
Mówiąc o kaliskich fortepianach zwykle – a już zwłaszcza w roku 2019, proklamowanym w Kaliszu rokiem Fibigerów (pandemia wydłużyła nieco obchody) – mamy najczęściej na myśli tą właśnie zacną rodzinę. W związku z tym o trzech pokoleniach producentów tych instrumentów z ulicy Złotej i - w nieco mniejszym stopniu – ich krewnych z Polnej napisano zatem ostatnio już sporo. Pora jednak na konstatację, że Fibigerowie nie byli pierwszymi ani też, broń Boże, jedynymi fabrykantami tej branży w Kaliszu. Jako jeden z wiodących ośrodków produkcji fortepianów i pianin, Kalisz funkcjonował w powszechnej świadomości już od początków istnienia Królestwa Polskiego a nawet nieco wcześniej.
Tradycje fortepianomistrzowskie w grodzie nad Prosną pojawiły się bowiem już w 1781 r., kiedy to osiadły na pewien czas w naszym mieście berlińczyk Jan Bogusław Petera (Johann Gotlob) oferował do sprzedaży fortepiany oraz organy, klawikordy i klawesyny własnej produkcji. Potem przeniósł się z produkcją (ofertę wzbogacił o fortepiany skrzydłowe) do Poznania. Ale i u nas, wraz z dynamicznym już rozwojem przemysłu po 1815 r. powstały również kolejne, coraz liczniejsze wytwórnie fortepianów, m.in.: urodzonego w Hamburgu w 1798 r. Fryderyka Zirwitza (działała u nas w latach 1828-1838), zmarłego w podkaliskich Ogrodach Saksończyka Karola Grünberga (w latach 1830-1848 wyprodukował u nas 14 fortepianów), Augusta Schella (był równocześnie organistą w kaliskiej świątyni ewangelickiej), czy Fryderyka Glandta (1832-1862). Ten ostatni, w jednym tylko 1853 roku, zatrudniając wtedy 4 czeladników, zbudował 12 fortepianów mahoniowych wartości 3 tys. rubli choć – tu ciekawostka – w aktach miejskich odnotowany był jako… szynkarz. Był teściem wspomnianego niżej Teodora Bettinga i niewykluczone, że ojcem chrzestnym Gustaw Arnolda Fibigera I. Poczet kaliskich budowniczych fortepianów z tego okresu uzupełnia Georg Lindemann (1823-1850). Być może współpracując z Zirwitzem w roku 1827 wyprodukował 20 sztuk doskonałej jakości tych instrumentów muzycznych z mechaniką wiedeńską, fornirowanych palisandrem, inkrustowanych, z klawiaturą wykładaną macicą perłową. Jeden z nich dostarczył dla Kaliskiego Towarzystwa Muzycznego. Jego zakład, którego produkcja w 1844 r. wyniosła już 30 a w 1847 - 50 fortepianów, mieścił się w okolicach dzisiejszego placu św. Stanisława. Zmarł w 1849 (50) r. w Kaliszu. Do tego należy dodać niewielki i epizodycznie działający warsztat Juliusza Arendta (1880-83) a z kolei od 1908 r. notowano na Dobrzecu i Wydorach stolarza i budowniczego fortepianów Adolfa Andrzeja Tscheu.
Wspomniani gentelmani wytwarzali jednak swoje cacka wciąż jeszcze metodą rzemieślniczą, generację producentów fortepianów i pianin systemem fabrycznym. zapoczątkował u nas natomiast Fryderyk Hintz (urodzony w Prusach w 1809 r.), którego zakład działał w okolicach ulic Rybnej (dziś Kazimierzowskiej) i Św. Stanisława (być może jako scheda po Lindemannie) w latach 1854-1890. Fortepiany Hintza, a produkował także fisharmonie (harmonje nożne i melodykony), zyskały wysokie uznanie. To właśnie u niego około połowy XIX w. pierwsze nauki pobierał Gustaw Adolf Fibiger I, którego Hintz był jednym z prawnych opiekunów (?). Oferował fortepiany z angielską i wiedeńską mechaniką, za wypożyczenie dworowi duńskiemu instrumentów otrzymał stamtąd list pochwalny, pochlebnie o koncertowym fortepianie Hintza (najnowszej konstrukcji amerykańskiej) wypowiadali się też muzycy wiedeńscy (a to nie byle co).W 1870 r. zatrudniał 9 pracowników przy produkcji wartości 9 tys. rubli. Zmarł w 1891 r. i pochowany został na cmentarzu ewangelickim w Kaliszu w rodzinnym grobowcu znajdującym się na wprost wejścia przy murze oddzielającym tą nekropolie od cmentarza katolickiego. Zachowały się (jeszcze) czytelne tablice grobowe Hintzów i Tahnów (Karolina Tahn była trzecią żoną Fryderyka) na tymże murze choć zdaje się (a informację tą musieliby zweryfikować pastor parafii lub pan Maciej Błachowicz) prochy członków familii kilkanaście lat temu przeniesiono gdzie indziej (?). A może jednak nie i – zważywszy, że oprócz Fibigerów i Hintzów, na nekropolii spoczęły prochy kilku innych bohaterów tego felietonu – nie zdziwiłbym się, gdyby w niektóre wieczory, metafizycznie nieco, dobiegały z niej dźwięki najsłynniejszych koncertów fortepianowych. Czekając we mgle na przystanku na Harcerskiej - nastawmy zatem ucha…
Z Hintzem współpracowali również kolejny producent fortepianów i fisharmonii, przybyły z Holandii a wżeniony w rodzinę Fryderyka Glandta (patrz wyżej) Teodor Gerard Betting Pisał o nim więcej na łamach „Życia Kalisza” całkiem niedawno Mateusz Halak – ja przypomnę tylko że w latach 70. XIX w. założył on wraz z bratem na ulicy Sukienniczej (w domu Drehera) już własną fabrykę fortepianów i fisharmonii. I jego instrumenty posiadały wysoką renomę i zdobywały nagrody na wystawach międzynarodowych, m.in. złoty medal na wystawie w Antwerpii. Wytwórnia zyskała tytuł „nadwornej”. Produkowali też niezłe fisharmonie. W sumie zatrudniali 31 pracowników a wartość produkcji (1902 r.) wyniosła 43 tys. rubli. Ale – rzec można - rodzinę prześladował w Kaliszu chyba duży pech – po pierwsze: w tym samym mniej czasie swój pierwszy instrument, a potem kolejne – coraz doskonalsze, wyprodukował Gustaw Adolf Fibiger (do jego wątku nie będę już wracał, choć zwrócę uwagę na powiązania rodzinno-towarzyskie Fibigera i – poprzez Glandta - Bettinga) a po wtóre: kolejne zakłady – siedziby firmy Bettingów dosięgały pożary. Taki los spotkał fabrykę Bettingów przy Nadwodnej (dom p. Schmidt) a kolejną, wyposażoną już w silnik gazowy a potem nawet elektryczny, na Nowej 7 (dzisiejszej Złotej, czy czasem nie za blisko potężnej konkurencji?). Synowie – sukcesorzy dzieła: Rudolf Teodor a później Juliusz Paweł Betting (Teodor zmarł w Kaliszu w 1892 r.) budują więc nową fabrykę przy Granicznej (później m.in. Modelana a obecnie siedziba MOPS-u). Ale i tam fabrykę Bettinga dopadło nieszczęście - najpierw zniszczyło ją niemal doszczętnie bombardowanie Kalisza w sierpniu 1914 r. (budynek leżał na linii strzałów: wiatraki (Podmiejska - pomnik) – śródmieście a w 1921r. w odbudowanym obiekcie znowu wybuchł pożar. Zniechęcony tym fatum, a może obawiający się zbyt silnej konkurencji dwóch zakładów fibigerowskich, Betting zwinął fortepianowy interes w Kaliszu i przeniósł się z produkcją tych instrumentów do Leszna. Podsumowując ten etap – przed I wojną w całym Królestwie działało 20 fabryk wytwarzających 6 tys. instrumentów, po wojnie już tylko pięć - w tym trzy (Fibigerowie na Złotej, b-cia Fibiger na Polnej i Betting na Granicznej) w Kaliszu! Natomiast do roku 1939 - według niepełnych danych - w Kaliszu wyprodukowano około 50 tys. instrumentów, z czego u Fibigerów prawie połowę z tej liczby.
Byliśmy zatem fortepianową potęgą – zarówno prze II wojną jak i po niej, kiedy Kalisz był w Polsce monopolistą w produkcji fortepianów i jednym z dwóch (obok Legnicy) ośrodków wytwarzający pianina. Złote czasy kaliskich fortepianów i pianin przypomniała zorganizowana w 2016 r. w Muzeum Kaliskim czasowa wystawa poświęcona tym instrumentom ale przecież i dzisiaj nostalgiczne wspomnienie o nich może przywołać kontemplacja ekspozycji starych fortepianów i pianin (choć nie tylko „kaliskich”) w Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku. Wspomnienie, bo potem – niestety - już tak dobrze nie było…
Obecnie tradycje przemysłu muzycznego w Kaliszu kontynuuje firma Schimmel Pianos (macierzysta fabryka działała od 1885 r. w Lipsku a aktualna siedziba firmy to Brunszwik w dolnej Saksonii. W Kaliszu Schimmel działał od 2003 roku przy ul. Obozowej w pomieszczeniach adaptowanych po byłym zakładzie renowacji instrumentów. Według informacji uzyskanych onegdaj w czasie „Kaliszobrania” (uwaga fani tej imprezy, być może już niedługo nastąpi jej reaktywacja, więc…) zakład szczycił się m.in. kompleksową renowacją instrumentów z dworu królewskiego w Tajlandii (?!) natomiast według oficjalnych już danych bilans minionych kilkunastu lat produkcji zakładu to blisko 10 tys. pianin i 2 tys. fortepianów.
I w ten sposób śpiewająco – a raczej grająco - wkroczyliśmy w siódmy sezon moich regionalnych felietonów historycznych – weszliśmy też w nowy rok: oby był on - czego życzę Sz. Czytelnikom i przy okazji sobie – szczęśliwy, zdrowy i pomyślny. I by nam w duszach grało – tak jak niegdyś grały światu kaliskie fortepiany.
Piotr Sobolewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie