Reklama

Piwne rozkosze

31/01/2019 00:00

Nie tylko o kaliskich browarach

Jakie piwo najczęściej piliśmy w Kaliszu w czasie peeerelu? Ostrowskie. Napój produkowano w browarze przed wojną należącym do niemieckiej rodziny Hirschów. Zakład był ostatnim, który przypominał o tradycjach piwnych naszego rejonu

Rejtan, Złoty Kłos, Koźlak, Wiarus, Jubileuszowe, Wojtek, Lech Mocny – to tylko niektóre z piw, które kupowali kaliszanie. Najsłabiej w pamięć zapadł z pewnością Kryształ, sprzedawany w 0,5-litrowych  butelkach z niebieską etykietą. – To był niewypał – przyznaje Józef Wajs, przez dziesięciolecia kierownik Browaru w Ostrowie Wlkp., autor opracowania o historii zakładu. Produkując lekkie piwo chciano nawiązać do przedwojennej tradycji. Wówczas na niebieskiej etykiecie pod dumnym logo firmy z głową jelenia (der Hirsch to po niemiecku jeleń) widniał napis „kristall” i jeszcze dopełnienie: lager Bier. Dla znawców była to jednoznaczna informacja, że w butelce znajduje się piwo lekkie, łagodne w smaku. Dla klientów ostrowskiego browaru na takie specjały było jednak jeszcze za wcześnie; przyzwyczajeni do picia mocniejszych trunków, odrzucili „rozcieńczone piwo”. Nie bez znaczenia okazał się także kolor etykiety: niebieski jednoznacznie kojarzył się z kryształem, ale tym do mycia szyb…
Dlaczego w peerelu było oczywiste, że jeśli mieszka się w Kaliszu, to na sklepowych półkach będzie stało głównie piwo ostrowskie? Bo tak jak w przypadku szkół czy przychodni lekarskich i w handlu obowiązywała rejonizacja, skutecznie eliminująca konkurencję. W zasięgu zakładu naszych sąsiadów obok Kalisza znalazły się m.in. Włocławek, Koło, Międzybórz, Pniewy, Wieluń, Wieruszów, Sieradz czy Zduńska Wola. Sprowadzenie produktu z innego rejonu wymagało specjalnych zabiegów. Poza tym pozostawały indywidualne wycieczki.

Zapomniany browar
Pierwsze przekazy źródłowe dotyczące browaru w Ostrowie Wlkp. sięgają I poł. XVIII w., ale czasy jego rozkwitu rozpoczęły się wraz z przejęciem firmy pod koniec 1872 r. przez mistrza piwowarskiego Richarda Hirscha z Göslar. Jak podaje potomek przedsiębiorcy, Werner Hirsch: „Richard kupił browar z dołączoną restauracją, do której uczęszczali dostojnicy miasta. Gości raczono piwem wprost z piwnicy chłodzonej lodem. Musujący kryształ podawano z chlebem i szynką lub z własnej produkcji serem”. Staw, z którego w czasie zimy można było pozyskiwać lód, należał wówczas do podstawowych części składowych piwnych przedsiębiorstw. Zimy jednak, wbrew temu, co dzisiaj zwykliśmy myśleć o pogodzie, również w XIX w. bywały łagodne. Jedna z nich w 1898 r. zmusiła Richarda Hirscha do wybudowania mechanicznej chłodziarki, zapewniającej odpowiednie warunki przechowywania produkowanego w jego zakładzie bursztynowego napoju.
Tradycje – trzeba dodać: nie tylko niemieckie, bo w Polsce raczono się piwem już od średniowiecza – ożywają dzięki rodzinnym browarom restauracyjnym, takim jak cieszący się wielkim zainteresowaniem niedawno otwarty kaliski lokal w al. Wolności. Po sąsiedzku nad Prosną, w miejscu gdzie działa spółdzielnia pszczelarska, istniał przed wojną duży przemysłowy Browar Parowy Karola Weigta. O jego świetności zaświadczają potężnie sklepione piwnice (patrz fotografie), dzisiaj ciemne, ogromne i inspirująco puste przestrzenie, ciągnące się pod powierzchnią parkingu Pod Aniołami. W starych gazetach kaliskich można też znaleźć bogate, opatrzone zdjęciami (!) reklamy firmy Weigta; jedną z nich prezentujemy obok.
Wracając do browaru Hirscha. Przedsiębiorstwo, dzięki zapobiegliwości swoich właścicieli, przetrwało inflacje, kryzysy ekonomiczne, dwie wojny, a po upaństwowieniu także peerel. Nie przetrwało w warunkach wolnego rynku. Zakład wchłonięty przez Kompanię Piwowarską SA w 2001 r. został zamknięty.

Piwo naszych babć. Piwo należy do tych wynalazków ludzkości, których technologia wytwarzania od razu zaistniała niemal w doskonałej postaci. Królowa polskiej kuchni Lucyna Ćwierczakiewiczowa wśród swoich praktycznych przepisów kulinarnych z 1885 r. podaje także ten na „wyborne domowe, łatwe do robienia piwo”. Napój przyrządzało się z trzech funtów słodu żytniego (słód to skiełkowane i wysuszone ziarno, w tym przypadku żyto), trzech funtów słodu jęczmiennego, sześciu funtów mąki razowej, dwóch funtów gryczanej mąki, wody i drożdży, a cała procedura wytwarzania trwała kilka dni. Przepis czyta się jak poezję, bynajmniej niełatwą, co tym bardziej pozwala docenić starania piwowarów.

Kaliskie piwo z niewieścich łez i zaradności. Jakie były początki wytwarzania piwa w Kaliszu? Według legendy tradycję rozpoczęła żona Przemysła II. Wizytując ze swym mężem Kalisz, księżna Ludgarda miała trafić na czas tak skwarny i suchy, że wokół słychać było jedynie zawodzenie strapionych kobiet. Gdy mieszczki przyszły do swojej pani po ratunek, ta rozkazała wytoczyć wóz z piwem na ochłodę. A żeby radość tej chwili przedłużyć, trzymając pełny kufel w ręku, księżna nadała Kaliszowi przywilej piwny; nakazała stawiać w mieście mielcuchy (przydomowe warzelnie) i siać jęczmień na okolicznych polach. (Według Baśni i legend kaliskich Eligiusza Kor-Walczaka)

Prosto z klasztoru. W Polsce bursztynowy napój pili już Piastowie. Smakoszem piwa, o czym zaświadczają kronikarze, był Bolesław Chrobry, nazywany przez Niemców „Tragbierem” – piwoszem. W kuchni średniowiecznej było ono podstawą do przyrządzania różnego rodzaju nalewek, ale także czegoś w rodzaju zup (zalewajek), gdy „płynne złoto” zalewano mieszaniną sera i jajek. Prawdziwą furorę piwo robiło wśród zakonników. Postna dieta nie wykluczała bowiem spożywania tego aromatycznego trunku, co dało mocne podstawy do rozwoju przyklasztornych browarów. Takie działały także w Kaliszu; produkowali je m.in. kanonicy laterańscy, franciszkanie czy bernardyni.

Kiedy Kalisz stał browarami. Nazwa „Browarna” na siatce ulic Kalisza pojawiła się dopiero w połowie XIX stulecia (była też wówczas znacznie dłuższa niż dzisiejsza uliczka), choć już w XVII i XVIII w. piwowarzy uchodzili za najznaczniejszy cech w mieście. Potentaci czerpali zyski z kilku punktów warzenia jęczmiennego napoju. O intratności „złocistego” interesu może świadczyć spis majątku jednego z piwowarów, Kazimierza Podbodowicza, który po swojej śmierci w 1777 r. zostawił sześć kamienic, dwa domy i trzy browary. Jeszcze w XIX w. w samym centrum wokół placu ratuszowego mieściło się ich kilkanaście, w tym trzy działały na Łaziennej, a dwa na Piekarskiej. Były to wytwórnie małe, chałupnicze, którym daleko było do przemysłowej produkcji. Na tym rynku zdecydowanie przodowali Karol Weigt oraz Władysław Trąbczyński, którego browar działał na Tyńcu. – Browar przy Wrocławskim Przedmieściu, późniejszej ul. Mostowej, początkowo prowadzili Daniel i Gustaw Weigtowie. W II poł. XIX w. przeszedł on w ręce Karola Weigta. Przedsiębiorstwo zatrudniało 30-35 pracowników. Podczas I wojny światowej zakład zamknięto. Uruchomiono go ponownie w 1925 r. Browar składał się z kotłowni, magazynu jęczmienia i chmielarni, warzelni, suszarni, chłodni piwa, myjni, lodowni, budynku mieszkalnego z butelkownią i kantorem, szopy drewnianej, stajni i wozowni – mówi dr Jarosław Dolat, badacz historii przemysłu.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz   
 

 
 
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do