
Z ograniczoną liczbą kibiców odbył się kolejny mecz ligowy Calisii Kalisz. To efekt następnej, wielce kontrowersyjnej decyzji szefa kaliskiej policji. Na boisku natomiast zespoły podzieliły się punktami
Spotkanie rozegrano w atmosferze wcześniejszej restrykcyjnej i kontrowersyjnej decyzji komendanta miejskiego policji w Kaliszu, Romualda Milinga. W piśmie do prezesa KP Calisia, Ryszarda Feszczuka, uznał on mecz z Goplanią za imprezę masową podwyższonego ryzyka i nakazał, aby spotkania w ogóle nie rozgrywano (!), albo rozegrano je bez udziału publiczności. Wrzucił przy tym do jednego worka piłkarskich chuliganów i każdego, kto przychodzi na mecze Calisii, aby przynajmniej mieć namiastkę niezłego futbolu, choćby w wydaniu III-ligowym.
– Idąc tokiem rozumowania komendanta Milinga i stosowanej przez niego odpowiedzialności zbiorowej, mieszkańcy Kalisza powinni siedzieć w domu po zmierzchu i nie wychodzić np. do lokali, gdyż stworzyliby zagrożenie dla bezpieczeństwa w mieście, prowokując złodziei, którzy mogliby ich obrabować, a policja wtedy musiałaby szukać sprawców – czytamy na stronie internetowej KP Calisia Kalisz.
Przed spotkaniem głośno wyrażano swoje opinie na temat decyzji kaliskiego komendanta, która nie po raz pierwszy jest strzałem kulą w płot, jak mówili kibice. Zresztą o stopniu kompetencji niektórych kaliskich policjantów niech świadczy fakt, że często w ogóle mylą kluby i fanów z nimi związanych, podejmując wręcz kabaretowe działania, co już się w Kaliszu zdarzało. Ostatecznie mecz Calisii z Goplanią mógł się odbyć tylko przy udziale 199 kibiców i panu komendantowi można zadać pytanie, kto w ten sposób został ukarany i przed kim uchronił społeczeństwo. Bardzo zdziwiony całym tym zamieszaniem był obserwator spotkania z ramienia PZPN, który stwierdził nawet, że komendant nie miał prawa podjąć tak restrykcyjnych decyzji. Ich skutkiem były wymierne straty finansowe KP Calisia. Mecz rozpoczął się więc przy niepełnych trybunach, a Calisia z minuty na minutę uzyskiwała przewagę. Cel osiągnęła w 20 minucie, gdy na strzał zdecydował się Błażej Ciesielski i wpakował piłkę w okienko bramki gości. Potem oglądaliśmy kolejne wyborne okazje gospodarzy do podwyższenia tego prowadzenia, ale ciągle jeszcze wiele do życzenia pozostawia skuteczność pod bramką rywali. Doskonale spisywał się bramkarz Goplanii, Marcin Ciesielski, który najpierw w nieprawdopodobny sposób obronił uderzenie Dawida Kaniewskiego, a następnie Rafała Kurasa. Ten drugi piłkarz zdołał jednak wreszcie wygrać pojedynek z golkiperem z Inowrocławia, a stało się to w 50. minucie po dośrodkowaniu Błażeja Ciesielskiego. W kolejnych minutach wydawało się, że przewaga bramkowa Calisii jeszcze wzrośnie, bowiem gra kaliszan wyglądała na bardzo uporządkowaną i przemyślaną. Niestety, czar prysł po raz pierwszy w 63. minucie, gdy goście zdobyli kontaktowego gola w zamieszaniu pod bramką Calisii. Ośmieleni tym faktem przyjezdni zaczęli składniej atakować, ale omal nie nadziali się na kontrę w 71. minucie. Znów uratował ich niesamowity tego dnia Marcin Ciesielski, broniąc strzał Andrzeja Dziuby z 12 metrów. Inowrocławska drużyna cel osiągnęła w 78. minucie, gdy celną główkę jeden punkt zapewnił jej Mikołaj Niewiadomski, wykorzystując gapiostwo kaliszan przy rzucie rożnym. Goście po meczu przyznali, że remis to cenna zdobycz w Kaliszu, biorąc pod uwagę fakt, że Calisia – przynajmniej na własnym boisku – może wygrać z każdym rywalem. Dla gospodarzy była to jednak marna pociecha, bowiem na własne życzenie zamiast trzech punktów zainkasowowali tylko jeden.
– Trzeba będzie pomyśleć o zatrudnieniu psychologa dla drużyny – skwitował przebieg meczu wiceprezes Calisii, Paweł Gajoch. (dd)
Wyniki w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie