
To miała być wakacyjna praca w jednym z greckich hoteli na Rodos.
Skończyła się nerwami, kłopotami z powrotem do kraju oraz zawiadomieniem prokuratury
Kamil bardzo się cieszył z tego wyjazdu. Rok temu był już na podobnych praktykach – zatrudnił się jako kelner w hotelowej restauracji. Oprócz przewidzianej umową pensji, drugie tyle otrzymał w postaci napiwków. W wolne dni niczym turysta zwiedzał słoneczną Grecję.
Bazując na zeszłorocznym doświadczeniu, postanowił wyjechać ponownie. Napisał podanie do pewnej prywatnej poznańskiej uczelni zajmującej się nauką hotelarstwa. Uczelnia ta wysyłała swoich studentów na praktyki do Grecji, więc zgodziła się „przygarnąć” także Kamila z Kalisza.
Już na początku pojawiły się pierwsze negatywne sygnały. Uczelnia narzuciła warunek ukończenia kursu BHP, za który kazano zapłacić aż 300 zł , po czym kurs nigdy się nie odbył. Chłopak przebolał tę stratę, bo przecież miał zarabiać 400 euro miesięcznie. Potem dopiero zorientował się, że minimalna płaca w Grecji wynosi 650 euro. Nie otrzymał też żadnej umowy o pracę.
Po przylocie na Rodos przydzielono mu hotel i zakwaterowano. Miał pracować jako kelner.
– Już na przywitaniu uderzyła mnie fatalna organizacja pracy. Wręczono nam stroje służbowe metodą na „chybił trafił” jak w komunistycznym wojsku, bez możliwości dobrania odpowiedniego rozmiaru. Moja koszula miała za krótkie rękawy. Nie udostępniono nam żelazka, ani drugiego ubioru na zmianę. W zamian zaczęto rygorystycznie od nas wymagać nienagannego wyglądu – mówi Kamil.
Fatalne okazały się stosunki z przełożonymi. Ciągle poganiany, częstowany sprzecznymi i chaotycznymi poleceniami Kamil miał wrażenie zupełnie obcej kultury pracy. Kultury, w której nikt nie słyszał o szacunku do drugiego człowieka, nie mówiąc już o czymś takim jak prawa pracownicze. Często przedłużano czas pracy do tego stopnia, że sypiał zaledwie po 5 godzin dziennie. Część jego kolegów szybko wyrzucono z pracy.
Wyżywienie miał zapewnić hotel. W praktyce polegało to na kilkuminutowej przerwie, podczas której pozwolono polskim praktykantom zjadać resztki powracające z sali restauracyjnej. Raz były to wyłącznie zimne ziemniaki, innym razem zimne zupki, albo ostatnie niezjedzone przez gości listki sałaty. Może raz w ciągu dwóch tygodni udało się zjeść kawałek mięsa.
– Chcesz się poskarżyć na policję? Proszę, idź tam! – odpowiadało kierownictwo na wszelkie skargi.
Taka nieustępliwość zastanowiła Kamila i jego kolegów. Wkrótce zrozumiał tutejsze układy, kiedy zobaczył, że lokalna policja była w dość zażyłych stosunkach z dyrekcją hotelu. Poza tym Rodos jest wyspą, której nie można opuścić autostopem. AW
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Sam miałem "przyjemność" zakosztować pracy w Grecji. To naród mający może piękną historię,ale gdybym miał opisać cechy Greków ktoś pomyślałby ,że jestem rasistą:chaos,olewanie,brud,syf,nikt nic nie wie,złodziejstwo,lenistwo.Pracy nie można łączyć jak szamponu z odżywką 2 w 1. Albo praca albo żar południowych plaży.Pracę to polecam w zimnej Norwegii albo Danii.