Reklama

Legia Warszawa wygrała, KKS Kalisz zbiera gratulacje

05/04/2023 08:52

Historyczny dla miasta i KKS Kalisz mecz z Legią Warszawa w półfinale Fortuna Pucharu Polski zgromadził na Stadionie Miejskim przy Łódzkiej ponad osiem tysięcy kibiców, którzy jeszcze raz obejrzeli świetne piłkarskie widowisko. Niebiesko-biało-zieloni ulegli jednej z najlepszych polskich drużyn 0:1, ale byli naprawdę bardzo blisko sprawienia wielkiej sensacji

To była druga wizyta Legii Warszawa na stadionie przy Łódzkiej. 24 czerwca 1981 roku grali tutaj mecz finałowy Pucharu Polski z Pogonią Szczecin i wygrali, po dogrywce, 1:0. Tym razem w zupełnie innej scenerii stadionowej przyszło im rywalizować z absolutną rewelacją tych rozgrywek w sezonie 2022/2023 – KKS Kalisz. Po dwóch minutach wydawało się, że wicelider PKO Ekstraklasy pokaże II-ligowcowi miejsce w szeregu. Po szybkiej akcji przyjezdnych i świetnym podaniu Yuriego Ribeiro piłkę w kaliskiej bramce umieścił Igor Strzałek. Chwilę później warszawianie mogli nawet podwyższyć prowadzenie, bowiem po niepewnym wybiciu piłki przez Macieja Krakowiaka futbolówka trafiła w Tomasa Pekharta, a potem w słupek kaliskiej bramki.

Szybko stracony gol nie załamał jednak podopiecznych trenera Bartosza Tarachulskiego. Wręcz przeciwnie – akcje kaliskiej drużyny stawały się coraz groźniejsze, choć trudno jej było przełamać defensywę 19-krotnych zdobywców pucharowego trofeum. Strzeleckie próby kaliszan były albo blokowane, albo zbyt słabe, aby zaskoczyć bramkarza Legii Cezarego Misztę. W 30. minucie mocno uderzył Kasjan Lipkowski, ale tuż nad poprzeczką. W 32. minucie żaden z kaliskich zawodników nie zdołał „przeciąć” ostrego dośrodkowania wzdłuż warszawskiej bramki. Legia starała się uspokoić grę, ale widać było, że KKS gra z wielką determinacją i zaangażowaniem – po prostu bardzo odważnie, biorąc pod uwagę klasę przeciwnika. Pod koniec pierwszej połowy boisko musiał opuścić kapitan kaliszan, Adrian Łuszkiewicz, dla którego był to pierwszy mecz po kontuzji, ale okazało się, że nie może kontynuować tego spotkania.

Początek drugiej połowy zaskoczył wszystkich. Gospodarze ruszyli bowiem do frontalnego ataku, spychając momentami Legię do desperackiej obrony. W 46. minucie rywalami „zakręcił” Nestor Gordillo, wypracował sobie dobrą pozycję strzelecką i pomylił się o centymetry. W kolejnej akcji w swoim stylu szarżował Kasjan Lipkowski, a interweniujący Filip Mladenović był bliski pokonania własnego bramkarza. Jeszcze lepszą okazję miał Piotr Giel, ale jego strzał z bliska jakimś cudem, twarzą, obronił Miszta. Potem mieliśmy sekwencję sytuacji, które wywołały wiele kontrowersji, bowiem dwukrotnie w użyciu był VAR. Sprawdzano, czy „Legioniści” nie ratowali się zagraniami rękę w polu karnym. Jednak ani w przypadku interwencji Bartosza Slisza, ani Rafała Augustyniaka arbiter nie zdecydował się wskazać na „wapno”. Tę fazę meczu zamknęła akcja, po której Nikodem Zawistowski trafił, ale tylko w boczną siatkę bramki Legii.

Legia otrząsnęła się z naporu II-ligowca po niespełna 20 minutach drugiej połowy i miała szansę na drugiego gola. Maciej Krakowiak wygrał jednak pojedynek z Patrykiem Sokołowskim. Golem „pachniało” również po główce Macieja Rosołka, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. Para Sokołowski – Rosołek zagroziła zresztą ponownie gospodarzom, ale i tym razem wynik nie uległ zmianie. Mogło tak być natomiast pod koniec spotkania, gdy po zamieszaniu pod bramką Legii piłka odbiła się od Rafała Augustyniaka i trafiła w poprzeczkę. Mimo olbrzymiej woli walki niebiesko-biało-zielonym nie udało się doprowadzić do dogrywki, ale podobnie jak we wcześniejszych meczach z ekstraklasowymi zespołami zasłużyli oni na wielkie uznanie. Nie tylko za walkę, ale także za poziom swojej gry. Ciekawym komentarzem do tego meczu są słowa jednego z kibiców, który opuszczał stadion około g. 22.30: „Przegrali, ale grali tak, jakby wygrali”.

- To był kolejny mecz, w którym graliśmy ze znacznie wyżej notowanym rywalem jak równy z równym. Dlatego jesteśmy dumni z naszej drużyny, która dotarła aż do półfinału Fortuna Pucharu Polski. Chciałbym też podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tego meczu, a było to bardzo poważne wyzwanie. Serdecznie też dziękuję mieszkańcom Kalisza za wyrozumiałości, jeśli chodzi o utrudnienia komunikacyjne w tym dniu. Jesteśmy zbudowani tym, że kaliszanie dostosowali się do wymogów organizacyjnych tak dużej imprezy sportowej w naszym mieście i po prostu samorzutnie ograniczyli ruch samochodowy w centrum miasta. Kłaniam się im nisko za taką pomoc. Kibicom dziękuję za wspaniałą atmosferę na stadionie i jednocześnie zapraszam na mecze ligowe KKS – powiedział nam prezes KKS Kalisz Robert Trzęsała.

- Naprawdę wierzyliśmy w wygraną z tak silnym przeciwnikiem, jakim jest stołeczny zespół. Dlatego czujemy ogromny smutek i żal, bo przecież marzyliśmy o finale Pucharu Polski. Zaczęliśmy ten mecz nie najlepiej, ale chłopcy się nie załamali, walczyli do ostatniej minuty. Niestety zabrakło skuteczności. Zagraliśmy fantastyczną drugą połowę. Uważam, że byliśmy w niej zespołem lepszym. Szkoda, że nic nie chciało wpaść do bramki. Dostałem kilka SMS-ów, że należał nam się rzut karny, ale nie chciałbym o tym mówić, gdyż dokładnie nie widziałem tych sytuacji. Nasi piłkarze zasłużyli na szacunek całego miasta. Mimo porażki kibice gratulowali nam postawy w tym meczu. Koncentrujemy się na lidze i zrobimy wszystko, by awansować na zaplecze ekstraklasy – powiedział m.in. trener KKS Bartosz Tarachulski na pomeczowej konferencji prasowej.

(dd)

Półfinał Fortuna Pucharu Polski – Kalisz, Stadion Miejski, 4 kwietnia 2023 r.

KKS Kalisz – Legia Warszawa 0:1 (0:1)

Bramka: Igor Strzałek (2.)

KKS:  Maciej Krakowiak - Kasjan Lipkowski, Wiktor Smoliński, Filip Kendzia - Nikodem Zawistowski (82. Bartłomiej Putno), Adrian Łuszkiewicz (44. Jakub Głaz), Mateusz Wysokiński (88. Wiktor Staszak), Kamil Koczy (82. Jakub Wilczyński) - Michał Borecki (88. Bartosz Gęsior), Nestor Gordillo, Piotr Giel.

Legia:  Cezary Miszta - Artur Jędrzejczyk, Rafał Augustyniak, Yuri Ribeiro, Paweł Wszołek (69. Mattias Erik Johansson) - Josue, Igor Strzałek (46. Patryk Sokołowski) - Bartosz Slisz, Filip Mladenović (69. Makana Baku), Ernest Muci (46. Maciej Rosołek) - Tomas Pekhart (77. Carlitos)

Żółte kartki: Łuszkiewicz, Zawistowski, Głaz - Jędrzejczyk, Josué.

Czerwona kartka: Nikodem Zawistowski (po drugiej żółtej, już będąc na ławce rezerwowych)

Widzów: 8166

 

 

 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Obiektywny - niezalogowany 2023-04-05 11:59:39

    Kalisz był beż szans. Zadbał o to sędzia.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do