Reklama

Rolnicy w walce z biurokracją

14/11/2007 12:04

Przewodniczący Solidarności RI twierdzi, że w Kaliszu biurokracja nie pozwala rolnikom normalnie funkcjonować

– Rolnicy z powiatu kaliskiego są bardzo źle traktowani przez instytucje, które mają im pomagać – twierdzi Marian Figas (na zdj.), szef Solidarności Rolników Indywidualnych, który w ubiegłym tygodniu przez trzy dni próbował pomóc mieszkańcowi Iwanowic w walce z biurokracją

Marian Figas przyjechał do Kalisza na zaproszenie jednego z rolników. W sylwestra spalił się jego dobytek. Mężczyzna do dzisiaj nie otrzymał pomocy. – A przecież powinien ją dostać – twierdzi Marian Figas. – W każdym mieście powiatowym są instytucje, których zadaniem jest pomoc rolnikom. To, co dzieje się w Kaliszu, jest dla mnie niewyobrażalne.
Przewodniczący Solidarności Rolników Indywidualnych był w Kaliszu przez trzy dni, próbując pomóc przebrnąć przez biurokratyczne procedury poszkodowanemu rolnikowi. – Niestety, byliśmy zbywani, a nawet wprowadzani w błąd przez pracowników instytucji, które powinny pomagać rolnikom i wspierać ich w każdej sytuacji – przyznaje. – Byłem zarówno w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, w Izbie Rolniczej, jak i w Starostwie Powiatowym i Ośrodku Doradztwa Rolniczego. Wszędzie spotykałem się z ignorancją i arogancją. I na to nie mogę się zgodzić – przecież np. pracownicy ARiMR otrzymują pieniądze za to, żeby pomagać rolnikom w wypełnianiu licznych wniosków, żeby skorygować błędy itd. Oni byli szkoleni za pieniądze podatników, a dzisiaj spotkałem się np. z zupełną niewiedzą nt. programu dofinansowywania rolnictwa na lata 2007-2013.
Pracownicy ARiMR bronią się twierdząc, że Marian Figas wszedł do pomieszczenia administracyjnego i zażądał wydrukowania ustawy, żeby móc przekazać ją rolnikom. – Cała ustawa ma ponad 300 stron, więc to byłoby trudne. Gdyby każdy rolnik przyszedł do nas i chciał, abyśmy mu wydrukowali jakąś ustawę, Agencja szybko by zbankrutowała. Gdyby przewodniczący poszedł do biura obsługi, na pewno mógłby się wszystkiego dowiedzieć – przyznają pracownicy ARiRM.
Zupełnie inne zdanie mają na ten temat rolnicy z powiatu kaliskiego, którzy w miniony piątek spotkali się w Agencji z Marianem Figasem. – Byłem tutaj mniej więcej dwa miesiące temu i pytałem, czy jest szansa na jakiekolwiek dofinansowanie z Unii Europejskiej w bieżącym roku – opowiada rolnik z Cieni (gm. Opatówek). – Usłyszałem, że wszystkie środki na bieżący rok zostały już rozdysponowane i mam pytać w styczniu przyszłego roku, gdy zostanie uruchomiony nowy budżet. Tymczasem kilka dni temu z telewizji dowiedziałem się, że właśnie do dzisiaj [9 listopada – dop. JB] można składać wnioski o dofinansowanie inwestycji w gospodarstwach rolnych. Wszystkie media podają, że każdy rolnik może się ubiegać o dotację od 20 do 300 tys. zł! Przecież gdybym wiedział, że tak właśnie będzie, podczas mojej ostatniej wizyty w tym miejscu poprosiłbym o formularze, wypełniłbym odpowiednie wnioski i dzisiaj stałbym w kolejce w Poznaniu, żeby je złożyć. Niestety, nikt mnie o tym nie poinformował. Gdy więc słyszę o tych wielotysięcznych dotacjach, zastanawiam się, czy są one przeznaczane jedynie dla ,,swoich’’, czy też rzeczywiście każdy rolnik ma szansę na pieniądze z UE.
– Mnie najbardziej boli to, że jesteśmy traktowani zupełnie niepoważnie – dodaje inny rolnik z powiatu kaliskiego. – Gdy przychodzimy tutaj załatwić liczne formalności, jesteśmy traktowani przez urzędników jak zło konieczne. A przecież oni wszyscy są tutaj po to, żeby nam pomagać w wypełnianiu skomplikowanych formularzy. Często jednak mamy problem z uzyskaniem najprostszych informacji.
– A tak nie powinno być – zapewniał rolników Marian Figas. – Jestem rolnikiem z powiatu bełchatowskiego i dziwię się, że pozwalacie się tak traktować. Jesteście zbywani przez urzędników nie tylko ARiMR, ale również w izbach rolniczych, Starostwie Powiatowym i Ośrodku Doradztwa Rolniczego przy ul. Kościuszki. Mogłem się również przekonać, jak pracuje wasz poseł Józef Racki z PSL-u, którego wybraliście do Sejmu. Poszedłem do jego biura poselskiego, aby uzyskać pomoc dla poszkodowanego rolnika i zostałem bardzo źle potraktowany przez jego dyrektora. Ten człowiek nie chciał mnie nawet połączyć telefonicznie z posłem, a przecież wszystkie rachunki telefoniczne płacą podatnicy. W końcu po ostrej wymianie zdań udało mi się porozmawiać z Józefem Rackim. Niestety, był bardzo zajęty – akurat rozliczał się w Urzędzie Marszałkowskim z dotychczasowej pracy i nie znalazł czasu, aby pomóc rolnikom ze swojego terenu.

Jakub Banasiak
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do