
Kilkanaście lat temu stworzyli rodzinny dom dziecka. Dziś mają dziewięcioro szczęśliwych dzieci. Im się udało. Teraz zachęcają do tworzenia rodzinnych form opieki nad dziećmi. Apelują do władz Kalisza i powiatu kaliskiego o tworzenie warunków dla powstawania rodzinnych form opieki. A temat wydaje się tym bardziej aktualny, że w Kaliszu planowana jest budowa drugiego państwowego domu dziecka
Beata i Wirgiliusz Tomczakowie mają dziewięcioro dzieci. Obok dwójki biologicznych, w ich domu zamieszkuje też adoptowane oraz dzieci w rodzinnym domu dziecka i w rodzinie zastępczej. – Adoptowaliśmy pierwsze dziecko, mając dwoje biologicznych. To było 13 lat temu. Potem, po kolejnych latach starań, utworzyliśmy rodzinę zastępczą dla trójki dzieci. Wynikało to z potrzeby serca. Chcieliśmy zawsze mieć dużą rodzinę. Nie mogliśmy wówczas utworzyć rodzinnego domu dziecka, nikt nie chciał z nami wtedy rozmawiać – wspomina Wirgiliusz Tomczak. Państwo Tomczakowie po kolejnych dwóch latach starań postanowili rozbudować dom i utworzyć rodzinny dom dziecka. – Był akurat środek roku budżetowego i nie było funduszy na ten cel. Jednak pieniądze znalazły się w Poznaniu. Rezerwę celową przekazano do Kalisza – dodaje Beata Tomczak. Dziś Państwo Tomczakowie tworzą jedenastoosobową, szczęśliwą rodzinę. Ich dzieci mają od 8 do 18 lat. – Oboje pracujemy zawodowo. Wyzwaniem jest dla nas choćby obiad na 11 osób. Teraz starsze dzieci pomagają, ale też mają swoje szkolne obowiązki. Dorastają, a problemy kumulują się razy dziewięć. Mimo wszystko satysfakcja jest ogromna – mówią zgodnie.
Ogromna determinacja
Jak mówią, nie zamieniliby swojego życia na inne. Mając taką możliwość, raz jeszcze podjęliby taką samą decyzję. – Jeśli ktoś odnajduje w sobie chęci, warto poświęcić się dla dzieci. Trzeba o to zawalczyć. Nie odpuszczać. Dzięki temu kolejne dziecko będzie mogło mieć normalny dom. W tej chwili nasze możliwości się skończyły. Jedyne, co możemy robić, to zachęcać do tego, by ludzie szukali w sobie chęci pomocy – przyznają. Złotej recepty na wychowywanie dzieci w tak dużej rodzinie nie ma. – Trudno skwitować to jednym zdaniem. Nie jesteśmy sami w tym, co robimy. Mamy wielu przyjaciół, którzy wspierają nas na co dzień. Przede wszystkim na każdym kroku potrzeba determinacji. Ludzie, którzy jej nie mają, nie powinni się za to zabierać – dodaje Beata Tomczak. (ab)
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jestem za Rodziną Zastępczą. To cudowne, że ci wspaniali ludzie zdecydowali się na to. Ale najgorsze jest to, że panie w ośrodku adopcyjnym, decydujące o wszystkim najczęściej zniechęcają niż zachęcają do tworzenia rodzin zastępczych... Czy to się kiedyś zmieni?