Reklama

Trzy siostry

28/11/2021 07:00

W tej opowieści nie nawiążę niestety (choć tytuł rozdziału może by to sugerował) do treści znanego dramatu Antoniego Czechowa – jednego z moich ulubionych prozaików i dramatopisarzy. Zamiast Iriny, Maszy i Olgi będzie natomiast mowa o innych siostrzyczkach, których życiorysy i związki z Kaliszem a zwłaszcza matrymonialne rozstrzygnięcia są zaiste frapujące.

  Ożenki przynajmniej dwóch z nich – no, to nie były byle jakie ożenki. Ale – po kolei.
Wladimir Emilianowicz von der Launitz (1850 – 1909) to generał major wojska rosyjskiego, od 1868 r. był kornetem w 5 Aleksandryjskim Pułku Huzarów, który został przemianowany na 15 Aleskandryjski Pułk Dragonów JW. Wielkiego Księcia Mikołaja Mikołajewicza Starszego (uff…). Pułk ten, jak wiemy, stacjonował w Kaliszu i chociaż pan generał major (formalnie „dobił” do stopnia pułkownika) dowodził później kolejnym jednostkom, w związku z czym zapewne zmieniał też miejsca swojego pobytu, pochowany został na kaliskim cmentarzu ewangelickim (carski generał na ewangelickim cmentarzu? – w Kaliszu, mieście o wielonarodowych i wielowyznaniowych tradycjach, nikogo to wszak nie dziwi). Snem wiecznym spoczywa w jednym z ciekawszych, „malowniczych” grobowców zwieńczonym rzeźbą zasmuconej kobiety. „Ludzie mówili”, że jest pochowany w trumnie ze szklanym wiekiem, pod którym można dostrzec jego sylwetkę w paradnym mundurze. Nie mnie rozstrzygać o autentyczności takich doniesień – od kaliskich cmentarzy na Rogatce (w tym właśnie ewangelickiego) mamy kilku kompetentnych badaczy. Gdyby, przynajmniej dwóch naj… (wiemy, wiemy, kogo mam na myśli) zwarło swe publicystyczne siły, mogłaby powstać obszerna i frapująca książka o. podobnych do niniejszych, kaliskich „okołocmentarnych” historiach. Ja tylko (wracając do Launitza) dodam, że jest on prawdopodobnie najwyższym rangą wojskowym pochowanym na tej nekropolii. Ach, i jeszcze to, że – rzecz jasna jeszcze za życia – był prawdopodobnie pierwszym w naszym mieście „zbieraczem znaczków pocztowych” – dostojniej rzecz ujmując – filatelistą. 

  Ale kolejne akapity, zgodnie z zapowiedzią, poświęcę już żonie i szwagierce generała. Zrobię to z dużą przyjemnością – z (wspólnego) portretu pań spoglądają na mnie niezwykłej urody kobiety. Mogło tak być, że w rodzinie Bajerowiczów – bo tak brzmiało panieńskie nazwisko pani von der … – wszystkie panny charakteryzowała ponadprzeciętna krasota – co pewnie przekładało się na wybrany przez wszystkie trzy Bajerowiczówny zawód – były aktorkami. Ich rodzicami byli Andrzej – rządca domu w Warszawie (choć dziś tę funkcję nazwalibyśmy mniej dostojnie) i Marianna z domu Toporek gdzie szynk utrzymywała. To istotna wiadomość w kontekście społecznych awansów, jakie dzięki ożenkom, stały się udziałem ich córek. A owe córki to: Ludwika Salomea (urodzona w  1846), Hipolita Tekla (1848) i Wiktoria Sabina (1855). Bajerowiczowie mieli też, zmarłe jednak we wczesnym dzieciństwie, bliźniaki – Elżbietę i Andrzeja.

  Niewiele wiem o losach najstarszej z trzech sióstr – Ludwice, kolej więc na następną – Hipolitę. I tu na scenie pojawia się przyszły, niezwykle zasłużony dla Kalisza, prezydent Bronisław Bukowiński. Miał nieco ponad dwadzieścia lat, kiedy najprawdopodobniej poznał Hipolitę Teklę. Nawiasem – w „Encyklopedii teatru polskiego” odnotowana jest ona pod imionami Apolonia Leokadia, a w innych dokumentach – Hipolita Tekla czy Apolonia Tekla Hipolita. Kształciła się w warszawskiej Szkole Dramatycznej, a w 1868 r. zadebiutowała w Warszawskich Teatrach Rządowych. W roku następnym wraz z zespołem Anastazego Trapszo występowała po raz pierwszy w Kaliszu. On, Jacenty Bronisław Bukowiński rozpoczynał pracę w zawodzie mierniczego (geodety), mieszkając i pracując w Piotrkowie Trybunalskim. Najprawdopodobniej tam właśnie ją poznał, a być może nawiązali pierwsze kontakty, bowiem Hipolita z zespołami aktorskimi występowała na tamtejszej scenie. Zapewne przyszły pan prezydent zakradał się po spektaklach z bukietem fiołków do garderoby artystki no i w konsekwencji we wrześniu 1879 r. w kościele pw. św. Krzyża w Warszawie, zawarli oni małżeństwo. Co przyspieszyło zresztą zakończenie kariery aktorskiej Hipolity Tekli. Mogło tak być, że ów rozbrat ze sceną był skutkiem ówczesnych poglądów na społeczny, raczej negatywny, odbiór zawodu aktorki – żony, jakby nie było geometry a co istotniejsze – urzędnika gubernialnego. Już w ich akcie ślubu, jak można się przekonać, nie ma wzmianki o wykonywanym przez Hipolitę Teklę zawodzie, a przecież była nią ponad dwadzieścia lat. Pani prezydentowa zmarła 14 lipca 1914 r. w Kaliszu (zachował się akt zgonu). Mimo pierwotnej zapowiedzi pochówku w Warszawie, pogrzeb z kościoła O.O. Reformatów miał miejsce dwa lata później na rogatkowskim cmentarzu kaliskim (choć niektóre źródła „upierają się” przy Warszawie). Zwróćmy uwagę, że był to szczególny czas dla Bukowińskiego, jako prezydenta naszego miasta. Po pierwsze, nękał go zapewne niepokój związany z nieuchronną wojną, która rozpoczęła się (w Kaliszu, jak wiemy, wyjątkowo tragicznie) dwa tygodnie później. A po drugie – zwróćmy uwagę na zadziwiający obrót spraw osobistych.  26 lipca 1914 r. (w kościele pw. św. Mikołaja w Kaliszu) Bukowiński zawarł związek małżeński z Heleną Agnieszką Krygier, która najczęściej jako jedyna, w oficjalnych c.v. prezydenta podawana jest jako jego żona. Z jednej strony możemy pogratulować Bukowińskiemu refleksu – tydzień po ślubie w Kaliszu nastąpił wojenny armagedon. Z drugiej – jak dobrze policzyć, od zyskania statusu wdowca upłynęło dni zaledwie dwanaście (!). Ale, zostawmy to…

  No i pozostała Wiktoria. Również najmłodsza z sióstr miała w swojej karierze prawie dziesięcioletni epizod aktorski. Historyjka równie, jak w przypadku państwa Bukowińskich, cokolwiek  pikantna: poważny generał carski – srogi wygląd, władcze spojrzenie, epolety, pagony, ordery i te sprawy – wiąże się „sakramentalnym związkiem” z aktorką. Która to profesja (zwłaszcza w odniesieniu do kobiet) w tamtych czasach nie należała przecież – jak się rzekło – do zawodów o, powiedzmy, wysokim zaufaniu społecznym. Choć – z drugiej strony – Władimir Emilianowicz nie był przecież ani pierwszym ani ostatnim vipem, który tego rodzaju mezalians popełnił. No, dobra – uroda wybranki usprawiedliwia generalską decyzję w dziedzinie matrymonialnej. Generałowi się zeszło w 1909 r. a już po wojnie, w 1921 r., podupadająca na zdrowiu  wdowa sporządziła dwa testamenty, złożone Prezesowi Sądu Okręgowego w Kaliszu. W jej imieniu uczynił to…. szwagier Bronisław Bukowiński, jego też uczyniła „testatorem” tego zapisu. Wygląda zatem na to, że nie miała żalu, że tenże  długo nie rozpaczał po zgonie jej siostry, chyba, że za akt „zemsty” uznamy „hojny” zapis na rzecz szwagra: […] Bronisławowi Bukowińskiemu na pamiątkę pióro złote po moim mężu pozostałe […]. Wiktoria von der Launitz zmarła w Kaliszu wnet po sporządzeniu owego zapisu 1921.11.29. Czy spoczywa (tudzież pozostałe siostry) w kaliskiej ziemi za Rogatką? – nic mi o tym, niestety, nie wiadomo, specjaliści od przyrogatkowskich nekropolii chyba nigdzie o tym nie wspominają …
Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Ktosiek - niezalogowany 2021-11-28 08:50:26

    To już się naprawdę robi nudne, to ciągłe powtarzanie o wielokulturowym Kaliszu. Do czasów zakończenia II w.sw cała Europa Środkowa o Wschodnia to była wielka mieszanka kultur i religii. Co poza pewnym urokiem niosło często katastrofalne skutki. Różne pogromy, czy tzw V kolumna.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do