
Sophia, lub po naszemu – Zosia, to w języku greckim „mądrość”. Tytuł ze świata bizantyjskiego (dla co bardziej zorientowanych w historii sztuki), może wydać się odrobinę pompatyczny w odniesieniu do czasów obecnych, ale jak inaczej odpowiednio pochwalić 13-letnią dziewczynę która kocha dobrą lekturę i co więcej – robi z tą lekturą rzeczy nietuzinkowe. Rzecz będzie nie o wtrąconej na początku Sophii, lecz o Sandrze, której pasje kapitalnie wpisują się w obchody Tygodnia Bibliotek. Dziś słów parę o miłości do książek i różnych dowodach tych uczuć.
Mądrala
O Ali będzie innym razem, dziś o mądrej Sandrze. Rozmawiam z panią Genowefą: Sandra ma 13 lat, chodzi do 7 klasy, lubi Noce i Dnie. Oglądaliśmy wszystkie powtórki. Staram się ją inspirować bo ja uwielbiam literaturę, wnuczka trochę łapie bakcyla, lubi historię, mniej nauki ścisłe. W porządku, mamy dziewczynę która lubi klasykę literatury polskiej. Ktoś zapyta, cóż w tym wyjątkowego? Takich dziewczyn jest „na pęczki”. A jednak, Sandra Bachor z podbrzezińskich Jamnic udowadnia, że można o ulubionych książkach i ich filmowych adaptacjach opowiadać w bardziej nieszablonowy sposób.
Maj 2021 roku, wszyscy chyba liczymy na to, że z naszego życia w końcu zniknie koronny pierwiastek. Chyba siłą wschodzącej nareszcie wiosny i powodzią zieleni dookoła, każdy z nas na swój sposób żegna pandemię, bo i jak długo można myśleć o kajdanach w jakie zakuto nas na przeszło rok? Ostatnie kilkanaście miesięcy mam przeczucie będzie w przyszłości tematem wielu rozpraw o charakterze socjologicznym. Jednym z bardziej jaskrawych oblicz protestu ludzi w stosunku do zamkniętych instytucji kultury była akcja naśladowania w domowych pieleszach dzieł sztuki. Facebook i Instagram zwłaszcza w pierwszej fali „korony” obfitował w kreacje co bardziej wyczulonych na sztukę jednostek. Niezliczona ilość zdjęć osób przebranych za Monę Lisę, Ramzesa II, czy Fridę Kahlo stanowiła dowód na to, że mimo zamkniętych drzwi muzeów, galerii, antykwariatów, teatrów czy kin, ciekawość świata nie umarła w narodzie a co większe i szlachetniejsze, potrzeba jej zaspokojenia była bardzo silna. To też pewnego rodzaju zjawisko, która na dotąd nienotowaną skalę owładnęło ludźmi w taki czy inny sposób związanym ze sztukami pięknymi. Przyglądając się tym balom maskowym (a w żadnym przypadku maskaradzie!), byłem zauroczony tymi „hand made” ikonami malarstwa, rzeźby rysunku, muzyki czy performance’u. Ludzka pomysłowość potrafi jednak zaskoczyć.
W czasach zarazy
Takie będą Rzeczypospolite jak i młodzieży chowanie – powiedział ponad 400 lat temu Jan Zamoyski. Trudno nie przyznać racji refleksji zacnego szlachcica. Szkoła Podstawowa w Brzezinach krzewi postawy zamiłowania do literatury. Konkursy, odczyty, wystawy, gazetki obfitują w dobre słowo o najwybitniejszych książkach dla dzieci i dorosłych. Z wielką atencją odnotowałem w rozmowie z panią Genowefą Bachor, że w brzezińskiej szkole pani Alina Kaliszan – nauczycielka, zorganizowała konkurs „ku pobudzeniu wyobraźni i wyczuleniu na wdzięki literackie” dla swoich wychowanków. Konkurs tym potrzebniejszy, że w końcówce roku szkolnego w jakiej aktualnie wzrasta młodzież, głód zdobywania wiedzy, jak zdaje mi się jest większy niż w latach ubiegłych. Brzeziński kaganek oświaty, to miejsce odkrywania historii nie tylko tej z podręczników – najczęściej dotyczącej dziejów kraju i świata, ale także wątków lokalnych. Współczesne Brzeziny urosły na zrębach szlacheckich dóbr opatowieckich, z których w ciągu XIX i pierwszej połowy XX wieku, wykrystalizował się ich charakter – osady zorientowanej na obrót drewnem – korzystającej z przebogatych zasobów tego surowca. Brzeziny przed 1945 rokiem stanowiły majątek ziemski Ernesta i Sophii (cóż za zrządzenie losu) Schoesserów. Sprawiedliwa – niektórzy by tu wtrącili: do szpiku kości – Zofia, honorowała sumienną pracę i karała za naruszenie czyjejś własności. Taki był charakter tutejszego dworu, o którym wielokrotnie mówiono w kontekście budowania tożsamości Brzezinian i pobliskich autochtonów, w murach tamtejszej szkoły podstawowej. Opowiadałem o tym również ja i na co zwracam uwagę, to to, iż zarówno wychowankowie jak i ich mentorzy z wielkim szacunkiem zapatrywali się na historię Brzezin pod ręką Niemca. Szlachetna postawa – uznania i pokazania historii taką jaka była, bez kolorowania. Wzrasta się w określonej rzeczywistości i warunkach i należy zawsze być z tego dumnym. A z czego dumna jest Sandra Bachor? Może być dumna z najbliższych, którzy pomogli w spełnieniu marzeń dziewczynki, która na moment uchwycony na ukazanych obok fotosach – stała się… Barbarą Niechcic.
Noce i Dnie to jak wiemy najlepsze co spotkało Kalisz na gruncie literatury polskiej. Ta swoista laurka podarowana miastu przez Marię Dąbrowską, niezmiennie inspiruje i wzrusza. Skłania też do refleksji oraz co widać na zdjęciu, rozbudza wyobraźnie dzieci. 13-latka przebrała się (własnym zamysłem) za główną bohaterkę epopei o Kalińcu i stwierdzam (subiektywnie), że efekt może zawstydzić niejedną profesjonalną ekipę kostiumografów. Sandra, idąc za ciosem a właściwie za weną twórczą pokazała jeszcze jedną twarz, i choć wyglądającą mniej znajomo, to okazale. Moda na biedermeier, czyli strój mieszczański o rodowodzie starszym niż pani Niechcicowa. Jak z żurnala! Rzekłby Żyd Szymszel.
Kurtyna i czerwony dywan
Wnioski nasuwają się same. Najmłodsi jak powietrza potrzebują systematycznej edukacji ze swoimi rówieśnikami. Nic nie zastąpi im relacji i operacji na tych związkach koleżeńskich. Szkoły – żywe organizmy tchną w swoich wychowanków przemyślenia o nich samych i pomagają im odnajdować się w najróżniejszych sytuacjach w życiu. W chwilach kiedy trzeba podjąć trudne decyzje, w momentach w których muszą liczyć na swoją wiedzę i być jej pewnymi, w czasie kiedy trzeba poradzić sobie z jakimiś frasunkiem, lub po prostu – wykorzystać poznane w szkole nauki w zdobywaniu kolejnych szczebli samorozwoju. Obchodzimy Tydzień Bibliotek. Dopóki czytamy, dopóty jesteśmy.
Mateusz Halak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie