
Ponad cztery tysiące kibiców oglądało na Stadionie Miejskim przy Łódzkiej II-ligowy mecz KKS Kalisz z Ruchem Chorzów. Po ciekawym spotkaniu górą był wicelider tabeli eWinner II ligi, a niebiesko-biało-zieloni mają czego żałować, bowiem przy lepszej skuteczności pod bramką rywali mogli się pokusić przynajmniej o jeden punkt
Przed mecze wiadomo było, że padnie rekord frekwencji na meczach II-ligowego KKS Kalisz. Największa w tym zasługa kibiców Ruchu, których do Kalisza przyjechało ponad dwa tysiące. To był mecz na szczycie eWinner II ligi, bowiem wicelider tabeli mierzył się z trzecią drużyną w tej hierarchii. Liczono więc nie tylko na doskonałą atmosferę na trybunach, ale także na ciekawe wydarzenia na boisku.
Jako pierwsi celny strzał na bramkę rywali oddali kaliszanie, a uczynił to w 13. minucie Mateusz Wysokiński. Na posterunku był jednak Jakub Bielecki. Jak się okazało później – jeden z bohaterów tego meczu. W 31. minucie groźnie było pod kaliską bramką. Po akcji Przemysława Szkatuły piłkę głową zgrywał Konrada Kasolik, ale na szczęście dla gospodarzy przez bramką KKS minęło się z nią kilku graczy Ruchu. Dwie minuty później chorzowianie objęli jednak prowadzenie. Lewą flanką akcję przeprowadził Szkatuła, który podał do Łukasza Janoszki, a ten strzelił na bramkę, w której na interwencję nie miał już szans Maciej Krakowiak. Próbował go zastąpić Mateusz Gawlik, ale piłka i tak wpadła do siatki. W 41. minucie gospodarze mieli wymarzoną okazję do wyrównania. Po zamieszaniu w polu karnym „Niebieskich” arbiter uznał, że piłkarze KKS był faulowany i podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Toni Segura, strzelił płasko, ale niczym nie zaskoczył bramkarza gości, który po raz drugi w tym sezonie obronił jedenastkę. Jeszcze przed przerwą kaliszanie mogli uradować swoich fanów, bowiem w dobrej sytuacji strzeleckiej znalazł się Piotr Giel. Jego „główka” była jednak minimalnie niecelna.
W drugiej połowie wicelider mógł podwyższyć prowadzenie w 65. minucie. Tuż przed Maciejem Krakowiakiem znalazł się bowiem Tomasz Neugebauer, ale golkiper niebiesko-biało-zielonych nie dał się wyprowadzić w pole. W 67. minucie skuteczniejszy był zespół z Kalisza. Piłkarze trenera Ryszarda Wieczorka dość długo i mozolnie budowali akcję, po której piłka trafiła do Piotra Giela, który odegrał ją jeszcze do Bartłomiej Putno. Napastnik KKS strzałem po ziemi znalazł drogę do bramki. Po tym trafieniu kaliski zespół chyba na chwilę stracił należytą koncentrację i został za to szybko skarcony przez „Niebieskich”. Z prawego skrzydła piłkę w pole karne KKS zagrał Daniel Szczepan, futbolówka trafiła do doświadczonego Tomasza Fosmańczyka, a ten – mimo rozpaczliwej interwencji Macieja Krakowiaka – znów dał prowadzenie swojej drużynie. Kaliszanie próbowali jeszcze tę stratę odrobić, ale przyjezdni na to już nie pozwolili, a w doliczonym czasie gry to drużyna z Górnego Śląska mogła zdobyć trzeciego gola.
Po tym meczu KKS Kalisz spadł na szóste miejsce w tabeli, a Ruch Chorzów umocnił się na pozycji wicelidera eWinner II ligi. Prowadzi Stal Rzeszów. W następnej kolejce niebiesko-biało-zieloni zmierzą się na wyjeździe z rezerwami Śląska Wrocław. Mecz odbędzie się 17 września (piątek), początek o g. 14.30 na stadionie przy ul. Oporowskiej.
(dd)
KKS Kalisz – Ruch Chorzów 1:2 (0:1)
Bramki: Bartłomiej Putno (67.) - Łukasz Janoszka (33.), Tomasz Foszmańczyk (70.)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie