
W ostatnim w tym sezonie meczu we własnej hali piłkarze ręczni PGNiG PWSZ Kalisz jednym golem ulegli liderowi z Zielonej Góry. Tym zwycięstwem goście zapewnili sobie powrót do I ligi
Kaliski zespół mógł jeszcze pokrzyżować plany zielonogórzan związane z powrotem do I ligi. Tym samym podopieczni Witolda Rojka zagraliby dla Tęczy Leszno, która kilka godzin wcześnie bardzo wysoko wygrała z OSiR Komprachcice i czekała na wieści z Kalisza. Zgodnie z oczekiwaniami mecz w Winiary Arena był bardzo wyrównany i dość nerwowy. Odbiło się to przede wszystkim na grze ofensywnej obu drużyn. Jednak zawsze o krok z przodu był zespół lidera, a kaliszanie ciągle musieli gonić wynik.
– Nie taki scenariusz tego meczu zakładałem. To nie my mieliśmy wystąpić w roli odrabiającego straty. Stało się jednak inaczej – przyznal po meczu trener Witold Rojek.
Gospodarze prowadzili tylko na początku meczu (1:0 i 2:1), potem kilka minut był remis, a następnie jedna, dwie, trzy bramki przewagi rywali. Kaliszanie nie potrafili dłużej utrzymać jakości gry w ataku i dzięki temu przyjezdni utrzymywali minimalną przewagę. Wysoki zespół Stelmetu nie pozwalał na proste akcje w swojej strefie obrony, toteż trzeba było konstruować nieschematyczne rozwiązania, a z tym kaliska drużyna nie zawsze dobrze sobie radziła. Najlepszy strzelec PGNiG PWSZ, Krzysztof Dutkiewicz, swoje gole zdobył, lecz i on często nie mógł przedrzeć się przez twardą obronę przyjezdnych. Sporo krwi napsuli liderowi skrzydłowi, choć także w kilku przypadkach przestrzelili i to w ważnych momentach meczu. W drugiej połowie goście dwukrotnie „odjeżdżali” naszej drużynie na kilka goli i wydawało się, że będą to straty nie do odrobienia. Najwyższe prowadzenie uzyskali w 46. minucie, gdy po goli Kamila Busia z rzutu karnego było 19:14 dla lidera. Jednak w 50. minucie Paweł Dutkiewicz zniwelował tą różnicę do jednej bramki (18:19). Niestety, kolejna chwila przestoju PGNiG PWSZ i AZS znów odskoczył na cztery gole (19:23) w 56. minucie. Od tej pory rozpoczyna się prawdziwy horror na boisku. Kaliszanie po golu Mariana Mechela doprowadzili do stany 22:23 i grali z przewagą dwóch zawodników. Trener Rojek nakazał grę systemem „każdy swego” i to dość szybko pozwoliło przechwycić piłkę, którą wyprowadził z własnej połowy Paweł Dutkiewicz. Zamiast jednak spróbować indywidualnej akcji, chyba niepotrzebnie zagrał do kolegi z drużyny, który nie wytrzymał presji chwili i zgubił piłkę. Za chwilę kaliska drużyna niemal w identycznej sytuacji znów popełniła koszmarny błąd w ataku i zawodnicy z Zielonej Góry mogą się cieszyć z wygranej oraz awansu do I ligi.
– Zabrakło nam zimnej krwi w ataku i to zdecydowało o przegranej. Dziękujemy kibicom, którzy bardzo nam dzisiaj pomagali i wiem, że są zawiedzeniu wynikiem – stwierdził Paweł Dutkiewicz.
– Za dużo mieliśmy dzisiaj przestojów w grze i za dużo było nerwowości. W niektórych sytuacjach pod naszą bramką niewiele już można było zrobić, gdy zawodnicy pozwalali rywalom na zbyt swobodne rozgrywanie piłki – powiedział bramkarz kaliszan, Grzegorz Cieślak.
– Zagraliśmy przyzwoicie w obronie i źle w ataku. Moi zawodnicy podejmowali chybione decyzje pod bramką rywali. Stąd tylko 22 gole, które zdobyliśmy i jest to osiągnięcie znacznie poniżej możliwości tej drużyny. Zabrakło cwaniactwa, sprytu, dzięki którym można było przeciwnika wyprowadzić w pole. W sumie to nie było złe sportkanie, choć wynikiem jesteśmy wszyscy zawiedzeni. W całych rozgrywkach w kadrze naszej drużyny zabrakło 2–3 doświadczonych zawodników, którzy potrafiliby utrzymać odpowiedni poziom gry w każdym meczu. Musimy się jeszcze uczyć należytego podejścia do poszczególnych spotkań z odpowiednią determinacją i koncentracją – skomentował trener Witold Rojek.
– Jeszcze nie mogę ochłonąć i na gorąco powiem, że radość w naszym zespole jest ogromna po takim meczu, który praktycznie zapewnia nam bezpośredni awans do I ligi. Wiedzieliśmy, że w Kaliszu będzie bardzo ciężko i wszystkie te prognozy się sprawdziły – mówił trener AZS, Marek Książkiewicz. (dd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie