
Nie przeraża jej eksmisja. Martwi się o to, jak w tej sytuacji zapewnić Snajperowi godne zejście z tego świata. Tak zwie się pies – owczarek niemiecki, który mimo ślepoty od urodzenia wiernie służy jej rodzinie, już od ponad 20 lat. Jest to możliwe. Tylko potrzeba trochę zrozumienia i serca ze strony ratuszowych urzędników.
Kiedy jechałem na spotkanie z panią Iwoną Dobryniewską, myślałem, że będzie prosiła o interwencję w sprawie grożącej jej jeszcze w lipcu eksmisji. Mieszka na ulicy Skarszewskiej 14. Kamienica nie wygląda ciekawie. Pewnie po zakończeniu II wojny światowej nie przeprowadzano tu żadnych prac remontowych. Stanowi własność prywatną, ale zarządza nią kaliski MZBM. Firanki w oknach świadczą, że jest zamieszkała. Od pięciu lat żyją w niej jedynie pani Iwona, jej córka i mama. Reszta lokatorów (trzy rodziny) została rozkwaterowana. Jej rodzina przemieszkała tutaj ponad 70 lat. Ona – tyle ile ma lat, czyli 50. Do 18 lipca br. powinna opuścić zajmowany lokal. Inaczej 25 lipca czeka ją eksmisja. Dostała przydział na mieszkanie, składające się z pokoju z aneksem kuchennym, na ulicy Brzozowej. Nie chce się tam przeprowadzić, ale przyczyną nie jest zbyt mały metraż czy nieodpowiednia lokalizacja. Problemem jest Snajper, owczarek niemiecki. Nieprawdopodobne, ale liczy sobie już 20 lat. Nic dziwnego, że przez domowników, a w szczególności przez panią Iwonę traktowany jest jak pełnoprawny członek rodziny. Gdyby przeliczyć jego lata na wiek człowieka, to pewnie wyszłoby, że ma ponad setkę. Ale po kolei. Ojciec pani Iwony przez lata prowadził małe ogrodnictwo (szklarnia) na działce w pobliżu kamienicy. Pies był niezbędny – miał pilnować majątku. Po czasie przybyły jeszcze trzy owczarki niemieckie. Miały swoje kojce, a pod nieobecność właścicieli czuły się gospodarzami terenu. Sytuacja zmieniła się kilka lat temu. Okazało się, że teren ten to własność Miasta. Trzeba go było opuścić. Zniknęła szklarnia, na działce pozostały psy, które miały tam swoje kojce. Pozostały już tylko Snajper i Haron, pit bull, który trafił do pani Iwony dziewięć lat temu.
Z kojca do klatki schodowej
Dwa lata temu i one musiały opuścić teren. Pani Iwona musiała je zabrać i rozdzielić. Haron nie tolerował staruszka Snajpera, dlatego trafił do ciasnego mieszkanka. Snajperowi przygotowano legowisko na parterze klatki schodowej. Nie bez przyczyny musie je mieć blisko wyjścia – ledwie chodzi i to tylko wtedy, gdy musi się załatwić. Nie jest w stanie wędrować po schodach. Kiedy go zobaczyłem, nie sądziłem, że ma tyle lat i jest tak schorowany. Snajper urodził się ślepy. To jednak nie stanowiło przeszkody, by przez lata strzegł obejścia. Mimo starości jest pięknym i dumnym psiakiem. Do swojej dyspozycji ma małe podwórko. Przyzwyczaił się do nowych warunków, bo żyje już tak dwa lata. Kamienica od blisko 20 lat jest przeznaczona jest do rozbiórki, ale i obecnie jej stan nie jest taki, by miała runąć. Po prostu Miasto postanowiło ją rozkwaterować. Trzy lata temu pani Iwonie wydawało się, że jeszcze tutaj trochę pomieszka. Stało się inaczej, musi się wyprowadzić. – Kilka lat temu miałam kłopoty finansowe. Zalegałam za czynsz ponad 2 tys. zł. Na 26 marca 2013 r. wyznaczono termin rozprawy sadowej, by ściągnąć dług. Uprzedziłam administrację, że na pewno zaległości ureguluję przed terminem rozprawy. Tak też zrobiłam. 12 marca wpłaciłam całą kwotę. Nie sądziłam, że dwa tygodnie to będzie zbyt mało czasu, by wpłatę zaksięgować. Splot okoliczności sprawił, że nie mogłam być na rozprawie. W rezultacie, nie mając długu, zostałam uznana za dłużnika i zawisła nad nami eksmisja. Niedługo może stać się ona faktem. Przez ten czas wydeptywałam ścieżki do różnych urzędników, włącznie z panem prezydentem Kalisza. Szukałam zrozumienia dla swojej sytuacji. Jednak nie byłam dla nikogo partnerem. A przecież godziłam się na wszystko, by tylko pozwolono mi jeszcze jakiś czas pomieszkać w mojej kamienicy lub by zmieniono decyzję i przyznano mi lokal w miejscu, gdzie przy akceptacji współlokatorów mogłabym na podwórzu postawić kojec dla Snajpera. Nie ukrywam, że zwierzęta do mnie lgną. Są ważne w moim życiu. Snajper służy wiernie mojej rodzinie przez 20 lat. Niewiele pozostało mu życia. Przeprowadzając się do nowego mieszkania, nie mam szans go zabrać, bo nie uda się postawić na podwórzu kojca. Urzędnicy, a także inni ludzie dziwią się, że robię z tego problem. Jedna z osób radziła, abym Snajperowi sypnęła do jedzenia trutkę na szczury – problem się rozwiąże. Inni, ci z ratusza, proponowali, abym oddała go do schroniska. Jestem pewna, że gdybym tak postąpiła, to przy jego kiepskiej kondycji i chorobach szybko zostałby zakwalifikowany do uśpienia. Mam świadomość, że człowiek jest ponad zwierzęciem. Ale za 20 lat jego wiernej służby chcę mu zapewnić to, by odszedł z tego świata w sposób naturalny. By do ostatnich chwil był z nami. Odrobina miłości za lata służby – to chyba niewiele. Myślę, że tyle mu się należy. Zdaję sobie sprawę, że mój problem rozumieją ci, którzy kochają zwierzęta, a w szczególności psy – mówi pani Iwona.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Droga redakcjo bardzo dziękuję ale nie udało się mam do 16 wprowadzić się na Brzozową chciała bym żeby mógł ktoś zobacayc cozdaniem urzędników znaczy bezpiecznie?????pozdrawiam.
Mówią kto nie kocha ludzi nie kocha Boga więc chyba mamy w urzędach samych ateistów ?więcej miłosierdzia!!!!!!!!💖
no jasna sprawa urzędnicy kaliscy robią tylko to co im pasuje i żeby oni mieli z tego profity urzędnicy kaliscy,policja,sądy to w Kaliszu jedną włoską rodziną dobrze by było żeby wreszcie ktoś się za to wziął lepiej dbać o uchodźców niż o własnych patriotów,jestem z Panią ,artykuł nadaje się tylko do sprawy dla reportera bo kalisz to nic nie pomoze
Bardzo dzękuję za miłe i dobre słowo pozdrawiam wszystkich ludzi dobrego serca.
I co ? I pewnie nic! Takie są realia naszego miasta ja proponuje do telewzji niema się co patyczkowac! Proszę o kontakt.
Przez lata była prowadzona szklarnia i nagle miastu się przypomniało ze teren należy do nich? Brzmi to niczym historie o wyremontowanych kamienicach przez miasto gdzie nagle znajdują się przedwojenni właściciele... Miasto pewnie też na siłę szukało dodatkowego sposobu aby uprzykrzyć życie pani Iwonie, wiec postanowili "odebrać" coś co istniało tam zapewne z kilkanaście lat.
Czekam na ciag dalszy ??????????powodzenia.
A gdzie to nasze Polskie milosierdzie tak wiele sie mowi ico! I nic👎
No no !!!! Co z ta Polska czekam na ciak dalszy powodzenia .?
Urzednicy zazwyczaj pomagaja tym co im " pomagaja " eh co za swiat czlowiek musi prosic przez gazete Aby otrzymać tak niewiele i jak tu wierzyc w ludzi
Ten artykuł bardzo mnie poruszył.Mam 61 lat,pamiętam jeszcze pełen pogardy stosunek urzędników w PRLu do ludzi,którzy nie załapali się wtedy do systemu.To samo można obserwować w 3 RP.Tu pogarda dotyczy osób mniej zamożnych. Stosunek do "mniejszych braci" świadczy o bezbrzeżnej pogardzie tych urzędników do osoby,która wykazuje serce i empatie dla słabego i chorego psa.Stosunek urzędników do takich ludzi przypomina stosunek nazistów do Żydów w latach 30 tych.Dla mnie to tragiczne.
to smutne ... miasto powinno takim ludziom pomagac a nie utrudniac mam nadzieje ze sprawdze bedzie miala swoj happy end
newielu takich ludzi :((( a jesli juz sa to nie maja znikad pomocy to straszne zneczulica totalna a tak niewiele potrzeba MIASTO POWINNO WSPIERAC TAKICH LUDZI!!! zastanowcie sie bo nie tylko dobra materialne sa wazne w zyciu
Nareszcie cos prawdziwego Iwona trzymaj sie!!!!!!!