Reklama

Stanica w Murowańcu jeszcze piękniejsza - ZDJĘCIA

19/09/2020 06:00

 Przysłuchując się opiniom wędkarzy na temat organizacyjnej strony wędkarstwa, można odnieść wrażenie, że wszędzie i wszystko jest złe, złe i jeszcze raz złe. Oglądając wyemitowany w telewizji  polskiej materiał Anity Gargas, na temat działalności Zarządu Głównego oraz niektórych Okręgów PZW (można go odnaleźć w Internecie), trudno nie odnieść wrażenia, że niektórzy działacze związkowi żyją i działają  dla siebie, w swoim oderwanym od rzeczywistości świecie wszechwiedzących urzędników. Czy jednak naprawdę nie da się znaleźć niczego pozytywnego w działaniach Kół Wędkarskich i Okręgów? A może ta ambicja działaczy prowadzi niekiedy do pozytywnych wyników? Warto poszukać odpowiedzi w naturze, a nie w rynkowych dyskusjach mędrców. Piętnujmy to, co jest złe, ale miejmy odwagę przyznać, że jeśli zrobiono coś dobrego, to jest dobre. Wpadamy w coraz bardziej koszmarny stan totalnej opozycji już nie tylko w polityce, ale i w naszym codziennym życiu. 

    Dobrym przykładem ilustrującym stały rozwój, wbrew wielu negatywnym opiniom, jest Koło PZW WSK Kalisz, którego historię niedawno pisałem. Znam ją zarówno z opowiadań działaczy, wędkarzy, ale również dokumentów, które poznałem podczas zbierania materiałów do tej publikacji. Poznałem także wielu ludzi niezadowolonych totalnie i zawsze. Oto kilka faktów, których tylko ślepiec, lub totalny opozycjonista może nie zauważyć.

  Wszystko zaczęło się od powstania sekcji, która była częścią składową Koła Kalisz Miasto. To właśnie ambicja ówczesnych działaczy spowodowała, że chcieli być odrębną jednostką. Nie mieli żadnego zaplecza, nawet najmniejszego lokum, w którym mogliby spotykać się członkowie zarządu. Startowali od zera. Kolejni prezesi oraz zarządy - przecież nie mędrcy rynkowi - rozszerzali działalność. Zaczęto organizować wycieczki wędkarskie, które dla wielu były jedyną szansą poznania odległych łowisk. Wreszcie udało się wydzierżawić lokum nad brzegiem Szałego. Budka sędziowska, którą oddano do dyspozycji Koła, wydawała się wówczas godna nazwy „pałac”. Ówczesny prezes Koła Marian Małecki spowodował, że mieli swoje własne lokum. Zaczęła wzrastać liczba członków. Pojawiały się coraz nowsze pomysły na działalność. Z zakładowego koła wędkarskiego przeobrazili się w miejskie, przyciągając do siebie wędkarzy licznymi, doskonale organizowanymi zawodami i imprezami dla rodzin. Jak myślicie, kto spowodował ten rozwój? Kto zajmował się organizacją i działalnością Koła? Następny etap (w telegraficznym skrócie), to znalezienie i doprowadzenie do zakupu ziemi pod stanicę nad brzegami Murowańca.

  Szalone tempo w realizacji tego zamierzenia spowodowane było lękiem, aby sprzedający - naciskany przez rodzinę - nie wycofał się z tej transakcji. Zarówno Okręg Kaliski PZW, jak i prezes Koła Zbigniew Górka doprowadzili sprawę do szczęśliwego zakończenia. Teraz nastąpił kolejny etap działań. Działkę trzeba było zagospodarować. Ile godzin społecznie przepracowali na niej niektórzy wędkarze, wiedzą tylko oni. Co ciekawe, pomimo widocznych efektów działania, wielu i tak mówiło, że jest źle.  Pobudowano hangar, posadzono dużą liczbę drzew, które corocznie trzeba pielęgnować i przycinać. Doprowadzono prąd, pobudowano WC, a cały teren otoczono ogrodzeniem. Z każdym dniem funkcjonowania stanicy rósł jej majątek. W ostatnim czasie postawiono na placu przed hangarem piękną, solidnie zbudowana wiatę. (Zobacz zdjęcia w internetowym wydaniu ŻK)  Sam koszt położenia kostki brukowej (w całości pokryty przez Kaliski Okręg PZW), wyniósł 25 000 pln. Aby do tego doszło, trzeba było znaleźć firmy, które postawiły konstrukcję i wybrukowały teren pod nią. Kto szukał tych wykonawców?  Kto pilnował, aby wszystko zrobione było tak, jak powinno być zrobione? Może ktoś z osób, które mówią, że i tak jest źle? Po położeniu kostki brukowej, w szczeliny całej powierzchni musi być wciśnięty drobny piasek. To żony członków Zarządu Koła razem z mężami pracowały łopatami, aby przybyli na drugi dzień rano uczestnicy zawodów, mogli zobaczyć ukończoną pracę. Czy może przy tych pracach był choć jeden z tych wiecznie niezadowolonych? 

  Tak można by wyliczać wiele działań. Zakup 6 kamer monitoringu, który w znaczny sposób odstrasza niechcianych gości, budowa dużego, gastronomicznego grilla itp., itd. Kiedy ogląda się z góry, dzięki zdjęciom wykonywanym z drona, dwuhektarową działkę stanicy, trudno jest uwierzyć, że jeszcze niedawno było tu jedynie gołe, piaszczyste pole. A jak to się ma do czasów kiedy Zarząd Koła nie miał gdzie się spotkać i korzystał - za zgodą kierownictwa zakładu WSK - ze stołówki zakładowej? Czy naprawdę tak trudno jest zauważyć ten rozwój? A może chodzi o to, aby bez względu na wszelkie osiągnięcia wciąż jątrzyć i narzekać. Nie chcąc odpowiadać na postawione pytanie, pozostawiam je do oceny czytelników.
Wiem, że nie zawsze udaje się wszystko zrobić w sposób choćby dobry. Życie uczy, że nigdy nie będzie tak, aby wszyscy byli zadowoleni. Uważam jednak, że jeżeli nie zgadzam się z jakąś decyzją, powiedzieć o tym powinienem temu, który taką decyzję podjął. A może warto byłoby zadać sobie samemu pytanie - co ja, osobiście, zrobiłem dla wędkarstwa kaliskiego, wędkarzy, środowiska? A jeśli już to pytanie będziemy mieli odwagę sobie zadać, to warto patrząc w lustro, odpowiedzieć na nie.     Byle bez narcystycznego zadęcia. 


  

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do