Reklama

Nie ustawa „Kamilkowa” a człowiek przeciwdziała krzywdzie dziecka

29/08/2024 06:03

Do 15 sierpnia wszystkie instytucje i podmioty publiczne i prywatne pracujące z dziećmi w tym: szkoły, żłobki, przedszkola, placówki resocjalizacyjne, religijne, artystyczne, medyczne, psychologiczne, rekreacyjne, sportowe, hotele, organizacje pozarządowe, a także placówki związane z rozwijaniem zainteresowań dzieci miały obowiązek wypracować i wdrożyć w swoich placówkach tzw. Standardy Ochrony Małoletnich (SOM). Obowiązek narzuciła tzw. „Ustawa Kamilkowa” uchwalona w następstwie śmierci ośmioletniego Kamilka z Częstochowy zakatowanego przez ojca. Zdaniem parlamentarzystów ustawa zwiększy bezpieczeństwo i ochronę najmłodszych, a także doprowadzi do szybkiego i skutecznego reagowania na ich krzywdę. Czy tak będzie zweryfikuje życie. Nie brakuje głosów, że narzucone rozwiązania mogą być mało skuteczne i mogą skutkować negatywnymi zachowaniami osób sprawujących opiekę nad dziećmi.

   Powoływanie zespołów, komisji, tworzenie kolejnych regulacji prawnych i procedur, to najczęściej praktykowane sposoby przeciwdziałania niepożądanym zjawiskom. Ustawa  Kamilkowa” to kolejny przykład tego typu działań, niekoniecznie przynoszących pożądany efekt. Placówki opieki społecznej, policja, kuratorzy sądowi pracują w oparciu o obowiązujące procedury a jednak pośrednio przyczynili się do śmierci Kamilka. Wniosek jest oczywisty - to nie procedury a człowiek ostatecznie decyduje czy dojdzie do tragedii czy też pomoc krzywdzonemu dziecku będzie skuteczna.

     – Ustawa i wymuszenie na wszelkich możliwych  placówkach, instytucjach i osobach mających kontakt z dziećmi narzuconych procedur jest idealistyczną wizją, że teraz wszystko będzie dobrze ale przecież to jest błędne myślenie. Nie potrzeba ustawy, bo wcześniej każdy człowiek uwrażliwiony na krzywdę dziecka reagował i pomagał. Mimo nowej ustawy nic się nie zmieni, jeżeli ktoś nie będzie dostrzegał krzywdy dziecka, to ono nadal pozostanie samo. Wcześniejsze  przepisy prawa także chroniły dzieci. Najlepsze prawo nie pomoże jeżeli człowiek nie będzie reagował na krzywdę drugiego człowieka. Wprowadzone regulacje mają sformalizować działania szkoły. Ustalić działania szkół i niejako wymusić pożądane zachowania osób, które wielkiej  empatii, by z racji obowiązku reagowały na wszystkie nieprawidłowości, które są widoczne – mówi Violetta Słupianek, dyrektor kaliskiej Delegatury Kuratorium Oświaty w Poznaniu. 

                                            SOM-y nie rozwiążą problemu

     Ramowe standardy opracowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości obejmują między innymi: zakazy stosowania przemocy fizycznej, obrażania, zastraszania poniżania uczniów. Nauczyciele mają też zakaz używania wulgarnego języka w obecności uczniów oraz nawiązywania jakichkolwiek relacji intymnych z podopiecznymi. Nie mogą też faworyzować dzieci. W SOM – ie powinny być też określone zasady: korzystania z Internetu, ochrony dzieci przed szkodliwymi treściami online, a także reguły wsparcia po ujawnieniu krzywdzenia.

      Z wzoru opublikowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości wynika, że - w przypadku powzięcia przez pracownika podejrzenia, że dziecko jest krzywdzone, lub zgłoszenia takiej okoliczności przez dziecko lub opiekuna dziecka, pracownik ma obowiązek sporządzenia notatki służbowej i przekazania jej osobie odpowiedzialnej za przyjmowanie zgłoszeń bądź bezpośrednio osobie odpowiedzialnej za prowadzenie interwencji. Notatka może zostać sporządzona na piśmie lub przesłana za pośrednictwem poczty elektronicznej.

   Nauczyciele jak i wszystkie  osoby chcące pracować z dziećmi obligatoryjnie muszą legitymować się  zaświadczeniem o niekaralności i powinny być sprawdzone w Rejestrze Sprawców Przestępstw na tle Seksualnym.

    Moi rozmówcy mieli wiele uwag i wątpliwości zarówno do ustawy jak i tworzonych SOM – ów.  – Dla mnie nowe wymogi głównie  powiększą papirologię, która w szkołach jest już i tak bardzo rozdęta.  Każdy dyrektor szkoły i nauczyciel potwierdzą, że w placówkach oświatowych zawsze obowiązywały standardy. W oparciu o nie nauczyciel wiedział na co ma zwrócić uwagę jak reagować. Obowiązkiem nauczycieli było je przestrzegać a dyrektora reagować gdyby tak się nie działo. Nowe rozwiązania wymusiły nie tylko opracowanie SOM- ów ale też szereg innych działań. Np. w przypadku naszej szkoły każdy kierowca gimbusa dowożący dzieci do szkoły naszej  musi zdobyć zaświadczenie o niekaralności i z rejestru sprawców przestępstw na tle seksualnym. Natomiast Zakład Usług Komunalnych gdzie zatrudniony jest kierowca musi także stworzyć na te potrzeby SOM. Inny przykład. Każdą osobę z zewnątrz, która będzie uczestniczyła w zajęciach z uczniami muszę sprawdzić pod kątem  wcześniej wspomnianych wymogów.  Nawet klowna, który byłby zaproszony  do przedszkolaków. Po co to? Skoro wszystkie zajęcia organizowane w szkoleni osobami z zewnątrz odbywają się w obecności nauczycieli. To ich zadaniem jest pilnować by wszystko przebiegało prawidłowo. Nie wykluczam, że może dochodzić  do sytuacji, że nauczyciele czy też dyrektorzy by uniknąć wymogów ograniczą liczbę zapraszanych gości – mówi Ireneusz Pietrzak, dyrektor Zespołu Szkół w Blizanowie Drugim.

    Także inne osoby, z którymi rozmawiałem były podobnego zdania. Twierdziły, że obawy przed skomplikowanymi procedurami weryfikacyjnymi mogą zniechęcić do pracy z dziećmi i znacząco zmniejszyć aktywność. Obawiają się, że  nawet za naturalny odruch np. przytulenia płaczącego dziecka mogą spotkać ich poważne konsekwencje.

         Brak współpracy pomiędzy: szkołą, policją, sądem rodzinnym, opieką społeczną

V. Słupianek zwróciła uwagę, że w trosce o dobro dzieci ważniejsze od SOM – ów  jest stworzenie w końcu zasad współpracy takich instytucji jak: szkoła, pomoc społeczna, policja, kuratorzy sądowi.  – Dotychczas obowiązujące przepisy też miały dbać o dobro dziecka. O sytuacji Kamilka wiedziała policja, opieka społeczna i kuratorzy sądowi ale nikt nie pomógł. Problem jest w tym, że  takie instytucje jak sąd rodzinny, policja, opieka społeczna nie współpracowały ze sobą w konkretnych przypadkach. Oznacza to, że każda w wymienionych instytucji zbierała informacje w sprawie jakiegoś dziecka tylko dla siebie, nie było współpracy i przepływu informacji. A tylko ona może zagwarantować skuteczne działanie. Bywało tak, że szkoła zaniepokojona  sytuacją ucznia występowała do sądu rodzinnego o wgląd w sytuację rodziny ucznia. Jednak nie otrzymywała od kuratora już żadnej informacji zwrotnej. Stąd szkoła mogła zakładać, że wszystko jest w porządku. Stąd moim zdaniem tak ważne jest wypracowanie procedur współpracy pomiędzy wspomnianymi instytucjami. Kurator, nauczyciel, przedstawiciel opieki społecznej są funkcjonariuszami państwowymi a więc nie powinno być przeciwwskazań by mogli wymieniać się informacjami na temat dziecka. Jest jeszcze inny problem. Szkoły występowały o wgląd w sytuację rodzinną w ostateczności. A to dlatego, że  w większości przypadków kończyło się to skargą rodziców do kuratora na szkołę. Nasze pastwo nie chroni funkcjonariuszy publicznych. W przypadku nauczycieli to każdy może ich obrazić, znieważyć i pozostanie bezkarny. Nauczycielowi można zarzucić w zasadzie wszystko i nie trzeba tego udowadniać, wystarczy pomówić. I to on musi się bronić. Dyrektorzy powinni wspierać nauczycieli w takich sytuacjach. Powinni takie przypadki zgłaszać odpowiednim służbom – twierdzi V. Słupianek.

Grzegorz Pilecki

 

Aktualizacja: 29/08/2024 11:33
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    I kto to mówi? - niezalogowany 2024-09-20 17:25:21

    Jakie mądre wywody tej pani! Szkoda tylko, że jako jedna z wielu osób jedną grubą sprawę zamiotla pod dywan wyrządzając tym samym ogromną krzywdę dzieciom... Poczekamy, aż sprawa nabierze rozgłosu.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do