
Z Markiem Torzewskim, światowej sławy tenorem, z jego żoną Barbarą Romanowicz - Torzewską i córką Agatą, w specjalnym wywiadzie dla czytelników Życia Kalisza o ich życiu prywatnym i zawodowym rozmawia Marzena Grygielska
– Odkąd opuściliście w latach 80-tych Polskę, zawsze trzymacie się razem. Na prawie każdy koncert zabiera pan żonę i córkę.
Marek Torzewski: – Gdy miałem 24 lata wygrałem konkurs śpiewaczy w Krynicy. Kilka miesięcy później otrzymałem propozycję pracy w mediolańskiej La Scali i możliwość kształcenia się w Operze Królewskiej w Brukseli. Basia miała zostać w Polsce. Skończyła studia aktorskie i chciała grać. Na świat miała przyjść Agata. Czasy politycznie były niepewne. Zdecydowaliśmy się jednak trzymać razem. Po wielu trudnościach udało nam się wyjechać całą rodziną zagranicę. Od tamtej pory jesteśmy dla siebie – można powiedzieć bezcenni...
– Otrzymaliście od Stowarzyszenia ,,Mały Książe’’ honorowy tytuł Przyjaciół Księcia za najlepszy wizerunek polskiej rodziny artystycznej na świecie. Niektórzy podają was za wzór dla par, stojących przed wyborem pomiędzy karierą zawodową a życiem prywatnym. ...
Barbara Torzewska: – Nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. Zawsze powtarzam, że cementem związku jest miłość i zaufanie. Jeśli ludzie kochają się wzajemnie, wtedy wszystko wydaje się proste. Należy kierować się mądrością i rozsądkiem, i pamiętać, że rozstania cementują tylko związek.
Agata Torzewska : – Oprócz tego, że wykonujemy fajny zawód, jesteśmy normalną rodziną. Staramy się zawsze żyć własnym tempem. Stąpamy twardo po ziemi. Dotykają nas sprawy podobne do tych, jakie mają inni ludzie. Uważam, że rodzice są dla mnie wspaniałym wzorem. Wydaje mi się, że ich sekretem jest ich własne doświadczenie życiowe.
– Gdyby mógł pan cofnąć czas, czy wybrałby pan ponownie studia wokalno-aktorskie?
– To dość trudne pytanie, bowiem gdy zaczynałem studia rzeczywistość była inna. Do uprawiania zawodu śpiewaka czy muzyka, trzeba było mieć ukończone studia muzyczne. W tej chwili nie ma takiej potrzeby... Więc kto wie?
– Czy trudno było w latach 80-tych znaleźć pracę w zawodzie śpiewaka operowego w Polsce?
– Wówczas pracy było sporo, podobnie jak zapotrzebowania na śpiewaków w teatrach operowych. Artysta po studiach miał inny status. Obecnie wszystko się wymieszało, tzn. mam na myśli to, że na rynku pojawiło się wielu amatorów, którzy zabierają pracę profesjonalistom. Z pewnością trudniej jest z pracą teraz.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie