Reklama

Przemysł w dzielnicy żydowskiej

13/12/2020 07:00

Zerkam na wykaz zaproponowanych przeze mnie Sz. Czytelnikom tematów z ostatnich miesięcy (o, jakże ciekawa to lektura!) i konstatuję, że dość już dawno nie pisałem o historii przemysłu w kolejnych dzielnicach Kalisza. No to do dzieła – wybór, tym razem, dzielnicy, nazwijmy to, żydowskiej jest o tyle uzasadniony, że w okolicach dzisiejszych ulic  Chopina, Ciasnej, Długosza, Złotej, Piskorzewia czy Przybrzeżnej – jednym słowem Piskorzewia Południowego (bez Nowego Rynku i Majkowskiej) – (nie) dawno, dawno temu dymiło, stukało i w przestrzeń wysyłano wszelkie odgłosy świadczące o tym, że tu się tworzy produkt narodowy brutto (i fortunę właścicieli). Czego chyba nie można powiedzieć w odniesieniu do chwili obecnej.

  Zacznijmy od rzeki. Na ulicy Przybrzeżnej jeszcze kilkanaście lat temu funkcjonowały Zakłady Przemysłu Terenowego. Były nawet na pierwszych stronach gazet i w czołówkach programów telewizyjnych m.in. z racji wybitnych osiągnięć w dziedzinie  produkcji kasków dla strażaków. Jak wynika ze strony internetowej zakład funkcjonuje nadal ale chyba strażacy nie potrzebują już tylu nowych kasków bo pomykając tamtędy od czasu do czasu swoim wielocypedem najczęściej widzę tylko pana, który pilnuje symbolicznych resztek „terenowej” potęgi. Można by sądzić, że produkcja, o której mowa w Internecie, zeszła do „podziemia”. Ale pewno się mylę. Do Przybrzeżnej dochodzi ulica Długosza. Na rogu (dziś „dzikie” boisko) jeszcze na początku XX w. funkcjonowała garbarnia H. Friedego. Dziś nie ma po niej śladu a i na samej ulicy raczej także niewiele się dzieje. Bo raczej trudno mówić o wielkim przemyśle patrząc na heroiczną walkę o przetrwanie niegdysiejszej potęgi przemysłowej – Pluszowni-Runoteksu (o niej za chwilę) w postaci ostatniej reduty tej firmy – produkującego tkaniny  przy Długosza 11 zakładu Pluszownia S.A. Nie znam dokładnej liczby tam zatrudnionych – średnio zapełniony niewielki parking przed zakładem i umiarkowana frekwencja w autobusie KLA zajeżdżającym w pobliże każą podejrzewać, że jest ona niewielka. A kiedyś? A poza tym? Przed mniej więcej wiekiem, prócz dziarskich śpiewów koszarującego tam wojska (budynek pozostał), na Długosza słyszało się odgłosy produkcji z Fabryki Koronek Klockowych M. Feinkinda (od 1928 r.), później przekształcaną (czy skutecznie?) w Wytwórnię Baterii i Muchołapek (!) (na rogu z Długosza – dziś Przedszkole), Wytwórni Części Rowerowych i Metalowych „Prosna” Szlamy Kohna (pod 6),  no i z młyna Nuchena Hillera (pod 7). Sporo, jak na niedługą przecież ulicę.

  Przemysłowe życie tętniło też przy, poprzecznej do Długosza, ulicy Piskorzewie (nie mylmy, broń Boże, z ulicą Piskorzewską ze Starówki). Na jednej tylko posesji – dziś Piskorzewie 17a funkcjonowała od 1928 r. duża  Mechaniczna Fabryka Haftów i Koronek Hermana Górnego i nieco mniejsza Wytwórnia Haftów Mordki Bristoka. Wspomniałem o Złotej. Niegdyś (w adresach: Złota, POW, Nowa)  jedna z najbardziej uprzemysłowionych ulic Kalisza. Czego tam nie było… Produkcja fortepianów przez Bettinga i  klawiatur przez Konrada Elbla (pod 14), o fabryce Fibigerów nie mówiąc, tworzyły zapewne całkiem muzyczny nastrój w tej części ulicy. Dalej „muzykę” i gwar mojżeszowej mowy zastępowany był już przez odgłosy mniej subtelne a typowo przemysłowe. Mieliśmy zatem: założoną na rogu z dzisiejszą Wojska Polskiego (wtedy tej „arterii”, broń Boże, jeszcze nie było, istniała za to ulica Litewska) tuż przed II wojną fabrykę – odlewnię części metalowych Orkan, potem Polmo a jeszcze później Teknia (obecnie na inwestora czeka tam elegancko uporządkowany duży, pusty plac), Mydlarnię Sztarków i fabryki narzędzi rolniczych Joerchla oraz Zandera (bliżej Długosza), Fabryka Koronek i Haftów Adera i konkurencyjną Polacza i S-ki, Fabrykę Trykotów Skowrona i S-ki, Fabrykę Wyrobów Bakielitowych oraz Fabrykę Miodu i Maliniaku Izaaka Katza (mhmmmm!). Na przeciwległym do mydlarni rogu z Długosza porykiwała żałośnie rogacizna i nierogacizna prowadzona na ubój  do Starej Rzeźni (schyłek XIX w. – pozostałości jej zabudowy wykorzystywali do niedawna kierowcy MPK – KLA zjeżdżając tam do starej zajezdni), a gdy ta (mówię o rzeźni) przestała wystarczać (apetyty kaliszan rosły a wege nie było wtedy w modzie) – nieco dalej postawiono w 1929  r. rzeźnię nową. Obecnie w tym miejscu stoi market Tesco – jego budowę poprzedziła kilkutygodniowa walka ze szczurami, które nie posiadały się wtedy z oburzenia, że pozbawia się je naturalnego siedliska. A naprzeciwko niej, po drugiej stronie Złotej znalazła się Fabryka Koronek i Firanek – z czasem przybrała nazwę Haft (z adresem: Dzierżyńskiego – brrr). Skupiła – rzec tak można – rozproszone po całym mieście najpierw warsztaty i warsztaciki (XIX i początek XX wieku – pewno ponad setka) a następnie fabryczki i fabryki (w okresie międzywojennym – kilka) branży hafciarsko-firankowo-ażurowej. Obecnie „Haft” próbuje dzielnie konkurować z turecką i wschodnioazjatycką, za przeproszeniem, tandetą ciekawszym wzornictwem i – przede wszystkim – doskonalszą jakością wyrobów. Poza tym znacznie rozszerzył – poza hasłowe firanki i koronki –  asortyment wypuszczanych w świat produktów. Choć, co jest już niestety regułą w dzisiejszych czasach, jeśli chodzi o ilość zmierzających ulicą Złotą do pracy na ranną zmianę – to już, Panie nie to co kiedyś. Oj nie.

  A już – znów za przeproszeniem – pies z kulawą nogą nie podąża do pracy do, ulokowanych już za obwodnicą Piłsudskiego, Zakładów  Przemysłu Dziewiarskiego „Polo”. A pół wieku temu? Jeden wieżowiec z halami produkcyjnymi, drugi (obowiązkowo) dla, równie licznej jak robotnicza, kadry zarządzająco-urzędniczej, bez której przecież produkcja słynnych na całą Polskę koszul, kurteczek („polówek”) i innych wdzianek modnych nie byłaby zapewne możliwa. Do tego sklepy firmowe (w Kaliszu na rogu Górnośląskiej i Polnej), ośrodki wczasowe i kolonijne i inne takie imponderabilia. Obecnie stojące od kilkunastu lat puste wieżowce (jednym, zdaje się, zainteresował się, deweloper mieszkaniówki) stanowią niemy wyrzut i dla tubylców i  dla przyjezdnych (kłują w oczy przy wjeździe do Kalisza od północy i od wschodu). Sytuację w okolicy próbuje ratować ulokowany naprzeciwko „Polo” niewielki zakład produkujący, zdaje się,  elektronikę do autobusów. 

  No i pozostały nam dwie poprzeczne w stosunku do Złotej ulice. Wróćmy tam jeszcze na chwilę. Najpierw Chopina (Szopena dla ludu ledwo piśmiennego a nie biegłego we francuszczyźnie) – do 1908 r. Szewska (tak, tak). O fabryce Fibigerów i dziejach tej słynnej fabryki, z racji jej przejęcia (konkretniej – obiektu fabrycznego, bo na samą fabrykę nie było chętnych) przez kaliskiego biznesmena i stworzenia tam centrum biznesowo-hotelarskiego pisano już, zgodnie zresztą z wymogami współczesnego marketingu, sporo. Do tego doszły publikacje związane z obchodzonym właśnie w Kaliszu rokiem Fibigerów. Zatem, póki co, ten temat zostawmy (choć nie wykluczam, że do rodzinnego story jeszcze wrócę). Za to wspomnę, że nieopodal fibigerowego imperium, bodaj pod „piątką” spory zakład dziewiarski, produkujący głównie pończochy, prowadziła przed wiekiem firma Markus Holtz i S-ka. Pozostałości fabryczki, jeśli nie będziemy się bali tam zajrzeć, możemy obejrzeć w podwórku posesji. Na tej ulicy działała też fabryczka haftów Eizenberga. A na drugim końcu ulicy, już ponownie przy rzece i moście, wspomniana już Pluszownia, czyli dawne imperium Gaedego. Też opisane już wielokrotnie przez znawców tematu a i ja, skromny amator-regionalista, gdybym chciał o tej firmie napisać, nie wystarczyłby z pewnością akapitu czy dwóch ale trzeba by sporo więcej. Więc może kiedyś. Póki co cieszy nasze oko (dobre i to) widok części biurowej dawnego zakładu – podnajmowanej obecnie przez inne firmy i instytucje (pamiętacie Państwo epizod w postaci dzielnicowego posterunku policji w obskurnym wówczas przyziemiu budynku?), za to poraża nas obraz części produkcyjnej od strony rzeki albo z drugiej – z wymienianej już ulicy Piskorzewie przed Lidlem. Adekwatny będzie tu modny obecnie zwrot – bez komentarza.

  Jak już jesteśmy już przy ulicy Wodnej cofnijmy się nią w stronę śródmieścia. Na rogu z Ciasną (Ciasna 21), na posesji pana Krasuckiego,  mieścił się kiedyś, o czym pisałem i ja i inni, kinoteatr Stylowy (przemianowany na kino Słońce, wreszcie  Bałtyk), który jednak przecież wskoczył w buty, a raczej w budynek kolejnej, działającej do I wojny fabryczki hafciarsko-koronkowej. Za to po drugiej stronie ulicy dłużej i prężniej prosperujący zakład miał, przemysłowiec i ziemianin (Żydów) w jednym, pan Emil Fulde. W czasie II wojny na tych terenach zakładowych Niemcy mieli fabrykę (magazyn?) porcelany – po zakończeniu okupacji ganiające się tam okoliczne dzieciaki czasami kaleczyły się potłuczonymi kawałkami szkła a jak znalazły cały talerz lub kubek i zaniosły go do domu – mamy wybaczały im wszystkie łobuzerstwa. Pół zaś wieku temu postawiono tam szkołę. A Fuldowie, mimo niemieckiej proweniencji, byli antyfaszystami (podobnie jak wspomniani wcześniej Fibigerowie), i po wojnie mieszkali (no, przynajmniej pani Fuldowa) w ich kamienicy stojącej przy Wodnej przed dawnym zakładem.

  Taka to była dzielnica. Jakby ktoś chciał taki postindustrialny spacer udokumentować sobie jeszcze jednym zdjęciem powinien ponadto ulicą Ciasną pofatygować się w stronę Nowego Rynku. A tam, już za Złotą, zerknąć w jedno z podwórek po lewej. Zdjęcie „zaplecza” jednej z  fabryki hafciarskich będzie dobrą ilustracją i  podsumowaniem tematu bywszego przemysłu w tym kwartale miasta.

Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do