
Tropami wielkich pasji ziemian
W 1930 r. zbiory kaliskiego muzeum wzbogaciły się o nietuzinkowy dar: kolekcję książek, grafik i numizmatów Józefa Leopolda z Rzepiszewa. Liczący ponad 8 tys. zbiór, dzisiaj zdziesiątkowany, ciągle zachowuje najważniejszą wartość – pasję i mądrość przodków
Józef Leopold był ziemianinem. Jak większość mężczyzn w jego rodzinie, otrzymał staranne wykształcenie rolnicze. Przez cztery lata do 1881 r. uczył się w Instytucie Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa w Puławach, wówczas nazywanych Nową Aleksandrią. Był tutaj prowadzony przez wybitnych naukowców, głównie rosyjskich; z upływem lat instytut stanie się miejscem intensywnej rusyfikacji. Na jej wpływ wnuk oficera wojsk polskich Księstwa Warszawskiego był jednak odporny. Zdobyta wiedza miała się przydać w odziedziczonym po rodzicach, Antonim i Annie Głodzińskiej Cieleckiej, majątku Rzepiszew (obecnie województwo łódzkie, powiat Szadek). Ani geologia, ani botanika, ani zoologia dla młodzieńca nie okazały się jednak tak pasjonujące, jak kolekcjonerstwo.
Kolekcja
W cennej pracy Edwarda Chwalewika z 1927 r., opisującej polskie zbiory (archiwa, biblioteki, muzea), kolekcja Leopolda została ujęta zwięźle: „(…) biblioteka historyczna polska (ok. 5000 t.). Zbiór monet i medali polskich (ok. 4000). Zbiór rycin polskich (ok. 3000), kilkanaście portretów, przeważnie Mączyńskich [rodzina]. Sporo porcelany, kryształów fabryk polskich i obcych. Piękne stare meble (…)”. Jak wynika z tej charakterystyki, siłą sprawczą powstawania kolekcji był patriotyzm. Obejmował on nie tylko wychowanie w poszanowaniu historii, tradycji i religii, ale także zagadnienia estetyczne, ekonomiczne, nauki przyrodnicze, językoznawstwo, literaturę etc. Liczył się przykład, dobry przykład. Dlatego na półkach, w szafach, szufladach i na ścianach rzepiszewskiego dworu obok pamiętnika Józefa Wybickiego, biografii Kościuszki czy Garibaldiego można było znaleźć np. dzieła Henryka Struvego, popularnego filozofa przełomu wieków urodzonego niedaleko Kalisza, rozprawy niemieckich romantyków, francuskich socjologów, prace o sztuce, wielotomowe dzieła słownikowe i encyklopedyczne. Trudno oprzeć się refleksji, że gromadzona, podkreślmy, różnojęzyczna biblioteka na własny sposób realizowała ideę „wspólnego dziedzictwa europejskiego”.
Księgozbiór uzupełniały ryciny. Na podstawie zachowanych, wyraźnie widać, że myśl o kompletowaniu dzieł pisanych szła równolegle z planem zakupów innych obiektów. Opracowaniom „Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta” czy „Dzieje panowania Jana Kazimierza” odpowiadają litograficzne portrety obu królów. Podobizn polskich władców oraz innych koryfeuszy narodu (np. Piotr Skarga) jest bodaj najwięcej.
Drugą grupę tematyczną stanowią krajobrazy i widoki. Wśród nich prym wiedzie pejzaż historyczny rozumiany jako drogocenna pamiątka po utraconej ojczyźnie. Tutaj znalazły się grafiki ze słynnych albumów Napoleona Ordy – dziewiętnastowiecznego rysownika i podróżnika jeżdżącego po ziemiach dawnej Rzeczpospolitej w poszukiwaniu śladów przeszłości zapisanych w krajobrazie.
Były zatem ryciny tą częścią kolekcji Leopoldów, która chyba najmocniej określała ich charakter i genezę.
W kaliskim muzeum
Leopold swoje zbiory zapisał społeczeństwu, wybór miejsca ekspozycji pozostawił spadkobiercom. Wymieniany już Chwalewik, kończąc opis tego, co można znaleźć w Rzepiszewie, dodał: „Zbiory mają podobno przejść na rzecz muzeum w Kaliszu, jak o tym niejednokrotnie wspominał nieboszczyk”. Wypełnienie woli zmarłego nastręczało jednak trudności. Dar rozumiany jako nierozdzielna kolekcja książek, grafik i numizmatów, jak życzył sobie ofiarodawca, miał być pokazywany w osobnej sali im. Leopoldów. Tymczasem placówka działająca w ciasnych pomieszczeniach Pałacu Puchalskich przy pl. Kilińskiego nie mogła sobie na to pozwolić. Dopiero po przeprowadzce do ratusza w 1930 r., tj. siedem lat po śmierci ziemianina, muzeum było gotowe do przyjęcia daru.
Gest odnotowany przez kaliską prasę, stał się również przyczynkiem do dyskusji na temat powiększania publicznych kolekcji: „Drogą ofiar, darów i zapisów należy powiększać zbiory Muzeum Ziemi Kaliskiej” – brzmiał jeden z tytułów w lokalnej gazecie. Dla placówki, której początek dały przecież prywatne zbiory (m.in. Alfonsa Parczewskiego czy ks. Jana Nepomucena Sobczyńskiego) był to naturalny sposób rozwoju. Taki był również początek muzeów. Brał się z pasji – ogromnej chęci kolekcjonowania rzeczy pięknych, wartościowych, cennych, dzieł mądrych i wzbudzających ciekawość, rozwijających intelekt, w końcu hartujących ducha patriotycznego.
To, co pozostało
Zubożoną po wojnie kolekcję spotkało dokładnie to, czego chciał uniknąć fundator – zbiory podzielono. Zachowane książki trafiły do Miejskiej Biblioteki Publicznej im. A. Asnyka (380 tytułów), kilka pozycji i starodruków oraz kilkaset rycin zamknięto w muzeum. Inwentarz Działu Sztuki tej ostatniej placówki odnotowuje 230 grafik pochodzących z Rzepiszewa. Jest jeszcze pudło oklejone wypłowiało-czerwonym suknem, w którym przechowuje się oddzielne karty ze starych albumów i czasopism, głównie prezentujących polskie formacje wojskowe. O powtarzających się w opisach numizmatach czy porcelanie trudno cokolwiek powiedzieć. Przepadły?
Skarby ukryte
Dzięki pracy znanych kaliskich bibliotekarzy Krzysztofa Walczaka i Ewy Andrysiak, dar Leopolda z Rzepiszewa w kształcie powojennym został wstępnie rozpoznany. Oni również poprzez kontakty z potomkami ziemianina dotarli do pierwotnego katalogu spisanego wkrótce po śmierci właściciela. Starannie oglądane książki odkryły przed dwojgiem badaczy swoje dodatkowe związki z miastem nad Prosną – noszą pieczątki dawnych księgarni działających w naszym mieście. Do dworku kolekcjonera trafiały zatem przez Kalisz, tutaj wiele z nich było zamawianych. I tutaj miały wrócić.
Zbiór Leopolda nie jest jedynym, który istotnie wzmacnia zasób inwentarzy miejskich placówek. Ciągle jednak kuszą ukryte możliwości tej kolekcji, najlepiej widoczne dopiero po spojrzeniu na mocno rozproszoną całość. Pokazywana przed kilku laty w muzeum sentymentalna wystawa obrazów dawnych Kresów Rzeczpospolitej stworzona z grafik Napoleona Ordy ze zbiorów Leopolda z Rzepiszewa o tym przypomniała. Omawiany zbiór mówi jednak o wiele więcej: o polskim ziemiaństwie, o wyposażeniu i kulturze naszych dworów, o wychowaniu, o patriotyzmie, o gustach estetycznych, o światopoglądzie Europejczyków Polaków u progu odzyskania niepodległości etc.
Czy warto zatem dzisiaj, mocno „po terminie” dopominać się o salę/gabinet Leopoldów? To co staroświeckie jest dzisiaj bardzo modne. Podnosi prestiż.
Informacje na temat życia i kolekcji Józefa Leopolda zostały zaczerpnięte z opracowania Krzysztofa Walczaka, Józef Leopold z Rzepiszewa i jego księgozbiór. Katalog książek ze zbioru Leopoldów, będących w posiadaniu Miejskiej Biblioteki Publicznej im. A. Asnyka, przygotowała Ewa Andrysiak.
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie