
Drogocenne, jedwabne, przetykane złotymi i srebrnymi nićmi albo tańsze, pośledniejsze, choć zawsze paradne. Pasy kontuszowe wrosły w tradycję polską. Kalisz ma ich kilka w swoich zbiorach, nie tylko tkanych, ale także namalowanych. Każdy opowiada inną historię
Gdy w 1909 r. Włodzimierz Przerwa–Tetmajer kładł polichromię kaplicy Polskiej w kaliskiej świątyni św. Mikołaja, pasy kontuszowe należały już do przeszłości – tej najwspanialszej. Potomnym żyjącym pod zaborami czasy sarmatyzmu jawiły się przede wszystkim jako synonim wielkości, wolności i chwały polskiego oręża. Tak oto pas kontuszowy, obowiązkowy element stroju polskiego szlachcica, stał się znakiem, kluczem do tajemnicy historii.
Opasany ołtarz
Tetmajerowskie freski w kaplicy Matki Boskiej Pocieszenia, jak brzmi jej wezwanie, miały z założenia służyć patriotom. Wprawdzie proboszcz parafii św. Mikołaja, ks. Jan Sobczyński, inicjator i zleceniodawca malowideł, nie mógł tej idei wyrazić wprost, ale zdolnemu krakowskiemu artyście, autorowi polichromii w kaplicy królowej Zofii na Wawelu nie były potrzebne szczególnych podpowiedzi. Jeśli kapłan cieszący się uznaniem niepospolitego kolekcjonera dzieł sztuki i opiekuna zabytków, zażyczył sobie, aby na ścianach Maryjnej kaplicy wymalować przedstawicieli wszystkich stanów, to jasne stawały się także intencje. Tym samym Tetmajer dostał przyzwolenie na połączenie wątków religijnych z patriotycznymi.
Jak tego dokonał? Na trzech ścianach wokół ołtarza umieścił sceny odnoszące do przeszłości Polski oraz pogrążonej w letargu teraźniejszości, a na sklepieniu obok Boga Ojca i Chrystusa pokazał polskich świętych. Obrazy – choć nadzwyczajne ciekawe jako wytwór epoki – dzisiaj mogą się wydać po młodopolsku przegadane, bo tyle na nich postaci, historycznych i współczesnych malarzowi, tyle ludowości, smętku i legend. W tym natłoku motywów pojawia się jeden bardzo czytelny: pas kontuszowy. Przeważnie zwraca się uwagę na strój księdza widocznego na fresku po prawej stronie od wejścia. Kapłana, w którym należy się dopatrywać portretu samego zleceniodawcy, wyróżnia jasny ornat w charakterystyczne poprzeczne paski w różowo–czerwonej barwie. Wzór przypominający „zamazy”, jakie uczniowie czasami zostawiają w zeszytach, może umknąć uwadze. Tymczasem to właśnie one podpowiadają, że ornat nie jest zwyczajny. Ksiądz wznoszący ręce w błagalnym geście ku Maryi został zaprezentowany w ornacie zdobionym pasem kontuszowym. Owe poprzeczne paski widoczne na malowidle w języku fachowców nazywają się półkami i są podstawowym elementem wzorów tkanych pasów. Półki wypełniają motywy kwiatowe bądź geometryczne, co Tetmajerowi trudno było pokazać na ściennym fresku. Nie o szczegół zresztą chodziło. Na początku XX w., kiedy polichromie w kaliskim kościele powstawały, tradycje szlacheckie były jeszcze na tyle żywe, że wszelkie aluzje do tamtej przeszłości, były bez trudności odczytywane. Tym bardziej w wystroju kaplicy, na której ścianach pojawia się fryz złożony z polskich orłów.
Nie dosyć na tym. Pas kontuszowy odbija się echem także w niezwykłej kompozycji nad ołtarzową częścią kaplicy. W przeciwieństwie do narracyjnego ścisku całości tutaj panuje uroczysty spokój: ponad ołtarzem artysta przerzucił szeroki, szaro–srebrny pas wypełniony głowami serafinów. Jego brzegi wykańcza kwietna bordiura, tak jak w tkanych opracowaniach wymagano. Analogia w tym przypadku jest czytelna, choć oryginalnie poprowadzona. Sarmackie tradycje doczekały się w Tetmajerowskim spojrzeniu wyjątkowego splendoru.
Persjarnie
Zanim pas trafił na kaliskie sklepienie przeszedł długą, egzotyczną drogę. Do polskich dworów zawitał już w XVI w. za pośrednictwem tureckich Ormian, którzy rozpoczęli sprowadzać ten towar z Persji do Rzeczpospolitej. Przez kolejny wiek handel z polską szlachtą kwitł w najlepsze; wytwarzane z drogocennych materiałów pasy, znak przynależności klasowej i powodzenia, stały się powszechnie pożądane. W końcu wytwórnie, zwane persjarniami, zaczęły działać w samej Koronie i na Litwie. Do ich rozkwitu przyczynił się upadek wschodnich pracowni spowodowany najazdem Afganów. Pierwsze warsztaty zostały otwarte w dobrach Radziwiłłów, wśród nich słynny Słuck (dawne województwo nowogródzkie, obecnie Białoruś; do dzisiaj pas słucki potocznie jest uznawany za synonim kontuszowego). Do znanych ośrodków z czasem dołączyły Grodno, Kobyłki pod Warszawą oraz sama stolica. Z nimi wiążą się dzieje kolejnych kaliskich zabytków.
FS jak…
Gdzie jeszcze szukać pasów kontuszowych? Nadal w kościołach. Do świątyń trafiały one jako wota składane przez wiernych wyznawców w kontuszach. Jedwabne, nierzadko przetykane złotymi i srebrnymi nićmi, rzeczywiście stanowiły cenne dary. Prawdopodobnie taką drogą został przekazany kolegiacie NMP – Bazylice św. Józefa osiemnastowieczny pas z dyskretną sygnaturą wplecioną w ornament „FS”. Podobna pojawia się na tkanym zabytku z kościoła poreformackiego (przy rogatce). Za tym oryginalnym podpisem kryje się jedna z ważniejszych postaci w historii polskich pasów.
Franciszek Selimand był Francuzem. Pochodził z Lyonu, centrum produkcji jedwabniczej. Swoją karierę na naszych ziemiach rozpoczynał w Grodnie. Tutejsza fabryka jako pierwsza – do czego w dużej mierze przyczyniły się sugestie Stanisława Augusta Poniatowskiego – zaczęła wytwarzać pasy z motywami zachodnich (nowoczesnych) ornamentów. W zamierzeniu miał to być dyskretny sposób na zmianę gustów szlachty przywiązanej do sarmackości. Kolejne rozbiory przekreśliły nie tylko te plany. Udało się natomiast dodać nowy, ciekawy wątek w historii polskich persjarni: wschodnie w swojej tradycji, koncepcji i podstawowych motywach pasy doczekały się nowej, lżejszej redakcji. Zmiany te są wiązane przede wszystkim z nazwiskiem Franciszka Selimanda. Od 1778 r. artysta rzemieślnik pracował w Kobyłkach pod Warszawą. Zawarł tutaj spółkę z przedsiębiorcą Szczepanem Filsjeanem, dzierżawcą, a następnie właścicielem miejscowej persjarni. Franciszek został artystycznym i technicznym kierownikiem „kompanii fabrycznej”, Szczepan zajął się sprzedażą. W tym czasie swoje wyroby Francuz zaczął podpisywać charakterystyczną sygnaturą – litery FS są położone poziomo przy bordiurze, właśnie tak jak widać to na kaliskich przykładach (patrz fotografie).
Kiedy po dziewięciu latach współpracy panowie się rozstali, produkty wytwórni zaczęły nosić inną sygnaturę: „S. Filsjean, Kobyłka”. Jeden z takich pasów przechowuje kaliskie muzeum. Na co dzień jest on eksponowany w gablocie stałej wystawy historycznej.
Szczepan, który poprowadził swoich pracowników przeciwko taborowi kozackiemu, zginął w 1794 r. w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej. Wtedy też przestała istnieć jego fabryka.
Zachowane prace rzemieślników persjarni, raczej rzadziej niż częściej, wydobywają ich postacie z niebytu.
Do Józefa po szlachecku
Od XVII stulecia pasy stały się obowiązkowym elementem ubioru polskiego. Wraz z żupanem i kontuszem tak mocno wrosły w szlachectwo, że wiek później, gdy Polska zaczęła tonąć, zyskały wartość znaku rozpoznawczego dla konfederatów barskich, zwolenników sarmatyzmu i obywatelskich swobód. Stanisław August, gorący propagator oświeceniowych prądów, przeciwnie – zawsze nosił się z europejska. Coś z tej różnicy poglądów przebija także na znanym obrazie z kaliskiej kolegiaty „Suplikacje do św. Józefa”. Obok modnie ubranych, upozowanych na lalki z dziecięcego teatrzyku króla i dam stoi dumny pan w kontuszu z herbem Kalisza przy stopach (prezydent miasta?). Na jego wypiętym brzuchu widnieje pas kontuszowy.
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie