
Do jednej z najbardziej pechowych arterii Kalisza należy w ostatnim czasie ulica Częstochowska. A ściślej – prawdziwymi pechowcami są mieszkańcy rozgrzebanej już od ponad roku ulicy i jej okolic. A już o największy dopust boski dosięgnął był właścicieli znajdujących się na odcinku między rondem „Bursztynówki” a ulicą Budowlanych – firm, przedsiębiorstw, sklepów i biur, do których siedzib dojazd jest od wielu miesięcy utrudniony by czasami nie rzec – niemożliwy. Że sparafrazuję klasyka – widmo bankructwa krąży po Częstochowskiej. Problemów, przynajmniej z takiej przyczyny, nie mieli przed wiekiem właściciele funkcjonujących na Rypinku warsztatów, fabryczek i zakładów przemysłowych. Dawno nie pisaliśmy już o onegdajszym przemyśle w różnych dzielnicach Kalisza – zajrzyjmy zatem dziś właśnie na Częstochowską, Rypinek i do Piwonic
Najpierw jednak – dla przypomnienia – kilka słów o historii ogólnej tych stron. Rypinek było starą, o historycznym znaczeniu otwartą targową osadą przygrodową istniejącą już w czasach wczesnopiastowskich. W 1285 r. książę Bolesław Pobożny darował tą część Dobrzeca Małego rycerzowi Jaśkowi – wtedy nosiła ona nazwę Podgórze – od którego przejął ją dwa lata później jego syn Rupinus. No i mamy pochodzenie nazwy (choć Chodyński wywodził ją od „ripy” czyli grobli, jaką tu onegdaj usypano). Jeszcze pod koniec XIII w. wzgórze, zwane potem żydowskim, wydzierżawiono (a potem sprzedano) Żydom, który założyli tam – istniejący aż do II wojny – cmentarz. Od niego wzięła nazwę sąsiadująca z nekropolią wieś Czaszki, a obecnie – rozciągająca się od Rypinka po Rogatkę i ulicę Środmiejską aż do kanału Rypinkowskiego – dzielnica Kalisza. A i sam Rypinek przekształcono w wieś (niewielką – liczącą w 1789 r. 10 dymów i 48 dusz), w aktach miejskich i kościelnych nazywaną Mons horeditarius Ripinii albo Gotard Rypino praedium. Na mapie z 1835 r. południowa część Rypinka nosi nazwę Brzeg. Więcej o historii dzielnicy i ulicy pisał całkiem niedawno w „Życiu Kalisza” Mateusz Halak.
Osią Rypinka jest ulica Częstochowska. Powstała z początkowo nieutwardzonej drogi, w 1909 r. – po włączeniu wsi do miasta – otrzymuje ona nazwę Rypinkowska. Obecną nazwę nadano w latach 20. XX w. – zapewne na okoliczność wychodzących (i wracających) tamtędy pielgrzymek na Jasną Górę. Już wtedy nad ulicą dominowała neogotycka sylwetka kościoła pw. Św. Gotarda, a pierwsza wzmianka o istniejącym tam kościele pochodzi z 1410. Pisałem więcej i o tym w „Życiu Kalisza” kilka lat temu. Częstochowska wybrukowana została w latach 30., wtedy też po obu jej stronach rosły robinie akacjowe. W ogóle była to okolica sielska w charakterze, nie powinno więc dziwić, że kaliszanie właśnie tam „za miasto” wybierali się na majówki (choć tytułowej rogatki już od połowy XIX w, nie było). Ale owa sielskość krajobrazu nie stanowiła przeszkody dla inwestorów obiektów o charakterze przemysłowym, choć zważywszy, że mówimy o rozległym terenie i o jednej z najdłuższych ulic Kalisza, szału – jak mawia obecnie młodzież młodsza – nie było.
W dolnym odcinku arterii (do dzisiejszej trasy Bursztynowej) funkcjonowały raptem cztery firmy. Na samym początku ulicy na początku XX w. znajdowała się fabryka hafciarska Fraenklów (po I wojnie Flakowiczów). Później w części budynku znalazła się szkoła im. Orzeszkowej, obecnie pofabryczny budynek użytkuje Młodzieżowy Dom Kultury. Za kanałem Rypinkowskim przy tzw.„dolince” z Częstochowską brata się ulica Pułaskiego. O fabrykach z tej ulicy już pisaliśmy – najbliżej Częstochowskiej – a zatem w interesującej nas dzisiaj dzielnicy, w obiektach dawnej ujeżdżalni już po II wojnie (ale przed wybudowaniem obiektów „Polo” na Piskorzewiu) robotnicy uwijali się przy maszynach dziewiarskich. Popatrzmy dalej – za „dolinką”, w budynku dzisiejszej przychodni funkcjonowała Fabryka Towarzystwa Tiul – po II wojnie był to oddział kaliskich „Koronek” a po drugiej stronie Kwiatowej znalazła się fabryka tekstylna Hillekesa, w obiektach której – również po II wojnie – części do maszyn włókienniczych produkował „Kalimet”. Oryginalnym – z kaliskiego punku widzenia – oddziałem tego zakładu była odlewnia metali. Obecnie budynek użytkuje Kaliski Inkubator Przedsiębiorczości. A naprzeciwko – po parzystej stronie – efekty pracowitego żywota okolicznych krówek i kózek przetwarzała w różne zdrowe smakowitości mleczarnia „Ziemianka”. Produkcja tego zakładu miała miejsce jeszcze długo po II wojnie.
Tuż za rondem Ptolemeusza, po lewej stronie (adres: Częstochowska 32) funkcjonowała Nadprośniańska Fabryka Wag a wyżej, spory kawałek za kościołem a obok młyna Hersza Szenfelda (pod 83 – obecnie bodaj hurtownia budowlana), zaczynało się „królestwo” cegielni, po których pamiątką, oprócz kilku budynków, są stawy po wyrobiskach gliny (strona prawa – aż po ulicę Polną. I tak cegielniany biznes prowadzili panowie Pede (pod 81) oraz Kuczyński (95a). Nowym właścicielem terenów pocegielnianych jest obecnie producent różnych słodkości (niektórzy nazywają go „pan lizak”), który rekultywuje je z przeznaczeniem na park i rekreację. A przecież nie można też zapominać, że całkiem niedaleko, bliżej centrum, była jeszcze cegielnia Młodeckiego, której powyrobiskowe doły również zapełniły się wodą i – wraz z coraz bujniejszą zielenią oraz urządzeniami służącymi zdrowiu (vide: nowe tężnie) i rekreacji – cieszą oko w Parku Przyjaźni. A wracając do pana Eugeniusza Pedy – pojawił się trop, że należał do niego rozebrany kilkanaście lat temu (niestety) malowniczy położony na skarpie po drugiej stronie Częstochowskiej (pod nr 78) dom z początków z mansardą i lukarnami.
Później dłuższy odcinek znowu nic i dopiero zza cmentarnym murem jeszcze pod koniec minionego wieku dochodził hałas stworzonej jeszcze przez Niemców w czasie II wojny fabryki zbrojeniowej Zollern-Werke-Weserflug. Zakład stanął m.in. na gruntach należących do znanej (choćby z posiadania przystani na Prośnie) rodziny Waleriańczyków, zdaje się, że gdzieś w pobliżu znajdowała się też kolejna cegielnia. Na „tyłach” cmentarza i – wprawdzie tylko „przez płot” – obejrzeć można pozostałości bunkra postawionego tu przez Niemców dla ochrony znajdującego się obok strategicznego zakładu. A stamtąd, przebijając się przez gąszcze roślinności dojść do Prosny. Zaraz po wojnie stworzono w fabrycznych obiektach Zakłady Naprawy Samochodów (głównie amerykańskich z demobilu) i wreszcie – zatrudniającej w najlepszych czasach ponad 5,5 tys. pracowników, posiadającej własny tabor autobusowy, ośrodki wczasowo-kolonijne a nawet klub w „belwederze” na Złotym Rogu – Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego PZL. A W latach transformacji i, co tu dużo mówić, głębokiego kryzysu tej zacnej fabryki (radzieccy odbiorcy produkowanych tam części do samolotów byli chyba mało solidnymi płatnikami), z części jej majątku wyłoniła się nowa firma – kanadyjsko-amerykański Pratt & Witney, również produkujący części do samolotów („Co sześć minut gdzieś na świecie ląduje samolot posiadający części wyprodukowane w kaliskim Pracie” – to cytat z reklamówki firmy).
Główne wejście do tej firmy zlokalizowane jest na ulicy Elektrycznej, która „odbija” od Częstochowskiej w lewo na wysokości znajdujących się z kolei po prawej pozostałości jeszcze jednego niewielkiego młyna. Jak Elektryczna – to pewno prowadzi do elektrowni. Zaiste – znajdziemy takową po przekroczeniu linii kolejowej (choć kominy widać już z daleka). Projekt dużej elektrowni, mającej zastąpić już zbyt mało – jak na ówczesne potrzeby – wydolną elektrownię w Alei (dziś – Wolności) opracował warszawski architekt Konrad Kłos. Budowę z inicjatywy m.in. inż. Ignacego Bujnickiego (późniejszego prezydenta Kalisza) – od czerwca 1930 r. – realizowały: koncern ASEA, Stocznia Gdańska i firmy Siemens, Babcock-Zieleniewski i inż. Prochaski z Poznania. Zakład wyposażono w dwie turbiny o mocy 4200 KM (5 Megawat) sprowadzone ze Szwecji. Szwedzka firma udzieliła też kredytu – łączny koszt budowy wyniósł 4,7 mln zł. We wrześniu 1932 r. elektrownia zaczęła dawać prąd Utworzono Okręgowy Zakład Energetyczny (tzw. Ozemka), który zelektryfikował Kalisz oraz dalsze terytoria w promieniu do 12 km a tuż przed wojną zakład elektryfikował już miejscowości położone w promieniu ponad 60 km od Kalisza, m.in. Kępno i Lisków. W czasie okupacji kierownikiem elektrowni był inż. Witold Szarfenberg (ponoć wyrozumiały dla polskich pracowników) a jego prawą ręką w zarządzaniu – Bronisław Koszutski. Po wojnie OZEMKA wznowiła działalność – dyrektorem elektrowni był wówczas inż. Zygmunt Olchowicz. W październiku 1948 r., mimo starań Zarządu Miasta i dyr. Olchowicza dokonano nacjonalizacji elektrowni a dyrektorem został Koszutski. Od 1960 r. mówimy już o Elektrociepłowni Piwonice a w styczniu 1989 r. utworzono P.P.: Zakład Energetyczny Kalisz, które cztery lata później przekształcono w jednoosobową Spółkę Skarbu Państwa Zakład Energetyczny Kalisz S.A.
Wzdłuż torów wracamy w stronę głównej ulicy (tu już księżnej Jolanty), mijamy obiekty oddział wspomnianego już zakładu „Kalimet” – dziś w posiadaniu firmy Met Chem Pilzno. Ostatnim obiektem na szlaku dawnego przemysłu na Rypinku i w Piwonicach jest – a jakże – cegielnia. Stworzyli ją w 1911 r. Boruch i Majer Klotz, Layzer Auerbach i Aron Czarnożył. Długi czas był to największy zakład tego typu w Kaliszu, jego zdolność produkcyjna wynosiła 3 mln cegieł. Ostatnim rozdziałem działalności tej firmy było jej funkcjonowanie – jako cegielni mechanicznej – pod szyldem Zakładów Ceramicznych z Krotoszyna. Ale i dla niej przyszedł koniec – obecnie „monumentalne” obiekty po tej cegielni można oglądać bądź od strony przejazdu kolejowego na ks. Jolanty bądź po przejściu na tyły stacji benzynowej i hurtowni (stawy po wyrobiskach zasypano) vis á vis giełdy przy Rzymskiej. Cokolwiek smętny widok tych budynków doskonale zilustruje zatem nasze ogólnie nostalgiczne odczucia po latach minionych.
Piotr Sobolewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ciekawy temat Panie Piotrze. Kolega dopowiedział mi, że mleczarnia była w budynkach Częstochowskiej 18. Bo nie byłem pewien gdzie dokładnie naprzeciwko Kalimetu...
Samosprostowanie dot. sprawy darowania Rypinka Jaśkowi. W 1285 r. Pobożny już nie żył więc albo mi się "omsknęła" data albo darczyńcą był już Przemysł II. Przepraszam, a może ktoś to jednoznacznie wyjaśni?
Uwielbiam artykuły pana Piotra Sobolewskiego i bardzo cenię Pańską wiedzę o naszym mieście. Dzieli się Pan również swoją wiedzą na temat historii Kalisza w Radiu Rodzina, w swoich audycjach pt.: ,,Zabierz rodzinę na spacer" Serdecznie dziękuję za te audycje i artykuły!