
Straszny Dwór Moniuszki napisano w Kalinowej tuż przy granicy województw Wielkopolskiego i Łódzkiego. Dwór, a właściwiej rzec – pałac – bohater dzisiejszego artykułu, bardziej aniżeli do świata opery, pasuje do świata z kreskówki rodzina Adamsów. Z epitetu „straszny” absolutnie bym w tym przypadku nie rezygnował, choć to straszliwość z kategorii malowniczych.
Destynacja łódzko – warszawska
Ulica Łódzka w Kaliszu – kierunek tranzytowy na Łódź i Warszawę, posiada specyficzną tożsamość. Biegnie przy mieście właściwie od początku jego istnienia, i podobnie jak w wiekach dawnych, dziś również stanowi jedną z najruchliwszych nitek łączących Kalisz ze światem. Być może co odrobinę obraźliwe dla łódzkiej określenie „nitka”, spieszę poprawić, i nadmienić, że obecna ulica „na Łódź” to czteropasmowa arteria, (gdzieniegdzie posiadająca więcej pasów ruchu) po której dziennie przejeżdża niewyobrażalna liczba aut i po chodnikach której równie duża liczba przechodniów spieszy się z załatwianiem najróżniejszych sprawunków. Taka kolej życia – nawiązując transportową mataforą, bardzo na miejscu tutaj – przy Łódzkiej.
Historia traktu na Łódź to rzecz jasna sprawa właściwa XIX stuleciu, wszak wtedy w iście ekspresowym tempie wyrosło w centrum Królestwa Polskiego, tkackie eldorado – Łódź. Ale omnibusy i konie ciągnące państwa z ich dobytkiem, pędziły tędy, między Prosną i Swędrnią znacznie wcześniej. Pobliski Opatówek z dorodną historią umocowaną w czasach gdy Polska była Koroną, chcąc czy nie chcąc, powodował, że z Kalisza trakt (nie zawsze bity), docierał do Opatówka i biegł dalej w stronę stolicy. Opatówek zresztą, jako miasteczko o wybitnie widocznym w jego historii „przemysłowym” etapie rozwoju w pierwszej połowie XIX wieku, był przyczyną znaczących transformacji w panoramie ulicy łódzkiej. Od kiedy w Opatówku zaczął rezydować generał z Wrzącej imieniem Józef, miasteczko róży wiatrów zbliżyło się do Kalisza w wielu aspektach. Józef Zajączek mieszkał w pałacu namiestnikowskim w Opatówku – to rzecz jasna określenie jego rezydencji na miejscu której dziś oglądać możemy ośrodek zdrowia i rozarium. Będąc namiestnikiem Królestwa Polskiego, który to tytuł zawdzięczał carowi Rosji, Zajączek przemierzał bardzo często trasę Kalisz-Opatówek-Warszawa. Inna rzecz, w jakim celu to robił i dla kogo, ale to już pozostawiam w uprzejmej pamięci i ocenie państwa. Bądź co bądź, urząd namiestnika spowodował wiele dobra zarówno dla Opatówka jak i dla Kalisza. Zachowały się rozliczne archiwalia traktujące o wizytach Zajączka w Kaliszu, jak i te wspominające jego wyjazdy do stolicy Królestwa. Hipoteza – matefora, jakoby książę z Wrzącej wydeptał sobie dogodny trakt z Kalisza do Warszawy nie jest jedynie domysłem. Łódzka do początku XX wieku zabudowywała się raczej małomiasteczkowo. Jedynym koronnym dowodem, że jest tutaj miasto (a jakże! – gubernialne), było majestatyczne więzienie na jej początku.
Wraz z początkiem XX wieku, wiele się tutaj nie zmieniło, mimo iż Kalisz pełnymi garściami czerpał z dobrodziejstwa przyłączenia kolei. Przybyło trochę kamienic w okolicach zakładu karnego, i kilka podmiejskich rezydencji. Łódzka 48 – adres niewiele zapewne mówiący bez załącznika z fotografią tej nieruchomości. Bo jeśli pokażemy znacznej liczbie kaliszan charakterystyczny kontur pałacyku schowanego w starodrzewie na wprost Trasy Bursztynowej, od razu wiadomo będzie w którym miejscu ów pałac się znajduje. A jednak, mimo siły przyciągania wzroku, o pałacyku jak dotąd wiadomo niewiele. Traf sprawił, że ktoś na funpage’u Historia Kalisza na zdjęciach na facebooku, pokazał zdjęcie opuszczonej rezydencji przy Łódzkiej 48, co wywołało ożywioną dyskusję, ale najważniejsze – uruchomiło wspominki.
Dom już nie anonimowy
– To przedwojenny dom p. Bazylewicz, nieżyjącej już kilkanaście lat. Moja mama i ja dobrze znałyśmy się z panią Jadwigą. Ojciec jej był dziedzicem przed wojną i jeździł pięknym zaprzęgiem konnym, co znam z opowiadań mojej mamy. Mieli duży sad, głównie jabłonie, dobrze utrzymany do niedawnych lat. Często chodziłam tam po jabłka. Pani Jadwiga miała syna Andrzeja, który później zamieszkał w Łodzi, i dwie córki. Niestety kilkanaście lat po śmierci mamy syn też zmarł. Córka pani Bazylewicz, po studiach na architekturze w Warszawie, wyjechała do Francji. Znałam też wnuczkę ze strony córki, parę razy ją widywałam. Pozostały też dwie córki ze strony syna, które prawdopodobnie odziedziczyły dawny pałac. W długie zimowe wieczory pani Jadwiga przychodziła do mojej mamy na herbatkę i wspólnie oglądały telewizję i rozmawiały. Pani Jadwiga, jak pamiętam, miała kilka przyjaciółek w śródmieściu i często też je odwiedzała, zawsze pieszo. Była już po 90-tce jak poważniej zachorowała, opiekował się nią wtedy syn; szłyśmy z moją mamą ją odwiedzać. Była serdeczna i ciepła, jeszcze wtedy wszystko ją interesowało. Lubiłam jej opowieści o rodzinie, o bracie lotniku, który po wojnie został w Anglii, czasami go odwiedzała, o córce i jej dzieciach we Francji, o synu i jego rodzinie. Dużo czytała, miała rozliczne kontakty, dużo wiedziała. Była ładną, dorodną kobietą – dzieli się swoimi rodzinnymi opowieściami pani Anna Smoleńska. Opis dawnej właścicielki pałacyku przy Łódzkiej wydaje na tyle pełny że wyobraźnia zapewne wielu z państwa nie musi się silić, by wyrysować portret ów dziedziczki – starszej damy z siwymi włosami, ubranej w grzeczną czarną garsonkę. Garderoby w domu Pani Bazylewicz, niestety już nie ma, ale jest za to ciekawy, przystojny kostium jej domu – choć mocno nadszarpnięty zębem czasu, to jednak wciąż dostojny i budzący powszechną ciekawość, a nawet intrygujący.
Sfera Pani Bazylewicz, to niegdysiejszy świecznik towarzyski Kalisza. To mieszczaństwo, które spróbowało swoich sił w przemyśle, a trafiając na dogodne warunki gospodarcze Kalisza w początkach ubiegłego stulecia, dorobiło się pokaźnej fortuny, czego jednym z dowodów jest ów pałacyk pod numerem 48. Więcej o historii rodziny Binkowskich – to nazwisko rodowe pani Jadwigi, dowiedzieć się mogą państwo zaczytując się w opracowaniu dr. Jarosława Dolata, poświęconemu fabrykom i zakładom przemysłowym dawnego Kalisza i ich założycielom. Binkowscy byli właścicielami cegielni przy ulicy Braci Niemojewskich. Dopowiada pani Anna Smoleńska: (…) Z relacji mojej mamy, znacznie młodszej od pani Jadwigi, wiadomo, że poruszali się zaprzęgiem konnym i że mieli cegielnię przy Braci Niemojewskich oraz sporo ziemi. Nazwisko Bazylewicz jest po mężu, który pracował w Kaliskim ratuszu, w geodezji (…). Pan Bazylewicz, wykształcony geodeta był drugim mężem p. Jadwigi, gdyż pierwszy małżonek – wojskowy, zginął zaraz na początku drugiej wojny światowej, pozostawiając żonę i kilkumiesięczną córkę.
Jak dopełnić obraz tej rodziny? Wspominek jest jeszcze wiele. Pani Jadwiga miała w domu wyjątkowe pamiątki, spośród których gości fascynowały trofea myśliwskie. O wnętrzu pałacyku i jego przepięknej urodzie zewnątrz w drugiej części felietonu.
Mateusz Halak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To ten dwór znajduje się w Kaliszu, czy Kalinowej?
Miasta nie stać na odrestaurowanie tak pięknego dworku??? Wiele pieniędzy budżetowych idzie na różne głupie pomysły. Może odkupić od spadkobierców wyremontować - w "Polskim Ładzie" olbrzymie ulgi na remonty dworków!!!. Różne głupawe budżety obywatelskie, a tu taki cukierek stoi i nic się nie robi.