Fantastyczne miejsce na wypoczynek pod Kaliszem!

– Mogłoby wydawać się, że zakaz używania telefonu komórkowego przez młodzież na wakacyjnym obozie, to dla pomysłodawcy przysłowiowy strzał w kolano. Okazało się jednak, że nic bardziej mylnego – zarówno młodzież jak i rodzice z ogromnym zadowoleniem przyjęli i docenili „komórkowy reset” – ocenia Andrzej Kuświk, przedsiębiorca, właściciel klubu jeździeckiego, pasjonat i hodowca koni z podkaliskiej Wolicy

Ośrodek z Wolicy od wielu lat organizuje wakacyjne turnusy dla młodzieży, która pasjonuje się sportem jeździeckim. Jest jednym z nielicznych tego typu w kraju, dlatego też ściąga młodzież z całej Polski a nawet – świata. – Trafiają do nas głównie młodzi Polonusi – z Francji, Niemiec, Hiszpanii, ze Stanów Zjednoczonych, Kanady a nawet Australii, którzy w oryginalny sposób chcą spędzić wakacje a poza tym mieć okazję do szlifowania języka przodków. Chyba spełniamy te oczekiwania bo większość naszych podopiecznych wraca do Wolicy co roku. Doceniają kontakt z naturą, zwierzętami, otoczenie i warunki, jakie stworzyliśmy. A po eksperymencie z zakazem używania telefonów komórkowych również to, że budowane tradycyjnie relacje z rówieśnikami, to zupełnie inna jakość.  Na szczęście również rodzice przyjęli to ze zrozumieniem – śmieje się pomysłodawca.

Być jak Jan Kowalczyk
„Końskiego bakcyla” Andrzej Kuświk połknął prawie czterdzieści lat temu. – W rodzinie nie było tradycji jeździeckich więc nie jestem obciążony genetycznie. Zdecydował przypadek a właściwie transmisja z olimpiady w Moskwie w 1980 roku z zawodów skoków przez przeszkody w których po złoto sięgnął Jan Kowalczyk na „Artemorze”. Jego sukces spowodował, że w telewizji, zamiast transmisji meczów piłkarskich wolałem oglądać relacje z zawodów hippicznych. I marzyłem o karierze skoczka przez przeszkody – wspomina pan Andrzej.
Ze spełnieniem marzenia, gdzie warunkiem koniecznym jest posiadanie własnego rumaka, musiał jeszcze trochę poczekać. Udało się w latach 90. w tzw. wolnej Polsce. Biznesowe sukcesy sprawiły, że „dorobił się” własnego konia i z „kopyta” zajął sportem jeździeckim. Przez wiele lat był czynnym zawodnikiem, startował w barwach Łódzkiego Klubu Jeździeckiego pod okiem trenera Stanisława  Marchwickiego, wielokrotnego mistrza Polski. – Tam rozwijałem swoją pasję, tam zdobyłem licencję. Startowałem nie tylko w konkurencji skoków, ale również we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego oraz ujeżdżaniu – wymienia Andrzej Kuświk. Z sukcesami, czego ilustracją są liczne puchary, dyplomy i medale które, jak żartuje rozmówca, już nie mieszczą się w gablotach i szafach. – Ocierałem się o zawodowstwo – wyjaśnia, oceniając swój poziom zaawansowania w jeździeckim sporcie. – Osiągnięcie mistrzowskiego poziomu wymagałoby dużych wyrzeczeń – ogromnych nakładów finansowych, rezygnacji z pracy i całkowitego poświęcenia się pasji. Ja wybrałem kompromis – sport i biznes oraz pracę z młodzieżą – podkreśla i zwraca uwagę, że wielu młodych wychowanków klubu z Wolicy sięgało nawet po tytuły mistrzów kraju. – W tej grupie były również moje dzieci. Syn Jakub był dwukrotnym medalistą kraju, raz złotym i raz srebrnym w kategorii juniorów młodszych a córka Agata, jako 14-lata zdobyła złoty medal w kategorii juniorów młodszych a rok później medal brązowy.
Wyraźne zainteresowania hippiką zdradza również najmłodszy, kilkuletni Staś który, pozując do zdjęcia, ochoczo wdrapuje się na grzbiet kucyka o imieniu Frotka.

  – Hippika to sport, który z powodzeniem można uprawiać przez długie lata – twierdzi pan Andrzej podając przykład 67-letniego Japończyka, Hiroshi Haketsu, uczestnika olimpiady w Rio de Janeiro w konkurencji ujeżdżenia oraz 58-letniego Nicka Skeltona, złotego medalisty na tej samej olimpiadzie w skokach. Postacią wartą wzmianki jest również  Polak, generał Michał Gutowski, zastępca generała Stanisława Maczka, uczestnik bitwy pod Falaise, który zadziwiał umiejętnościami i kondycją jeszcze w wieku osiemdziesięciu kilku lat. – Po wojnie, był m.in. trenerem Kanadyjczyków i ojcem ich sukcesów. W latach 90. udzielał wywiadu polskim dziennikarzom i prezentował swoje umiejętności jeździeckie. Po wyczerpującej serii skoków na imponujących wysokościach przy fatalnej pogodzie, następnego dnia generał pojawił się w doskonałej kondycji na spotkaniu wbrew obawom żurnalistów, którzy bali się, że „zamęczyli seniora” – śmieje się pan Andrzej, który dodaje, że jeszcze trzy lata temu również był czynnym zawodnikiem.   

Pasja i biznes
Obecnie ośrodek z Wolicy jest jednym z kilku czołowych klubów jeździeckich w Polsce, który przygotowuje dzieci do pierwszych startów w zawodach rangi krajowej. – Pomimo, że zrzeszamy kilkudziesięciu zawodników i corocznie organizujemy zawody rangi ogólnopolskiej, nie korzystamy ze wsparcia sponsorów i jakiejkolwiek pomocy. Niestety, naszych wysiłków nie dostrzega również lokalny samorząd, dlatego nawet drogę dojazdową do ośrodka musimy remontować na własny koszt. Musimy być samowystarczalni – zaznacza rozmówca.
Istotne jest to, że rozbudowana infrastruktura ośrodka umożliwia uprawianie hippiki praktycznie przez cały rok – w terenie, na placu oraz w hali.
Oferty Wolicy dopełnia 10-pokojowy Hotel Stajnia Wolica z reprezentacyjną salą bankietową i konferencyjną umożliwiającą organizację przyjęć, wesel, komunii czy spotkań biznesowych, warsztatów i szkoleń.
Atutem ośrodka jest bardzo malownicze położenie, tuż obok terenów leśnych gminy, zaledwie kilka kilometrów od Kalisza.
– Nasi goście podkreślają, że Wolica to takie miejsce, które niejako łączy zalety i atrakcje miasta z walorami kontaktu z naturą – ciszą, spokojem i świeżym powietrzem – podkreśla miłośnik koni z Wolicy. (pp)