rezurekcyjnej w rejonie kościołów zaczynało się wielkie strzelanie. Najbardziej popularne ale i groźne było strzelanie z tzw. „luf”. Na grubym sztywnym drucie wygiętym w kształcie litery „U” na jednym jego końcu ( długość ok. metra)  uwiązany był metalowy walec z wydrążoną dziurą ale nie na prześwit. Ładowano do niej materiał wybuchowy „kalichlorek” (najczęściej „zdobywany” w kaliskich zakładach WSK) i zatykano bolcem średnicy nieco mniejszej od dziury w walcu umocowanym na drugim końcu druta. Wystarczyło rozbujać „lufę” i uderzyć końcówką bolca w ścianę. Efekt hukowy  był niesamowity. Jednak strzelanie z „lufy” było niebezpieczne, bo po wystrzale raptownie podrywało „lufę” do góry Jeżeli strzelający tego umiejętnie nie  zamortyzował to o wypadek nie było trudno.

    Bezpieczniejsze było strzelanie z tzw. „węzełków”. W tym przypadku materiał wybuchowy zawiązywano w szmatce robiąc węzełek. Kładziono go na twardym podłożu ( bruk, chodnik). Aby doprowadzić do eksplozji spuszczano na niego ciężki kamień. Innym zwyczajem popularnym niemal w całym kraju było tzw. „tłuczenie jaja”. Uczestnicy zabawy stukali się pisankami. Ten którego jajo pękło odpadał z zabawy a jajo oddawał rywalowi. Zwyciężał ten, którego pisanka wytrzymała najwięcej potyczek i zgromadził najwięcej jaj. Zdobycznymi jajami obdarowywał dziewczęta kibicujące rywalizacji.

     Jednak w Niedzielę Wielkanocna najważniejsze było uczestnictwo we mszy św. i śniadanie, podczas którego spożywano „święcone”. Przed tym dzielono się jajkiem i składano sobie życzenia. Po długim okresie postu pierwszy dzień upływał na biesiadowaniu. Skromniej w chłopskich domach a w szlacheckich zaściankach i magnackich pałacach bywało, że dochodziło wręcz o obżarstwa.

    …„Bywało i tak, że świąteczne obżarstwo przybierało wręcz formy obsceniczne. Paweł Jan Sapiecha ( 1610 – 1665), wojewoda witebski wydał w Dereczynie wielkanocne śniadanie, a oto co znalazło się na stole: cztery przeogromne dziki, to jest tyle ile części roku, Każdy dzik miał w sobie wieprzowinę, alias szynki, kiełbasy prosiątka (…) stało tandem 12 jeleni, także całkowicie upieczonych, ze złocistymi rogami(…) Te jelenie wyobrażały 12 miesięcy. Naokoło były ciasta sążniste – tyle ile tygodni w roku, to jest 52 – całe cudne placki, mazury, żmujdzkie pierogi, a wszystko wysadzane bakalią. Za tym było 365 babek, to tyle ile dni w roku”… . ( „Wielkanocny stół Radziwiłła”, tyg. Wprost, 15.04.2001).

                                                             Śmigus dyngus

     Zwany też lanym poniedziałkiem. Zwyczaj ma pochodzić z Jerozolimy. Tam przeciwnicy chrześcijaństwa przy pomocy wody  mieli rozpędzać wiernych, którzy zbierali się by rozpamiętywać zmartwychwstanie Chrystusa. W interpretacji innych ma to być symbol masowego chrztu, obmycia z grzechów i odrodzenia do nowego życia. Polewaniu wodą towarzyszyło smaganie nóg dziewcząt brzozowymi rózgami (śmigus). Obdarowywano je też drobnymi prezentami ( dyngus).

(grz)

foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

 

 

Aktualizacja: 15/04/2025 16:45
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Wyborca - niezalogowany 2025-04-16 21:29:44

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Gaśnica Team - niezalogowany 2025-04-21 17:54:45

    Idź stąd paskudzie do wyborczej!

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do