
Krystian Kinastowski, kandydat na Prezydenta Kalisza na środowej konferencji skomentował poparcie jakie zdeklarowali Dariuszowi Grodzińskiemu niedawni rywale wyborczej batalii. Gdy tamci już dzielą „tort” zwany Kaliszem, kandydat stowarzyszeń Samorządny Kalisz i Wszystko dla Kalisza dzielił sie tortem z jego mieszkańcami
Zachowanie byłych kontrkandydatów na urząd Prezydenta Kalisza uznał za niestosowne. – Partie konsolidują się i nie przeszkadza im to, że jeszcze dwa, trzy tygodnie temu były w ostrym sporze, nawet personalnym. To pokazuje, że dla nich najważniejsza jest władza i stołki. Mimo, że do drugiej tury wyborów pozostało jeszcze kilka dni, to oni już ten tort zwany Kaliszem dzielą między siebie. Kupczą głosami, rozdają stanowiska. Robią skok na publiczne pieniądze, bo za stanowiskami idę etaty, a tym samym wynagrodzenia. Temu zdecydowanie się sprzeciwiam. My nie prowadzimy żadnych rozmów. Liczę na mądrość mieszkańców Kalisza, którzy sami dokonają dobrego wyboru. Nie wierzę w przepływy elektoratu na wezwanie przywódców, to niepoważne – mówił K. Kinastowski. Przestrzegał, ze wygrana D. Godzińskiego będzie skutkować podobnym stylem zarządzania miastem jak dotychczas. – Skoro tamci już dzielą tort zwany Kaliszem ja robię co innego. Chcę prawdziwym tortem podzielić się z mieszkańcami naszego miasta. To symboliczny gest mający świadczyć, że będą mieć wpływ na to co będzie się działo w Kaliszu, na ich korzyść a nie partyjnych struktur i ich przywódców – dodał. Kiedy po konferencji kandydat na Prezydenta pokroił tort i rozczęstowano wśród osób, które postanowiły skorzystać z okazji by indywidualnie porozmawiać z kandydatem.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Skoro p. Kinastowski nie wierzy w skuteczność apeli swoich konkurentów, to dlaczego tak się nimi przejmuje? Próby pouczania innych, jak się mają odnosić do swoich zwolenników, to przekroczenie granicy śmieszności. Niech lepiej szanowny kandydat zajmie się prezentacją swoich pomysłów na miasto, z których jedne są lepsze, inne gorsze, ale przynajmniej są.