
A więc wiosna! Doczekaliśmy się prawdziwie polskiej primavery z wysoką temperaturą i grzejącym słońcem. Tylko spacerom na razie musimy powiedzieć „stop”, przy czym, bynajmniej nie dotyczy to spacerów wirtualnych. Dobroduszny ksiądz Piotr Wasilewski – proboszcz parafii Pw. Św. Wawrzyńca w Kościelnej Wsi, był łaskaw oprowadzić mnie po duchowym przybytku spod znaku męczennika z Rzymu z kratą paleniskową trzymaną na rękach. Podkaliska świątynka, po kolejnym etapie prac konserwatorskich zadziwia. Masz czego zazdrość prastary Kaliszu!
Wieś Kościół
Dzieje Kościelnej Wsi, oznaczanej przez wiele wieków na mapach jako Kościół, wyłaniają się z mroków historii w chwili przybycia tutaj zakonu Norbertanów. Na skarpie pradoliny Prosny założyli tutaj pierwszy klasztor (dziś niezachowany), zaś przy nim, w pierwszej połowie XII wieku – kościół, cieszący oczy po dziś dzień. Działający tutaj na początku XII wieku konwent norbertański prawdopodobnie wywodził się ze Steinfeldu. Tutejsza prepozytura miała być dwukonwentowa, czyli męska i żeńska. Norbertanie nie zagościli długo nad Prosną, odstępując wzgórze benedyktynom (w 1209 roku) podporządkowanym opactwu w Tyńcu po drugiej stronie Kalisza.
Kościół mający za patrona Świętego Wawrzyńca, wzniesiony został jako zwarta jednonawowa bryła z kwadratowym prezbiterium zamkniętym półkolistą absydą – czyli obejściem za ołtarzem. Mury obwodowe świątyni wykonano z obrobionych ciosów granitowych i wapieni. Prawdopodobnie już w XV wieku wyburzono mur absydy i przedłużono prezbiterium w kierunku wschodnim. Dalsza rozbudowa i przedłużenie chóru zakonnego miały miejsce prawdopodobnie w XVII – XVIII wieku. Następna znacząca zmiana to dostawienie dwóch kaplic do nawy (pierwotnie o wybitnie renesansowej formie), tworząc w ten sposób plan krzyża łacińskiego. W tej postaci świątynię możemy oglądać do dzisiaj.
Wewnątrz kościoła, bogaty rokokowy wystrój kościoła pochodzący głównie z XVIII wieku urzeka warsztatem. Podnosząc głowę w prezbiterium przed ołtarzem głównym można dostrzec polichromię nieznanego autora, wykonaną około 1760 r. Malowidła złożone są z kilku kompozycji wypełniających pola sklepienia, tzw. „pachy”. W centralnym polu widnieje monstrancja z Hostią otoczona przez symbole czterech Ewangelistów z otwartymi księgami. Po bokach wypisane są wersety pieśni: „Bądźże pozdrowiona Hostyo…”. W polu tęczy namalowane zostały atrybuty św. Wawrzyńca, patrona tego kościoła, czyli ruszt i palma męczeńska w glorii. Po bokach znajdują się kartusze ze słowami św. Wawrzyńca wypowiedzianymi podczas męczeństwa. W lunetach sklepienia ukazane zostały cztery emblematy: jeden z koroną i tęczą symbolizującą niebo, drugi z ogniem piekielnym, trzeci z symbolami śmierci w postaci trumny, czaszki i kości, klepsydry i gasnącej pochodni oraz cyprysów, czwarte malowidło z otwartym grobem i z dwiema skrzyżowanymi trąbami. Emblematy te odnoszą się do czterech rzeczy ostatecznych. Warto zwrócić także uwagę na barokowe organy z 1775 roku wykonane przez Josepha Ostrowskiego. Na łuku tęczowym znajduje się kartusz z datą „1124” odnoszącą się do pierwszej wzmianki o kościele. Do tej najstarszej historii świątyni, próbują zajrzeć konserwatorzy, badający centymetr po centymetrze, powierzchnie ścian, sufitów a nawet podłóg podkaliskiej perły epoki średniowiecza.
Co nowego – co starego?
Po zdjęciu ze ściany późnobarokowej ambony i poczynieniu pierwszych sondażowych badań stratygraficznych tynków pod nią, wiadomo było, że ściany korpusu między prezbiterium a nawą główną kościoła nie są jałowe – jeśli chodzi o powłok i warstwy malarskie. Odkryto bardzo ważną dla wiedzy na temat metryki kościoła, polichromię z pamiątkowym napisem w supraporcie (polem nad drzwiami) W tłumaczeniu na język polski, łacińskiej inskrypcji pomógł Romuald Zaręba. Jest napisane: „Bogu najlepszemu, najwyższemu. Kościół ten na cześć i chwałę Boga pod wezwaniem Św. Wawrzyńca zbudował Piotr Dunin komes ze Skrzynna, Starosta Wrocławski w roku pańskim 1124. Mieczysław zaś Stary syn Bolesława Krzywoustego książę polski klasztor według reguły św. Benedykta ufundował i uposażył w roku 1209”. Pole ściany z zacytowaną inskrypcją, praktycznie w całości jest pokryte późnośredniowieczną i renesansową polichromią, której treść czeka na dociekania kolejnych naukowców pochylających się przed dziejami kościelskiego Domu Bożego. Tuż obok, w stronę ołtarza głównego, natrafiono na sedilię – czyli miejsce na spoczynek dla celebransów (księży) i służby liturgicznej. Siedzisko znajduje się w blendzie (niszy) i podobnie wcześniej przywołane artefakty, jest pokryte barwną polichromią liczącą sobie już ponad 500 lat. Dociekliwe oko historyka sztuki wypatrzy w przestrzeni sedilli owoce winnej latorośli i szarfy a także malowane draperie. Może to, choć nie musi sugerować, że w historii kościoła, przestrzeń ta służyła w okresie po średniowiecznym jako miejsce przechowywania wina do sprawowania eucharystii. Z pewnością, niebawem dowiemy się tego ze strony konserwatorów zabytków. Kierując wzrok wyżej, na sklepienie krzyżowo – żebrowe, nie trudno dostrzec malowane sylwetki świętych. Oczywiście nie pozostają one anonimowe, choć kryły się pod wtórnymi przemalowaniami kilkaset lat. To czterej apostołowie, odtąd spoglądający na wiernych podczas mszy. Podczas ostatnich pras konserwatorskich, przywrócono oryginalny kształt profili żeber na sklepieniu z zachowanego kilkucentymetrowej długości kawałka. Ta przestrzeń tchnie historią teraz w sposób wyjątkowy. Surowe mury i widoczny budulec świątyni – granit i wapień tworzą niespotykany w okolicy interior.
Jest jeszcze jedna niespodzianka. To w opinii ekipy odkrywającej historię kościoła pod wodzą Marka Kawczyńskiego – romańska płyta ołtarza, która w nieznanym czasie z prezbiterium trafiła… do kruchty. Tam przez setki lat służyła jako utwardzenie gruntu pod płytki. Paradoks historii. Ale w tym profanum jest też wiele dobrego. Dzięki temu, ołtarz przetrwał do naszych czasów, w prawie nienaruszonym od czasów benedyktyńskich stanie. O tym, że jest to płyta ołtarzowa ma świadczyć zagłębienie na naczynia liturgiczna w środowej części jego powierzchni. Ksiądz Piotr Wasilewski prowadzi liczne prace rekonstruktorskie. Należy się szacunek za aktualnie odbudowywany kamienny portal do kościoła – w średniowiecznym kształcie, według odnalezionych oryginalnych reliktów kamieniarki, które co ważne – po wyczyszczeniu i impregnacji ponownie będą jego częścią. Na ukończenie żmudnej rekonstrukcji czeka również rozeta w fasadzie świątyni. Rozeta czyli koncentryczna kompozycja kamieniarska ze szkłem w ażurowych przestrzeniach, jak przystało na metrykę świątyni, będzie stylistycznie współgrała z romańskim stylem jej najstarszej części. Czekamy z niecierpliwością. A Kościelnej Wsi, życzymy szerokiego rozgłosu o tamtejszych murach kościelnych.
ku pamięci mojego taty.
Mateusz Halak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jeżeli chodzi o opactwo w Tyńcu, to chodzi o Tyniec pod Krakowem, a nie Tyniec kaliski!