
Obserwacje dotyczące rybostanu w wodach Szałego i Murowańca, doprowadziły mnie do wniosku, że coraz trudniej jest złowić w nich płocie. Można odnieść wrażenie, że ich nie ma. Kiedyś, złowienie kilkunastu ryb tego gatunku nie nastręczało problemów. Tak jak opisują ten gatunek wszelkie atlasy ryb, płoć była jedną z najpospolitszych ryb. Co się więc stało, że nagle – a może wcale nie nagle – zaczęło ich brakować?
Kanał „głuchy” w miejscowości Trojanów, był podstawowym łowiskiem, na którym corocznie rozgrywano Mistrzostwa Okręgu. Zawodnicy łowili po kilka kilogramów tych ryb. Konia z rzędem temu, kto na tym łowisku złowi dziś choć kilka płoci powyżej 20 cm. Owszem, w określonych porach roku, najczęściej w okresie przedtarłowym, napotykamy na tych łowiskach spore stada bardzo dużych płoci, ale ich potomstwo ma jakiś problem z dorośnięciem. Nie łowi się ryb o zróżnicowanej wielkości, charakterystycznej dla odbywanego corocznie tarła. Wielbiciele łowienia płoci, a ja do nich należę, muszą poszukiwać swoich ulubionych ryb w wodach Prosny. I choć tu także sprawa nie jest wcale prosta, to jednak, przy pewnym zaangażowaniu i uporze, można znaleźć stada tych przepięknych ryb. Moja nauka wędkarstwa pod okiem taty, zaczynała się właśnie od łowienia płoci, i chyba dlatego czuję do nich tak wielki sentyment. Corocznie poszukuję ich na różnych łowiskach, a kiedy uda się je w końcu zlokalizować, żadne inne ryby nie są mi ich w stanie zastąpić. Doskonale rozumiem dlaczego w Anglii powstają kluby łowców tych pięknych ryb.
Moje ostatnie wyprawy służyły temu celowi, i w końcu udało mi się znaleźć prośniane płocie niedaleko Kalisza. Nie zdradzę jednak gdzie, bo wskazówki, których tak chętnie udzielałem na temat łowienia płoci w starorzeczu Prosny, spowodowały, że zostało ono ogołocone z ryb.
Pierwsze zadanie, to znalezienie potencjalnych miejsc, w których ryby te mogą przebywać. Z moich obserwacji wynika, że w pobliżu takiego łowiska powinna występować roślinność podwodna i wynurzona, którą płocie uwielbiają. Daje im schronienie, stanowiąc jednocześnie suto nakrytą stołówkę. Aby uniknąć w takich miejscach zaczepów, trzeba szukać miejsc na granicy roślinności, a najlepiej znaleźć odcinek czystego dna. Warte obłowienia są miejsca pod nawisami drzew lub krzewów, nieraz leżących na powierzchni wody. Przedstawiane miejsca pobytu płoci dotyczą niewielkich rzek, bo w dużych, których brzegi są utwardzone i wzmocnione faszynowym materacem, płocie spotkać można tuż za nim. Dno w takich miejscach oferuje masę pokarmu, bytują tu larwy owadów, skorupiaki, mięczaki.
Ważny jest również odpowiedni, niezbyt szybki, przepływ wody. Płocie nie przepadają za wartkim nurtem, choć i tu można je spotkać. Niespiesznie płynąca woda na granicy głównego nurtu, niosąca z sobą drobiny pokarmu, które płocie lubią chwytać w toni, może być miejscem bardzo dobrym. Zastoiska są łowiskami, w których możemy spotkać płociowe niedorostki, te już nieco wyrośnięte, będą pływały bliżej nurtu.
Najlepszą, a zarazem najprzyjemniejszą metodą połowu jest przepływanka z przytrzymaniem. Najlepszym narzędziem do tej metody jest tyczka. Wędka nasadowa nie musi mieć 13 m długości. W wielu przypadkach wystarczającą długością jest 9 m, wszak nie łowimy nią zdeterminowani warunkami zawodów, wówczas byłaby prawdopodobnie zbyt krótka, ale gdy samodzielnie wybieramy swoje stanowisko, wystarczy. Jeżeli jednak, prawdopodobnie jak większość wędkarzy, nie posiadamy takiej wędki, wystarczy bat długości około 6 m. Ważne jest abyśmy mogli sięgnąć zestawem do skraju spowolnienia nurtu. Na zastawie w zupełności wystarczy żyłka główna o grubości 0,12 do 0,14 mm. Do tego przypon o długości 25 cm z haczykiem o rozmiarze 16 do 18. Teraz, moim zdaniem, rzecz najważniejsza – spławik. Sugeruję, aby było to pływadełko dobrej jakości, z żyłką przeprowadzaną przez korpus spławika, nie tylko przez oczko wklejane w korpus. Ilość wykonywanych zacięć w trakcie takiego łowienia jest dość duża. Niejeden raz oczka spławików były wyrywane z korpusu. Przeciążenia, którym poddawany jest spławik są naprawdę duże. Z pełną odpowiedzialnością mogę polecić spławiki w kształcie odwróconej kropli, z długą, szklaną anteną oraz metalowym kilem. Po wywarzeniu spławika do połowy antenki, cały korpus znajduje się około 2 cm pod wodą, co ma wpływ na zachowanie spławika podczas przytrzymywania go, spowalniając spływ. Spławik nie „wyskakuje” wówczas z wody, a jedynie odchyla się od pionu. To właśnie w chwilach spowolnienia spływu najczęściej następują brania, które wyglądają wspaniale, gdy antenka płynnie „wjeżdża” pod wodę.
Podczas mojej ostatniej, popołudniowej wyprawy (o godz. 15 zacząłem łowić), złowiłem około 30 płoci różnej wielkości. Rybki od 15 do 20 cm może nie powalają swoją wielkością, ale przygoda była wspaniała, a brania bardzo intensywne. Choć o zanęcie pisałem w poprzednim numerze ŻK, przypomnę. Nie stosuję do zanęty w ogóle robaków. Uważam, że płocie o tej porze roku nie są nimi zainteresowane. W zupełności wystarczy dodanie pszenicy, lub jakiegoś innego ziarna, np. pęczaku. Kiedy ryby pojawią się już w zanęcie, a brania następują dość często, donęcam tylko niewielkimi kuleczkami zanęty z niewielką ilością ziaren. Zanęta ma je utrzymać w skupieniu do chwili wpadnięcia do wody. Chodzi o to, aby utrzymać ryby w wąskim korytarzu trasy spływu zestawu. Tu precyzja odgrywa dość dużą rolę. Ważna jest również częstotliwość donęcania, lepiej częściej małymi porcjami, niż rzadziej duże ilości. W wodzie musi powstać wyraźna ścieżka, po której możemy ściągnąć ryby z dalszej odległości. A kiedy już przypłyną…
A gdy się już rybami nacieszę, naoglądam tych pomarańczowych płetw i srebrzystych szat, w które są przyodziane, wypuszczam je wszystkie z powrotem do wody. Gdy przyjadę następnym razem, będę wiedział, że tu są, bo te złowione wypuściłem.
Marek Grajek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie