Reklama

Są pieniądze, nie ma więzi

13/09/2017 11:59

O problemach współczesnych rodzin

10-15 lat temu dzieciom z problemowych rodzin brakowało podstawowych rzeczy: ciepłego posiłku, przestrzeni, miejsca, gdzie odrobią lekcje. Dziś sytuacja materialna poprawia się, ale dzieciom brakuje czegoś istotniejszego. Uwagi, miłości, zaangażowania, poczucia, że są ważne. To wszystko, czego nie może albo nie potrafi dać najmłodszym rodzina, starają się zapewnić członkowie stowarzyszenia Karan. Robią to od ćwierć wieku.

 Ruch Karan powstał w 1987 r. Rozszerzeniem jego działań było stworzenie Stowarzyszenia Katolickiego Ruchu Antynarkotycznego, który zarejestrował swoją działalność w 1992 r. Jego placówki znajdują się w różnych miastach Polski, m.in. w Radomiu, Warszawie, Rzeszowie, Elblągu, Wrocławiu, Bełchatowie i w Kaliszu. – Na początku lat 90. zorganizowaliśmy dwa obozy terapeutyczne dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych. Wtedy nie było w Kaliszu zorganizowanej pomocy dla dzieci, nie było świetlicy, stąd też taki pomysł wyjazdów wakacyjnych – mówi Aneta Lis-Kotowska, prezes stowarzyszenia. – Powstanie świetlicy „wymusiły” na nas same dzieci, które przychodziły po tych obozach i mówiły: „chcemy miejsca, gdzie moglibyśmy się spotykać”. I tak razem z koleżanką udało nam się przekonać ówczesnego prezydenta, że taka świetlica jest potrzebna i powinna powstać. Otwarto ją w 1995 r. – dodaje. Wtedy świetlicę stanowił dosłownie jeden pokój. Dzieci były podzielone na grupy, zajęcia odbywały się co drugi dzień.
– Byliśmy studentami, robiliśmy to wolontarystycznie, wszystko odbywało się spontanicznie – mówi A. Lis-Kotowska.
Potrzeby coraz większe
Z roku na rok dzieci przybywało. Również tych, które miały duże problemy. Powstały więc kolejno punkt konsultacyjny dla osób uzależnionych od narkotyków i grupa wsparcia dla rodzin  borykających się z problemem narkomanii. – Jako stowarzyszenie mamy naprawdę duży dorobek. Nasza pomoc  skierowana jest zarówno do osób uzależnionych, jak i tych, które doświadczają innych problemów – tłumaczy prezes.

Świetlica jak dom
Obecnie do świetlicy uczęszcza 35 dzieci. Niewykluczone, że będzie ich więcej, bo powstaje oddzielny program dla grupy młodzieżowej. –  Dzieci mogą zjeść tu ciepły posiłek, a potem odrobić lekcje. Pomagamy im w nauce, nadrobić zaległości szkolne, współpracujemy ze szkołami, jesteśmy w kontakcie z pedagogami. Oprócz tego pomagamy również radzić sobie w relacjach rówieśniczych i z dorosłymi osobami – mówi Donata Lis, kierownik świetlicy socjoterapeutycznej. Dzieci chodzą na naukę jazdy konnej, do kina, teatru, na basen. Żeby chciały bowiem uczestniczyć w zajęciach, oferta placówki musi być ciekawa.
– Musi się dużo dziać, bo inaczej świetlica nie będzie mogła konkurować z telefonem.  Czasami zdarza się, że dziecko odpada z programu, bo nie umie zrezygnować z telefonu, nie potrafi go odłożyć. A potem idzie do domu i nikt nie ma pretensji o to, że czas spędza nie z ludźmi, a z telefonem – dodaje.

Więcej w Życiu Kalisza
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do