Reklama

Międzywojenny marketing po kalisku (I)

25/02/2024 06:00

Piotr Sobolewski

 W redagowanych w okresie międzywojennym przez uczniów kaliskich szkół średnich kolejnych numerach wydawnictwa „Czyn i Słowo” (powstałego z połączenia kościuszkowskiego „Świtu” i asnykowskiego „Sztubaka”) przynajmniej dwie a czasem i trzy strony zajmują reklamy rodzimych firm – zakładów przemysłowych a przede wszystkim placówek handlowych. Ich lektura jest wielce zajmująca – nie dość, że daje pewne wyobrażenie o istnieniu i lokalizacji kolejnych sklepów, magazynów i hurtowni to dodatkowo – wzbudzając czasami życzliwy uśmiech – pokazują w treściach ogłoszeń sporą „literacką” inwencję handlowców chcących pozyskać ewentualnego klienta. Proponuję zatem „wycieczkę” śladem niektórych reklamujących się placówek handlowych międzywojennego Kalisza. 
Zacznijmy od Stawiszyńskiej 30. Funkcjonowała tam (która to już w ówczesnym Kaliszu?) Fabryka Haftów i Koronek, której właściciel Chemje Brysz oferował – po cenach oczywiście przystępnych – m.in. różne fantazyjne artykuły hafciarskie w najlepszym gatunku.  Trochę dziwi umieszczona obok druga reklama, w której M. (!) Brysz informuje, że – także przy Stawiszyńskiej 30, prowadzi Fabrykę Haftów, wyrobów tiulowych i … (uwaga) metalowych. Przyznacie Państwo, że to dość niecodzienne zestawienie branż. Z kolei na początku tej ulicy (Stawiszyńska 1) znajdujemy (uwaga, uwaga): Nagrodzony medalem Zakład krawiecki ubiorów księżych (!) i cywilnych Piotra Mazurka. Bliskie sąsiedztwo jezuitów w pełni usprawiedliwiało wybór tej pierwszej specjalizacji zakładu. Nieco innego potencjalnego klienta wybrała leżąca nieopodal (Pl. Kilińskiego 2) Pierwszorzędna Pracownia Ubiorów Wojskowych i Cywilnych. Właściciel – pan  Goldman zapewnia zarazem, iż jego gruntowna znajomość i długoletnia praktyka jest najlepszą gwarancją solidności wykonania. I dodatkowo poleca się łaskawym względom Sz. Klijenteli i pozostaje z szacunkiem.  Adres Pl. Kilińskiego 2 miał także Skład Apteczny W. Pawłowskiego. Czego tam nie było: Materiały apteczne i preparaty chemiczne. Perfumy we flakonach i na wagę. Pudry różnych fabryk. Zioła lecznicze. „Restitution Fluid” dla koni (co to było, u licha?). Jednym słowem – i tu znów cytat z reklamy: wszelkie artykuły i materiały używane w gospodarstwie. 

Popularna – nie wiadomo jednak czy przynosząca komercyjny sukces – była w naszym mieście nazwa „Ziemianka”. Tak nazywała się zarówno Mleczarnia Szabłowskiego na Łódzkiej jak i cukiernia przy Marsz. Piłsudskiego 26 z filią na Pl. 11-go Listopada 8 (obecnie odpowiednio Śródmiejskiej i Głównego Rynku). Ciekawe, że na podobną nazwę nie pokusiła się żadna z firm w dzisiejszym Kaliszu.    
Pora wkroczyć na przesyconą handlem i usługami ulicę Warszawską, której nazwę przemianowano po roku 1934 na 6-go sierpnia (dzisiaj jest to, że przypomnę, Zamkowa). Zajrzyjmy do niektórych lokali, mając jednocześnie świadomość, że ta niedługa przecież „arteria” biła chyba rekordy jeśli chodzi o liczebność ale i „wymienność” próbujących zawojować rynek firm. Zgłodnieliśmy? – zacznijmy  więc od Restauracji – Baru Ekspress Jackowskiego (Warszawska 16), która była – według zachęty właściciela – miejscem spotkań towarzyskich z bufetem i piwnicą bogato zaopatrzonymi. Pod 15 uwijał się szewc A. Tarchalski, który nie omieszkał poinformować, że jest byłym współpracownikiem znanego szewca S. Hiszpańskiego w Warszawie. Ciekawa i w dodatku nie pozostawiająca cienia wątpliwości co do trafności wyboru jej właśnie usług była firma pt. Komunalna Kasa Oszczędności pow. kaliskiego z adresem 6-go Sierpnia 14 (a zatem tu już mamy lata 30.). Z reklamy dowiadujemy się bowiem, iż K.K.O. jest najpoważniejszym stróżem oszczędności, daje niewzruszoną gwarancję wkładów i zapewnienie ścisłej tajemnicy. Dodaje też (bez fałszywej skromności), że jest jedyną instytucją ożywiającą życie gospodarcze powiatu i miasta… A w ogóle to : obowiązkiem każdego obywatela ziemi kaliskiej jest lokować oszczędności w swojej K.K.O. Zastanawiam się, jak w tą przesyconą wszak lokalami i lokalikami handlowymi ulicę wcisnęła się jeszcze (Warszawska 11) handlująca artykułami o nieco większych gabarytach Spółka Czesława Słubickiego. W jej ofercie, oprócz żarówek i prozektorów (?) i celuloidu w arkuszach do bud (??), znalazły się opony, dętki samochodowe pierwszorzędnych fabryk: „Michelin”, „Firestone”, Dunlop” i „Good-Year”, wszelkie akcesosoria samochodowe, części zamienne do samochodów „Ford” a także (to już na szczęście na zamówienia więc towar nie zajmował powierzchni sklepowych): traktory rolnicze „Fordson” samochody „Ford”, karetki turystyczne, sportowe, podwozia osobowe i ciężarowe. Wiarygodność naszego rodzimego dilera motoryzacyjnego miał gwarantować fakt, że był on autoryzowanym przedstawicielem Lincolna Forda Fordsona. Aha, a firmowe warsztaty i garaże były także jakoby na miejscu.

Pod 9 znajdowała się z kolei Resursa Obywatelska Bar a dla tych dżentelmenów (bo tylko tacy spędzali popołudnia w resursach), którzy się cokolwiek zasiedzieli i bali się reakcji żon po powrocie do domów, pod tym samym adresem funkcjonowała Kwiaciarnia „Flora” T. Borowskiego posiadająca wielki wybór pięknych kwiatów. Jeśli kaliszanin nie spłukał się do cna w resursie kupował przeprosinowy bukiet róż i jakoś mu się zapewne upiekło. Jeśli jednak zanosiło się na większą awanturę trzeba było zapewne wysupłać trochę więcej grosza i połowicę udobruchać zakupem szykownego bławatu (słownik podpowiada, że to był kosztowny jedwab) w Magazynie Bławatów W. Orłowskiego (6-go sierpnia 8). Albo udać troskliwego i zakupić jakiś cudowny medykament na migrenę w Składzie Aptecznym M. Kiernickiej  – Zelno. Firma z adresem 6-go Sierpnia 2 (wcześniej znajdujemy ją na rogu Kanonickiej i Nadwodnej) oferowała wszak wielki wybór wód kolońskich, mydeł, pudrów oraz środków leczniczych. Pod 1 znajdujemy Chrześciański Dom Odzieży B-ci Szymańskich. Adresat oferty mundurów szkolnych, garniturów, płaszczy damskich i męskich był więc w tym przypadku raczej jednoznacznie określony. I wreszcie dwie propozycje z samego rogu z Rynkiem  – z adresem Warszawska 1 – zatem anonse pojawiły się jeszcze przed 1934 r. Pierwszy dotyczył Księgarni – Składu Nut i Materiałów Piśmiennych M. Jasińskiego (tam też zaglądali często kaliscy filateliści ale też uczniowie chcący zakupić podręczniki). W drugim reklamowała się prowadząca Kolekturę Polskiej Państwowej Loterji Klasowej Janina Czyżewska. Która to dama dodawała: Sklep mój zaopatrzony jest we wszelkie przybory z branży tytoniowej oraz przy tem prowadzona jest sprzedaż znaczków stemplowych, pocztowych i blankietów wekslowych. Polecając się łaskawym względom Sz. Klienteli, pozostaje z poważaniem… No cóż, kiedy hazardziści kupujący losy loterii nie zawsze dopisywali – interes musiał się przecież kręcić. Stąd oferta typu wielobranżowego.

Ulicą równoległą do Warszawskiej była Mariańska. A tam, pod  3  na klientów czekał  Malarz Dekoracyjny Jan Zawilski. Przekonywał do siebie tak:  Wykonywuje wszelkie prace malarskie od najskromniejszych do najwykwintniejszych. Wykonanie szybkie i solidne, Ceny przystępne. No i jak tu nie skorzystać… 
Następną ulicą w tamtym kierunku była Kolegialna. W pobliżu – sporo urzędów, więc interes dla siebie zwietrzył S. Krzymski, który pod dwójką prowadził Biuro Pisania Próśb, Skarg, Odwołań. Nie było pewno dla niego sprawy nie do załatwienia gdyż zobowiązywał się pisać petycje w sprawach wojskowych („Proszę o zwolnienie ze służby bo mam na utrzymaniu chorą matkę, nienasyconą żonę i kosztochłonne dzieci… „ itp.), administracyjnych, skarbowych i sądowych. Zajrzyjmy jeszcze na Kanonicką. Pod 7 skład win, wódek, delikatesów i towarów spożywczych prowadziła Maria Mystkowska. Reklamowała swój biznes niewielkim formatowo ogłoszeniem, natomiast w tych samych numerach całostronicowe anonse o swoich piernikach i innych słodkościach zamieszczał znany nam przecież doskonale Kazimierz Mystkowski. 
Z Kanonickiej parę kroków przez most na Babince (a był taki, był) i już byliśmy na Nowym Rynku zwanym później Rynkiem Dekerta. O, tam się handlowało, że aż hej. Po 1933 r. handel zdominowała (i ucywilizowała) hala Szrajerów, przed jej postawieniem w jednej z hal, których przydatność do handlu zakwestionowała później specjalna Komisja znalazła się np. Rejonowa Hurtownia Tytoniowa Władysława Ablewicza. W jej bogatej ofercie (reklama na pół strony) znalazły się specjalne wyroby Polskiego Monopolu Tytoniowego oraz wyroby Gdańskiego Monopolu Tytoniowego (zauważmy różnicę). Poza tym hurtownia stanowiła (jak głosił anons): jedyne źródło zakupu galanterii i przyborów do palenia gilzy oraz kart do gry. Obecnie przeżywamy boom na zakup i jazdę na rowerach – zauważę więc może, że na  Rynku Dekerta (więc już w latach 30.) znalazła się m.in. Składnica Rowerów i Maszyn J. Wieruszewskiej (pod 11). A z kolei na Ciasnej pod 12 swoje skórzane imperium (przeniesione później na Majkowską) zaczynał tworzyć Sowadski, póki co pod szyldem Sowadski, Mikłaszewski i S-ka. W ofercie – dla mnie to brzmi ciut obco – m.in. skóry faledrowe i blanki czarne.

Pora wracać na Rynek, jeszcze tylko na Złotej 20 zerkniemy na Kaliską Wytwórnię Zabawek „Kawyza” (a zatem nie samym Fingerhutem i Szrajerem stał zabawkowy Kalisz) i… zaprosimy Sz. Czytelników do dokończenia lektury za dwa tygodnie. Kontynuować wtedy będziemy naszą wycieczkę wędrując po Rynku właśnie, Alei Józefiny i Piłsudskiego. A tam – aż roiło się od handlowców próbujących reklamowymi sztuczkami wzbudzić zainteresowanie potencjalnych klientów. cdn.
PS. 1. W cytowanych fragmentach zachowałem oryginalną pisownię 
2. Dziękuję Panu Mirosławowi Nowakiewiczowi za udostępnienie egzemplarzy „Czynu i Słowa” oraz Kaliskiej Jedniodniówki Listopadowej”, z których pochodzą cytowane fragmenty ogłoszeń.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do