Reklama

Ormiański ród w podkaliskiej wsi

17/07/2022 06:00

Jedna z kartek tego tygodniowego „Kalendarium Życia Kalisza” mówi o przyjściu na świat kolejnego przedstawiciela Kreczunowiczów – rodu o długiej, nieco tajemniczej i egzotycznej, a jednocześnie bogatej w chwalebności, historii. I choć o ostatnich właścicielach Kościelnej Wsi pisał już ponad osiem lat temu na łamach „Życia Kalisza” Mateusz Halak (posiłkując się cennymi informacjami miejscowej nauczycielki i regionalistki – a wówczas także opiekunki szkolnego koła PTTK – pani Barbary Wiktorowicz) – ale było to „dwie olimpiady” temu, krąg czytelników „Życia..” zapewne nieco się zmienił, zatem pozwolę sobie tamten temat, w nieco innej formie, twórczo niniejszym ponownie rozwinąć.   

  Ród Kreczunowiczów pochodził prawdopodobnie od krzyżowców ormiańskich z Małej Armenii. Jego protoplastą był Kreczun (Krzeczun), które to imię oznacza… „Boże Narodzenie”. Stamtąd zostali wyparci na Cypr a następnie trafili do  Rzeczpospolitej, która była wówczas – o jakiż to powód do dumy – „ostoją tolerancji”. Kreczunowicze na kresach polskich sprawowali wiele ważnych urzędów. Dość wskazać tutaj Kirkora który piastował funkcję wójta Stanisławowa (wówczas miasta polskich kresów – dziś, jako Iwano Frankowsk,  na terytorium zachodniej Ukrainy), drugim z miast tego regionu, w którym żyli Kreczunowicze był wówczas „najsilniejszy bastion przedmurza chrześcijaństwa” a dziś miasto partnerskie Kalisza – Kamieniec Podolski. Ciekawe, (taki żarcik) czy spotkał tam wówczas pana Wołodyjowskiego? W odróżnieniu od niego nie zginął jednak w murach zamkowych (ciągle „jadę Sienkiewiczem”, bo „prawdziwy” choć spiżowy pan rotmistrz Jerzy Wołodyjowski herbu Korczak siedzi sobie do dzisiaj na jednej z kamienieckich ławeczek), za to brał później udział w dwóch wielkich kampaniach wojennych – zwycięskiej dla Polaków bitwie pod Wiedniem w 1683 r. oraz w – mniej udanej z punku widzenia polskich interesów – bitwie połtawskiej z roku 1709 jako stronnik Potockich. Kreczunowicz – o czym za chwilę – uczestniczył też w bitwie  stoczonej w 1706 r. na polach miedzy Kaliszem, Dobrzecem i … Kościelną Wsią.

  Kolejne pokolenia rodziny wykazywały się już raczej bardziej jako ziemianie. Następny z Kreczunów, Grzegorz II i Jan Chrzciciel kolejno gospodarzyli majątkiem Olejowa na Kresach Wschodnich. Z tego powodu przydomkiem Ab Olejowa  – usankcjonowanym formalnym dokumentem – nazywano kolejnych Kreczunowiczów. Na przełomie XVIII i XIX w. rozeszli się oni w różne strony Rzeczypospolitej (choć akurat mniej więcej wtedy tą – niestety – właśnie wymazywano z map Europy).  Za założyciela gałęzi kaliskiej uważa się Grzegorza III, trzeciego (obok Krzysztofa i Waleriana) syna Jana Chrzciciela. Z wykształcenia był prawnikiem ale oto przeżył wielce romantyczny epizod – w 1815 w pojedynku o piękną Manuelę de Bosse, zabił rywala i z wybranką musiał uciekać do Królestwa Polskiego, gdzie się pobrali. W 1840 r. przyznano mu nowe szlachectwo Królestwa Polskiego. Ponoć w akcie żalu za grzechy młodości, najstarszego syna Marcina przeznaczył do stanu duchownego, młodszy Bolesław wybrał karierę wojskową, najmłodszy Ignacy poszedł w ślady ojca i został prawnikiem. „Po drodze” był jeszcze Józef, który wybrał życie ziemianina  i to właśnie dla niego, krewki (w młodości) papa, który był już wówczas sędzią Sądu Najwyższego i dorobił się sporego majątku, zakupił w 1862 r. majątek ziemski w Kościelnej Wsi. Być może wybór tej podkaliskiej miejscowości wynikał z sentymentalnego nieco faktu, że półtora wieku wcześniej jego pradziad brał tu udział we wspomnianej bitwie stoczonej – w ramach wojny północnej – przez zwolenników dwóch pretendentów do polskiej korony: Augusta Sasa i Stanisława Leszczyńskiego (po stronie akurat wtedy przegranych stronników „Lasa”) a może też fakt, że znalazł tu dogodne warunki dla działalności, którą od kilku już młodszych pokoleń Kreczunowicze się zajmowali – czyli rolnictwa – a zwłaszcza – hodowli koni. I tak Józef i Anna z Karłowskich zostali pierwszymi dziedzicami majątku Kościelna Wieś. Ich pierworodny syn Narcyz wzniósł istniejący do dzisiaj dwór, pojawiły się zabudowania gospodarcze – stodoły, kuźnia, stajnia i spichlerz. Narcyz przyczynił się też do rozwoju tej miejscowości. Na początku XIX w. wieś zamieszkiwały 802 osoby w 99 domach, pół wieku później liczba mieszkańców wynosiła już  1129 mieszkańców, którzy zamieszkiwali 188 domów (zauważmy: dwa razy tyle co onegdaj – cóż za poprawa komfortu życia). Sam majątek Kreczunowiczów – oprócz Narcyza i jego żony Leokadii zarządzali nim jego siostra  Kazimiera i brat Józef – liczył wówczas ponad 740 hektarów. Można spekulować, czy kolejni dziedzice Kościelnej Wsi byli dobrymi gospodarzami – tezie tej mogłoby zaprzeczyć stopniowe „odchudzanie” majątku. Jeszcze za „panowania” Narcyza sprzedano sporą część ziemi a po jego śmierci (sierpień 1917 r.) folwark odziedziczył jego syn Ludwik Zefiryn, który administrowanie majątkiem oddał w zarząd Ignacemu Łaszczyńskiemu. Kolejne hektary trafiły do Stacji Doświadczalnej Oceny Odmian, Państwowego Banku Rolnego i do Skarbu Państwa (czyżby niespłacone długi? – zapis oficjalny jest dość enigmatyczny: nieruchomość ziemska, podlegająca wykupowi przymusowemu, w związku z reformą rolną).  Ale z drugiej strony – może właśnie dzięki panu zarządcy – w majątku liczącym nieco ponad 100 ha wciąż uprawiano pszenicę, żyto, owies, jęczmień, łubin, ziemniaki, buraki cukrowe, len, seradelę i inne rośliny a w oborze (obecnie siedziba Ochotniczej Straży, której pierwszym prezesem był… Narcyz Kreczunowicz)) porykiwało 72 sztuk bydła i 600 owiec i  – last but not least – 68 koni (część ras szlachetnych). Poza tym nie można zapominać, że rodzina posiadała także trzy inne folwarki: Złotniki Małe, Góry i Górki. 

  Ostatnim właścicielem majątku był, urodzony w 1913 r., Józef Marian Kreczunowicz jeden z siedmiorga dzieci Zefiryna i Stefani Marii z Chrzanowskich. Dożył on czasu, kiedy w 1939 r. z majątku usunęli Kreczunowiczów Niemcy a po 1945 r. nie pozwoliła im już wrócić nowa ludowa władza. Wspomniani na wstępie zacni autorzy artykułu o Kreczunowiczach sprzed kilku lat natrafili na współczesny ślad potomka kaliskiej linii rodziny, który mieszkał w Wielkiej Brytanii. Powierzył on opiekę nad rodzinnym grobowcem Kreczunowiczów jednej z miejscowych rodzin, choć wydaje mi się, że bez pomocy (i środków) fachowych służb lub stosownych władz przyszłość tego obiektu nie rysuje się w różowych barwach (co najwyżej w jaskrawych olejach, jakimi obecnie „przyozdobiono” kaplicę).   

  Medalu „Europa Nostra” (za utrzymywanie i restaurację obiektów kulturowych) nie dostanie też chyba dwór Kreczunowiczów w Kościelnej Wsi. Nie bardzo spisał się już chyba projektant tego murowanego obiektu w XIX w., sylwetce obiektu nie przysłużyła się też jego przebudowa w 1920 r. Daleko mu do klasycznej postaci „dworu polskiego” choć o próbach nawiązania do niej świadczą  klasyczna fasada, kolumnowy portyk, wysoki, mansardowy dach i owalny podjazd. Ciekawiej robi się z tyłu obiektu – fasada jest również zaopatrzona w cztery kolumny, spomiędzy których trzeba zerknąć na – zaprojektowany jeszcze przed 1914 r. przez Narcyza i jego żonę – ogród i dalej – na rozległą panoramę pradoliny Prosny. (Taka sama uczta dla oczu czeka nas kiedy pofatygujemy się za znajdujący się za cmentarzem plac zabaw, podejdziemy kawałek w stronę lasu  i popatrzymy w kierunku Prosny i Dębniałek). Uduchowieni tymi widokami możemy – na godne zwieńczenie naszej wycieczki – przejść do znajdującego się obok jednego z cenniejszych zabytków okolicy – kościoła pw. św. Wawrzyńca. Posiada on jeszcze romański rodowód – romańskie fundamenty i fragmenty ścian. Jest rówieśny, a nawet bodaj nieco starszy, niż kaliska kolegiata z Zawodzia, więcej o nim obiecuję napisać za dwa tygodnie. Zapewne dawniej przechodziły do niego (idąc obok nieistniejącego już dziś klasztoru – najpierw norbertańskiego a następnie benedyktyńskiego) na codzienną modlitwę kolejne pokolenia bohaterów dzisiejszego opowiadania.

  Wypad do Kościelnej Wsi możemy dobrze wspominać także dzięki atrakcyjnym szlakom prowadzącym z Kalisza do tej nieodległej przecież wioski. Rowerzyści pojadą tam (bezpiecznie)  najpierw ścieżką rowerową prowadzącą skarpą wzdłuż Poznańskiej a następnie, po przedostaniu się na drugą stronę krajówki, obok osiedla Panorama na Złotych Łąkach i – jakby stworzoną dla nich – uliczką Poligonową wśród pól i łąk (nazwa osiedla zobowiązuje) dotrą do skrzyżowania we wsi. Natomiast piechurzy dotuptają tam niebieskim znakowanym szlakiem, prowadzącym z kolei „dołem”, przez osiedle Ogrody wzdłuż Prosny, z tyłu cmentarza i leśnym duktem. Nie można wykluczyć, że tymi szlakami przed wiekiem wędrowali (choćby konno – z tym „środkiem lokomocji” nie mieli przecież kłopotów) dawni dziedzice majątku w Kościelnej Wsi. Tak czy siak – trzeba się koniecznie tam wybrać – póki wakacje i lato w pełni.

Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do