Reklama

Losy Domu Kowalskiego

31/01/2019 00:00

Pierwszy drapacz chmur nad Prosną

Budynek przy ul. Śródmiejskiej 35 wydaje się pozornie brzydki – przyciężkawy, ponury i jednostajnie monotonny.  Popularnie zwany Domem Kowalskiego, nie tylko góruje nad czerwonymi dachami pobliskich kamieniczek, ale również na trwałe wpisał się w historyczno-architektoniczny pejzaż miasta. Luksusowy dom handlowy z windą lat 30.! Współczesność niestety może w nim widzieć prekursora dzisiejszych blokowisk. Może dlatego, choć słabe to usprawiedliwienie, obecny stan jego pięknej niegdyś klatki schodowej jest typowym przykładem zaniedbania

Jest rok 1930. Kalisz już odbudowany, ale w swojej nowości pozostaje miastem prowincjonalnym. Daleko mu do szaleństw i całonocnych zabaw złotej Warszawki okresu międzywojennego. Ale i tutaj, do tego  zubożonego przecież miasta, dotarł powiew nowoczesności. Kaliszanki ścięły włosy, wyrzuciły niemodną garderobę i przede wszystkim, co dobrze widać na starych fotografiach, zaczęły się uśmiechać. Dla mieszkańców synonimem nowoczesności jest wybudowany w 1930 r. dom Leona i Maurycego (Moryca) Kowalskich. Jego pięciopiętrowa fasada wydaje się wówczas prawdziwym drapaczem chmur. Kaliszanie z łatwością za pośrednictwem prasy dostrzegają podobieństwo tej architektury (zachowując odpowiednie proporcje) do wieżowców Nowego Jorku. Budynek nie tylko zachwyca wysokością, ale również kubaturą: jest to największa ówcześnie w mieście powierzchnia mieszkalna. W jego części frontowej, oprócz dwóch dużych mieszkań zajmowanych przez właścicieli, znalazło się dziewięć dodatkowych, z których największe składało się z sześciu pokoi. Dom jest luksusowy: ma ciepłą wodę i kuchenki na gaz. Nie trzeba też palić w piecu; ciepło w zimowe wieczory zapewnia centralne ogrzewanie z dwoma potężnymi piecami streblowskimi umieszczonymi w piwnicach. Synonimem luksusu i obiektem podziwu jest zainstalowana w 1935 r. elektryczna winda. Mknie ona na najwyższe piętra budynku z zawrotną na ówczesne czasy prędkością 5 m/s. Ozdobą domu jest umieszczony na przedostatnim piętrze taras, z którego rozciąga się piękny widok na miasto. W nowoczesnym mieszkaniu dba się nie tylko o dekoracyjność, ale przede wszystkim o funkcjonalność. Dom Kowalskiego ma duże okna, ułatwiające dostęp światła i powietrza do pomieszczeń.  Chociaż na znaczeniu nie traci dawna jadalnia (zwana też stołowym), do rangi ważnego pomieszczenia urasta łazienka. Czasy, w których to miejsce ukrywano, należą do przeszłości. Co więcej, stoi tam żeliwna wanna, ściany i podłogi są wyłożone kosztowną glazurą (przeciętni kaliszanie kąpią się w tym czasie w baliach lub korzystają z łaźni miejskich). Obecność łazienki dowodzi, że jesteśmy nowocześni nie tylko duchem, ale również ciałem. Oczywiście mieszkania w domu w reprezentacyjnej części frontowej przeznaczone są dla zamożnych. Aby mieszkańcy czuli się bezpiecznie, porządku pilnuje dozorca. Jest on nie tylko odpowiedzialny za czystość posesji, ale również opiekuje się przyległym do domu obszernym ogrodem.
   Kaliszanie szybko polubili architekturę domu. „Spotkajmy się przed Domem Kowalskiego” – proponują swoim amantom piękne kaliszanki. I nic dziwnego, ulica Marszałka Piłsudskiego, przy której stoi dom, oferuje szereg atrakcji, poczynając od znakomitej cukierni „Ziemianka” pana Franciszka Sośnickiego aż do niemych filmów wyświetlanych w kinie Stylowym. W pobliskim, bo ulokowanym przy ulicy Fabrycznej, salonie mistrza Wiktora Bussoniego czekają luksusowe i, jak podówczas uważano, pełne seksapilu futra. W samym Domu Kowalskiego ulokował się pośród innych sklepów skład fortepianów braci Fibigerów. Dla nas bardziej ciekawa jest wytwórnia lodów włoskich Giuseppe Gei. To inna oznaka nowoczesności i przemian obyczajowych – przed 1914 r. publiczne lizanie lodów trzymanych w ręku byłoby po prostu niemożliwe.

Dom w liczbach
Dziś, w czasach kiedy Kalisz ma dużo większe i wyższe obiekty, dawny pierwszy kaliski drapacz chmur zmalał. Dlatego też warto zapoznać się z liczbami. Obszar posesji – 2631 mkw.,  zabudowania – 2031 mkw. Kubatura domu – 2550 metrów sześciennych. Łączna długość wszystkich balustrad – 427,73 m. Podczas budowy Kowalscy zakupili 50 klozetów i tyleż zlewów. Wyposażenie uzupełniało 46 żeliwnych wanien. Aby zerwać linę utrzymującą ważącą 511 kg windę, należałoby użyć siły 5.835 kg.

Ewangelik buduje Żydowi
Chociaż popularnie ciągle jeszcze mówimy „Dom Kowalskiego”, nie można zapomnieć, że braci Kowalskich było dwóch. Mimo typowo polskiego nazwiska urodzeni w 1880 r. Maurycy i Leon byli kaliszanami narodowości żydowskiej, właścicielami wielkich młynów. Z racji szacunku, jakim ich obdarzano wśród współwyznawców, posiadali własny stolik w znanej w kręgach inteligencji i plutokracji żydowskiej kaliskiej Kawiarni Udziałowa. Według ustnych przekazów jeden z braci Kowalskich był dzielnym uczestnikiem kampanii wrześniowej, a następnie jeńcem wojennym. Szczęśliwie ocalał wojnę i powrócił na krótko do Kalisza, aby następnie wyjechać do Francji. W aktach budowy przewija się nazwisko kaliskiego architekta Alberta Nestrypke jako kierownika budowy. Jeśli jest on również projektantem budynku, to patrząc na inne realizacje tego architekta, można go uważać za czołowego pioniera modernizmu w architekturze Kalisza. Nestrypke był ewangelikiem. Jest to jeszcze jeden dowód na dobre współżycie w naszym mieście różnych narodowości i wyznań.

Winda z kryształowym lustrem
 Winda w domu Kowalskich nie należała do całkowicie nieznanych w Kaliszu wynalazków. W roku 1896, czyli 49 lat po wynalezieniu dźwigów do transportu ludzi, pojawiła się ona w Hotelu Europejskim mieszczącym się przy ulicy Mariańskiej. Przed I wojną windę uruchomiono w budynku znajdującym się u zbiegu (obecnych) alei Wolności i Jasnej. O umieszczeniu jej również w Domu Kowalskiego zadecydowały przepisy: w budynkach 5-piętrowych windy były obowiązkowe. Została ona zaprojektowana i wykonana w austriackiej firmie Ing Stefan Sowitsch. Zadbano nie tylko o bezpieczeństwo, ale również o komfort pasażerów. Wnętrze wyłożono gatunkami szlachetnego drewna  i ozdobiono geometrycznymi wzorami. W podobne dekoracje zaopatrzono szybki z tzw. rżniętego szkła. We wnętrzu znajdowało się również kryształowe lustro, a całość uzupełniały mosiężne wykończenia. Według wspomnień Tadeusza Frątczaka przejażdżka windą stanowiła wielką atrakcję dla dzieci, mimo ewentualnych niemiłych konsekwencji płynących ze spotkania z dozorcą.
 Niestety, czasy świetności Domu Kowalskiego i jego windy są już tylko mglistym wspomnieniem. Wnętrze dźwigu służy jako przerażający śmietnik, a po wybitych szybkach i kryształowym lustrze pozostały tylko ślady. Pytanie o dalsze losy zabytku nasuwa inne: Czy naprawdę umiemy szanować dziedzictwo przeszłości?  W tej ruinie ocalała plakieta z adresem: „Wien XVI Wiesbergasse 14-18 tel.: B.  32-1-59”. Chociaż pod tym numerem nie dodzwonimy się już dziś do firmy inż. Stefana Sowitscha (ur. 1883, zm. 1970), fabryka istnieje jednak pod nazwą Kone Sowitsch AG. Jeśli więc Kalisz za parę lat nie chce utracić bardzo niezwykłego zabytku, może warto tutaj szukać pomocy i zainteresowania.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do