Od wieków strzeże bram miasta. Na początku był rycerzem w szyszaku, bywał pachołkiem przystrojonym w długą sukmanę i rogatywkę, przez kilka dziesięcioleci dzierżył w ręku palmę – przedstawienie trębacza w herbie Kalisza zmieniało się w ciągu wieków. Istota przesłania pozostała ta sama: nad bezpieczeństwem mieszkańców grodu stale, w dzień i w nocy, ktoś czuwa
Kto to jest? Postać z mieczem u boku i trąbką (rogiem) przy ustach, ukazana na murach z dwiema basztami. Nawet najmłodsi kaliszanie nie będą mieli problemu z odpowiedzią na to pytanie. Trębacz znajdujący się w herbie naszego miasta – pomijając czas Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego – trwa na swoim miejscu już przynajmniej siedemset lat.
Książę walczy
ze smokiem
W odczytaniu dziejów kaliskiego herbu z pomocą przychodzą sfragistyka i numizmatyka. Najstarsze przedstawienia, na których pojawia się charakterystyczna postać trębacza są bowiem znane właśnie z pieczęci i monet. Szczególnie ciekawa jest tzw. pieczęć piesza Bolesława Pobożnego, używana do 1277 r. (il. 1). Widać na niej rycerza, który mieczem ścina łeb smokowi. Czynom księcia błogosławi Bóg, symbolicznie pokazany tutaj jako ręka Opatrzności. Walka rozgrywa się u stóp wieży. Zza jej blanków wychyla się herold z rogiem. Poddany głosi w ten sposób zwycięstwo i chwałę swojego pana.
Warto zapamiętać tę scenę jako symbol zwycięstwa i dumy, również bezpieczeństwa płynącego z opieki ziemskiej i boskiej.
Na brakteacie bitym w mennicy kaliskiej za czasów Bolesława postać w szyszaku na głowie (rodzaj średniowiecznego hełmu) i proporcem w ręku stoi pomiędzy dwoma basztami w otoku z pięciu gwiazd. Książę – podpowiadają gwiazdy – broni swojego terytorium również nocą. Wizerunek powoli zaczyna przypominać późniejszy herb.
Na najstarszym zachowanym odcisku pieczęci kaliskiej z 1374 r. znajdują się elementy obu wyżej opisanych przedstawień (il. 2). Jest trębacz, jak kiedyś opisywano, „dmący w ligawkę”, z okrągłą palicą (rodzaj broni) podwieszoną u nadgarstka. Krajobraz też się nie zmienia: dwie baszty, tym razem nakryte stożkowatymi hełmami, łączy fragment murów z bramą, nad którą herold wygrywa swoją pieśń. Z pięciu gwiazd pozostała jedna jako znak nieustającej opieki roztaczanej nad mieszkańcami grodu.
Inwazja orłów
Przez wieki zmieniały się szczegóły, ale niezmienne pozostawały główne motywy występujące w herbie „civitatis Calis”. Trębacz mógł być ustawiony profilem lewym bądź prawym, bywa też różnie ubrany, brama w murach raz jest zamknięta, raz otwarta, najdziwniejsze formy przybierają baszty, występuje też różna liczba gwiazd, niemniej w ogólnych zarysach wygląd herbu Kalisza od czasów średniowiecza, tj. prawdopodobnie od XIII w., jest już ustalony.
Dopiero pod panowaniem zaborców dochodzi do drastycznych przeobrażeń. Najpierw nad głową trębacza pojawia się pruski orzeł, który zasięgiem swoich skrzydeł ogarnia szerokość murów, a więc symbolicznie i adekwatnie do rzeczywistej sytuacji – miasto.
Za czasów Księstwa Warszawskiego „dmący w ligawkę” w ogóle znika. Nie ma go także na pieczęciach z okresu Królestwa Polskiego, kiedy Kalisz jako miasto wojewódzkie otrzymuje herb państwowy (ukoronowane orły: dwugłowy carski i polski). To jednak także za cara trębacz wraca na swoje miejsce. W 1846 r. z rozkazu Mikołaja I opracowano nowe-stare herby dla miast polskich, sięgając do pierwowzorów. W tej wersji nasz herold jest odziany w długą sukmanę, ma rogatywkę na głowie i palmę, kojarzącą się z atrybutem męczenników, w ręku. W formie nieco zmienionej nad jego głową pojawia się corona muralis, czyli korona ceglana, używana w heraldyce dla oznaczenia rangi miasta, a w starożytności funkcjonująca jako nagroda dla najdzielniejszych dowódców (il. 3).
„Trębacz-męczennik” występuje jeszcze na widokówkach z pierwszych dekad XX w. Dopatrywano się w tym przedstawieniu proroczego znaku zagłady miasta w 1914 r. Herb przecież od zawsze towarzyszył grodowi, w czasach rozkwitu i upadku.
Duma miasta
Gdy w bombardowaniu pruskim zniknął stary świat i Kalisz zyskiwał nową formę, postanowiono także odrestaurować stylistykę herbu, wracając do najstarszego znanego wzoru z czasów chwały nadprośniańskiego grodu. Zadanie powierzono Bohdanowi Marconiemu, wybitnemu warszawskiemu konserwatorowi obrazów. W takiej postaci herb – duma miasta, od wieków jego łatwo rozpoznawalny symbol – jest widoczny na tympanonie ratusza i miedzianej chorągiewce zdobiącej iglicę jego wieży (il. 7). Wraca zatem trębacz z palicą i mieczem przy boku, baszty zyskują stożkowe, zakończone kulami hełmy. Jak w najstarszym zachowanym przykładzie, wrota miasta pozostają „zawarte”. Wyraźny znak, że gród odzyskuje siłę płynącą z historii i potęgi tradycji.
Salceson
z niespodzianką
Ówcześni kaliszanie byli dumni ze swojego znaku tożsamości, a też dobrze wyczuwali jego marketingowe działanie. Powiedzmy tylko, że w przedwojennym mieście herb Kalisza można było... zjeść. W salcesonie produkowanym przez rzeźnika Woltera (oferował swój towar w sklepie przy ul. Górnośląskiej) po przekrojeniu ukazywał się wizerunek z dobrze nam znanym trębaczem. To dopiero był wyrób kaliski! Symbol można było znaleźć także w kawie Hag z Bremy. Do jej opakowań wkładano znaczki z herbami miast polskich, w tym naszego grodu (il. 4). Trębacz widniał także na pierwotnych klamkach kaliskiego teatru, odbudowanego – jak ratusz – po pierwszej wojnie światowej.
Co o tym myślisz?
Jak jest dzisiaj? Czy potrafimy tę „magiczno-historyczną” moc płynącą z małego, pozornie niepozornego wizerunku wykorzystać? Czy doceniamy jego ukrytą wielkość i sławę? Czy jesteśmy z naszego herbu dumni? Część odpowiedzi przynosi logo 750-lecia lokacji, na którym pojawia się wesoła stylizacja, przypominająca teatralną maskę, prastarego znaku (il. 8, poniżej). Uśmiechnięte logo pojawia się obecnie w wielu miejscach Kalisza.
Należałoby sobie życzyć, żeby zainteresowanie herbem nie przerwało się z końcem jubileuszowych obchodów.
Komentarze opinie