Reklama

Przeważali i przegrali

12/08/2009 11:57

Była realna szansa na wywiezienie z Konina nawet trzech punktów, a skończyło się na nikłej porażce beniaminka III ligi z Kalisza. Goście, którzy po przerwie zdominowali wydarzenia na boisku, sprezentowali gospodarzom dwa gole w pierwszej połowie meczu

Avans Górnik Konin - Calisia Kalisz 2:1 (2:0)
bramki: Piotr Głowala (5), Ariel Szczesiak (44) - Grzegorz Dziubek (46)
Avans Górnik: Krakowiak - A. Majewski, D. Augustyniak, K. Augustyniak, Jędras - Jędrowski (85. M. Majewski), Głowala, Modelski, Bilski - Bajerski (61. Szkolmowski), Szczesiak.
Calisia: Bartosz Ciesielski - Wiącek, Czech, Janicki, Kaźmierczak (69. Kuras) - Błażej Ciesielski, Dziuba, D. Sobczak (78. Kaniewski), Dziubek, Grabowski (46. Stawiński) - Lisiecki (46. Jarentowski)

To spotkanie wywołało
 spore zainteresowanie w Koninie, a mecz odbył się na Stadionie Miejskim, pamiętającym lata świetności Aluminium, które grało w finale Pucharu Polski i było bliskie wywalczenia awansu do ekstraklasy. Organizatorzy meczu dobrze wywiązali się ze swoich obowiązków, była bezpośrednia relacja do Radia Konin (Radio Centrum od dłuższego czasu interesuje się kaliskim sportem w ograniczonym zakresie albo w ogóle), było sporo dziennikarzy z obu miast i był dawny piłkarz i trener Calisii Marian Pasek, jeden ze szkoleniowców dzisiejszego Górnika, witający serdecznie ekipę z Kalisza. Beniaminek III ligi przyjechał na pierwszy inauguracyjny mecz do drużyny, która w ubiegłym sezonie zajęła trzecią lokatę w tabeli grupy kujawsko–pomorsko–wielkopolskiej III ligi, ale która obecnie jest poważnie zmieniona kadrowo. Mimo tej wiedzy piłkarze Calisii wyszli na boisko za bardzo stremowani, rozpoczęli mecz bez należytej energii i szybko stracili gola. Padł on już w pierwszej poważniejszej akcji ofensywnej Górnika i zupełniej niezrozumiałej serii błędów kaliszan, którzy nie potrafili w prosty sposób wybić piłki spod własnej bramki. W końcu dopadł do niej Piotr Głowala i spokojnie umieścił w kaliskiej bramce. Jednak po kwadransie Calisii zaczęła wreszcie nadawać ton grze, ale nie przekładało się na udane akcje zaczepne. Gospodarze zaś grali bardzo ostro i na dobrą sprawę po 20 minutach z boiska mógł zostać wyrzucony Damian Augustyniak, który dwukrotnie bez pardonu faulował Grzegorza Dziubka. Arbiter jednak nie odważył się pokazać mu drugiej żółtej kartki. Najlepszą okazję do wyrównania przyjezdni mieli w 28. minucie za sprawą znakomitej akcji Andrzeja Dziuby, który dosłownie „wkręcił” w murawę dwóch obrońców, zagrał na bliższy słupek bramki do Dziubka, ale piłka nie znalazła drogi do bramki. W 37. minucie dynamiczny rajd przeprowadził Błażej Ciesielski i chciał zaskoczyć bramkarza strzałem z ostrego kąta pod poprzeczkę, ale Maciej Krakowiak był czujny. Trzeba jednak dodać, że Górnik także miał jedną okazję do podwyższenia wyniku, gdy w 26. minucie „szczupak” Arkadiusza Bajerskiego omal nie zaskoczył Bartosza Ciesielskiego. Kaliski bramkarz zaskoczył natomiast wszystkich obecnych na stadionie w 44. minucie spotkania. Po dalekim podaniu do piłki będącej około 35 metrów od bramki wystartował Ariel Szcześniak, ale miał obok siebie trzech zawodników Calisii. Z sobie tylko wiadomych powodów poza pole karne wybiegł bramkarz Calisii, a napastnik Górnika kopnął jakby od niechcenia piłkę, która wpadł do pustej bramki. Chwilę później z rzutu wolnego z ponad 30 metrów huknął Damian Augustyniak i niewiele się pomylił. Drugą połowę spotkania kaliszanie rozpoczęli zupełnie inaczej, z animuszem i wiarą w odrobienie strat. Błyskawicznie zdobyli też gola Andrzej Dziuba – dośrodkował z rzutu wolnego, bramkarz wypiąstkował piłkę, ale przed polem karnym przechwycił ją Grzegorz Dziubek i płaskim strzałem skierował do siatki. W 55. minucie Maciej Stawiński, który po przerwie zastąpił Łukasza Grabowskiego, przeprowadził znakomitą akcję lewą flanką i znalazł się tuż przed bramkarzem, ale przegrał pojedynek z Maciejem Krakowiakiem. Stawiński dał bardzo dobrą zmianę, co udowodnił w 81. minucie. Po faulu na Dziubie i sprytnie rozegranym rzucie wolnym napastnik Calisii strzelił potężnie na bramkę Górnika, trafiając, niestety, tylko w słupek konińskiej bramki. Niewiele dobrego da się natomiast powiedzieć o drugim zmienniku w ataku, Tobiaszu Jarentowskim. Miał jedną okazję, aby pokonać bramkarza gospodarzy, ale jego uderzenie głową było bardzo mizerne. Znacznie lepiej radził sobie w pierwszej połowie Maciej Lisiecki i on w parze ze Stawińskim byłby większym zagrożeniem dla miejscowej defensywy. Goście wyraźnie przeważali, częściej byli przy piłce, ale brakowało podania otwierającego drogę do bramki. Gospodarze, którzy pod koniec spotkania wyraźnie opadli z sił, próbowali gry z kontry i kilka razy zagrozili bramce Calisii. W 68. minucie odbita przez Bartosza Ciesielskiego piłka spadła na nogę Alberta Jędrowskiego, ale ten fatalnie przestrzelił. Bliski szczęścia był też w 88. Kamil Szkolmowski.
– Zapłaciliśmy frycowe jako beniaminek, choć śmiało można było wywieźć z Konina punkty. Niestety, niektórym zawodnikom na początku meczu zatrzęsły się nogi przy okazji debiutu zespołu w III lidze i straciliśmy dwa gole po fatalnych błędach. W przekroju całego meczu, a zwłaszcza w drugiej połowie, byliśmy nawet lepszym zespołem od gospodarzy, ale nie udało się odrobić strat. Mamy bardzo niekorzystny kalendarz gier na początku sezonu, lecz nie ma co narzekać. Postaramy się nie zawieść kaliskich kibiców – powiedział nam wiceprezes KP Calisia, Paweł Gajoch.
– Nie muszę chyba mówić, że przed tym meczem byłem w rozterce. Sercem bowiem jestem ciągle przy Calisii, ale spraw piłkarskich muszę pilnować w Górniku. Jeśli chodzi o sam mecz, to trzeba przyznać, że wygraliśmy dość szczęśliwie. Calisia była długimi okresami lepsza i przeważała. Proszę jednak pamiętać, że w mojej drużynie nie gra siedmiu zawodników w porównaniu z poprzednim sezonem. Teraz to w większości młodzi piłkarze, dlatego tym bardziej mam do nich szacunek za dzisiejsze spotkanie. Myślę też, że Calisia powinna w tym sezonie znaleźć się w czołówce rozgrywek. Proszę też koniecznie pozdrowić ode mnie wszystkich kibiców piłki nożnej w Kaliszu – powiedział tuż po meczu trener Górnika, Marian Pasek.      (dd)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do