Reklama

W Parlamencie Europejskim będę bronił polskich interesów

25/05/2024 06:00

Rozmowa z Andrzejem Kuświkiem – przedsiębiorcą, liderem partii Nowa Nadzieja w Wielkopolsce Południowej, kandydatem w wyborach do europarlamentu z wielkopolskiej listy Konfederacji

– 1 maja minęło 20 lat od wstąpienia Polski do struktur Unii Europejskiej. Dla euroentuzjastów to epokowe wydarzenie, którzy na wyścigi licytują się w wymienianiu rozlicznych korzyści związanych z akcesją. A jakie są Twoje refleksje związane z datą 1 maja 2004? Dostrzegasz jakieś pozytywne aspekty naszej obecności w UE? Czy mamy powody do świętowania, do fety?
– Słyszałem nawet takie hasło: „Od zera do milionera”. Ale nawet dla kogoś, kto bardzo pobieżnie zna historię, to bzdura, bo wiadomo, że na pewno nie byliśmy „zerem”. Mieliśmy w przeszłości własne marki samochodów, samolotów, produkowaliśmy własne statki. A tego obecnie nie ma. Myślę, że gdyby polska gospodarka rozwijała się samodzielnie, bez wpływu Unii Europejskiej, tak jak choćby azjatyckie potęgi, mielibyśmy dzisiaj zupełnie inną, lepszą sytuację. Żyłoby nam się znacznie lepiej.

– W referendum akcesyjnym w 2003 roku, za przystąpieniem do struktur unijnych głosowało prawie 80 procent Polaków. Z czego Twoim zdaniem wynikał tak wysoki poziom poparcia dla integracji?
– Myślę, że Polacy głosowali za przystąpieniem do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej a niechcący zapisali się do Unii Europejskiej – biurokratycznego tworu, który zabiera nam wolność i chce decydować o naszym życiu.

– Innymi słowy daliśmy się zwieść?
–  Dokładnie. Staliśmy się ofiarami przedakcesyjnej kampanii. Sam pan prezydent Aleksander Kwaśniewski chwalił się, że Polska wydała na ta kampanię 50 milionów złotych, co w ówczesnych realiach było sumą wielokrotnie większą. Dziś byłoby to znacznie więcej – kilkaset milionów na propagandę. 

– Dość łatwo daliśmy się przekonać... 
– Rzeczywiście, liczyliśmy na wspólny rynek, swobodę podróżowania, fundusze unijne i wejście do „europejskiej elity” a tak naprawdę dostaliśmy  ograniczenia i brukselską biurokrację. Dziś, nawet wielu euroentuzjastów przyznaje, że zostaliśmy oszukani. Że unijny polityk, urzędnik będzie decydował o najdrobniejszych aspektach naszego życia – jak mamy budować domy, czym jeździć, czym ogrzewać domy, w co się ubierać a nawet co jeść.

– A Ty jak głosowałeś w referendum akcesyjnym?
– Oczywiście przeciw. Już wtedy było wiele sygnałów, że idziemy w złą stronę, że UE zmierza w kierunku superpaństwa pod hegemonią Niemiec a nie Europy Ojczyzn Charlles`a de Gaule`a. Poza tym świat to około 200 państw a nie tylko Unia Europejska.
Podkreślam, podpisałbym się dwoma rękoma pod Układem z Schoengen – swobodą przemieszczania się, swobodą przepływu towarów i usług. Natomiast nigdy nie poprę idei budowy państwa federalnego, które pozbawi nas suwerenności. Bo to wiąże się z dominacją europejskich potęg – Niemiec i Francji. 

– Co w Twojej ocenie jest obecnie największym wyzwaniem stojącym przed Polską?
– Na pewno kwestia bezpieczeństwa. Musimy mieć silną, dobrze wyposażoną armię i własny przemysł obronny. Tymczasem okazuje się, że polski przemysł produkuje rocznie około 30 tysięcy pocisków do armat, czyli tyle co rosyjska armia wystrzeliwuje na Ukrainie w ciągu... trzech dni. Już tylko to pokazuje skalę zaniedbań a tych jest mnóstwo.
Drugie wyzwanie to konkurencyjność polskiej gospodarki na globalnym rynku – czyli tania energia oparta na krajowych surowcach, dostęp do normalnej siły roboczej i przekierowanie ogromnej armii urzędników z nieefektywnych etatów wytworzonych przez kolejne ekipy rządzące do etatów, które tworzą wartość dodaną. Tak, jak na przykład w Japonii.
A trzecia płaszczyzna to bezpieczeństwo żywnościowe, ochrona własnego rolnictwa. Bo jeśli doprowadzimy do tego, że zaleje nas marnej jakości żywność, wyprodukowana tanio gdzieś w  Ameryce Południowej, Azji czy Afryce to doprowadzimy do likwidacji własnej produkcji żywności i w sytuacjach kryzysowych nie będziemy mieli co jeść. 
A więc powtórzę – silna armia, gospodarka i suwerenność energetyczna oraz rolnictwo. A także edukacja, bo żeby się rozwijać to musimy mieć mądrych ludzi.

– Jak skomentujesz fakt, że wszystkie dotychczasowe rządy, bez względu na partyjne szyldy, ulegają tej presji ze strony Brukseli i Berlina, i realizują politykę, która z pewnością nie jest polską racją stanu?
– Nie potrafię tego ocenić dlaczego zachowują się w sposób tak infantylny i nieodpowiedzialny. Czasami odnoszę wrażenie, że rządzą nami zakompleksieni  wariaci.

– Idziesz do Parlamentu Europejskiego. Jakie cele są dla Ciebie najważniejsze, o co chcesz walczyć?
– Polski poseł pracujący w Parlamencie Europejskim powinien myśleć wyłącznie o interesie Polski. A w naszym interesie jest aby złotówka zawsze pozostała naszą walutą narodową, bo to jest warunkiem koniecznym naszej niezależności i rozwoju. Po drugie – obiema rękoma będę głosował za zachowaniem gotówki bo gotówka to gwarancja niezależności osobistej – obywatela wobec państwa.
Następnie, z całą pewnością nigdy nie poprę żadnych paktów migracyjnych narzucających nam jakieś ilości obcych nam kulturowo przybyszów. Tych, którzy tak bezrefleksyjnie chcą przyjmować imigrantów do Polski chętne zaproszę na wycieczkę do kilku afrykańskich miast, by przekonali się kogo chcą przyjmować. Bo ci, którzy na pontonach przemierzają Morze Śródziemne, to najczęściej zwykli awanturnicy a ludzie wartościowi zostają na miejscu.
I kolejnym moim celem będzie skreślenie Zielonego Ładu – wyjątkowo szkodliwego projektu, który szkodzi nie tylko nam, ale całej Europie. Bo nasz kontynent niestety w szybkim tempie się zwija. Stajemy się gospodarczym skansenem. Ci, którzy kreują politykę europejską myślą wyłącznie o sobie. Działają w przekonaniu, że są ostatnim pokoleniem w Europie. Nie myślą o swoich dzieciach czy wnukach. Gospodarczo jesteśmy w dalekim tyle. Cały świat ucieka nam do przodu czego ilustracją są tzw. firmy jednorożce, czyli te, które osiągnęły wartość 1 miliarda dolarów.
W ubiegłym roku takich startupów z wyceną wyższą niż 1 miliard dolarów, było na świecie 1300. W tym 600 w USA, w Chinach 300, w Indiach – postrzeganych jako kraj biedny i zacofany – 68 a w Europie zaledwie 60. 

– Jest dość powszechne oczekiwanie wśród europejskich konserwatystów, że nadchodzące wybory zmienią wektory w polityce europejskiej, że Unia Europejska skręci na prawo. To Twoim  zdaniem myślenie życzeniowe czy uprawnione?
– Myślę, że jest coś na rzeczy, skoro nawet Ursula von der Lyen przestrzegała przed „prawicowym zagrożeniem” w Europie, między innymi przed francuskim Frontem Narodowym Marie le Pen i Konfederacją. To pokazuje, że ci którzy zarządzają Unią Europejską coś przeczuwają. Widzą naszą rosnącą siłę i zagrożenie dla siebie, dla swoich wygodnych posad. Jest nadzieja, dlatego warto zagłosować na Konfederację. Już wybory parlamentarne pokazały Polakom, że wybór PO-PISU niczego nie daje. Marazm trwa dalej a wszystkie składane obietnice pozostają obietnicami. Zostały wyrzucone do kosza. 

– Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.

Rozmawiał: 
Piotr Piorun

  
 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Aurora - niezalogowany 2024-05-25 07:18:21

    Rozmówca mówi o RWPG której już nie ma i do której nas zmuszono. A czy wie, jakie są dobre strony UE? Kto będzie płacił za zacofanie cywilizacyjne PL?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • hmm - niezalogowany 2024-05-27 07:53:29

    Ty też nie wiesz o czym piszesz. RWPG, to Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej - utworzona w Moskwie w 1947, a EWG, to poprzedniczna Unii Europejskiej.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Kaliszanka - niezalogowany 2024-06-12 18:14:51

    Głosowałam na inną Unię niż jest obecnie .

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do