Reklama

Kościół w…. Kościele

31/07/2022 05:00

Zaproponowana przeze mnie dwa tygodnie temu na łamach „Życia Kalisza” wycieczka do Kościelnej Wsi miałaby zdecydowanie mniejszy sens, gdyby w jej programie nie znalazł się także tamtejszy stareńki kościół. To tak, jak być w Rzymie a nie obejrzeć Watykanu. Zatem zapraszam gorąco „za miedzę”. Świątynia liczy sobie – bagatela – bez mała dziewięć wieków, nim jednak opowiem o niej co nieco, cofnijmy się na chwile w czasy jeszcze bardziej zamierzchłe.

  Oto bowiem tereny wokół tej sporej, liczącej obecnie ponad 2 tysiące mieszkańców i dość rozległej wsi zasiedlone były już od dawna. Najstarsze znalezione ślady osadnictwa w okolicy pochodzą sprzed kilku tysięcy lat, z epoki kamienia gładzonego. Na terenie wioski odkryto też groby powstałe we wczesnej epoce żelaza. Natomiast kilka lat temu na polach opodal rzeki Prosny, odkryto pogański gród datowany na VII w. ne. Chyba nie powinno to dziwić, gdyż mówimy tu o terenach leżących na nadrzecznej skarpie, co zapewniało mieszkańcom osad z jednej strony komfort (blisko rzeki: komunikacja, obronność, dostęp do wody) a z drugiej zabezpieczenie przed podtopieniami w czasie wylewów Prosny. I właśnie na takich dogodnych terenach pojawiają się na początku XII w. (najstarsza wzmianka z 1124 r.), sprowadzeni przez śląskiego palatyna Bolesława Krzywoustego – Piotra Włostowica (zwanego też Duninem),  zakonnicy. Zakładają tu klasztor (niewykluczone, że zarówno męski jak i żeński) premonstratensi (norbertanie) – pierwszy i wówczas zresztą jedyny klasztor w okolicach Kalisza. Czerpał on dochody z ceł i karczmy a w Nędzerzewie po drugiej stronie Kalisza miał jeszcze młyn. Zakonnicy byli krzewicielami osiągnięć gospodarczych i kulturalnych ale wkrótce do ich klasztoru wprowadzili się ojcowie i bracia nieco innej reguły – benedyktyni wrocławscy (norbertanie udali się na ich miejsce do opactwa św. Wincentego w Ołbinie, dziś w granicach Wrocławia.  – taka, cokolwiek wymuszona, wymiana). W 1229 r. – dekretem papieża Grzegorza IX – benedyktyni otrzymują prawo patronatu nad klasztorem w Kościelnej Wsi, który z kolei podlega słynnemu opactwu w Tyńcu pod Krakowem. Przy klasztorze, przynajmniej od XVII w., prowadzą szkołę a w początkach XVIII w. zakładają dom schronienia dla starców. Benedyktyni w Kościelnej Wsi modlili się i cierpliwie (wszak to ich domena) pracowali aż do czasów pruskich i zamknięcia klasztoru w 1797 r. Papież Pius VI znosi prepozyturę zakonną, kościół przyjmuje funkcje parafialne. Rząd pruski konfiskuje wszystkie dobra kościelne wraz z większą częścią zabudowań klasztornych i nadaje włości Fryderykowi von Freibenfeldowi, po nim pojawiają się kolejni właściciele – aż do bohaterów ostatniego odcinka naszych „Historii” – Kreczunowiczów. Potem przyszła wojna, w czasie której Niemcy, nie siląc się zbytnio na wymyślanie swojej nazwy wsi, nazwali ją Kirchdorf. A po wojnie, żeby nie było, że w przeszłości nie obracano tu sporą kasą, archeolodzy znaleźli skarb 3550 monet z XV w.
Kościelna Wieś pierwotnie nazywała się po prostu: Kościół, co tym bardziej zobowiązuje by się już teraz zająć właśnie kościelnowiejską świątynią. Według „Kroniki Wielkopolskiej” świątynia p.w. św. Wawrzyńca mogła powstać ok. poł. XII w., po osadzeniu tu norbertanów, prawdopodobnie z fundacji wspomnianego Piotra Włostowica (pamiętacie Państwo ? – ponoć tak nabroił, że jako pokutę musiał ufundować siedem – w wersji hard 77 – kościołów). Legenda mówi, że przyczynkiem do tej lokalizacji były  malownicze i zachwycające widoki nadprośniańskiej doliny wokół. Część historyków uważa, że klasztor stanął nieco później, pod koniec XII w., a jego fundatorem był książę kaliski Mieszko Stary, który hojnie uposażył braciszków, przekazując im kilka okolicznych wsi.  A sama świątynia traktowana była wręcz jako „kaliska” o czym świadczy m.in. zapis Jana Długosza w jego „Rocznikach” o założeniu kościoła ad sanctum Laurentium in Kalisch (św. Wawrzyńca w Kaliszu). Ale jest też hipoteza, że Piotr Włostowic zakładał klasztor w Kościelnej Wsi – miejscowości o tej samej nazwie ale położonej na… Kujawach. Pewno tym zasugerowali się mało dociekliwi autorzy  jednego z przewodników, którzy tamtej Kościelnej Wsi przypisali i klasztor i romański kościół pw. św. Wawrzyńca. A tymczasem najstarsi tambylcy o czymś takim nie słyszeli, a tymczasem u nas...

  Zatem kościół. Jest jednonawowy, nie tak duży, ale doskonale widoczny zarówno od strony drogi krajowej jak i (zwłaszcza) z terenów doliny Prosny i Swędrni. Obejmował prostokątną nawę zakończoną od wschodu zamkniętym absydą prezbiterium. Mury obwodowe kościoła wykonano z obrobionych ciosów granitowych. Prawdopodobnie już w XIV-XV w. wyburzono mur absydy w prezbiterium (ślady znajdziemy w zakrystii) i przedłużono je w kierunku wschodnim. Z pierwotnego założenia zachowały się więc mury północne i południowe, we fragmentach zachodnie oraz resztki absydy. Relikty rzeźbiarskie z tej budowli to: widoczne w murze zachodnim granitowe wsporniki, luźna baza kolumienki z fragmentem trzonu (przerobiona na chrzcielnicę). Romańskie elementy: fundamenty z kamieni i dolne warstwy romańskich ciosów granitowych dostrzeżemy też w krypcie grobowej znajdującej się przed przejściem do północnej (lewej) kaplicy. Warto odsunąć klapę w podłodze i tam zajrzeć, oczywiście za zgodą proboszcza – dumnego ze swej dziewięćsetletniej bez mała świątyni księdza Piotra Wasilewskiego (posłuchajcie jak mówi kazania – cóż za poczucie humoru i wspaniała emisja głosu). To właściwie jedyne, oprócz fundamentów kolegiaty na Zawodziu (ale może nawet od nich ciut starsze), romańskie fragmenty budowli w Kaliszu i jego najbliższych okolicach. Dalsza rozbudowa świątyni miała miejsce w XVII – XVIII w. Wtedy też dobudowano do ścian nawy dwie kaplice i obszerną zakrystię i wzniesiono kruchtę zachodnią. Wewnątrz wykonano barokowe ołtarze i z tego też czasu pochodzi pozostały, w większości rokokowy wystrój  (o którym za moment). 

  W XIX w. fasadę przebudowano w stylu neoromańskim. Szczyt zachodni zwieńczono neogotyckimi sterczynami, wcześniej zmieniono też nieco usytuowanie prezbiterium, kruchty  i chóru muzycznego.  Teren kościelny otoczono murem z bramą, w północno-zachodnim narożniku ogrodzenia wykonano dzwonnicę a plebanię odnajdziemy z tyłu kościoła. Ale wróćmy do środka świątyni. Sklepienia i ściany prezbiterium pokryte rokokowymi polichromiami z wyobrażeniem adoracji Najświętszego Sakramentu przez Ewangelistów pod postacią symboli, atrybutem patrona kościoła – rusztem oraz wyobrażeniami alegorycznymi symbolizującymi sąd ostateczny, śmierć, nagrodę dla pobożnych. Kościół jest – przypomnijmy – pod wezwaniem św. Wawrzyńca. To patron m.in. piekarzy i kucharzy, chroni też od pożarów i poparzeń, jako że sam zginął w 258 r. za wiarę, umęczony na rozżarzonym ruszcie. Zasada przedstawiania świętych z narzędziami użytymi do zadawania im męczeńskiej śmierci (i powierzania ich opiece „tematycznych” potrzebujących) i tu została więc zachowana. Powiada się też, że święty Wawrzyniec „ma przywilej” wybawiania w każdy piątek jednej duszy w czyśćcu cierpiącej. Chyba więc warto już za życia zaskarbić sobie jego łaski. Obraz świętego w srebrnej sukience z 1800 r. (z, a jakże, rusztem), w otoczeniu figur świętych benedyktyńskich: Maura, Dunstana, Anzelma i Placida, znajduje się w pochodzącym z ok. 1760 r. głównym ołtarzu. Z kolei w zwieńczeniu tegoż dostrzeżemy grupę Immaculaty – Matki Boskiej siedzącej na globie ziemskim. Ołtarze boczne: Chrystusa Ukrzyżowanego,  św. Scholastyki,  św. Jana Nepomucena, św. Benedykta i dwa św. Rodziny datowane są na 3 ćw. XVIII w. i zostały wykonane – jak i główny – przez Franza Josepha Mangoldta, związanego wcześniej z opactwem tynieckim (to prawdopodobnie ostatnie dzieło tego wybitnego śląskiego rzeźbiarza). Również z tego okresu pochodzą: tabernakulum ołtarza głównego, trójwieżyczkowy prospekt organowy, stalle  i ambona stanowiącą całość kompozycyjną wraz z chrzcielnicą i konfesjonałem.

  Również w XIII w. wzniesiono tworzący czworobok i  przylegający do kościoła od południa klasztor. Niewykluczone jednak, że pobudowano go na fundamentach założenia wcześniejszego. Istniał, mimo, że benedyktynów w Kościelnej Wsi nie ma już od ponad dwóch wieków, do lat 70. XX w.  Częściowo (i coraz bardziej) zrujnowany, budynek poklasztorny, ostatecznie wtedy rozebrano. Na szczęście podobny los i smutny koniec nie zagraża świątyni. Raz po raz podejmowane są tam prace konserwatorsko-restauratorskie. Wykonywane są z ofiar parafian oraz przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Urzędu Marszałkowskiego i Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków a ksiądz proboszcz nie zaniedbuje żadnej okazji pozyskania jakże potrzebnych środków wysyłając raz po raz pod przeróżne adresy stosowne projekty i wnioski o wsparcie finansowe. Najczęściej z pozytywnym skutkiem, choć przy tak zacnym i starym obiekcie wciąż pojawiają się nowe potrzeby. Ale dzięki temu, że tak poetycko rzecz ujmę, z otchłani wieków wyłaniają się kolejne świątynne cuda. Warto je obejrzeć.  

 PS. Po publikacji ostatniego artykułu o Kreczunowiczach skontaktował się ze mną red. Daniel Aleksandrzak, który „o Kościelnej Wsi mógłby opowiadać godzinami”. Zwrócił uwagę, że 1. pominąłem istotną rolę drugiej żony Narcyza (pierwsza – Leokadia  zmarła przy porodzie pacholęcia) Julii z Karłowskich w rozwoju majątku i 2. istniejący dwór nie był – w 1920 r. – efektem przebudowy starego a raczej budowy od nowa, gdyż jego poprzednik spłonął całkowicie w wyniku pożaru. Dziękuję za te (i kilka drobniejszych) uwagi…
Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do