Reklama

Szpital w Kaliszu. 83-letnia pacjentka z podejrzeniem udaru niezauważona wymknęła się z SOR-u

27/07/2020 16:06

Personel Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Kaliszu nie zezwolił córce starszej kobiety, przywiezionej karetką pogotowia, z podejrzeniem udaru i dodatkowo chorej na alzheimera na wejście wraz z pacjentką do izby przyjęć. 83-latka niezauważona przez personel wydostała się z oddziału na zewnątrz szpitala

Do kaliskiego szpitala przetransportowano karetką pacjentkę z podejrzeniem udaru, skierowaną przez lekarza z ośrodka zdrowia w Cekowie .

W Szpitalnym Oddziale Ratunkowym pacjentce, która cierpi na chorobę alzheimera i wymaga opieki oraz pomocy kogoś bliskiego, chciała towarzyszyć krewna, która przyjechała za karetką do szpitala.

Niestety personel SOR-u, który w czasie pandemii koronawirusa stosuje specjalne zaostrzone procedury przyjmowania pacjentów nie zezwolił na wejście wraz z pacjentką osobie towarzyszącej.

- Wyłomem od tej zasady są dzieci, osoby niepełnosprawne umysłowo oraz osoby głuchonieme - czytamy w wyjaśnieniach kierownictwa SOR-u po skardze rodziny pacjentki.

Starsza kobieta, z pewnością przerażona i bezradna pozostała rzeczywiście na oddziale sama, bez wsparcia kogoś bliskiego, oczekując na badanie i dalszą pomoc medyczną. W międzyczasie do szpitala dotarły kolejne osoby z rodziny pacjentki. Wszyscy czekali przed wejściem do SOR-u.

Szpital inaczej przedstawia fakt, rzekomego uniemożliwienia wejścia rodziny wraz z kobietą chorą na alzheimera i z podejrzeniem udaru.

- Rodzina, która przybyła wraz z pacjentką - 5 osób (rodzina twierdzi, że było ich troje) została poinformowana, że jedna osoba może wejść z pacjentką do SOR -u ale oddział nie gwarantuje osobom postronnym ani osłon jednorazowych przysługujących pacjentom, ani 100 proc. bezpieczeństwa epidemiologicznego. Nikt z rodziny nie zdecydował się na wejście do oddziału - wyjaśnia dalej kierownictwo SOR-u. Wnuk pacjentki stanowczo temu zaprzecza mówiąc, że nikogo ni chciano wpuścić, mimo że mieli maseczki ochronne. Uniemożliwiono też podanie chorej butelki z wodą.

Szukając swych bliskich pacjentka, która prawdopodobnie poczuła się nieco lepiej, niezauważona i niezatrzymywana przez personel oddziału sama wydostała się na zewnątrz.

- Dzięki Bogu byliśmy przed szpitalem i w pewnym momencie zauważyliśmy babcię. Na szczęście nic jej się nie stało. Nie wiem jak długo była poza oddziałem. Myślę, że około 0,5 godziny. Moja matka zadzwoniła i zaalarmowała personel, że pacjentka wyszła z oddziału. Wtedy zabrano babcię ponownie na oddział. Podczas, gdy była poza budynkiem lekarz neurolog wypisał skierowanie na badanie tomografem komputerowym. Chyba jednak nikt babci nie szukał na oddziale, aby zawieźć ją na to badanie, gdyż wówczas od razu zauważono by, że pacjentka zniknęła - mówi Kamil wnuk pacjentki.

Fakt, że kobieta z podejrzeniem udaru, jeszcze przed badaniem diagnostycznym wydostała się z budynku szpital także tłumaczy względami proceduralnymi.

- Pacjentka nie znajdowała się w stanie zagrożenia życia (oznaczona została kodem zielonym w triage), więc nie wymagała ciągłej obserwacji przez pielęgniarkę lub ratownika medycznego - czytamy w wyjaśnieniu. Osoba ta – tłumaczy dalej kierownictwo SOR-u - wymagała dozoru medycznego polegającego na obserwacji czasowej i ustalenia czy wymaga hospitalizacji.

Pacjentka przebywała na oddziale ratunkowym ponad 4 godziny. W tym czasie wykonano jej badania dostosowane do wskazań w skierowaniu wystawionym przez lekarza POZ: przejściowe niedokrwienie mózgu oraz dwukrotna krótkotrwała utrata przytomności.

- Pacjentka w trakcie pobytu w oddziale miała wykonaną tomografię komputerową głowy oraz dwukrotnie była konsultowana przez lekarza neurologa, przebywała na sali nr 5 pod obserwacją i dozorem - zapewnia w piśmie wyjaśniającym kierownictwo SOR-u.

Szpital nie ma sobie nic do zarzucenia w sprawie samowolnego opuszczenia oddziału przez 83-latkę. Dowodzi wręcz, ze były podejmowane próby zawracania kobiety do sali nr 5.

-Samowolne wyjście pacjentki poza teren SOR -u miało miejsce przy okazji wyjścia innego pacjenta zaopatrzonego w tym oddziale. Pacjentka ta nie była osobą ubezwłasnowolnioną, ani nie wymagała przymusu bezpośredniego z racji stanu zdrowia, więc samodzielnie poruszała się po oddziale, stale zawracana przez triażytów do gabinetu nr 5 – napisano w wyjaśnieniu. Dodano także, że gdyby szpital zauważył zaginięcie pacjenta, to zgodnie z procedurą zawiadomiłby policję i zostałyby wdrożone poszukiwania.

Szpital dziękuje rodzinie za wykazaną czujność i rozważne podejście do ograniczeń wynikających z epidemii. Jednocześnie ocenia pewien postępek rodziny jako nieadekwatny do sytuacji.

- Agresja wobec lekarza (utrudnianie opuszczenia pomieszczenia) jest niedopuszczalna i sprzeczna ze wszystkimi podstawowymi normami zachowania - napisano w końcowej części wyjaśnień. Ten zarzut kategorycznie odrzuca wnuk pacjentki. Jego zdaniem w SOR pomylono ich prawdopodobnie z rodziną mężczyzny z podejrzeniem udaru, także czekającego na badania.

Cóż, SOR jest szczególnym oddziałem szpitalnym, w którym udziela się pomocy ofiarom wypadków, ratuje się ludzkie życie, w którym bywa nerwowo a reakcje ludzi bywają nieprzewidywalne. Często dochodzi do spięć i oskarżeń, tak jak w tym sporze. Można tylko apelować o wzajemną wyrozumiałość. Zarówno dla personelu medycznego oraz dla pacjentów i towarzyszących im rodzin, które bywają przerażone zaistniałą sytuacją i ulegające gwałtownym emocjom.

(dk)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2020-07-27 21:29:00

    Niestety byłam tego dnia na sor i rodzina pacjentki nie była agresywna, szkoda że szpital podchodzi tak do tej sytuacji. Czekając kilka godzin na przyjęcie, czułam totalne lekceważenie pacjenta ,gdy Pani z tą samą przypadłością co ja oświadczyła że przyszła do Pani doktor xxx i weszła bez kolejki????

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • gość 2020-07-28 09:19:57

    Witam bardzo proszę o kontakt gdyż szpital upiera się o swoich racjach i kłamie w każdej kwestii. Kontakt do mnie może podać autor tego artykułu.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-07-28 07:27:14

    Moj maz kiedys pojechal tam z bardzo mocnym bolem glowy siedzaca wtedy na sorze murzynka pielegniarka stwierdzila ze jest nacpany i odeslala do lekarza rodzinnego. Lekarz rodzinny od razu wezwal karetke by meza zabrac do szpitala z podejrzeniem zapalenia opon mozgowych. Po badaniach sie potwierdzilo. U mnie z koleji bylo podejrzenie wyrostka robaczkowego gdzie z wielkim bolem czekalam w izbie przyjec ponad godzine na badania. Oburzona pielegniarka spytala sie czemu nie weszlam do gabinetu a nikt mi nie powiedzial ze moge wejsc poza kolejnoscia. Na drugi dzien mialam operecje gdyz grozilo rozlanie.Tam jest jakis dramat. Syf i nie tylko.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-07-28 10:24:36

    Nic dziwnego że babcia uciekła, w ten sposób ratowała życie. Siedem razy po 6 godzin czekałem sam pod drzwiami. Kiedyś po kilku godzinach zasłabłem i chciałem kupić coś do picia z pobliskiego automatu. Wyleciała pielęgniarka, zaczęła na mnie krzyczeć i mówiła że mam czekać. Po sześciu godzinach jak już byłem przyjęty był prawie wieczór i było po kolacji. Napiłem się gotowanej i ostudzonej wody a na drugi dzień dopiero jadłem śniadanie. SOR w Kaliszu to wykończalnia ludzi. Jestem na wózku i do tego mam wiele chorób - dziwne że jeszcze żyję :( --> https://pomagam.pl/krzysztofk

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • gość 2020-07-28 11:07:16

    i już widzę odpowiedź szpitala: ...był bardzo agresywny i czekając 6h przed drzwiami uniemożliwiał wyjście lekarzowi... to jest kpina i wstyd, że tak działa Szpital! Zero odpowiedzialności. Gdzie jest zatrudniony w szpitalu rzecznik praw pacjenta? Jego praca to nie siedzenie za biurkiem i odbijanie karty na zakładzie. Widocznie musi się stać tragedia, żeby ktoś zareagował, ale należy dodać, że ta tragedia musi dotknąć kogoś "znaczącego" inaczej nic i tak to nie da. Już mnie nie dziwi, że ktoś pod dwóch dniach w Polsce został znaleziony martwy pod szpitalem albo pacjentka z podejrzeniem COVID "uciekła" ze szpitala.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-07-28 11:15:29

    Ja też tam byłam, a OSACZONA Pani doktor na prośbę Pana który przywiózł tatę z podejrzeniem udaru, żeby podeszła i udzieliła pomocy powiedziała że nie jest pracownikiem SOR i śpieszy się do innej przychodni. No wszystko wszystkim ale chyba lekarz jak słyszy że ktoś potrzebuje pomocy medycznej to powinien jej udzielić.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • gość 2020-07-28 12:44:37

    Bardzo proszę o kontakt gdyż szpital w kłamstwach przechodzi sam siebie. Mój numer telefonu ma autorka artykułu.

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do