Reklama

Przed bombami schronili się w kaliskim Centrum Księdza Orione

13/06/2022 07:03

Jeszcze kilka miesięcy temu niewielu kaliszan wiedziało o istnieniu i przeznaczeniu Centrum Księdza Orione. Dotychczas prowadzone były tu warsztaty terapii zajęciowej dla 45 dorosłych osób niepełnosprawnych. Mieściło się biuro Fundacji Księdza Orione Czyńmy Dobro oraz akademik dla kaliskich studentów. Mieszkało dwóch księży Orionistów i działała kaplica. To ciche, spokojne i otoczone dużym ogrodem miejsce u zbiegu ulic Kościuszki i Wojska Polskiego nabrało nowego przeznaczenia po wybuchu wojny na Ukrainie. Centrum oprócz dotychczasowej działalności, otworzyło się na uchodźców. Przed bombami schronienie znalazło tu już ponad 300 osób z Ukrainy.

   Pierwsza grupa uchodźców dotarła do Centrum już 26 lutego br. Większość z przybywających trafiało tutaj z małym bagażem podręcznym, często z przysłowiową reklamówką. - Swój tymczasowy dom otrzymują tu głównie mamy z dziećmi. Obecnie przebywa w Centrum 120 osób, są to 62 kobiety, 51 dzieci oraz 7 mężczyzn. Mieszkają w trzy lub czteroosobowych pokojach z łazienką lub wspólną łazienką na korytarzu. Mają do dyspozycji stołówkę, na którą trafiają posiłki przygotowane przez szefa kuchni Bartosza Borowskiego z Kuriera Smaku – mówi ks. Janusz Nowak, Orionista, ekonom zajmujący się koordynacją działań w CKO.

                                       Nie brakuje darczyńców i wolontariuszy

   Niemożliwe byłoby udzielenie schronienia i zabezpieczenie podstawowych potrzeb socjalno-bytowych dużej liczbie Ukraińców gdyby nie zaangażowanie wolontariuszy, sponsorów i indywidualnych darczyńców. – Dzięki nim było możliwe zaopatrzenie gości w najbardziej niezbędne środki higieny osobistej, bieliznę, odzież, torby podróżne i lekarstwa. Ich pomoc była konieczna także w załatwieniu wielu spraw, takich jak polski pesel i wizyty u lekarza. Wiele dzieci uczęszcza już do przedszkoli i szkół, a niektórym z pań udało się rozpocząć  pracę  - mówi ks. Paweł Żelichowski, aktualny dyrektor CKO.

                                               Pełni obaw o swoją  przyszłość  

    Tak wygląda sytuacja teraz ale w pierwszych chwilach kiedy uchodźcy pojawiają się w Centrum są przestraszeni. Przestraszeni wojną, niewiedzą co się dzieje z ich najbliższymi, mężami ojcami, którzy pozostali walczyć z rosyjskim najeźdźcą a także niewiedza co ich czeka w Polsce. - Wiele pań po przybyciu jest przestraszona i na początku nie znając języka polskiego niewiele rozumie. Wtedy przy rejestracji niezastąpiona  jest nasza tłumaczka języka ukraińskiego. Dzięki Agnieszce Gostyńskiej, która jest z nami od początku, możliwa jest ich sprawna rejestracja, zaspokojenie pierwszych potrzeb oraz rozładowanie emocjonalnego napięcia.  W innych sytuacjach pomocą służy  Jolenta Bryłka, która zapewnia opiekę duchową i pomaga w znalezieniu pracy dla dorosłych a dla dzieci miejsc w szkołach. Mamy też wielu innych wspaniałych wolontariuszy, którzy pomagali i pomagają w utrzymaniu porządku i rozdzielaniu pomocy – mówi Katarzyna Fokt, wolontariuszka.

   Nie można zapomnieć o zaangażowaniu wolontariuszy z Jednostki Strzeleckiej 4141. Przygotowując Centrum do przyjęcia uchodźców kaliscy strzelcy pracowali dzień i noc wykonując różnorodne prace logistyczne np. meblowanie pomieszczeń Centrum. - Pomagało też wielu lekarzy. Zanim zostały wypracowane rozwiązania systemowe, przychodzili i pełnili dyżury. W tym czasie ich pomoc była niezbędna, bo po długiej podróży wiele dzieci chorowało – dodaje ks. J. Nowak.

                          Na miejsce odchodzących uchodźców  przychodzą nowi

   Wojna trwa już cztery miesiące a w centrum co rusz szukają schronienia nowe osoby. To, że placówka przyjęła przez ten czas około 300 osób możliwe było dzięki trwającej rotacji jej mieszkańców. - Część uchodźców wróciła już do swojego kraju. Wracają ci, którzy pochodzą z Ukrainy zachodniej. Tam czeka na nich rodzina i praca. Na ich miejsce przyjmujemy cały czas nowe osoby. Aktualnie przyjeżdżają osoby z Ukrainy wschodniej, z terenów nadal zagrożonych wojną w tym z Odessy, Mikołajewa - mówi Ewa Piotrowska, wolontariuszka zajmująca się rejestracją uchodźców.

                       Jedni powrócą na Ukrainę drudzy planują pozostać w Kaliszu

    - W trakcie tych czterech miesięcy wiele się wydarzyło. Mimo wojny życie toczy się dalej. 1 kwietnia w kaliskim szpitalu urodziła się mała Milana i mieszka u nas wraz z mamą, dwójką starszych braci i prababcią. Wspólnie obchodziliśmy Wielkanoc, Dzień Dziecka, świętujemy urodziny. Nie wiemy, jak długo pozostaną u nas uchodźcy. Nie wiemy jak będzie wyglądała sytuacja od 1 lipca br. Czekamy na decyzje. Jest grupa uchodźców, którzy chcą zostać w Polsce na stałe. Tych zachęcamy do odpłatnego wynajmowania mieszkań, by mogli zacząć urządzać się w Kaliszu na stałe. Natomiast co do pozostałych gości, to myślę, że  w okresie wakacyjnym część z nich wróci do domu. Udając się w podróż będą potrzebowali walizek i toreb podróżnych. Dostaliśmy pieniądze od niemieckiego miasta Hamm, które przeznaczyliśmy właśnie na zakup butów i walizek. Jednak potrzeby są większe dlatego prosimy darczyńców o przekazywanie na potrzeby naszych gości też walizki – dodaje ks. Janusz.

(grz)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do