
Co powiedział i czego nie powiedział nam Stanisław Lem? Na to pytanie próbował odpowiedzieć 29 kwietnia w Kaliszu prof. Stanisław Bereś z Uniwersytetu Wrocławskiego. Uczestnicy konferencji zorganizowanej w Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli zastanawiali się również, czy Lem to literacki meteor, czy może wygasła gwiazda?
Historyk literatury, pisarz i medioznawca S. Bereś, szerszej publiczności znany jako redaktor Telewizyjnych Wiadomości Literackich (TVP 2 i TV Polonia – 1996-2011), jest również autorem „Rozmów ze Stanisławem Lemem” i „Tako rzecze Lem”. 15 lat po śmierci najczęściej tłumaczonego na języki obce polskiego pisarza powojennego pytanie o jego pozycję w literackim panteonie jest równie aktualne, jak było w czasach, gdy żył. A 2021 r. w Polsce obchodzimy jako Rok Stanisława Lema.
Lem nie doczekał się Literackiej Nagrody Nobla, choć był do niej nominowany. Nigdy też nie był wymieniany jednym tchem z takimi pisarzami, jak Witkacy, Gombrowicz, Miłosz czy Różewicz, choć w pełni na to zasługiwał. Zawiniła tu jego przynależność do kręgu literatury science fiction uważanej – często niesłusznie – za gatunek podrzędny.
Będąc pomijanym przez część krytyki literackiej, nie mógł natomiast narzekać na brak uwagi ze strony filmowców. Dość powiedzieć, że filmy na podstawie jego powieści i opowiadań tworzyli tacy reżyserzy, jak Steven Soderbergh, Andrzej Wajda czy Andriej Tarkowski, a grali w nich tacy aktorzy jak choćby George Clooney.
Choć twórczość autora „Solaris” nie należy do łatwych, zawsze mógł on też liczyć na sympatię szerokich rzesz czytelników i wysokie nakłady swoich książek. Z jego popularności w Europie Zachodniej, a przede wszystkim w Rosji i krajach byłego ZSRR, w Polsce często nawet nie zdajemy sobie sprawy. Przykłady tej literackiej renomy przytaczał w swoim kaliskim wystąpieniu prof. S. Bereś.
Nie odmówił sobie także powołania się na słynnego amerykańskiego pisarza sf Philipa Dicka, który uważał S. Lema za byt fikcyjny. Ściślej mówiąc, nie wierzył w jego istnienie jako pojedynczego człowieka i uważał, że Lem jest bytem zbiorowym i kolektywem kilku lub kilkunastu pisarzy, ponieważ jeden człowiek nie byłby w stanie być biegłym w tak wielu dziedzinach i swobodnie posługiwać się tyloma stylami pisarskimi.
Lem bywał bowiem nie tylko fantastą, ale też literaturoznawcą, filozofem, futurologiem, moralistą i teologiem. Nad jego tezami do dziś trwają gorące dyskusje, a jego książki wciąż sprzedają się w wielotysięcznych nakładach. Stanowi to dostateczny dowód, że autor „Powrotu z gwiazd” nie był literackim meteorem. Nie jest też gwiazdą wygasłą. Pozostając przy porównaniach z zakresu astronomii, należałoby nazwać go raczej gwiazdą stałą i świecącą niesłabnącym blaskiem.
Dodajmy, że czwartkowa konferencja w ODN odbywała się w formule na żywo, ale można też było śledzić ją online. (kord)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie