Reklama

Nordic walking... na zdrowie

04/02/2023 06:00

Pasja do chodzenia z kijkami wyleczyła go z ciężkiej kontuzji kręgosłupa

W ubiegłym roku przeszedł ponad 1900 kilometrów. Brał udział w licznych zawodach w kraju i zagranicą, zawsze plasując się w czołówce. Aktualnie w Lidze Światowej, w swojej kategorii wiekowej zajmuje drugie miejsce a w Pucharze Świata – pierwsze. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze dwa lata temu przeszedł ciężką operację kręgosłupa a perspektywa spędzenia reszty życia na wózku inwalidzkim była bardzo realna. – Wyleczył mnie upór i pasja do nordic walking – przyznaje 

 Sportem zajmował się od zawsze. – Jako młody człowiek amatorsko grałem w piłkę nożną. Potem, kiedy  zacząłem nieco przybierać na wadze, zainteresowałem się jazdą na rowerze. Do czasu. Po kilku latach zaczęły się problemy – bóle kręgosłupa. Z początku nie traktowałem ich poważnie, ratowałem się środkami przeciwbólowymi. Ale po czasie pojawiło się niepokojące mrowienie w nogach. Lekarz – chirurg nie miał wątpliwości. Ból kręgosłupa spowodowany jest uciskiem dysku na rdzeń kręgowy i operacja jest konieczna. Z  początku odwlekałem decyzję o poddaniu się zabiegowi, ale w końcu mój stan na tyle się pogorszył, że nie było innego wyjścia, jak operacja. Ostatnie  trzy dni przed zabiegiem nie byłem już w stanie zrobić kroku –  przyznaje Karol Abel.
Obawiał się zabiegu. Zadawał sobie pytanie, czy były piłkarz, rowerzysta długodystansowy będzie jeszcze w stanie wsiąść na rower szosowy czy też resztę życia spędzi... na wózku inwalidzkim. 
Byłem jednak zdeterminowany, że jeśli los sprawi, że będzie to wózek inwalidzki, to na pewno sportowy bo nie wyobrażałem siebie na kanapie z pilotem do telewizora w ręku – śmieje się pan Karol. 
Okazało się, że los był dla niego łaskawy. – Już kilka godzin po operacji, nieświadomy ewentualnych konsekwencji, wstałem z fotela i bez niczyjej pomocy poszedłem do toalety, czym w osłupienie i przerażenie wprawiłem personel medyczny na oddziale kaliskiego szpitala. Usłyszałem, że jestem szalony. To rzeczywiście było nierozsądne ale poddając się rehabilitacji zastanawiałem się między innymi – kiedy będę mógł wreszcie wsiąść na rower. „Przynajmniej przez dwa lata niech pan zapomni o jakimkolwiek rowerze” – chłodził moją gorącą głowę chirurg. 

Jak nie rower, to co?
Po operacji, powrót do zdrowia pana Karola dokonywał się nadspodziewanie szybko. Między innymi dzięki podpatrywaniu metod stosowanych przez zawodowych sportowców po ciężkich kontuzjach ale głównie za sprawą znakomitej rehabilitacji oraz własnemu uporowi i... niesubordynacji. – Kiedy moja rehabilitantka, pani Kasia Gajda, pozwalała mi na zrobienie dwukilometrowego spaceru, ja robiłem cztery. A jak miałem pozwolenie na pięć kilometrów, robiłem dziesięć. I tak dalej. Odczuwałem niesamowity ból, ale szedłem. Po pół roku od operacji zrobiłem dystans maratonu, 42 kilometry. Aż kiedyś, podczas rajdu rowerowego w Śremie, podszedł do mnie kolega, Maciej Hryncewicz i spytał: „Karol, a dlaczego ty nie chodzisz z kijkami, szybciej dojdziesz do zdrowia” – zaproponował. „Chyba żartujesz! Ja miałbym uprawiać sport dla emerytów!?” 

Niekoniecznie dla emerytów
Jednak mimo początkowego oporu, ziarno zakiełkowało w głowie pana Karola. – Poszedłem na spotkanie ale oświadczyłem, że „ja tylko na chwilę”. I ta chwila trwa do dzisiaj. Połknąłem bakcyla – przyznaje z uśmiechem.
Od dwóch lat, czyli od operacji, codziennie pieszo pokonuje kilku, kilkunastokilometrowe dystanse. Co prawda na rower również wsiadał ale już z mniejszym zaangażowaniem. Coraz bardziej kręciły go „kijki”. – Po kilku treningach dostrzeżono we mnie potencjał i zaproponowano udział w profesjonalnych zawodach nordic walking w Pleszewie. I okazało się, że swojej grupie wiekowej, na dystansie 10 kilometrów, byłem drugi – wspomina.
Postanowił podnieść sobie poprzeczkę i rozpoczął treningi na dystansie 21 kilometrów. Zawody w podpoznańskim Czerwonaku pokazały, że popracował solidnie – w grupie wiekowej 50 Plus znów był najlepszy w kraju, choć przyznaje, że wcześniej zależało mu jedynie na ukończeniu zawodów.
Następnym celem ambitnego „chodziarza” było zdobycie Korony Zachodu – medali za udział w zawodach odbywających się w kilku miejscowościach zachodniej Polski. – Obiecałem sobie, że muszę mieć wszystkie, bez względu na zajmowane miejsca. Ale i tym razem tak się jakoś składało, że zawsze plasowałem się w czołówkach zawodów, nawet w kategoriach open. Ja, osoba niepełnosprawna, z powodzeniem walczyłem z pełnosprawnymi – śmieje się Karol Abel. – Brałem też udział w mistrzostwach świata w Choczewie, choć 19-ty w grupie wiekowej. Jednak było warto.
Nie dość mu było sukcesów na krajowym podwórku, postanowił rywalizować w międzynarodowym towarzystwie – w Pucharze Świata i Lidze Narodów. I też z powodzeniem.

Choćby na kolanach...
W ubiegłym roku wziął udział w Mistrzostwach Starego Kontynentu, w słowackim Strbske Pleso w Tatrach Wysokich. – Wiedziałem, że trasa jest bardzo trudna. Dzień przed zawodami można było ją przejść i sprawdzić. Ci, którzy ją znają, wiedzą, że najtrudniejszy jest piąty kilometr – niezwykle strome podejście nazywane „rzeźnią” lub „piekłem”. Gdybym dzień wcześniej wiedział jaki to stopień trudności, być może bym się nie zdecydował. Poszedłem jednak, choć na ostatnim okrążeniu brały mnie tak potworne skurcze, że aż jeden z sędziów zainteresował się i spytał, czy nie potrzebuję pomocy. Postanowiłem jednak, że choćbym miał iść na kolanach, to dojdę. I doszedłem. Byłem z tego tytułu przeszczęśliwy – przyznaje z uśmiechem pan Karol i dodaje, że na ubiegłorocznych mistrzostwach Polski, edycji Korony Zachodu w swojej grupie wiekowej, zdobył... wicemistrzostwo kraju.

Nie wystarczy wziąć kijki do rąk...
Na pozór, uprawianie nordic walking wydaje się banalnie proste – wystarczy włożyć sportowe ubranie, wygodne buty, kijki do rąk i... w drogę. – Nic bardziej mylnego. Nie mając podstawowej wiedzy na ten temat można zrobić sobie więcej szkody niż pożytku. Dlatego osobom zainteresowanym uprawianiem nordic walking doradzam konsultacje z profesjonalistami. Podstawową wiedzę na ten temat można z pewnością uzyskać w KNT czyli Kalisia Nordic Team, który zrzesza już prawie setkę entuzjastów tej dyscypliny z Kalisza – zachęca pan Karol. 
Jednocześnie pragnie podziękować osobom i firmom, które wspierają go materialnie, aby mógł nadal realizować swoją pasję. – Chciałbym bardzo serdecznie podziękować firmom: SEBMARK Sebastian Sowiński, FLORIAN, NEW ART, IMP Rowery, Piotr Dominiak blacharstwo pojazdowe, Pilwex oraz pani Agnieszce Karwasińskiej za serce i pomoc, jaką mi okazują – podkreśla kaliszanin. Przyznaje, że w tym roku marzy mu się wyjazd do Włoch na Puchar Świata ale bez pomocy sponsorów nie będzie to możliwe.
– Chciałbym też bardzo podziękować mojej żonie za wytrwałość, wyrozumienie oraz wsparcie – dodaje.
Zainteresowanym  uprawianiem nordic walking podajemy kontakt do Kalisia Nordic Team: tel. 601 630 140 (prezes Artur Raczyński). (pp)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do