
Wczesnolistopadowe święta inspirują publicystów do skrobnięcia kilku słów o cmentarzach. Zatem i ja (uzurpator do miana publicysty) pozwolę sobie niniejszy historyczny felieton poświęcić kaliskim nekropoliom. Ponieważ jednak cmentarzom istniejącym poświęcono już sporo artykułów i ksiąg, ja pozwolę sobie powspominać te miejsca wiecznego spoczynku kaliszan, które już nie istnieją.
Najpierw jednak kilka słów o, jakby tu rzec, nieformalnych początkach obecnych cmentarzy. Większość z nich założono w wieku XIX (o podstawach tych decyzji – nieco niżej) ale pochówków na nich (lub w ich okolicach) dokonywano wcześniej. Ewidentnym przykładem jest cmentarz ewangelicki: nad jego bramą widnieje już przecież data 1689. I rzeczywiście – już wtedy na „luterskiej górce” grzebano luteran, kalwinów, braci polskich, braci czeskich i szkockich purytan. Pod nazwą umieszczoną także nad wejściem na cmentarz pojawia się on w 1689 r. w kronice kaliskiego klasztoru Franciszkanów. Od tego czasu nekropolia zapełniała się grobami, ciekawe, że chowano tu również włóczęgów i wędrownych aktorów (zwanych wówczas „ludzie w butach”). W drugiej poł. XVIII w. cmentarz uporządkowano i rozbudowano, a w 1790 r. powstał formalny dokument dotyczący cmentarza. O wcześniejszych, niż o tych z XIX w., pochówkach należałoby też mówić w przypadku dwóch pozostałych nekropolii rogatkowskich. A ściślej rzecz biorąc - pochyłych terenów znajdujących się dzisiaj przed obydwoma cmentarzami. Przeciw realizowanym tam „dzikim” pochówkom ostro protestowali ówcześni gestorzy tych terenów – wójt i proboszcz z Dobrzeca. Wtedy bowiem newralgiczny ów teren leżał na terenie wsi Dobrzec Mały a dobrzecka parafia była jeszcze rozleglejsza - sięgała… aż do Starego Miasta i Prosny. I dopiero w sierpniu 1786 r. reprezentanci kaliskich Macedończyków: Teodor i Leon Mikułowscy oraz Jan Koźmiński nabyli „[...] grunt własny i dziedziczny za gościńcem na Piaskach zwanym [...] wzdłuż od drogi idącej do miasteczka Ostrowa, który to teren władze miasta [...] wyżej wspomnianym religii greckiej obywatelom na cmentarz czyli pochowanie ciał w tej religii zmarłych prawem dziedzicznym, dają”. Kilkanaście lat później władze Kalisza zakupiły 4 morgi magdeburskie (tj. około 1 ha) piaszczystego wzgórza przy Trakcie Wrocławskim, sąsiadującego od wschodu z cmentarzem ewangelickim i położonego naprzeciw cmentarza „greko-orientalnego”. Prace niwelacyjne i porządkowe przeprowadzono w roku 1807 i 4 listopada cmentarz poświęcili kaliscy reformaci. Początkowo kaliszanie wzbraniali się przed psim pochowaniem w polu bliskich a nie w cieniu swojego kościoła, ale opór ten stopniowo, po trosze dyplomatycznie, przełamano. I w ten sposób rogatkowskie nekropolie, już formalnie, zaczęły litościwie przytulać kolejne pokolenia zacnych i mniej zacnych kaliszan. W międzyczasie cmentarze ewangelicki i katolicki powiększały zresztą swą powierzchnię, w przypadku tego drugiego należy także pamiętać o znajdującym się za jego zachodnim murem terenie o powierzchni 1120 metrów kwadratowych, na którym grzebano zmarłych w wyniku epidemii cholery w 1852 r. i jeszcze przez kilkadziesiąt lat później. „Cholerynka” formalnie nie była „używana” od 1880 r. choć nekropolii nie zlikwidowano od razu i nawet jeszcze w międzywojniu dokonano reparacji jej drucianego parkanu. Dzisiaj miejsce po cmentarzu symbolizuje krzyż, znajdujący się tuż obok bloku i przedszkola przy ulicy Cmentarnej.
Skoro o pochówkach zmarłych w wyniku „morowego powietrza” mowa, podobne historie działy się także na Tyńcu. W czerwcu 1882 r. dozór kościelny połączonych kaliskich parafii katolickich postanowił utworzyć nowy cmentarz. Ale tak naprawdę ten istniał już wcześniej, jako miejsce pochówku (zauważmy, że też na peryferiach miasta) ofiar zarazy od 1852 r. Oficjalnie jednak nekropolia, na podstawie wytyczonego planu geometry Kleszczyńskiego, powstał w 1885 r. Utarło się wówczas, że na przepełnionej już (a przecież minęło niespełna 75 lat - … „ludzie tak prędko umierają”) Rogatce chowała się „elita”, a na cmentarzu tynieckim grzebano ludzi ubogich. Nekropolia tyniecka była ostatnim cmentarzem powstałym w Kaliszu przed 1914 r. i bodaj jedynym udostępnionym Polakom w czasie II wojny. Równie zawiłe są najwcześniejsze dzieje cmentarza na Majkowie. Mniej więcej od początku lat 30. XIX w. rozpoczęto na wzgórzu majkowskim (na którym już w epoce brązu mieściło się ciałopalne cmentarzysko) chować zmarłych żołnierzy rosyjskich niższych stopniem (dla kadry oficerskiej „zarezerwowano” cmentarz prawosławny przy Rogatce). Z dokumentów wynika, że majkowski cmentarz formalnie założony został w 1883 r., choć jest i źródło, które podaje datę 1843. A żeby było ciekawej - przy wejściu umieszczono datę 1876. Być może wynika to z faktu, ze sporne sprawy własnościowe z dziedzicami Majkowa - Karśnickimi władze carskie uregulowały dopiero w latach 70. XIX w. W roku 1912 Rosjanie cmentarz powiększyli i najprawdopodobniej w tym okresie wznieśli istniejącą do dziś kaplicę. Po wybuchu I wojny opiekę nad nekropolią przejęli Niemcy. W nowej części utworzyli oni cmentarz, na którym przez całą wojnę grzebano poległych i zmarłych żołnierzy różnych narodowości i wyznań, walczących nieraz przeciw sobie: niemieckich, rosyjskich z formacji bolszewickich, ukraińskich, także Polaków. Wtedy właśnie Niemcy nazwali go żołnierskim i wystawili obelisk z napisem Pro Patria. A po wojnie na cmentarzu zaczęto chować, z uwagi na przepełnienie cmentarza przy Rogatce, niemal wszystkich „cywilnych” prawosławnych mieszkańców Kalisza. Pojawiły się również mogiły kaliszan innego niż prawosławne wyznanie, powstała też rozległa kwatera poległych i zmarłych Strzelców Kaniowskich.
Najbardziej przejrzyste są natomiast okoliczności założenia cmentarza parafialnego przy Częstochowskiej. Powstał on w 1913 r., kiedy mały cmentarz znajdujący się przy kościele św. Gotarda nie mógł już „pomieścić” zmarłych parafian. Rada parafialna zakupiła wówczas grunt od Jana Delebisa – właściciela pola w ówczesnej, przylegającej do Rypinka, wsi Zagórzynek (stąd potoczna nazwa cmentarza). Właściciel pozostawił sobie skromna parcelkę przy ulicy, po śmierci został pochowany na „swoim” cmentarzu a wkrótce niewielki stosunkowo teren zaczął się zapełniać kolejnymi mogiłami. Opisanych wyżej „falstartów” próżno by też szukać na przykościelnym cmentarzu dobrzeckim, choć przecież pierwszy kościół pobudowano tam w nieco innym miejscu.
Miejsce przeznaczone na materiał o nekropoliach, których już nie ma prawie się wyczerpuje a autor – gaduła jeszcze o nich niemal nie wspomniał. Zatem ad rem. Najstarsze z nich (mówimy o czasach nowożytnych) znajdowały się przy świątyniach - w grodzie i osad przygrodowych w dzielnicy Stare Miasto. Wcześniej (VI – VIII w.) na tych terenach istniało pogańskie cmentarzysko ciałopalne i przynajmniej jeden kamienny kurhan (symbolicznie obecnie w grodzisku odtworzony). Archeolodzy odkryli także późniejsze (XI – XIII w.) pochówki szkieletowe przy grodowej kolegiacie. Dosłownie przy niej – woda deszczowa spływająca po ścianach świątyni i ściekająca w ziemię miała (jak wierzono) pomóc „obmytym” w ten sposób zmarłym odkupić doczesne grzechy. Cmentarz znajdował się również na podgrodziu przy kościele św. Wojciecha (w ubiegłym roku archeolodzy odkryli jego ślady) a także, prawdopodobnie, przy kościele NMP na Starym Mieście i przy świątyni św. Gotarda na Rypinku.
Zwyczaj organizowania cmentarzy przykościelnych przeniósł się także do miasta lokacyjnego. Nekropolie istniały praktycznie przy wszystkich powstających kościołach – od franciszkańskiego, św. Mikołaja i Wniebowzięcia NMP., aż po cmentarz przy świątyni reformackiej przed Rogatką czy wspomniany przy kościele św. Gotarda. Potrafimy je zlokalizować, mimo że obecnie te tereny zmieniły przeznaczenie. Ale przecież małe cmentarze funkcjonowały (niektóre aż do XVIII w.) również przy, równie niewielkich, świątyniach, które podzieliły los swoich nekropolii i już nie istnieją. I tak deski ze zniszczonego zębem czasu (i powodziami) kościółka św. Jakuba w pobliżu Nowego Rynku służą najpierw do uszczelnienia ogrodzenia przykościelnego cmentarzyka, a gdy kilkanaście lat później ten podzielił los kaplicy, robotnicy budowlani „za kilkanaście groszy sprzedają je handlarzom z fabryk”. Duży cmentarz istniał również przy kościele św. Walentego na Przedmieściu Stawiszyńskim, mniejszy przy szpitalnym kościele św. Ducha (obecny narożnik Pl. Kilińskiego i Babinej). I w tych przypadkach dzieło zniszczenia dokonały głównie powodziowe fale. Chociaż na cmentarzu przy kościele św. Walentego, jak i przyrogatkowskim cmentarzu przy kościółku św. Trójcy (a więc vis á vis reformatów) pochówki w mieście odbywały się najdłużej (do 1807). Ale XIX-wieczne przepisy sanitarne były jednoznaczne – przykościelne cmentarze musiały zniknąć a w zamian należało tworzyć cmentarze za rogatkami miasta. A że u nas po dwóch wiekach znalazły się one niemal w centrum – to już inna sprawa.
Ostatnim zlikwidowanym kaliskim cmentarzem jest żydowski kirchol przy Nowym Świecie. W roku 1285 r. Przemysł II zatwierdził sprzedaż części gruntu na Rypinku z przeznaczeniem na założenie cmentarza. Dwa lata później kaliski kahał wziął w dzierżawę (płacąc ją szafranem i pieprzem) kolejny fragment terenu na wzgórzu, na granicy wsi Dobrzec i Rypinek, poszerzając obszar nekropolii. Istniała ona do II wojny, (choć, ze względu na przepełnienie pochówków dokonywano… wielowarstwowo), zniszczona całkowicie przez Niemców. I tylko część macew trafiła (po wydobyciu ich z kanału Rypinkowskiego) na nowy cmentarz żydowski przy Podmiejskiej.
Obecnie w Kaliszu jest jedenaście cmentarzy – spróbuj Sz. Czytelniku je sobie, w ramach pracy domowej, policzyć.
Piotr Sobolewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Autor nie wspomniał o istniejącym w czasie II wojny światowej i kilkanaście lat po niej cmentarzu w miejscowości Lis. Żyją jeszcze ludzie, którzy ten cmentarz pamiętają. To miejsce pochówku zmarłych w czasie wojny (Niemcy zakazali pochówków przy Częstochowskiej). Po wojnie chowano tam, a nawet rozstrzeliwano, przeciwników ustroju. Cmentarz zlikwidowano, zwłoki ekshumowano i przeniesiono na cmentarz przy Częstochowskiej. Czy wszystkie ?