Reklama

Mądrość przodków

31/01/2019 00:00

Jak kaliszanie dbali o rozwój swojego miasta

Dyskusję o tym, jakie powinno być miejsce Kalisza na mapie Polski, można porównać do anegdoty z długą brodą. Niemniej ten temat nad Prosną zawsze będzie wzbudzał emocje, a temperatura rozmów wiele mówi o ambicjach i nastrojach

Rozwój nie zawsze zależał wyłącznie od mieszkańców i magistratu. Lata 1815 – 1830 są uznawane za złoty czas nadprośniańskiego grodu. To wtedy powstały monumentalne gmachy publiczne, jak trybunał i obecne starostwo. Po raz pierwszy w historii Kalisz siłą napędową stał się przemysł, czego symbolem może być fortuna rodu Repphanów. Przyczyn prosperity można wskazać kilka. Na pewno znaczenie miał wojewódzki status miasta, ale przede wszystkim korzystne decyzje władz centralnych. W konsekwencji nadgraniczna mieścina zaczęła się przekształcać w reprezentacyjną wizytówkę państwa.  Doceniono niepodważalny atut grodu – jego położenie. Bliskość granicy z Prusami sprzyjała wymianie towarów, ludzi i myśli. Gospodarka ruszyła; pożyczki dla przedsiębiorców, inwestycje państwowe (drogi, gmachy publiczne) nakręciły koniunkturę. Intensywność rozwoju pozwalała współczesnym określać Kalisz mianem małej Warszawy. Czas tamtych nadzwyczajnych zmian można byłoby porównać do linii „rytej” w chmurach przez wznoszący się samolot; majestatycznie, w równym tempie pnie się ona ku górze. Niestety, jego lot   został dramatycznie przerwany. Upadek powstania listopadowego przyniósł nieunikniony regres. Miasto ożywiło się jeszcze tylko na chwilę z okazji zjazdu monarchów w 1835 r., aby definitywnie popaść w marazm. Przez długie lata na ulicach i placach królowała cisza prowincji.

Kolej na sukces!
O ile rozwój w latach 1815 – 1830 może być przykładem, jak wielkie znaczenie mają decyzje podejmowane w ministerialnych gabinetach, przykład drugi ilustruje, że oprócz starań i wysiłku, równie istotna jest hierarchia priorytetów. Tak jak i dziś odbiciem „pomysłów na miasto” były dyskusje toczone na łamach prasy. Jedną z bardziej oryginalnych, choć rażących swoją naiwnością propozycji, było uczynienie z Kalisza... modnej miejscowości uzdrowiskowej. Zdając sobie z braku możliwości, skupiano się na rzeczach drobnych, choć istotnie poprawiających jakość życia. W końcu ustalono, że jedyną szansą na wielkomiejskość jest uzyskanie połączenia kolejowego. O historii przygotowań i prowadzonych  zabiegów w tej sprawie można napisać książkę. Pierwsze wzmianki na ten temat pojawiają się w latach 70. XIX stulecia. Według jednych projektów tory miały przechodzić przez miasto, według innych – omijały gród szerokim łukiem. Czas płynął. Władze carskie wahały się, bo i po co miałyby robić cokolwiek dla odległego Kalisza. Po latach starań już na początku kolejnego wieku, mieszkańcy – jak głosi miejscowa legenda – zdecydowali się na rzecz prostą, ale niezwykle skuteczną. Zebrana po cichu wśród najbogatszych obywateli znaczna suma pieniędzy ostatecznie „przekonała” właściwego ministra. Łapówkę miał wręczyć nie kto inny, jak dbający o rozwój miasta, jego najwyższy urzędnik – gubernator Michał Daragan. W 1902 r. Kalisz doczekał się pierwszego pociągu, a dwa lata później sieć kolejową połączono z liniami niemieckimi. Na efekty nie czekano długo – wzrosła liczba ludności, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki powstały wielkomiejskie kamienice i eleganckie sklepy. Wyroby kaliskiego przemysłu nagle znalazły zbyt nie tylko we wszystkich zakątkach carskiego imperium, ale również poza granicami Rosji. Liczba ludności miasta, która w 1900 r. liczyło ponad 23 tys. mieszkańców w 1913 r. podskoczyła niemal trzykrotnie.
Choć dziś doprowadzenie do miasta kolei szybkich prędkości z pewnością nie przyniosłoby sukcesu tej miary (na początku XX wieku transportową alternatywą dla kolei były ciągle powozy konne…), przeszłość wskazuje, że może mieć to priorytetowe znaczenie. Niemniej istotna jest sama lokalizacja. Po 1902 r. miasto rozbudowało się, ale tylko w kierunku dworca. Dzielnice takie jak Tyniec do dziś nie zatraciły charakteru sennego przedmieścia. Czy więc rzeczywiście umieszczenie przystanku szybkiej kolei na przedmieściach Ostrowa (Czekanów) jest rozwiązaniem przynoszącym równe korzyści obydwu miastom?

Piętnastu urzędników
plus woźny
Warto przyjrzeć się, jak nasi przodkowie rozwiązywali codzienne problemy. Za symbol upadku miasta w XVIII w. można uznać stan ratusza – niektóre pomieszczenia były niedostępne i zrujnowane. Komisja Boni Ordinis (Dobrego Porządku) swoje prace rozpoczęła od spisania majątku i likwidacji najbardziej bzdurnych przepisów. Co ciekawe, dzieło to z większym sukcesem kontynuowały władze pruskie. Jako obce, absolutnie nie musiały się  liczyć się z panującymi w mieście układami, co pozwoliło na energiczne przeprowadzenie rozwiązań korzystnych dla ogółu, ale niekoniecznie dla prywatnych interesów. Działalności Prusaków zawdzięczamy rozebranie wielu „niezniszczalnych” ruder, wytyczenie nowych ulic (z obecną aleją Wolności) i utworzenie parku miejskiego. Biorąc pod uwagę fakt, że do dzisiaj zarówno aleja, jak i park słusznie uważamy za reprezentacyjne, najpiękniejsze części Kalisza, to naprawdę dużo.
Tak jak i dziś wiele zależało od osobowości rządzących. Obdarzeni prawie dyktatorską władzą rosyjscy gubernatorowie z II poł. XIX w. najczęściej dla dobra miasta robili niewiele. Za czasów gdy urząd ten sprawował Michał Daragan, w pustej zazwyczaj kasie guberni i grodu nagle pojawiły się pieniądze. Skalę inwestycji oddają postawione wówczas gmachy ratusza i teatru. Skąd ten boom? Czy gubernator nie tylko mądrze gospodarował środkami, ale również ukrócił korupcję swoich podwładnych? Informacją szokującą dla obecnych kaliszan może być to, że aż do 1914 r. bieżącymi sprawami zajmowało się prócz rady miejskiej tylko piętnastu urzędników plus woźny! Prezydent jako głowa grodu mieszkał w służbowym mieszkaniu w ratuszu, co sprawiało, że cały czas był w centrum wydarzeń. Sam budynek utrzymywał się nie z podatków obywateli, ale z wynajmu sklepów na parterze. Ściśle rozgraniczono, czym zajmuje się miasto, a co należy do mieszkańców. W praktyce władze skupiały się na dbałości o miejski majątek, pozostałe dziedziny oddając ludzkiej przedsiębiorczości.
Priorytetem, ale i dobrym przykładem działalności władz był niewątpliwie publiczny park. Za jego stan odpowiadała jedna konkretna osoba – naczelny ogrodnik, któremu podlegała służba parkowa. W jej skład wchodzili nie tylko ogrodnicy, ale również strażnicy. Większość z nich cały czas przebywała w miejscu swojej pracy, bo to tutaj, w Domku Szwajcarskim, znajdowały się ich mieszkania. Teren zielonego edenu Kalisza był ściśle wydzielony i otoczony murem, co nie tylko zabezpieczało go przed wandalami, ale również pozwalało jasno określić kompetencje, kto i za co odpowiada. Pracowników rozliczano z efektów, a nie z ilości włożonej pracy. Nic dziwnego, że park kaliski należał do najpiękniejszych w Polsce.

Samoorganizacja
społeczeństwa
Wiek dziewiętnasty był cudownym czasem dla ludzi przedsiębiorczych i bardzo trudny dla tych, którzy rzutkości nie mieli wpisanej w geny. Państwo rosyjskie swoją obojętnością wobec spraw gospodarczych sprawiało, że w istocie przepisów i procedur hamujących było niewiele. W przypadku naszego miasta czynnikiem sprzyjającym rozwojowi stała  wielokulturowość. Choć zdarzały się konflikty, dobrze uświadamiano sobie konieczność porozumienia. W dodatku ciągłe stykanie się z innymi wzorcami życia ułatwiało naśladowanie takich działań, które przynosiły indywidualny sukces. Na dokumentach założycielskich wielu ważnych inicjatyw widnieją nazwiska nie tylko polskie, ale również niemieckie, żydowskie i rosyjskie. Większość z potrzebnych miastu instytucji, takich jak straż pożarna, czy opieka nad ubogimi całkowicie zależała wyłącznie od dobrej woli ich twórców, bo przecież państwo nie zajmowało się takimi sprawami. Działalność imperium carów, skupiająca się głównie na walce z polskością, zaowocowała solidarnością całego narodu w dziedzinie kultury. Działały polskie towarzystwa, teatr, organizowano koncerty, odczyty, w końcu powstała biblioteka. Wszystko to przy wrogości lub w najlepszym razie obojętności cesarstwa rosyjskiego. Ileż wybiegów musiano zastosować, aby powstało Towarzystwo Wioślarskie i aby wychodziła polska gazeta. Oczywiście, wiele inicjatyw okazywało się całkowicie efemerycznymi pomysłami, inne zaś na trwale wpisały się w obraz miasta.     Uwzględniając wszystkie różnice, warto zadać sobie pytanie, czy gdyby dziś państwo i samorząd wycofały się z mecenatu nad tymi przecież z założenia niedochodowymi dziedzinami życia, zachowałyby one swój byt? 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do