
Na tytuł dla tego artykułu można by było wykorzystać łacińską sentencję „Res sacra miser” (biedny jest rzeczą świętą). Znajduje ona bowiem pokrycie w działaniach instytucji, których historię będę chciał Państwu przybliżyć. Dziś o towarzystwach dobroczynnych w pierwszej połowie XX w. – ich dokonaniach i pamiątkach po nich. Także o wolontariuszach, których żadne zdolności i zalety nie zwolniły z tego, żeby więcej myśleli o drugich niż o sobie
Prawie domowe progi
Na jedną z największych chorób naszego miasta, jaką była plaga żebractwa w początkach XX wieku, w końcu znaleziono lekarstwo. Filantropia, bo o niej mowa, rozwinęła się dzięki niestrudzonym wysiłkom działaczy niepodległościowych, społecznych i gospodarczych i stanowiła kombinację celu opiekuńczego i patriotycznego. Wśród bardzo wielu przedsięwzięć obywatelskich tego okresu w Kaliszu budowa siedziby Towarzystwa Dobroczynności była działaniem wymagającym nieprzeciętnego uporu, charyzmy i oczywiście nakładów pieniężnych. Problem braku gmachu własnego Towarzystwa podniesiono na zebraniu członków instytucji już w 1895 roku. Upłynęły jednak jeszcze cztery lata nim na Chmielniku wybudowany został dzisiejszy Dom Dziecka. Nieco prędzej, bo w 1891 roku, utworzono salę zabaw dla dzieci. „Dzieło humanitarne w Kaliszu postąpiło znacznie naprzód” – czytamy w Kalendarzu Kaliszanina na rok 1902. W dalszej treści dokumentu znajdujemy szczegóły nt. funkcjonowania przytułku: „Dziś (tj. w 1902 roku) sale zajęć obszerne, widne, rozwijają się w całej pełni i dzieci uczą się w nich nawet rzemiosł. Starcy zaś mają ładne słoneczne pokoiki, troskliwą opiekę, słowem spokojną przystań do końca swego żywota. Schroniskiem tym i sierotami opiekują się siostry miłosierdzia, które przyczyniły się też do upiększenia kaplicy otwartej dla pensjonariuszy zakładu”. Przytułek zbudowano dzięki darowiznom kaliszan, a także dochodom z koncertów, bazarów i przedstawień (w tym wspomnianego tydzień temu odczytu Henryka Sienkiewicza). Pieniądze w ostatniej swojej woli zapisała Towarzystwu Izabela Dombkiewiczowa, zaś Zygmunt Gliszczyński, zasiadający w zarządzie instytucji, pokrył koszty związane z wyposażeniem wnętrz budynku. Przybytek przy Skarszewskiej pozostawał pod wyłącznym nadzorem Towarzystwa Dobroczynności, inaczej niż drugi kaliski przytułek, wspomniany przed tygodniem, zlokalizowany przy Nowym Świecie. Dom Starców i Kalek, bo tak brzmiała jego oficjalna nazwa, zarządzany był przez Radę Gubernialną. Ten sam organ zarządzał również skromną ochronką dla niedołężnych na Stawiszyńskim Przedmieściu. W tym czasie istniało w mieście także schronisko dzienne św. Antoniego dla małych dzieci w gmachu Reformackim (klasztor przy Rogatce), z sekcją rozdawniczą odzieży dla biednych.
Parczewska i Gałczyńska na pomoc drugim
Dla liczącego 20 tysięcy mieszkańców Kalisza na kilka lat przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości pracy na rzecz potrzebujących było wciąż nie dość. Stąd też nie możemy mówić o całkowitym uporaniu się z biedą i żebractwem, a jedynie z działaniami hamującymi te zjawiska. Jednym z takich projektów było utworzenie na obszarze miasta okręgów, w których najbiedniejszymi mieszkańcami opiekowali się członkowie Towarzystwa Dobroczynności. W wykazie z roku 1907 widnieje dziewięć okręgów, nad którymi pieczęć trzymają znane i poważanie nazwiska z kaliskich elit kulturalnych. Obszar Dobrzeca Małego i Ogrodów pozostawał pod opieką Melanii Parczewskiej, Emilii Bohowicz i Stefana Grzeszkiewicza. Na Nowym Świecie, Czaszkach i Wydorach najbardziej potrzebującymi opiekowali się Emilia Żywanowska, Felicja Łączkowska i Stefan Grzeszkiewicz. Przy Alei Józefiny (Wolności), Wrocławskiej (Śródmiejskiej), Grodzkiej i Nadwodnej pomocą służyli Kazimiera Szymańska, Irena Krajewska i Karol Rybicki. Emilja Kaulberszowa, Roman Mrozowski i Alicja Tschinkel (z tych Tschinklów, od których nazwę wzięła jedna z pierzei przy Głównym Rynku) opiekowali się biedotą przy Łaziennej, Sukienniczej, Browarnej, św. Stanisława, Rybnej i Piekarskiej. Zaś w okolicach Rynku, Warszawskiej, Mariańskiej, Grodzkiej, Kolegialnej i Parkowej pomoc nieśli Felicja Rymarkiewiczowa, Pelagia Bryndzowa i Rudolf Fibiger. Maria Gałczyńska, która była pierwowzorem Michaliny Ostrzeńskiej w „Nocach i Dniach”, wraz z Antoniną i Józefem Radwanami opiekowali się biednymi i schorowanymi na Chmielniku i Tyńcu. Nie w sposób dosłowny opiekowano się również pokrzywdzonymi przez los w kaliskim Parku Miejskim. Przeznaczano dla nich dochód ze sprzedaży w trakcie imprez: ciast, cukrów, owoców, wody sodowej czy cygar.
Opoka dla biednych
w międzywojniu
Odzyskanie suwerenności państwowej przez Polskę w 1918 r. stanowiło cezurę w historii rozwoju polskiej działalności filantropijnej. Zmieniała się funkcja i wymiar fundacji oraz towarzystw dobroczynnych. Bo o ile w usunięciu żebractwa z ulic Kalisza Towarzystwo Dobroczynności wspólnie z duchowieństwem przed 1914 rokiem zgodnie nie dopuszczali żebractwa pod kościoły, to po roku 1918 – jak przekazuje w swojej pracy „Kalisz z oddali” Tadeusz Pniewski – „Tutaj właśnie pobożni parafianie, śpieszący na niedzielną mszę, wspierali ich – w myśl głoszonych przez kościół przykazań miłosierdzia – jałmużną”. Kolidowało to z panującym powszechne przekonaniem, że wraz z odrodzeniem państwa polskiego władze suwerennego państwa powinny wziąć na siebie zadania, które podczas zaborów pozostawały sprawą ofiarności społecznej. W ostatecznym rozrachunku to nie Rzeczpospolita stała się opoką dla swoich najbiedniejszych obywateli, a wolontariat i dobra wola co bogatszych. Pniewski dość szczegółowo opisuje sytuację kaliskiej biedoty: „Kaliscy żebracy gnieździli się w suterenach i na poddaszu starych domów w raczej mało reprezentacyjnych dzielnicach (Czaszki, Wydory). […] Żebraków nazywano popularnie «dziadami», zapewne nie tylko ze względu na ich wiek”. W nieco ironiczny sposób autor charakteryzuje także inne cechy biedoty: „Rezygnując z mycia się, osiągali w ten sposób wymagany «odor sanctitatis» (zapach świętości)”. Pniewski wspomina także żebractwo pod najważniejszymi kościołami Kalisza: kolegiatą NMP, kościołem św. Mikołaja, oraz oo. Reformatów. Czytamy: „Każdy kościół miał więc swoje stałe baby i dziadów, okupujących główne wejście. A każda próba wkroczenia kogoś obcego na ten zastrzeżony teren przed furtą kościelną budziła gwałtowny sprzeciw zasiedziałych, nierzadko kończący się głośną awanturą, połączoną często z rękoczynami”.
W latach 20. ubiegłego wieku prócz dwóch przytułków, na Nowym Świecie i Chmielniku, działały też powstałe ze społecznej inicjatywy dwie organizacje charytatywne. Było to Stowarzyszenie Kobiet „Ognisko” oraz Stowarzyszenie św. Zyty. Obie instytucje, zajmujące się głównie bardzo liczną wówczas w Kaliszu grupą zawodową służących, mieściły się w kamienicy naprzeciwko istniejącego jeszcze niedawno kina „Syrenka”. W Kaliszu w tym czasie funkcjonował jeszcze jeden przytułek – ostatnia fundacja Emila Repphana przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Był nim Ewangelicki Dom Starców. Nie można zapomnieć także o działalności Towarzystwa Dobroczynności Wyznania Mojżeszowego, z którego inicjatywy ufundowano Żydowski Dom Starców.
Nie wiadomo dokładnie kiedy rozwiązano kaliskie Towarzystwo Dobroczynności. Inaczej jest z historią siedziby tej szlachetnej instytucji, obecnie zajmowanej przez Dom Dziecka. Przed 1939 rokiem budynek nosił nazwę Przytułku Opatrzności Boskiej, będąc zakładem opiekuńczo-wychowawczym, do którego przyjmowano sieroty i półsieroty. W 1945 roku przyjął nazwę Miejskiego Domu Dziecka, z trudem rozpoczynając swą działalność w ograbionym przez nazistów budynku. W PRL znajdowało się tutaj Państwowe Pogotowie Opiekuńcze, które od 1 stycznia 1978 r. rozpoczęło swoją działalność, zajmując budynek wspólnie z Przedszkolem nr 23. Budynek stał się siedzibą Domu Dziecka ponownie w roku 1982. Opisując zjawiska włóczęgostwa czy żebractwa w Kaliszu – dziś już praktycznie nieznanych – miejmy na uwadze fakt, że problemy te nie zniknęłyby bez ofiarności wybitnych mieszkańców miasta, których zasługi i sto razy wspominać będzie za mało. Zakończę cytatem Melanii Parczewskiej, bardzo jasno tłumaczącym jej działania: „Uczucia leżą we krwi, budzi je prawo silniejsze od woli ludzkiej”.
Mateusz Halak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie