Reklama

Lekarz medycyny szczerze o Covid-19 i szczepionkach

27/11/2024 06:00

Rozmowa z dr Piotrem Rubasem, kaliszaninem, lekarzem praktykującym w Niemczech

– Wkrótce minie 5 lat od pojawienia się tzw. pandemii Covid-19. Proszę powiedzieć, jak środowisko lekarskie zareagowało na to zjawisko w pierwszym momencie, rzekomych zagrożeń, jakie ze sobą niosło?
– W pierwszej chwili w Niemczech, gdzie pracuję widać było niepewność i wyczekiwanie co przyniesie najbliższa przyszłość. Wśród personelu widać  było obawy i lęki ale, paradoksalnie, później było tylko gorzej. Na początku była taka narracja, że jest coś bardzo groźnego, nowego, jest wirus ale jeśli ktoś zadał sobie trochę trudu, to mógł stwierdzić, że nie jest to tak groźne, jak przedstawiają to media głównego nurtu. Z tej prostej przyczyny, że mieliśmy dar opatrznościowy jakim był pływający po Pacyfiku statek wycieczkowy „Diamond Princess”, na którym znajdowało się kilka tysięcy osób, głównie emerytów, czyli grupa w której ryzyko zachorowania i śmierci jest wyższe, tym bardziej przy takim zagęszczeniu i nieuniknionych, częstych kontaktach. I jak pamiętamy, u części pasażerów statku stwierdzono obecność wirusa Sars-Cov-2, było kilka hospitalizacji i parę zgonów. W pewnym sensie był to dar od losu, wymarzony eksperyment, gdzie można było badać zjawisko i jednoznacznie, z zachowaniem wszelkich kryteriów naukowych, na podstawie twardych danych określić, jak śmiertelny jest ten wirus. 

– Jaka zatem była śmiertelność na „Diamond Princess”?
– Około 0,3 procenta. Pokrywała się z tym, co już w roku całym 2020 roku, na podstawie wielu danych z całego świata zebrał i oszacował jeden z najsłynniejszych lekarzy-epidemiologów prof. John Ioannidis, najczęściej cytowany naukowiec na świecie. Określił on śmiertelność wirusa dla całej populacji na poziomie 0,2%. I to potwierdziła również WHO. Oznacza to, że w przypadku infekcji mamy 99,8% szans na przeżycie. 

– Porównajmy ten współczynnik ze śmiertelnością sezonowej grypy.
– Porównywalny a nawet mniejszy bo w przypadku niektórych sezonowych zachorowań na grypę odsetek zgonów jest większy, jak w roku 2017, kiedy współczynnik śmiertelności przekraczał 1 procent. Przypomnijmy, że wspomniany współczynnik śmiertelności 0,2% dotyczył całej populacji, dla osób młodszych był jeszcze niższy i wynosił ok. 0,02%. 

– Ale nie wskazywała na to reakcja środowiska medycznego. Nie tylko w Polsce ale na całym świecie. Dlaczego?
– Niestety, głównie poprzez system zachęt finansowych – dopłat do różnego typu procedur, które nie miały za wiele wspólnego z medycyną opartą na faktach, ze zdrowym rozsądkiem ani z tym czego uczy się na uczelniach medycznych. Że dane procedury czy testy należy stosować wtedy, jeżeli są odpowiednie wskazania a nie jak leci, bo to mija się z celem. Dlatego w większości wyniki testów były fałszywe. Nierzadko bez jakichkolwiek objawów wyniki były dodatnie co oznaczało, iż osoby całkowicie zdrowe lądowały na kwarantannie. Niestety duża część środowiska medycznego dała na to się złapać. 

– Dosyć szybko do wielu ludzi zaczęło docierać, że coś z tym Covidem jest nie tak ale rządy przyjęły narrację potwornego zagrożenia, straszenia społeczeństw. I pojawiły się różnego rodzaju restrykcje – lockdowny, izolacje, kwarantanny, maseczki etc. Jak pan ocenia ich skuteczność – czy w jakikolwiek, choćby minimalny sposób, wpłynęły na poprawę sytuacji, ograniczenie transmisji wirusa? Czy to było potrzebne?
– Było to potrzebne po to aby znajomi królika zarobili olbrzymie pieniądze. Natomiast z punktu widzenia medycznego, zdrowego rozsądku, były to kompletne absurdy. I to wiedzieliśmy już przed pierwszym lockdownem, ponieważ istniało wiele prac naukowych, które na podstawie wcześniejszych zagrożeń epidemiologicznych jednoznacznie wykazywały, że tego typu mechanizmy, jak lockdowny, zamykanie gospodarek są kontrskuteczne, nieuzasadnione, nie dają żadnych  efektów. Potwierdzeniem moich słów jest przykład Szwecji, w której nie wprowadzono tak drakońskich obostrzeń, a sytuacja była dużo lepsza niż np. w Niemczech, gdzie „obowiązek” noszenia maseczek i lockdown trwał bardzo długo. Warto w tym miejscu przypomnieć wypowiedź niesławnej pamięci ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, który publicznie naśmiewał się z obowiązku noszenia masek twierdząc, że nic nie dają i przed niczym nie chronią. Potwierdziły to zresztą badania naukowe. 

– Dlaczego zatem władze upierały się przy tym „obowiązku”?
– Ważny był przede wszystkim efekt psychologiczny – wywołanie poczucia strachu, lęku i niepewności. Temu zjawisku poświęcony jest m.in. niemiecki film „Czy stu lekarzy może kłamać”. Przetłumaczyłem go na język polski, jest dostępny na kanale „Odysee” w trzech częściach. Pokazuje krok po kroku tą psychozę, narrację strachu, tresurę społeczeństw.

– Niemal od początku ta „strategia” walki z Covidem spotykała się z krytyką części środowiska lekarskiego i naukowego. Były kilkakrotne apele do premiera i prezydenta, ale bez żadnego echa. Były przykłady skutecznych terapii, np. dra Włodzimierza Bodnara, lekarza z Przemyśla ale też nie potrafiły przekonać rządzących do porzucenia tych skandalicznych, szkodliwych praktyk, nie tylko w Polsce. Dlaczego?
– Możemy tylko domyślać się, że stały za tym czynniki globalistyczne, ponadnarodowe, tzw. Deep State, działające w interesie wielkich, ponadnarodowych korporacji a nie obywateli. To pokazuje przede wszystkim fasadowość, marionetkowość sytuacji politycznej na świecie. W tym czasie jedynie przywódcy bodajże Tanzanii i Burkina Faso ośmielili się stwierdzić, że ta pandemia jest fałszywą pandemią, oszustwem WHO, która w 80 procentach finansowana jest przez koncerny farmaceutyczne, m.in. przez Fundację Melindy i Billa Gates`ów. I tak się złożyło, że ci dwaj odważni przywódcy, w krótkim czasie pożegnali się z tym światem. To też daje do myślenia. 
Tak więc walczono z mniemaną pandemią, de facto urojonym zagrożeniem, bo Covid-19 to naprawdę nieco cięższa grypa. Efektem tego w Polsce było ponad 200 tysięcy zgonów, z czego zdecydowana większość to nie ofiary wirusa ale „walki” z zagrożeniem. Olbrzymia liczba tych osób, które w statystykach widnieją jako ofiary Covid-19, to osoby z chorobami współistniejącymi. To była manipulacja. Taką ofiarą była m.in. moja 90-letnia ciocia, podopieczna Domu Opieki. W czasie mniemanej pandemii obiekt został zamknięty, otoczony przez policję, pielęgniarki zostały uwięzione a starsze osoby, w tym moja krewna, leżały bez opieki – zaniedbane, we własnych odchodach. Po kilku tygodniach, w stanie skrajnego wycieńczenia, ciocia została przewieziona do szpitala, gdzie po kilku godzinach zmarła. O jej stanie świadczy fakt, że miała odleżyny III stopnia! A kiedy wcześniej była oddawana do ośrodka nie miała żadnych odleżyn. I bezczelnością jest to, że zrobiono jej test i w statystykach figuruje jako ofiara C-19. Natomiast faktyczną przyczyną zgonu było to, że nie miała właściwej opieki.
Takich przypadków było dużo więcej bo osoby, które chorowały na infekcje, nie otrzymywały pomocy – zamknięte były przychodnie, gabinety, nikt tych ludzie nie badał i nie leczył i dopiero po czasie w ciężkim stanie trafiały do szpitali.

– Pojawiało się coś takiego, kuriozum jak „zdalne leczenie”. Jak Pan, z medycznego punktu widzenia ocenia skuteczność takiego „leczenia”?
– O skuteczności takiego „leczenia” (wielki cudzysłów) świadczy wspomniana liczba 200 tysięcy nadmiarowych zgonów. Efekt zamknięcia leczenia przed Polakami. Zamknięcia nie tylko gabinetów lekarzy rodzinnych, co jest skandalem (jedynie nieliczni lekarze, wierni powołaniu, tacy jak dr Martynowska, dr Martyka czy Bodnar trwali na posterunku i nie podporządkowali się pod te absurdalne, zbrodnicze dyrektywy) ale zamknięto też szpitale i wdrożono procedury, które skutkowały tym, że pacjenci wymagający nagłego leczenia, np. osoby z zawałami serca czy udarami nie otrzymywały pomocy. Na jednym ze spotkań w ramach cyklu „zaproś lekarza” chyba w Kwidzyniu jeden z obecnych na sali opowiedział, że jego tata z objawami zawału serca umarł na schodach szpitala. Nie przyjęto go, ponieważ nie miał… wyniku testu na C-19! Pacjenci wymagający nagłej pomocy lekarskiej musieli godzinami oczekiwać na wynik testu! Takich przypadków są tysiące. To wszystko spowodowało te nadmiarowe zgony. Skutki tego odczuwamy do dziś bo jest wielu pacjentów, których diagnostykę zaniedbano, odwołano zaplanowane zabiegi diagnostyczne, zaniedbano wykrywanie nowotworów i to dało efekty. Inną sprawą jest to, na ile przyjęcie tych preparatów określanych mianem „szczepionek” na Covid-19 też się do tego przyczyniło.

– Władze ignorowały wszelkie głosy rozsądku bo celem, jak to określił pan minister Niedzielski, było wyszczepienie całej populacji. Wyszczepienie totalne, od noworodków do starców. Warto przypomnieć, że Polska, kraj 37-milionowy zakupiła ponad 200 milionów dawek! Ponad 5 dla każdego Polaka! Czy w Pana ocenie był to najważniejszy aspekt tej „walki” z zagrożeniem jakim miał być Covid?
– Tak, jeden z ważniejszych, ponieważ równie istotne, o ile nie ważniejsze było wymuszenie bezwzględnego posłuszeństwa w sytuacji, kiedy nie miało to żadnego sensu. Wymuszanie najpierw testowania a potem przyjmowania eksperymentalnych preparatów mRNA, które nigdy wcześniej nie były stosowane na tak masową skalę. Nie przechodziły badań klinicznych, jakie powinny były przejść. Zostały dopuszczone do masowego stosowania z pominięciem jakichkolwiek środków ostrożności. 
Wracając natomiast do postaci ministra Niedzielskiego, pikanterii i bezczelności temu wszystkiemu dodaje fakt, że ten człowiek został odznaczony nagrodą „Wizjoner zdrowia” – osoba, która przyczyniła się do tylu nadmiarowych zgonów, do zniszczenia polskiej gospodarki. Nie on jeden oczywiście, bo Niedzielski miał przecież nad sobą szefa. W zasadzie wszystkie partie okrągłostołowe brały udział w tej hucpie – licytowały się na skalę  łajdactwa, bo aktualnie rządząca ekipa chciała jeszcze więcej tego zamordyzmu. Należy o tym pamiętać. Faktem jest, że te środowiska zniszczyły polską gospodarkę, bo jest oczywiste, że zupełnie nieuzasadnione lockdowny oznaczały wyrok śmierci dla wielu polskich małych i średnich przedsiębiorstw. A Policja, zamiast łapać przestępców, biegała za ludźmi i wlepiała im mandaty za brak maseczek, często brudnych szmat, czy niezachowywania jakiegoś dystansu.
O hipokryzji klasy politycznej świadczy to, że kiedy politycy, przywódcy  schodzili z wizji, poza „oko” kamery, natychmiast ściągali maski – przykładem Merkel, Macron i inni. Czy ujawnione jakiś czas temu maile pomiędzy Borisem Johnsonem a ministrem zdrowia Wielkiej Brytanii, w których kpili sobie z wszelkich obostrzeń nazywając zamykanie ludzi na kwarantannie „chowaniem ich do pudełka po butach”. Podobnych przykładów w Polsce też nie brakuje. Reasumując – elity polityczne doskonale wiedziały, że to wielkie kłamstwo. 

– Wspomniał Pan o szczepieniach. Presja na „wyszczepianie” była ogromna, także młodzieży, choć jak pokazywały oficjalne dane, w tej grupie było jedynie kilka przypadków zgonów, które dotyczyły wyłącznie osób z chorobami współistniejącymi. Mało tego, pod uwagę brano także „wyszczepienie” małych dzieci a nawet niemowląt. Jak Pan ocenia takie zamiary?
– To nie były tylko zamiary, ale praktyka. W wielu przypadkach, również w Polsce, prowadzono eksperymenty dla Pfizera, z pominięciem wszelkich wymogów prawnych, co pokazała interwencja poselska Grzegorza Brauna, dr Katarzyny Ratkowskiej oraz Kai Godek w ministerstwie zdrowia, które przyzwoliło na eksperyment na małych dzieciach poprzez podawanie im tych preparatów bez zatwierdzenia Komisji Bioetycznej, co było złamaniem prawa. Preparatów, które możemy określić mianem maści na szczury, gdyż przed niczym nie chroniły – ani przed zachorowaniem ani przed transmisją wirusa do otoczenia. Nie spełniały żadnych kryteriów jakie obiecywano. Wprost przeciwnie. Osoby, które się zaszczepiły, co pokazują badania naukowe, miały spadek odporności i częściej chorowały niż osoby niezaszczepione. Dowodem są dane statystyczne z Wielkiej Brytanii publikowane do marca 2022 roku, czyli jakiś czas od wdrożenia szczepień. Dane opublikowane przez NHS (National Health Service) dotyczące osób chorych na C-19 przebywających na oddziałach kowidowych pokazywały, że ponad 80 procent pacjentów to były osoby w pełni zaszczepione a niecałe 20 procent – niezaszczepione. Na oddziałach intensywnej terapii odsetek zaszczepionych wynosił około 75 procent. Logika natomiast podpowiada, że gdyby szczepionki miały chronić przed zachorowaniem to te wskaźniki byłyby odwrotne. Później zaprzestano publikacji tych badań. Zaczęła się wojna na Ukrainie i z dnia na dzień zakończyła ten koszmarny absurd. Jeszcze dwa, trzy tygodnie wcześniej, ministerstwo zdrowia zakazywało odwiedzin najbliższych, po czym w ciągu jednej doby zwinęło te wszystkie obostrzenia, maseczki i testy i przeciwnie – zachęcano nas abyśmy pod swój dach przyjmowali setki tysięcy przybyszów zza wschodniej granicy w sytuacji, kiedy poziom skutecznego „wyszczepienia” (przyjęcie 3 i więcej dawek) w przypadku społeczeństwa ukraińskiego wynosił „zaledwie” około 30 procent – zdecydowanie poniżej poziomu uznawanego przez polskie władze za warunek konieczny dla bezpieczeństwa społeczeństwa polskiego. Więc Polacy przyjmowali Ukraińców, w większości niezaszczepionych. I czy coś się stało? Nie, nic się nie stało. Nie było masowego pomoru. Rzeczywistość w sposób jednoznaczny pokazała kto miał rację – tzw. eksperci czy „oszołomy”, „szury” i „płaskoziemcy”.

– Czy Pana zdaniem istnieje związek pomiędzy tajemniczymi zgonami młodych, często wysportowanych osób, z akcją szczepień? Nieoficjalnie pojawiały się podejrzenia, że taka zależność istnieje.
– Możemy mówić nie tylko o podejrzeniach ale o pewności. Wiadomo już, że te „szczepionki”, wśród wielu działań niepożądanych, często nieodwracalnych chorób – zaburzeń autoimmunologicznych, zespołu Guillaina-Barrégo, czy reakcji alergicznych mają także wpływ na układ bodźco-przewodzący serca. Zostało to udowodnione  przez zespół niezależnych  patomorfologów niemieckich pod przewodnictwem prof. Arne Burkhardta, który poprzez sekcje zwłok osób młodych, które wcześniej nie chorowały, oraz analizę histopatologiczną fragmentów tkanek, gdzie powstawały tętniaki oraz zmiany prowadzące do ciężkiego zapalenia mięśnia sercowego, co prowadziło do śmierci wykazał, że są to konsekwencje „szczepionek” na C-19 poprzez stwierdzenie tam obecności białka kolca, powstałego pod wpływem podania szczepionki. Nie jest to żadna teoria spiskowa ale sprawa doskonale opisana w literaturze naukowej. Wiemy, że te szczepionki mogą powodować zapalenie mięśnia sercowego co może prowadzić do arytmii serca i nagłego zgonu.

–  Ale nie u wszystkich zaszczepionych. U wielu osób, które przyjęły te preparaty, nie dochodziło to aż tak ciężkich powikłań.
– Cała ta narracja kowidowa to kłamstwo złożone. Nie każdy, kto się zaszczepił będzie miał ogromne problemy zdrowotne. Wpadł na to jeden z niezależnych naukowców, człowiek, który pracował dla Pfizera a mianowicie dr Michael Yaedon. Razem ze swoim zespołem badawczym przeanalizował różne serie szczepionek. Ze zdziwieniem odkryli, że różne partie tych szczepionek powodowały różne rodzaje  i stopnie powikłań. Były takie serie, które nie dawały żadnych powikłań i były takie, które dawały bardzo ciężkie powikłania. Miało to wszystko charakter globalnego, zakrojonego na szeroką skalę, eksperymentu. (Powstała taka strona stworzona przez niezależnych naukowców i lekarzy: howbadismybatch.com). Eksperymentu, który dałby tym, którzy to zainicjowali, możliwość obserwacji co może wywołać preparat mRNA w organizmie człowieka bez informowania go o tym. Na ile można modyfikować organizm człowieka. 
Wychodziło to naprzeciw wielu głosom, że aspekty etyczne w tym przypadku nie są istotne. Panowie Yuval Harrari czy Klaus Schwab nie ukrywają, że trzeba stworzyć hybrydę człowieka i sztucznej inteligencji do przekształcenia człowieka w istotę „wyższego stopnia”. Propagują oni transhumanizm. Myślę, że był to jeden z elementów tej groźnej ideologii, bo szczepienia polegały na tym, że do organizmu ludzkiego wprowadza się obcy gen wirusowy po to by komórki ludzkie produkowały biało kolca. Białko, które samo w sobie jest toksyną i które wywołuje szereg objawów niepożądanych. 

– Czy wiadomo jakim zainteresowaniem cieszyły się szczepienia wśród lekarzy?
– Polskie dane pokazują, że współczynnik dawek, jakie przyjmowali lekarze malał w postępie geometrycznym. Pierwszą dawkę przyjęła dość duża liczba personelu medycznego, drugą znacznie mniej a na trzecią zdecydowali się nieliczni. Gdyby rzeczywiście przed czymś chroniła ta szczepionka, byłoby inaczej. Wiadomo, że duża część środowiska medycznego załatwiła sobie paszporty kowidowe a część przyjęła po prostu sól  fizjologiczną. 

– Z jakimi objawami  najczęściej zgłaszają się do pana pacjenci  po szczepieniach na C-19? Jakie to są konsekwencje i w jakiej skali?
– Po okresie intensywnego szczepienia, pracując w Niemczech, zaobserwowałem np. przypadki bardzo agresywnych nowotworów, turbonowotworów, u stosunkowo młodych ludzi. Może nie na aż tak dużą skalę, ale czegoś takiego wcześniej nie było. To pokazuje, że serie, które dawały takie powikłania, stanowiły jedynie niewielką część wszystkich. Ale jednak były. Co ważne, ten związek przyczynowo-skutkowy może być widoczny w późniejszym czasie. Mogą ujawnić się choroby neurodegeneracyjne – np. choroba Alzheimera, (zjawisko opisane w literaturze medycznej) spowodowana przez białko kolca. Problem w tym, że jeśli dojdzie do tego w dłuższej perspektywie czasowej ten związek przyczynowo-skutkowy może nie być brany pod uwagę. 

– Czy są dane pokazujące liczbę śmiertelnych ofiar Covid-19?
– Jeśli chodzi o osoby chore na C-19 to pojawiały się takie alarmistyczne apele, że szpitale, oddziały kowidowe są przepełnione. Ale rzeczywistość była taka, że część tych oddziałów wydzielano; np. w Poznaniu dla Województwa Wielkopolskiego i personel pracujący na tych oddziałach kowidowych, gdzie zwożono pacjentów z całego województwa miał wrażenie, że jest ich dużo. 
Ale spójrzmy chłodnym okiem na dane statystyczne. W każdym sezonie grypowym, w zależności od tego czy mamy do czynienia z łagodniejszą czy cięższą odmianą grypy, choruje od 5 do 10 procent populacji. Z czego większość nie wymaga leczenia szpitalnego. Dotyczy to około 5, 10 procent chorych którzy po około tygodniu wychodzą do domu. Tylko niewielka część trafia na intensywną terapię. Co ciekawe, dane epidemilogiczne dla Covid-19 nigdy nie przekroczyły górnej granicy tych wspomnianych wartości dla grypy. Zatem, jeśli mówimy o ofiarach kowida, to liczba zgonów jest/była porównywalna z cięższą formą grypy. 

– O ile dobrze pamiętam oficjalne dane na ten temat, to liczba śmiertelnych ofiar wyniosła ok 20 tysięcy osób bez chorób współistniejących.
– Owszem, proszę jednak pamiętać że duża część tej grupy to osoby powyżej 65 r.ż, gdzie jest duże prawdopodobieństwo istnienia jakiejś przewlekłej choroby która nie była wcześniej odpowiednio zdiagnozowana. Ale wracając jeszcze na chwilę do ofiar tych tzw. szczepionek, to warto przytoczyć dane amerykańskiej bazy VAERS, która jest rejestrem powikłań poszczepiennych. Otóż na koniec października tego roku, sumaryczna liczba odnotowanych w bazie zgonów po przyjęciu szczepionek na Covid-19 w USA wyniosła 14.800. Z tym, że ilość raportowanych przypadków w tej bazie szacuje się na poziomie około 1 procenta. Tyle mniej więcej przypadków jest zgłaszanych do VAERS. Wynika to z szeregu badań naukowych m.in. w odniesieniu to ofiar szczepień tradycyjnych. A zatem 14.800 przypadków należy pomnożyć razy 100 aby otrzymać rzeczywistą liczbę zgonów po szczepionkach. W USA będzie to prawie półtora miliona. Oczywiście mowa wyłącznie o zgonach bo wszystkich powikłań jest znacznie więcej. Ilość  powikłań po samym tylko szczepieniu mRNA jest większa niż łączna liczba powikłań po wszystkich tradycyjnych szczepieniach. To unaocznia skalę tragedii.
Niestety, ile jest polskich ofiar tego się nie dowiemy, bo Polska podobnie jak wiele krajów Europy Zachodniej takich baz danych nie posiada. 
Warto jeszcze dodać, że obecne ministerstwo zdrowia zamówiło kolejną transzę szczepionek i rozpoczęła się kolejna akcja zachęt do przyjmowania tych preparatów. 

– Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję. 

Rozmawiał: Piotr Piorun

Foto: 
pixabay


 

 

Aktualizacja: 28/11/2024 14:38
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    eeee - niezalogowany 2024-11-27 08:47:28

    Bardzo dobry wywiad.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    marcin1978 2024-11-27 20:02:12

    Najbardziej przerażające jest to, że sporo osób uwierzyło, iż dzięki zamkniętym parkom, lasom i cmentarzom udało się ocalić wiele istnień ludzkich, choć te absurdy miały znikomy wpływ na transmisję wirusa. Od założenia sobie kolejnego zamka w drzwiach wirusom też nie będzie trudniej się dostać do domu. Ludzie potrzebowali jakichś pozorów troski, placebo, które by ich uspokoiło. Napisałem też tekst na temat znaczeń słów "placebo" i "nocebo", wprawdzie bardziej w kontekście językowym, ale jako przykład podałem lockdown: https://www.mbp.kalisz.pl/a,2033,zlote-pioro-12-placebo-i-nocebo#skip

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Wyborca - niezalogowany 2024-11-28 08:22:17

    Mam pytanie do redakcji... Skoro umieszczacie tylko artykuły antyszczepionkowe, to wypadało by umieszczać też artykuły wskazujące na pozytywne działanie szczepionek. Chyba że idziecie tylko w jednym kierunku...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • bob - niezalogowany 2025-02-07 13:12:00

    jest tylko jeden kierunek prawdziwy o tym syfie zwanym szczepionkami tak że albo wierzysz w tą głupotę albo nie bo czasy lewacko - tęczowej dialektyki mieszania we łbach od wyboru Trumpa zaczunają się zmieniać.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja Życia Kalisza - niezalogowany 2024-11-28 09:04:44

    Odpowiedź redakcji: Nie chodzi o to by stać po stronie szczepionkowców, czy antyszczepionkowców lecz o prawdę.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Świadoma - niezalogowany 2024-11-28 10:36:43

    Wreszcie ktoś otwarcie mówi prawdę.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Wyborca - niezalogowany 2024-11-28 13:38:25

    Do redakcji Przypomnijcie proszę jakiś artykuł który ukazał się w życiu Kalisza, wskazujący pozytywne działanie szczepionek.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • PR - niezalogowany 2024-11-28 16:51:21

    Nie ukazał się takowy artykuł gdyż nie istnieje coś takiego jak pozytywne działanie szczepionek. Proszę się douczyć - na początek polecam pozycję naukową " Żółwie aż do końca. Czy warto szczepić dzieci " wydana przed rokiem przez Fundację Ordo Medicus dra Mariusza Błochowiaka!

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    sonia - niezalogowany 2024-11-28 13:53:27

    publikując artykuły tylko antyszczepionkowe nie bardzo jesteście obiektywni

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    ZBIGNIEW - niezalogowany 2025-02-05 19:11:08

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Szczery - niezalogowany 2025-02-06 07:48:57

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do